Skocz do zawartości

Moje Fado

  • wpisy
    348
  • komentarzy
    1406
  • wyświetleń
    470608

Konkurs na tableta - w stylu noir.


bielik42

2224 wyświetleń

Do Czego Może Służyć Tablet?

Mój przyjaciel Tom znałby odpowiedź. Ale nie ma go tu już z nami, więc to ja wam odpowiem. Wszystko zaczęło się dwa miesiące temu, pewnej listopadowej nocy, gdy złowieszczy wiatr szarpał ponurymi gałęziami mrocznych drzew, rosnących na skraju podłych chodników szemranej ulicy?

Siedziałem razem z Tomem w biurze. Czasy były ciężkie, a pieniędzy znów brakowało. Biedny Tom. Był kaleką. Po pierwsze wzrost ? niezwykle niski, niziutki. Tak chudy, że aż płaski. Co jakiś czas musiałem go podłączać do specjalnego respiratora, wtedy był unieruchomiony. Z tyłu całkiem czarny, niemal lśniący, a z przodu jaskrawy ? jego twarz tak wiele mówiła. Mówił tylko wtedy, gdy był w swoim ubraniu, wtedy jego usta mogły się poruszać.

- Kolejna ciężka noc, co stary druhu? - słowa odbijały się od moich uszu, lecąc w przestrzeń. Tom wiedział, że nie będę w stanie go utrzymać, jeżeli szybko nie znajdziemy zarobku. To był jednak szczęśliwy moment, a przynajmniej tak nam się wtedy zdawało. Ktoś nadchodził.

W drzwiach stanęła ponętna brunetka o bardzo długich nogach i krótkich, równo przyciętych włosach. Oczy miała zasłonięte czarną koronką, lecz ich błękit widziałem z samego końca pokoju. Dosyć blada, ciasno przymknięte usta koloru czereśni. Zwiewna suknia do kostek, oszałamiający kapelusz. Tom pokazywał mi kiedyś podobne, ale to było tylko na stronie internetowej, takiej czerwono-czarnej. ?Czego sobie życzysz, złotko?? ? zapytałem, a ona odrzekła głosem aniołów:

- Czy to biuro detektywa Raymonada?

Czyżby miała wątpliwości? Brud, porozwalane butelki po whisky, odór tanich cygar i dwie spluwy na biurku. Szlag, przecież specjalnie brudziłem swój prochowiec, by wyglądał bardziej tajemniczo. Postanowiłem nieco ją poprawić.

- I Toma, nie można o nim zapomnieć.

Ślicznotka podniosła jedną brew, co jeszcze bardziej dodało uroku jej twarzy. ?Tom, powiedz coś!? ? szepnąłem do niego.

- Tak, to ja! ­? powiedział Tom, a damulka spojrzała na mnie jak na wariata. Zawsze na nas tak patrzyły, gdy Tom przemawiał. Ta była taka sama. Odwróciła się na pięcie i pozostało już tylko echo zatrzaśniętych drzwi. Posmutniałem.

- Ciekawe czego mogła chcieć? ? zastanawiałem się na głos.

- Nie musisz się martwić, znam odpowiedź ? powiedział Tom, kłapiąc swymi płaskimi wargami koloru zeschłego mchu. Zdziwiłem się. Poprosiłem, aby mi to wyjaśnił.

­- Szukała pomocy. W mieście szaleje psychopata, odcinający głowy ludziom jakimś tępym przyrządem. Policja jest bezradna.

Uruchomiłem swoją dedukcję ? nie zdarzało mi się to często.

?Jeżeli policja jest bezradna? to musi to być policjant!? ? wykrzyczałem, ciesząc się z szybkiego rozwiązania zagadki. Tom też był zadowolony. Moja ręka znów się poruszyła.

- Doskonale, ale który?

Następnego ranka wybraliśmy się na łowy.

Obserwowaliśmy park, komisariat i wiele ulic, ale Tom cały czas mówił mi, że to nie ten, nie tamten, a na pewno nie tamta. Na wszelki wypadek robił im zdjęcia, zasłaniając przy okazji moją twarz. Tom to doskonały pomocnik ? pozwala na wiele form kamuflażu, a sam też potrafi przebrać się w wiele różnych kolorów. Wreszcie, kilka metrów od przedszkola, Tom zwrócił moją uwagę na potężnego mężczyznę z sumiastymi wąsami. Właśnie pakował do samochodu jakąś małą dziewczynkę, urocze stworzonko o złotych włosach.

- To musi być on!

Uwierzyłem mu na słowo. Postanowiliśmy zaczekać do zmroku, gdy będzie sam w domu. Podlec udawał zwykłego obywatela, miał żonę i córeczkę, a nawet puchatego labradora! Bez wątpienia dawało mu to doskonałe alibi, takie spokojne życie. Ale mnie nie zwiódł, przejrzałem go na wylot. Pora na pozbycie się tego psychopaty.

Był wieczór, a słońce zachodziło powoli, jak zwykle zresztą. Razem z Tomem podkradłem się do drzwi kuchennych, obserwując cały czas podwórko. Żona z córeczką i pieskiem wyjechały, pewnie na wieś, albo nad morze. W każdym razie będą szczęśliwe, gdy ten wariat zabierze się za kolejne morderstwa. Budził we mnie obrzydzenie. Teraz zaś stał w kuchni, miał cały czas swój służbowy pas z pistoletem. Niedobrze. Chciałem odpuścić, ale Tom mi nie pozwolił. Namówił mnie do tego. Kopniakiem wyważyłem drzwi ? kruchy zamek tylko brzęknął. Ten potwór obrócił się zaskoczony, a ja stanąłem osłupiały. W rękach trzymał ? czy to możliwe? ? . I była piękna. Tak chuda, że aż płaska. Blada z tyłu, świetlista z przodu. Jej twarz wyrażała miliony uczuć. Ubrana w różowy, skórzany pokrowiec, pragnąłem jej, lecz muszę ją uwolnić.

- COFNIJ SIĘ, ALBO TO ZASTRZELE! - krzyknął morderca, a ja zauważyłem pistolet, przyłożony do jej twarzy. Tom wrzał z wściekłości.

- Wiedziałem, że przyjdziesz i po mnie, a ja po prostu nie mogłem jej odmówić? ? czy ja śnię? Ten morderca płakał? ? Tak to jest z dziećmi.. chlip? ale to jest koniec? nie zmusisz! Nie zmusisz mnie! Mnie do odwołania! Powiedziałem! I tak zrobię! ? zdawał się krzyczeć i jęczeć jednocześnie. Ale wtedy poczułem ruch, moja ręka wędrowała w górę.

?Tom, co ty?? ? szepnąłem ze zdziwieniem

?Zaufaj mi? ? odrzekł i wyskoczył ze swego ubrania z prędkością światła, sunąc majestatycznie w powietrzu, kręcąc piruety i salta. I wtedy? trafił swym kątem mordercę w twarz, wbijając się głęboko w czaszkę i pozbawiając istnienia życia w kilka sekund.

Przypadłem do ciała. Z wysiłkiem wyrwałem Toma z czaszki potwora.

- Tom! Tom? Odezwij się! ? płakałem, patrząc na jego strzaskaną twarz, pokrytą siatką kolorowych punkcików. Przez jego rysy przechodziła sieć pęknięć, krew mieszała się z kwasem.

- Wybacz, musiałem to zrobić ? odparł, szepcząc z wysiłkiem ? Chciał zakazać tego córce. Chciał ją odebrać swojej córce. Nie mogłem na to pozwolić. Te idealne kształty, bladość i róż w rękach małej istotki. One są przez nas pożądane. One stanowią waszą przyszłość. A my ją zmienimy. Ona będzie patrzyła na Nią godzinami. Chłonęła ?Waszą? kulturę, lecz przez nasze twarze. Uzależni się od nas. Nie będzie mogła bez nas żyć. Ona zostanie jej najlepszą przyjaciółką. Nie zabawką, o nie? trrrr? zabawki wreszcie lądują pod łóżkiem, ale nie?. Trrrzzzz? my. Nie my? myy tylko zmieniamy?bzzz?modele?. ? odszedł. A ja zrozumiałem.

Potem przyjechała rodzina. Był krzyk, płacz i wyrzuty. A ja siedziałem w kącie, w jednej ręce trzymając resztkę Toma, a w drugiej swoją duszę. Teraz rozumiałem, lecz było już za późno. Nie dziwiło mnie niegdyś, że Tom mówił tylko wtedy, gdy ja poruszałem jego ustami. Nie dziwiło mnie, że jego mowa wypływała z moich ust. Nie protestowałem, gdy poprosił, bym wyciął na jego brzegu ostre ząbki, dzięki czemu każda kolejna ofiara traciła głowę coraz szybciej. To ja ich zabijałem. Ale tak naprawdę to był Tom. Nienawidził tych, którzy walczyli z jego pobratymcami. Nienawidził i zabijał, bo to był jedyny sposób, jaki kiedykolwiek znał. Wpierw zabił mnie, karmiąc mój słaby umysł tekstami, filmikami i śmiesznymi obrazkami, które otępiły mnie skutecznie. Potem przemienił w maszynę do zabijania. Teraz go już nie ma, a ja siedzę w spokojnym ośrodku, gdzie ściany są białe, a materace wygodne. Tylko klamek brak. Dobrze, że pozwolili mi to napisać. Wcześniej, przed Tomem, miałem mało wybredne poczucie humoru. Teraz do mnie to wraca. Więc odpowiem na wasze pytanie, do czego służyć może tablet ? jeżeli go odpowiednio naostrzycie, to kości puszczają po dwudziestu minutach.

Bimbrownikus

0 komentarzy


Rekomendowane komentarze

Brak komentarzy do wyświetlenia.

Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...