Ten nowy dodatek do Cywilizacji V to okrutny złośliwiec, który swoje wady ukrywa bardzo głęboko. Mimo to jest ich tyle, by poświęcić im cały tekst?
Tak jak poprzednie dwa artykuły z serii "Dlaczego...?", tak i ten nie jest recenzją - prędzej kolejnym felietonem. Jego celem jest wyłącznie uwypuklenie wad tytułowego rozszerzenia do Cywilizacji V, a informacje na temat wprowadzonych nowinek pojawią się ledwie mimochodem. Gra nie doczeka się klasycznej recenzji blogowej, gdyż takowa trafiła na stronę internetową dla której piszę. Średnio mnie bawi powielanie tego samego w nowej otoczce. Tak więc link do recenzji mojego autorstwa zostawiam, a tutaj macie felieton. Nie ukrywam, że tekst powstał trochę pod wpływem ciepło przyjętego tekstu o podobnej strukturze, który dotyczył To The Moon. O wszystkich nowościach przeczytacie w recenzji, tutaj skupię się głównie na wadach, tak więc złośliwości będzie naturalnie więcej, niż pochwał. Nie należy tego odczytywać równoznacznie z niską oceną - tutaj noty końcowej zabraknie.
Jakżeby inaczej - na pierwszy ogień idą oczywiście nowe scenariusze, czyli element, który momentami jest większym partactwem, niż schody na narodowym. W grze odnajdziemy całe dwie misje, z których jedna dotyczy kolonizowania Afryki, druga zaś Wojny Secesyjnej. Do pierwszej, trwającej tur sto nie ma się jak zbyt doczepić, więc wspomnę tylko o dwóch rzeczach. Zacznijmy od tego, że ktoś postanowił? Wyłączyć w grze wszelkie nowe mechanizmy poza handlem. Może mieli się czego wstydzić? O tym za chwilę, trzeba także wytknąć panom z Firaxis pewne lenistwo, które nie powinno mieć miejsca, jeżeli chce się pieniędzy za swój produkt. Ktoś wpadł na pomysł, żeby dostosować liderów państw do epoki, co jest ideą może dobrą, bo trochę śmiesznie by było, gdyby średniowieczny przywódca Afrykę podbijał. To do czego mam zastrzeżenia? Ano autorom nie chciało się popracować i zmienili tylko imiona zostawiając stare animacje. W efekcie okazuje się, że Giuseppe Garibaldi był sobowtórem? Juliusza Cezara. Nawet głos się zgadza.
Ze scenariuszem amerykańskim wiąże się za to seria nędznych pomysłów. Całość jest dość specyficzna, bo stawia głównie na walkę(wojny nie da się przerwać, trzeba ją wygrać w 50 tur, a przy sporej liczbie wrogich miast wcale nie jest to takie proste). To jednak można zrozumieć, pal licho już fakt, że znowu wyłączono nowe mechanizmy. Balans jednostek i ich wartość bojowa tu zwyczajnie nie istnieją, to jest rzeczywisty problem. W takim wypadku na piątym poziomie trudności (z ośmiu) gra szacuje, iż zaatakowanie piechoty konnicą to ?Zdecydowana przegrana?, natomiast taki sam manewr ze strony komputera też będzie wielką porażką, ale dla naszej piechoty. Takie rzeczy można wytłumaczyć tym, że gra w ten sposób zwiększa stopień trudności, ale kompletna nieprzydatność konnicy już boli. Za to statki za dużo mogą - miasta mają fabrycznie wyłączony ostrzał jednostek, a przeciwnik skupia się tylko na jednostkach lądowych.
Cywilizacji absolutnie nie potrzeba szlachetności ani heroizmu.
Te rzeczy są symptomem politycznej nieskuteczności.
W scenariuszu tym napotkałem również inny, ewidentny błąd. Chciałem zaatakować przy pomocy strzelców inną jednostkę tego samego rodzaju, w pobliżu natomiast było dwóch wrogów tego typu, z tym, że jedna armia miała około 1/5 punktów zdrowia, druga cały pasek. Uwaga, teraz zacznie się śmieszne ? po porównaniu statystyk okazało się, że jednostka przetrzebiona zada mi ?cios? za 94 punkty, zdrowa armia natomiast? za 68 punktów. Może pierwsi mają Supermana po swojej stronie? Oczywiście u nas zostaje po Bożemu - wszyscy są równi w obliczu śmierci, a mocniej biją oddziały silniejsze. Hej, Firaxis Games ja też takiego powera chcę. Jaką technologię potrzebuję? Jaki budynek? A może mam jeszcze za DLC dopłacić?
Czy Ninja potrafią atakować tak szybko, że nikt tego ataku nie zauważy? Oj potrafią skurczybyki, jednak przy niektórych jednostkach z tego mało Wspaniałego Świata naprawdę wymiękają. Oni potrafią zadać obrażenia za... sam fakt, że ktoś ich zaatakuje. Brzmi to zawile, ale na szczęście to ?tylko? błędy w animacji. Parę razy, gdy zaatakowałem rywala włączyła się błędna animacja i tak oto moje oddziały nie wypaliły z broni palnej. Ujrzałem wojsko przeciwnika szarżujące na moich arkebuzerów (jednostka z bronią palną). Pomijam już fakt, że była to moja tura i ja atakowałem. Powiem więcej - moi arkebuzerzy stali jak kołki pozwalając się stratować konnicy. Po całym zajściu wroga jednostka cofnęła się na pierwotnie zajmowane pole i straciła życie. Niby to tylko problem z animacją, ale nie powinien mieć miejsca. Nie w tytule wydanym jako pełnoprawny i samodzielny dodatek - to nie wersja beta!
Nowy system handlu z jednej strony wreszcie działa jak trzeba i pozwala się bogacić, z drugiej jednak twórcy sami podkładają sobie nogę przez brak konsekwencji. Tutaj jednak parę zdań opisu na temat nowości jest niezbędne. Całość działa tak, że tworzymy specjalną jednostkę, której nie możemy przesuwać do woli po mapie, ale musimy wysłać od razu do konkretnego miasta. Wybieramy z listy dostępne miejscowości, analizując czytelne statystyki dotyczące opłacalności(gra wylicza je na podstawie podpiętych do miast surowców, dlatego na znaczeniu zyskują drogi, bo pozwalają rozszerzyć nasz zasób towarów). Jednostki po prostu sobie krążą i co kilka tur możemy zmienić ich trasę. Na początku wygląda to znakomicie, ale po kilku godzinach znów byłem zmuszony popukać się w czoło. Oto bowiem Imperium Osmańskie, które handlowało z moją Polską drogą morską, wypowiedziała mi wojnę. Oczywiście tak drobny dysonans jak konflikt zbrojny nie sprawił, że jego statki przestały przypływać do nadmorskiego Krakowa, by zarobić.
Handel z wrogiem? To jeszcze jakoś można by zrozumieć (chociaż my w takiej sytuacji handlować z przeciwnikiem nie możemy), ale już głupota AI zakrawa na absurd. Trzeba przyznać, że nauczyli się skuteczniej atakować, z drugiej strony dyplomaci zagraniczni wykładają się na podstawach. Wróćmy jeszcze do wymiany towarów. Aktywny szlak handlowy z państwem w stanie wojny nie przeszkodził przeciwnikowi w regularnym zmniejszaniu mojego potencjału handlowego i niszczeniu umocnień pól, które sprawiały, że bardziej mu się opłacało przypływać celem handlu. Do tego plądrowanie heksów wokół miast nieprzyjaciela, by następnie je przejąć i rozbudowywać to kretynizm najwyższej próby, a dla rywali to norma. Najwyraźniej AI cierpi na niedoczynność tarczycy, która podobno tę rzeczywiście istniejącą chorobę wywołuje. Tylko jakim cudem tak skutecznie walczą? Skubańcy ? doradców pewnie mają.
Szczęśliwi ludzie to tacy, którzy nie są świadomi lepszych
i większych możliwości, żyją we własnych światach
odpowiednio skrojonych do ich predyspozycji.
My tak lubimy, gdy o naszym narodzie gry robią i nie zauważamy pewnych fuszerek. Samo wrzucenie polskiej cywilizacji tyle czasu po premierze, czy husaria, która wcale nie jest taka mocna jak historycy twierdzą, ale to już drobnostka. Osobiście wolałbym grać Koreą Północną i nie użerać się z błędami. Konsument rzuci się na ten krwisty ochłap i będzie biegał zachwycony, bo Polska - trzeba to dobitnie na okładce wlnąć. Chociaż Cywilizacja dalej jest jedną z tych gier, które kradną mi najwięcej czasu i taką pozostanie to nie potrafię sobie odpowiedzieć na pytanie: jak to przeszło przez testy? Oczywiście takie przykłady partactwa można mnożyć i mnożyć, ale wyliczanka z biegiem czasu staje się nudna. Warto wspomnieć też, że AI jest zbyt głupie, żeby coś mądrego na kongresie dorzucić od siebie, a na nasze umowy patrzy tak samo nieufnie jak na umowy handlowe z podstawki, więc wszystko opiera się na "wręczaniu łapówek". O sposobie działania artystów i paru rzeczach tego typu tu nie napisałem, co świadczy, że do grona problemów się nie zaliczają. Z resztą o tego typu sprawach w recenzji się naczytacie.
Myślę, że jedna obniżka jeszcze wiosny nie czyni i nawet jeżeli ktoś to wszystko połata, to i tak poczekałbym na Cywilizacyjne GOTY (takie prawdziwe, to obecne jest niepełne) jak nie macie jeszcze gry. Szukałem wyłącznie odpowiedzi na pytanie ?czego za 80 złotych proponować nie wypada?. Gdzie jednak leży źródło tych wszystkich problemów? Akurat to wydaje mi się sprawą oczywistą. Twórcy zaczęli rozbudowywać grę i wydawać kolejne rozszerzenia bez uprzedniego poprawienia błędów podstawki. Zaś wszelkie buble mają to do siebie, że od rozbudowy gry nie znikną, a nowe mechanizmy tylko zwiększają ich liczbę. Czy Brave New World psuje Cywilizację V? Jak dla mnie w pewnym stopniu tak, ale i tak nie zmienia to faktu, że dla nowinek warto zapolować na (dużej) przecenie. Do tego rzecz jasna po łatkach. A może zamiast tego kolejny dodatek, bo nie warto jakichś łatek robić?
NIE CHCĘ! WOLAŁBYM ŻEBY ZROBIONO NAJPIERW PORZĄDNEGO PATCHA. WTEDY Z RADOŚCIĄ ZABULĘ 80 ZŁOTYCH. ALE ŻEBY ZNOWU WYDAĆ COŚ, CO DODA NOWE BŁĘDY? SKRÓCIĆ O GŁOWĘ!!!
Produkcja mimo tego jest i tak cholernie wciągająca, ale o tym przekonałem się już przez grubo ponad 100 godzin, które spędziłem przy podstawce. Miałem nadzieję, że teraz zobaczę grę nie tylko wciągającą, ale i wreszcie poprawną technicznie. Z tego względu dodatek Brave New World, mimo tego, że znacznie rozbudował grę, zapisuję w chwili obecnej na szczyt listy zawodów. Przez pierwsze godziny piałem z zachwytu, potem jednak okazało się, że rozszerzenie dorzuca nowe błędy nie walcząc ze starymi. Lista zalet jest długa, ale nie usprawiedlia to obecności tych wszystkich niedociągnięć? Gra nie osiągnęła stanu całkowitego zorganizowania przedstawionego w książce, od której tytuł pożyczyła. W przeciwieństwie do uporządkowanej Republiki Świata, o której pisał Huxley, wizja idealnego Civilization V wcale nie jest przerażająca, żebym potrafił wyrzucić ją z głowy. Nie, czekajcie, jednak coś w tym jest! Dzięki temu jeszcze da się jakoś oderwać od ekranu... i tak jest ciężko.
Zaleta dodatku - może pod wpływem samego tytułu niektórzy sięgną po książkę Huxleya. Ja na przykład tak zrobiłem. Szczerze powiedziawszy nie żałuję - 250 stron lektury i cena 20 złotych za nowy egzemplarz. Książka bardziej przepełniona treścią od niektórych 1000 stronicowych wynurzeń. Słowa wyrównane do prawej pochodzą właśnie z książki.
PPS Eee... jak zwykle
16 komentarzy
Rekomendowane komentarze