Otwieramy szampana - 1000 "pyknięć" Xboksa
Wszystko zaczęło się 16 kwietnia 2011 roku, mniej więcej około godziny 15:00. Jeszcze bez podpięcia do internetu, pomiędzy kartonem a zawsze zbędnymi ulotkami znajdującymi się w owym tekturowym pudle i na dywanie w salonie, a nie jak teraz pod wygodnym 42" TV w moim pokoju. Jednak najgorszym aspektem całego rozdziewiczania Xboksa 360 i przebranżowienia się na wpół "osiągnięciową dziwkę" jest to, że o intymnej atmosferze można było jedynie pomarzyć. Każdy domownik wpatrzony to we mnie, to w telewizor, to w jakieś BMW, którym właśnie przemierzałem alpejskie drogi w czasie swojego debiutu w Forza Motorsport 3.
Już kilka chwil po starcie serce zabiło mi mocniej, a krew zaczęła pulsować w zawrotnym tempie. Charakterystyczny dźwięk i jest pierwszy, jakże cudowny oraz wyczekiwany niczym książę Jerzy powity przez Księżną Kate. "Sięgnij dna" za 5 Gamescore. Potem było już tylko z górki - kilka godzin do późnej nocy (czy wczesnego ranka - nie pamiętam, to było tak dawno). "Poziom kierowcy 1" - 10 G. "Weekend" za kolejne 10 punktów i tak dalej. Potem przyszedł czas na kolejne dwa tytuły i osiągnięcia związane z nimi, które dołączone zostały do zakupionej przeze mnie i brata na spółkę konsoli Microsoftu. Halo 3 ODST - "Junior Detective" za dyszkę i następne. W końcu przyszła pora na przedziwnego sandboksa czyli Crackdown 2 i kolejne nic nieznaczące znaczki oraz cyferki powiększające równie nic niewarte konto.
Your girlfriend is better on CoD than U! - 371 G
Poprzez kolejne zasłużenie głośne tytuły takie jak Alan Wake, Red Dead Redemption czy trylogia Marcusa Feniksa + GoW: Judgment oraz te mniej zasłużone i warte do zapamiętania - Duke Nukem Forever, Ballers Chosen One czy Battleship udało mi się wbić równe tysiąc osiągnięć na swoim profilu w Xbox Live. Tym symbolicznym został Old Glory w Call of Duty: Classic za ukończenie kampanii amerykańskim oddziałem.
Wpadł ten tysięczny aczik i pojawił się na mojej twarzy uśmiech - fajnie i miło, bo po ponad 2 latach udało mi się zgarnąć ich dość sporo pomimo tego, że nie gram w multi na konsoli. Zadowolenie i choć chwilowa radość to pozytyw jakby na to nie spojrzeć, ale tak naprawdę z czego? Z tego, że będę mógł porównać sobie swój wynik z wynikami moich dwóch znajomych w XBL (pozdrawiam LordaRavena z FA oraz SennseJa ). Czy może z tego, że po pewnym czasie spojrzę i podśmieję się pod nosem z racji tego, że w Wiedźminie 2 praktycznie nic nie kupowałem, aby móc zdobyć osiągnięcie za posiadanie w swojej sakiewce 10 tysięcy orenów i tym sposobem poniekąd utrudniałem sobie grę?
Niby nic nie dają, a wciągają jak mało co. Gdy nie mam ochoty na to, aby zagrać w konkretny tytuł, a jednak ciśnie, aby wziąć do łapy pada, patrzę gdzie by tu można jeszcze coś wycisnąć pod postacią ekstraktu z Gamescore. I choć nie mam absolutnego bzika na punkcie "calakowania" gier (niech zobrazowaniem będzie tego, że do tej pory nie mam żadnej gry w swojej kolekcji "przegranej" na 100% i 1000 GS lub więcej, jeśli wyszły DLC, których nie kupuję nigdy).
Halo! Czy w Halo po mordzie walo?
Są jednak tacy dla których, regał z ponad 200 pudełkami gier to nie 200 produkcji, z którymi spędzą mile setki godzin, lecz multum szans na powiększanie swojego punktowego dorobku. Kwestią, która skrada sen z powiek maniakom calakowania są acziki za grę w multi. Ci, którzy mają fioła na ich punkcie, muszą chyba wpadać w furię, gdy zakupią daną grę, a po próbie nawiązania kontaktu ze światem okazuje się, że jej serwy są już wyłączone. Tak, tak. EA właśnie o was mówię. Po nieco ponad 2 latach od premiery w EA Sports MMA serwery zostały zabite czterema dechami na krzyż i możliwość zmierzenia się z żywym przeciwnikiem po drugiej stronie kabla przepadła na zawsze. Dokładnie wtedy, gdy zakupiłem konto GOLD na miesiąc, aby móc pograć po sieci z dwójką znajomych. Mówi się trudno i gra w singla.
Po rozum do głowy w kwestii osiągnięć poszedł Microsoft przy nadchodzącej premierze ich nowej maszynki czyli Xboksa One. Oprócz standardowych aczików za przejście kampanii fabularnej czy zdobycia medali w trybie wyzwań, tytuły będą oferowały możliwość powiększenia swojego konta o trofea, które będą powstawały wraz z ewolucją sposobu grania wszystkich, którzy zakupili dany produkt. Załóżmy, że w ciągu pierwszego miesiąca od premiery Titanfalla najpopularniejszym trybem w rozgrywce wieloosobowej będzie drużynowy deathmatch, więc aby zmotywować graczy do zapoznania się z resztą możliwości tytuły w kontekście gry z innymi graczami, twórcy mogą dodać kilka osiągnięć za np. 10 zwycięstw pod rząd w trybie Capture the Flag. I tak w nieskończoność. Właśnie dzięki takim zabiegom gry mają nie umierać zbyt młodo. Czy będzie to dobre rozwiązanie ze strony giganta z Redmond - pożyjemy, zobaczymy.
Polityka Microsoftu jest genialna - Kup browara, przerzuć kanały 300 razy w ciągu godziny i obejrzył finał Super Bowl z miską nachosów w ręce - 100 G
Na koniec dwie ciekawostki:
Po pierwsze - jedno z najdziwniejszych i chyba najprostszych osiągnięć, jakie możemy zdobyć grając na Xboksie 360, czyli Press Start to Play w The Simpsons: Game. Jeszcze go nie mam, ale kiedyś się to zmieni ->
Po drugie - calak w nie co ponad minutę? Niemożliwe? Możliwe. W Avatar: The Burning Earth do zdobycia mamy 5 osiągnięć za wykonanie kombosów złożonych odpowiednio z 10, 20, 30, 40 oraz 50 ciosów. Prawda, że trudne? ->
Pozdrawiam daveNWN, aye!
12 Comments
Recommended Comments