Skocz do zawartości

Moja racja jest najmojsza!

  • wpisy
    44
  • komentarzy
    499
  • wyświetleń
    64223

How i met my rektor, czyli o płatnościach za drugi kierunek studiów.


Amdarel

1238 wyświetleń

Po 2 latach odwlekania, w końcu w życie wchodzi ustawa o płatnościach za drugi kierunek studiów. Dla mediów to prezent iście gwiazdkowy, gdyż w środku sezonu ogórkowego, dano im temat, który wypełni lukę po niedawno zakończonym sporze w sprawie uboju rytualnego. Czy jednak sama ustawa to dobry ruch ze strony rządu?

latino-student-group.jpg

Szczerze powiedziawszy problem ten do tej pory trudno rozstrzygnąć mi przed samym sobą. Z jednej strony - nie jestem przeciwnikiem studiów płatnych. Wręcz przeciwnie - uważam, że powinny być czymś elitarnym. Sytuacja w której studiuje 50% każdego rocznika nie jest sukcesem edukacyjnym a patologią. Z drugiej jednak strony sam studiuję i to dwa kierunki. Widząc więc, jak funkcjonuje nasz system edukacji wyższej mam poważne wątpliwości co do sensowności tego posunięcia.

Zacznijmy jednak od oficjalnego powodu, który podaje Ministerstwo Edukacji jako wytłumaczenie odpłatności. Ich zdaniem ludzie zbyt często szli na drugi kierunek, blokując miejsce innym chętnym, porzucając później edukację lub nie traktując jej poważnie i nie przychodząc na zajęcia. Brzmi sensownie prawda? Moim zdaniem to stek bzdur. Skoro mamy system rekrutacji oparty na twardej punktacji, znaczy to, że osoba idąca na drugi kierunek miała takie same szanse jak ta, której miejsce blokowała. Była po prostu lepsza. W rzeczywistości więc, komunikat ten brzmi "Chcemy mieć jeszcze więcej głąbów z wyższym wykształceniem". Nie ma też żadnej gwarancji, że student dla którego dane studia są pierwszym kierunkiem, nie zrezygnuje bądź nie będzie ich olewał. Chyba że za wyznacznik podejścia studenta do studiów bierzemy nie jego osiągnięcia na egzaminach i wiedzę, a jedynie frekwencję na dennych wykładach i skrupulatne robienie notatek. Wtedy faktycznie studiowanie 2 kierunków może być w tym przeszkodą.

Oczywiście można powiedzieć, że 60% studentów i tak płaci za studia. I paradoksalnie są to osoby biedniejsze, których nie stać było na korki czy lepsze szkoły. Jest w tym nieco racji, ale płatności za studia tym bardziej zablokują możliwość wybicia się tym najzdolniejszym. Bo o ile nie jesteś absolwentem medycyny, to skończone studia już niczego nie gwarantują. Jednocześnie koszty utrzymania się w większym mieście znacznie przekraczają czesne jakie płaci się w większości małomiasteczkowych szkół wyższych, więc nie zwolni to wcale miejsc dla biedniejszych osób, a jedynie utrudni życie młodym zdolnym "słoikom", którzy z pomocą rodziców jakoś wiążą koniec z końcem.

Wielu jednak powie "Zaraz ale przecież najzdolniejsi nie będą musieli płacić". Owszem, ale system stypendialny przewidziany w tej ustawie to farsa. Dlaczego? Bo skazuje studenta na za duże ryzyko. Uczący się, dopiero pod koniec semestru dowiaduje się, czy musi płacić za odbytą właśnie naukę, czy też nie. Jest to absurd, zwłaszcza w przypadku bardziej kosztownych kierunków, bo o ile w przypadku kosztującej 2-3 tys. rocznie filozofii ludzie mogą chcieć podjąć ryzyko, to prawie nikogo nie będzie stać by zaryzykować w przypadku kierunków kosztujących po 10-20 tysięcy za semestr. W każdym normalnym systemie stypendialnym student dostaje stypendium na przyszłość, a jeśli podwinie mu się noga to traci jedynie możliwość dalszego studiowania za darmo, zamiast zyskiwać na start samodzielnego życia spory dług. Nie wspominając już o tym, że dokładne kryteria są niejasne, co tym bardziej odstraszać będzie co ambitniejszych żaków.

students.jpg

System płatnych studiów ma sens, jednak nie w taki sposób w jaki stara się to wprowadzić PO. Za dużo mamy braków w porównaniu do krajów, w których zdaje on egzamin. Nie mamy rozwiniętej klasy średniej, ani tradycji oszczędzania na studia dzieci. Nie ma tez dobrze rozwiniętego systemu stypendialnego. Socjalne zależy od dochodów, nie od majątku, jest więc zbyt podatne na oszustwa, zaś te motywacyjne to kpina sama w sobie. Nie da inaczej się określić 200-400 zł miesięcznie dla najlepszych na roku. Fajny dodatek do kieszonkowego jak się jest na utrzymaniu rodziców, ale samemu za to wyżyć się nie da.

Kolejnym niedopracowaniem w naszym systemie jest kompletny brak doradztwa zawodowego dla osób idących na studia. Nie dziwię się wielu osobom niezdecydowanym, czy idącym na drugi kierunek w poszukiwaniu czegoś sensowego. Jak mogłoby być inaczej, gdy dopiero na własnej skórze maja szansę dowiedzieć się, jak jest na danym kierunku i czy nadają się do pracy w danym zawodzie? Wprowadzenie odpłatności za drugi kierunek, albo za zmianę studiów po okresie dłuższym niż 1 semestr (który zwykle jest bardzo ogólnikowy i mało co mówi o danych studiach), spowoduje, że ludzie na siłę będą siedzieć na kierunkach, które wybrali przez pomyłkę, złe wyobrażenia, czy brak wskazówek do czego się nadają. Bo nie stać ich będzie na zmianę, a lepiej mieć jakikolwiek papierek, niż żaden.

Efekt jest taki, że uczelniom spadnie dochód, bo w czasach niżu, chętnych będzie jeszcze bardziej brakowało, poziom uczelni jak był, tak będzie dalej kiepski, ale co zdolniejszym zabierzemy kolejną możliwość by zwiększać swoje kompetencje. Bo nie oszukujmy się, przy obecnym systemie stypendialnym chętnych na godzenie dwóch trudnych kierunków nie będzie. A jedynymi studiami, których koszt przeciętny Polak, z bólem ale udźwignie w razie porażki będą studia humanistyczne.

Podsumowując, po nowej ustawie widać, że jest ona robiona nie z myślą o porządnej systemowej zmianie edukacji wyższej, a celem łatania dziur finansowych, czy zwiększania kolejnych statystyk. Nie wiem jak Wy, ale ja przeczuwam porażkę jeszcze większą niż ta z kierunkami zamawianymi, które okazały się nieposzukiwane przez pracodawców. Ciekawe czy bezrobotnym po kierunkach z "gwarancjami" Ministerstwo także każe płacić za próbę dokształcenia się na drugim kierunku.

13 komentarzy


Rekomendowane komentarze

To jedna strona medalu, ta gorsza. Co prawda można się łudzić, że ludziom odechce się brać dwóch bezsensownych kierunków (sorry, humaniści, jestem jednym z was) typu politologia i filozofia, ale to rzeczywiście chyba nie jest główna idea stojąca za tymi zmianami.

Pozostaje mi się cieszyć, że zdążyłem się wyrobić z dwoma kierunkami przed rewolucjami.

Link do komentarza

Problem w tym, że większość ludzi studiujących dwa kierunki motzno olewa kazdy z nich z osobna, nie wspominając już o tym że karierę zawodową robi w tylko jednym z nich, a czasem nawet żadnym. Słowem - wyrzucone przez państwo pieniądze w błoto.

Link do komentarza

Cytuj

to prawie nikogo nie będzie stać by zaryzykować w przypadku kierunków kosztujących po 10-20 tysięcy za semestr

ILE?

To i tak nic: w anglii za rok liczą sobie 9 tysięcy funtów.

Link do komentarza

@Rankin Takie będą ceny np. kierunków medycznych. Nieco tańsze są techniczne, ale w zależności od uczelni też dochodzą do 10-12 tysięcy za semestr. Jak wspominałem, wedle wyliczeń najtańsze są humanistyczne - za te płacić się będzie co najwyżej kilka tys rocznie

@Kesser Niestety. Nie wiadomo też jak będzie z samą ustawą, bo we wrześniu październiku Trybunał Konstytucyjny ma rozpatrzyć, czy nie jest sprzeczna z zapisem o gwarancie bezpłatnej edukacji.

@Quetz Mnie niestety z powodów zdrowotnych udało się tylko z licencjatami. Porządnie trzeba będzie przemyśleć ewentualne 2 kierunki na magisterce, bo przy obecnej ustawie to się już chyba bardziej opłaca wziąć drugi kierunek (jeśli go studiować), albo podyplomowe np. na Akademii Leona Kuźmińskiego.

@Lord Nargogh Bo uczelnie nie przygotowują solidnie do zawodu. W wielu z nich tez nie ma miejsc dla wszystkich absolwentów. A olewanie drugich kierunków owszem się zdarza. Ale znacznie częściej zdarza się to na pierwszych. Owszem sam na swoim drugim prymusem nie byłem i na wykłady chodziłem rzadko (na ćwiczenia wszystkie), ale sesji przez to nie zawalałem - wręcz przeciwnie. A chyba to w ostatecznym rozrachunku się liczy. Osoby idące na dwa kierunki to zwykle jednak osoby nieco bardziej ambitne i wiedzące, kiedy przestać się lenić i odpuszczać.

Link do komentarza

To i tak nic: w anglii za rok liczą sobie 9 tysięcy funtów.

W zależności od uniwerku biedniejsi mogą dostać stypendia na życie, a opłaty zostaną im odroczone do momentu, aż zaczną zarabiać konkretne pieniądze. Wtedy mogą zacząć spłacać.

Link do komentarza

Cytuj

to prawie nikogo nie będzie stać by zaryzykować w przypadku kierunków kosztujących po 10-20 tysięcy za semestr

ILE?

Z 20 tysiącami za semestr się może nie spotkałem, ale autor nie przesadził. Na mojej uczelni koszt niestacjonarnych studiów lekarskich to 22 tysiące za rok, ale na będącym pod tym względem rekordzistą WUMie ceny przekraczają 35 tysięcy. I szczerze mówiąc to w sumie dobrze, że w przypadku takich kierunków ceny są tak... zaporowe.

Link do komentarza
Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...