Niektórzy pamiętają jeszcze czasy gdy Ridley Scott tworzył bardzo dobre dzieła, a jego nazwisko na plakacie wystarczało za promocję. Chociaż nigdy nie byłem i nie jestem specjalistą ani od kinematografii ani do Scotta, to dobrze pamiętam jeden z jego filmów, który chciałem ponownie obejrzeć tak bardzo, że dopiero niedawno mi się udało.
Do przypominania sobie filmów podchodzę z obawą. Często bywa tak, że nasze wspomnienia spotykają się z rzeczywistością czego wynikiem jest zepsucie tych pierwszych. Z Gladiatorem nie ma tego problemu. Nie to, że Gladiatora ogląda się zupełnie tak samo jak w czasie premiery. Efekty specjalne częściowo się zestarzały, tak jak grafika niektórych lokacji w Rzymie. Spowolnienia czasu tak zrealizowane, też nie oparły się próbie czasu i teraz, chociaż nie śmieszą, to sprawiają słuszne wrażenie niedzisiejszych. No i są kostiumy, które i dzisiaj pokazują co to znaczy najwyższa światowa półka.
Ale wszystko inne jest równie świetne, co wcześniej. Muzyka to po prostu miód w uszach! Już zamawiam soundtrack! Aktorska pierwsza klasa: Russel Crowe w szczytowej formie, a Joaquin Phoenix świetnie wcielał się w postać cesarza, oczywiście nie lada w tym zasługa scenarzystów i ciekawie nakreślonych postaci.
Nie zestarzała się też fabuła. Historia zdradzonego człowieka honoru dążącego do zemsty zawsze jest chwytliwa, a opowiedziana w ten sposób zapiera dech. Zwroty akcji nie urwą ci tyłka, jednak dobrze wiemy jak mile przyjmowane są opowieści o kimś kto stracił wszystko, człowieku wielkim jakim był Maximus, o drodze przebytej w dół i powrocie na szczyt, nie na stanowisko, ale do odzyskania celu, do odzyskania wartości. Dużo w tym nadęcia, ale jest to ten jego rodzaj, który pokazuje różnice między zwykłym filmem, a dziełem sztuki.
Jak dla mnie Gladiator jest filmem z kategorii "Co, nie widziałeś? I o czym ty chcesz ze mną rozmawiać?". Oglądałem go już dziesiątki razy, ale zrobię to jeszcze wielokrotnie. I wciąż będę czekał na pierwsze spotkanie na arenie, na batalistyczne sceny, na samiutki koniec. Będę to robił i wątpię, żeby kiedykolwiek doszło do momentu w którym Gladiatora wyłączę z pocztu moich ulubionych filmów. I kompletnie mam gdzieś jego wady. Uwielbiam go i chwała ci za to, panie Scott.
6 komentarzy
Rekomendowane komentarze