Skocz do zawartości

Blog (prawie)kulturalny

  • wpisy
    69
  • komentarzy
    565
  • wyświetleń
    89884

Morfina(recenzyja): seks, żydzi i sanacja


Demonir

929 wyświetleń

Twardoch-Morfina.jpg

No, nareszcie skończyłem tę książkę. Zajęło mi to tyle czasy nie dlatego, że powieść Szczepana Twradocha jest kiepska, po prostu czytanie szło mi ostatnio jak krew z nosa, jak gra naszym piłkarzom, jak znalezienie zgody w sejmie czy próby zapowiedzenia nowego half-life'a.

Akcja Morfiny rozgrywa się po tym jak nasze wojska poniosły porażkę w kampanii wrześniowej, w okupowanej przez Niemców Warszawie. Gdy czytelnik widzi w jednym zdaniu: Warszawa, Niemcy i okupacja, od razu wie, że wkradnie się i konspiracja. Jeżeli tak pomyśleliście, to uwaga... Brawo, macie racje! Jednak, jeżeli myślicie także ?walka podziemna, taaa... czytałem Kamienie na szaniec!? i chcecie poznać kolejną historie młodych lub nie młodych polskich patriotów gotowych oddać życie za ojczyznę, to nie do końca Twardoch wam to zaserwuje.

Po pierwsze: bohater. Imć Konstant Willemann ma żonę i syna, których kocha, jest żołnierzem Rzeczpospolitej, ułanem w 9 pułku szwoleżerów. Jakby tego było mało, zdradza żonę, często odwiedza prostytutki, uczestniczy w imprezach, nadużywa alkoholu, kokainy i, co najważniejsze, morfiny. Konstanty nie jest też wzorem patriotyzmu. Rozdarty między pochodzeniem, a polskością, którą nakazała mu wyznawać matka, żyje i walczy dla narodu, który nie jest zupełnie jego narodem. Jednak główny bohater nie rozpacza, do życia i kwestii tożsamości często podchodzi z cynizmem lub udawaną obojętnością, nie zawraca sobie głowy wielkimi, filozoficznymi zagadkami ludzkości, mimo tego wciąż jest rozdarty i nie może znaleźć sobie miejsca w kraju pod okupacją narodowości do której częściowo przynależy, choć tak niedawno z nimi walczył.

Jedną z najciekawszych rzeczy w Morfinie jest narracja. Dynamiczna, często dla tej dynamiki pozbawiona znaków interpunkcyjnych, pokazana z punktu widzenia Konstantego, to jego oczami poznajemy świat, ludzi, są oni tymi jakimi widzi ich bohater, a nie jakimi są w istocie. I ten obraz szybko przechodzi w ten widziany przez tajemniczą zjawę, urojenie towarzyszące protagoniście, wyjaśniające kilka spraw, które normalnie wprowadziłby trzecioosobowy narrator.

Dzieło Twardocha jest też kolejnym z tych pokazujących rzeczywistość jak najbardziej wierną, dla niektórych antypolską. Nie ma więc wychwalania heroicznej obrony i chociaż jest pełne ideałów podziemie, to nie są to wielcy ludzie, na których chce się wzorować i brać za autorytety.

No i nie można zapomnieć o linii fabularnej, która po odebraniu ciekawej narracji wypada prosto. Jednak i w tym jest metoda. Najważniejsze nie są zwroty akcji i pędząca fabuła, bo nie tak ważne jest co robi Konstanty, a kim jest. Nie znaczy to, że czyny przez niego dokonywane są bez znaczenia. Okrucieństwa i podłości budują obraz antybohatera, na którym jednak może człowiekowi zależeć, gdyż jest on aż nadto ludzki.

Wciąż można uważać, że to przesadna kombinacja i przerost formy nad treścią i to wszystko ma za zadanie tylko nadać głębi często trywialnej historii. Czytając Morfinę łatwo dojść do wniosku, że książka ta się nie podoba, ale mimo tego, naprawdę warto ją przeczytać, choćby z ciekawości.

4 komentarze


Rekomendowane komentarze

Zaraz, autor to przypadkiem nie jest ten gościu co paszport polityki dostał w zeszłym roku? Chciałem kupić, ale chyba do przyszłego zamówienia książkowego odłożę.

Link do komentarza
Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...