Podążając za... Terrym Gilliamem - bandyci niskiego kalibru (Bandyci czasu)
Bandyci czasu (Time Bandits)
Występują: John Cleese, Michael Palin, Sean Connery, Shelley Duvall, David Warner, Ralph Richardson
Rozpoczyna się pamiętny rok 1981, a Terry Gilliam za nic ma trwającą zimną wojnę i zagrożenie nuklearną zagładą, przed czym wszem I wobec ostrzegał w swoich komiksach Alan Moore. Nasz Pythonowski reżyser postanowił dać widzom furtkę do nieco lepszego świata, gdzie każdy mógł znów poczuć się dzieckiem. ?Bandyci czasu? to film, który rozpoczął podróż Gilliama po zakątkach człowieczeństwa ? od niego bowiem zaczęła się seria filmów, poświęconych człowiekowi w każdym etapie życia. Brzmi poważnie? Strach niepotrzebny, bo mimo powagi film wciąż ubiera się w surrealistyczno-absurdalne ciuchy i śmieszy wysublimowanym żartem.
Nasi uroczy bohaterowie
Kevin: It's some kind of invisible barrier.
Fidgit: Oh, so that's what an invisible barrier looks like.
Rzecz cała zaczyna się w wówczas czasach teraźniejszych, a dla nas już 30 lat odległych. Zwykła amerykańska rodzina ? ojciec, matka, synek ? żyją spokojnie na przedmieściu. Ich dom już na początku budzi w nas zdziwienie, gdyż jest to dom stereotypowy ? meble są okryte folią (żeby się nie brudziły, wygoda połączona z wizualną ohydą), jedzenie robią głównie maszyny, a czas wolny spędza się na oglądaniu głupawych teleturniejów. Rodzice zaakceptowali ten styl życia, pozwalając na swoiste ogłupienie, natomiast młody Kevin uwielbia bajki i książki. Chciałby przeżyć przygodę, taką ze smokami, rycerzami i walkami. Gdy po raz kolejny kładzie się do łóżka, jego marzenia niebezpiecznie zbliżają się do rzeczywistości.
Robin Hood: Hello, I'm Hood.
Hood's Assistant: Say good morning, you scum!
Time Bandits: Good morning, Scum.
Dlaczego? Ponieważ z jego szafy wyskakuje sześć dziwacznie poubieranych krasnali, zupełnie niezorganizowanych i zabawnie ?groźnych?. Okazuje się, że są oni podróżnikami w czasie. Niegdyś pracowali dla istoty wszechmogącej (sam Bóg, lecz nie w skórze Morgana Freemena, a Ralpha Richardsona), ale był to wyjątkowy skąpiec, więc rezolutna grupka skradła mu mapę wszechświat z pozaznaczanymi ?dziurami czasu?, które umożliwiały podróż w przestrzeni i, właśnie, czasie, aby wykorzystać ją do grabieży. Wtem w pokoju pojawia się przerażający właściciel mapy, co zmusza naszą grupkę wraz z Kevinem do ucieczki, poprzez przepchnięcie jednej ze ścian. Udaje im się uciec, a po lądowaniu w lesie rozpoczyna się wielka przygoda Kevina. Dodajmy do tego, że mapą interesuje się Złowrogi Geniusz (miał go zagrać sam Jonathan Pryce, ale jeszcze wtedy się Gilliamowi nie udało go zaangażować), aby wykorzystać ją do rozprzestrzeniania zła i zwyciężenia Boga. Dobra zabawa gwarantowana.
Oblicza zła
Pansy: Help! Robbers!
Og: Hey! That's us!
Zdecydowanie jest tu na co patrzeć. Kevin kilkakrotnie podróżuje w czasie, spotykając na swej drodze Agamemnona (niesamowity Sean Connery), Napoleona, Robin Hooda (w tej roli na nowo pogodzony z Pythonami John Cleese), pożeracza ludzi, giganta i tak dalej i tak śmieszniej, i tak ciekawiej. Pomysłowość scenarzystów (bo za scenariusz odpowiadał Gilliam i Palin) wzbudza zdziwienie, bo jest to prawdziwie przepakowana pomysłami baśń na dobranoc w najlepszym stylu. Od samego początku czuć, że taka opowieść mogła się głównemu bohaterowi przyśnić, no bo jak tu wyjaśnić szlajanie się z bandą zabawnych krasnali w czasie, okradanie przypadkowych ludzi, ucztowanie na Titanicu i ostateczną walkę sił ludzkości ze złem, do których to sił należą kowboje, rycerze i Indianie?
Lubiany, nielubiany Napoleon i jego oficerowie (jeszcze w spodniach)
Evil: Now Benson, I'm going to have to turn you into a dog for a while.
Cały film był kręcony w zaskakujący sposób ? na wysokości oczu 8-letniego dziecka. Zabieg ciekawy, bo pozwala jakoby ?spojrzeć? na świat oczami tegoż dziecięcia. Gilliam bardzo wiele chciał przez to powiedzieć. Jeżeli odrzucimy pomysł, że ?Bandyci czasu? to film jedynie familijny, a zamiast tego spróbujemy się doszukać w nim komentarza rzeczywistości, to dzieło to bardzo wiele zyskuje. Przykład pierwszy: Kevin kocha swoich rodziców, ale oni zamiast okazywać mu uczucia zajmują się jedynie pieniędzmi i telewizorem. Chłopak tęskni do emocji, dzięki czemu jest szczęśliwy, gdy Agamemnon uznaje go za syna i traktuje go z uczuciem. Czy to ostrzeżenie, by nie pozostawiać dzieci samym sobie i koncentrować się jedynie na zarobkach? Ciepło, ciepło, a popatrzcie na przykład kolejny.
Reżyser jak zwykle przyłożył ogromną wagę do scenografii (w tym makiet)
Kevin: Yes, why does there have to be evil?
Supreme Being: I think it has something to do with free will.
W filmie występuje paskudnie blady, chudy i wysoki jegomość w obrzydliwie gadzim pancerzu ? oto zło w swej osobie. Jakie moce ma takie zło? Otóż poza magią kontroluje też i lubuje się w technologii, która pełni tu rolę złowrogą. Bohaterowie boją się maszyn, a one zwracają się przeciw nim, gdy tylko próbują z nich korzystać. To z kolei jest delikatna sugestia, że pęd człowieka i rozwoju technologicznego może mieć dla nas bardzo szkodliwe skutki. Nadmierne pokładanie nadziei w mechanizmach prowadzi do lenistwa, a następnie do całkowitego wyręczenia istot ludzkich z jakichkolwiek prac. Czy i przeciw nam zwrócą się maszyny? Przed tym ostrzega Gilliam, a jednocześnie pokazuje ciekawy koncept baśni, niszczonej przez ludzką cywilizację. Urokliwe lasy, wsie i morze, zeszpecone ludzkimi posunięciami. Bezsensowna rzeź miasta przez Napoleona (w tej roli świetny Ian Holm, pamiętany z roli księdza z ?Piątego Elementu?, androida z ?Obcego?, czy Bilbo Bagginsa z trylogii ?Władca Pierścieni?) ukazuje głupotę, zwłaszcza żołnierzy, oraz bezsensowną chciwość. Właśnie chciwość jest piętnowana w tym filmie. Widzimy te skarby, które rabują pocieszne krasnale, ale nie wyglądają te złota na drogocenne. Skoro patrzymy oczami dziecka, to całe to żelastwo nie znaczy dla nas nic. Niepotrzebny złom, nie warty jakiejkolwiek uwagi. O tym też zapominamy, co znów wiąże się z ostrzeżeniem przed pogonią za pieniądzem.
Postrach dzieciątek wraz z żoną
Kevin: The money wasn't important to him.
Randall: He didn't have anything to spend it on, did he? Stuck out in Greece. Lowest standard of living in Europe.
(30 lat i nic się pod tym względem nie zmieniło?)
Uch, tyle moralizatorskich treści i głębokich pouczeń, a nie zapominajmy, że mamy do czynienia z wybitnie śmiesznym filmem. Widać tu co prawda wpływy Hollywoodu, ale dowcip i klimat pozostaje rdzennie brytyjski. Widz pokłada się ze śmiechu, obserwując otępiałą bandę Robin Hooda (choć to i tak nie jest aż taka satyra, jak pamiętny film Mela Brooksa ? ?Robin Hood i faceci w rajtuzach?), przysłuchując się skłóconym krasnalom i podziwiając wymyślne plany pociesznej grupki. To prawdziwa bajka, choć jeszcze z korzeniem teraźniejszości. Dopiero 7 lat później otrzymamy od Gilliama najpiękniejszą z baśni dla dzieci, ale to już zupełnie inna historia?
Zwiastun (znów wybitnie oryginalny - jeżeli znasz angielski, to oglądaj natychmiast!)
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia.