Dlaczego nie ukończyłem Darksiders 2...
...I pewnie nigdy tego nie zrobię.
Szczerze, to przed premierą pierwszej części Darksiders nie byłem jakoś specjalnie nakręcony na tą grę. Ba, niespecjalnie wiedziałem że coś takiego w ogóle jest w produkcji (czyt. jest w produkcji na PC, bo o grze dowiedziałem się po jej premierze na konsolach). Że coś takiego powstaje dowiedziałem się całkiem przypadkowo, kiedy zobaczyłem newsa o zbliżającej się premierze na PC, na jakiejś podrzędnej stronie o grach. I zaczęło się...
Oj zaczęło. Pierwsze Darksiders do dzisiejszego dnia uważam za jednego z najlepszych slasherów w jakie dane mi było zagrać. Sprytne i sprawne połączenie zagadek logiczno-przestrzennych w stylu trójwymiarowych części Legend of Zelda czy Prince of Persia, doskonały system walki pozwalający trzaskać nieziemsko wyglądające combosy, masa dodatkowych broni i mocy dzięki którym czuć narastającą potęgę naszej postaci i - last but not least - świat. Świat, (anty)bohaterowie, fabuła, mroczne i postapokaliptyczne lokacje, słowem, cała warstwa techniczno-artystyczna. Do tej pory pierwszych jeźdźców skończyłem chyba ze trzy razy, za każdym razem bawiąc się doskonale, a sama gra wskoczyła na wysokie miejsce na liście moich ulubionych gier. Dlatego też niczym gąbka chłonąłem kolejne informacje o sequelu, który zapowiadał się na coś czym powinien być każdy sequel: czymś większym, lepszym, pełniejszym i doskonalszym. Byłem tak napalony, że w dzień premiery, prosto po męczącym dniu w pracy pojechałem do najbliższego Media Marktu (najbliższy => 30 km) po swoją kopię. I?
I już minęło tyle czasu od premiery, a mi wciąż nie udało się ukończyć tej gry. W tym tygodniu miałem chyba czwarte podejście po którym po raz kolejny wywaliłem grę z dysku z zamiarem dokończenia jej "w innym czasie". Co więc jest z nią nie tak? Co nie pasuje w tej całej układance? Dużo rzeczy.
Przede wszystkim fabuła. Początkowo zapowiada się całkiem nieźle: Śmierć, brat głównego bohatera z pierwszej części (Wojny, dla przypomnienia) wyrusza w drogę pomiędzy światami aby uratować swojego brata od niesprawiedliwego osądu. Problem jednak w tym, że z czasem historia mocno się rozmywa. Dochodzą dodatkowe wątki, pojawia się nie do końca jasna przeszłość Śmierci itd. Jednak żaden z tych wątków nie jest prowadzony na tyle interesująco, żeby chciało się grać. Żeby brnąć przed siebie w celu poznania dalszych losów naszego podwładnego (czego nie można powiedzieć o pierwszym Darksiders, tam do końca z wypiekami na twarzy śledziłem losy Wojny). Wątek Wojny ucieka zostaje gdzieś w tyle, a na pierwszy plan wysuwa się problem Spaczenia pochłaniającego światy i ich mieszkańców. Jednak historia ta jest bardzo mało interesująca i jakby oderwana od całości (czyt. od Darksiders jako takiego). Poza tym sposób prowadzenia fabuły i zadania z tym związane są wymyślone wyjątkowo niezręcznie. Cała gra opiera się na schemacie: "znajdź 3 rzeczy, oddaj je NPC'owi, znajdź trzy kolejne, oddaj innemu NPC'owi, zabij trzech generałów i oddaj ich dusze NPC'owi" i tak przez praktycznie całą grę. Każde zadanie zamiast odpowiedzi na nurtujące nas pytania tworzy kolejne zadanie, zbudowane na podobnym schemacie. Co dość szybko się nudzi.
Królestwo Samaela, jedna z lepszych lokacji w grze.
Kolejną rzeczą która nie do końca przypadła mi do gustu to światy w których rozgrywa się gra. Mocno postapokaliptyczny klimat był wizytówką pierwszej części: zniszczone budynki, dziwne, piekielne konstrukcje, demony szlajające się po świecie itd. W Darksiders 2 już na dzień dobry trafiamy do iście sielankowej lokacji "stwórców", olbrzymów których przedstawicieli mogliśmy widzieć w pierwszej części. Zielona trawka, drzewka, górki, jak z wakacyjnego zdjęcia, obraz w ogóle nie pasujący do całości. Inne lokacje też nie są lepsze, z takich najbardziej zapadających w pamięć, pasujących do całości kojarzę w tym momencie tylko świat umarłych i piekło (królestwo Samaela i Lilith). Ewentualnie jeszcze ziemia, ale cały etap przechodzi się z bronią palną, przez co gra wygląda jak niepełnosprawny klon Gears of War, co IMO jest pomysłem ciekawym, ale całkowicie niepotrzebnym. Reszta była jakby z zupełnie innej bajki. Brakowało mi również naprawdę epickich walk z bossami, których też było sporo w pierwszej części, z walką z ogromnym smokiem czy Niszczycielem na czele. W dwójce jest bardzo mało naprawdę fajnie zaprojektowanych, monumentalnych bossów. Z takich naprawdę zapadających w pamięć pamiętam tylko Samaela, Archonta i takiego jakby Cthulhu, który wylazł z jeziorka. Resztę trudno by było odróżnić od normalnych przeciwników.
Niestety, zagubiono też balans pomiędzy walkami a zagadkami. Tych drugich jest po prostu za dużo. Każda kolejna lokacja to kolejna zagadka, każda kolejna trudniejsza albo bardziej zawiła od poprzedniej. Sorry, ale wydawało mi się że mimo wszystko gram w slashera, a nie kolejną część Portala. Zamiast konkretnych, fajnych broni dostajemy umiejętności niezbędne w rozwiązywania kolejnych łamigłówek. Także mamy portale, portale czasowe, możliwość podzielenia się na dwie postacie, łapę do chwytania i przyciągania różnych rzeczy itd. To też powoduje że dość szybko pojawia się frustracja że zamiast kolejnych walk z coraz to wymyślniejszymi przeciwnikami, musimy się męczyć przesuwaniem skrzyń, kombinowaniem jak tu przesunąć dźwignie za podwójnym murem i wiele, wiele więcej. Zamiast walczyć.
To wszystko sprawia że gra bardzo szybko mnie nudzi. Nawet jak się nakręcę żeby w końcu ją ukończyć, to ostatecznie po godzinie rozwiązywania kolejnych logicznych zagadek odpadam. Szkoda, bo gra ma fajny system levelowania postaci (rzecz rzadko spotykana w slasherach), zbieractwo przedmiotów rodem z gier h'n's, konkretny system walki (chociaż też wydaje mi się że klasę gorszy niż w jedynce, przez marginalne traktowanie broni alternatywnej i mało finezyjnych ataków dodatkowych) i mimo nie do końca pasujących lokacji, dalej fenomenalną stylistykę świata, postaci itd.. Niestety, nawet te zalety nie mogą przebić tego, że gra jest po prostu nudna, i nie mam ochoty w ogóle jej kończyć. Chociaż, może kiedyś...
17 komentarzy
Rekomendowane komentarze