Sięgać po literaturę z gatunku fantasy i nie uznawać polskich zasłużonych twórców, to jak przypisywać zwycięstwo w Bitwie o Anglię wyłącznie Brytyjczykom. Śmiem twierdzić, że Sapkowski miał porównywalny wpływ na polskie piśmiennictwo fantastyczne, co Tolkien na prozę angielską. Wyolbrzymienie? Nie sądzę - to drugi najczęściej tłumaczony pisarz z Polski, najwyższy stopień podium zajmuje Stanisław Lem. Tekst który macie przed oczami nie powstał, by przybliżyć biografię wspomnianego autora, a w celu opisania wykreowanej przez niego postaci wiedźmina - Geralta z Rivii - na podstawie pierwszego zbioru opowiadań. Bohater wśród większości z was zapewne znany i lubiany, ma niewątpliwie wielki wpływ na promocją polskiej kultury na świecie. Czczą gadkę wszczynam? A skąd jednak w nas ta sympatia do szorstkiego w obyciu i budzącego zakłopotanie osobnika? Co sprawia, że pierwszy tom charakteryzuje ponadczasową popularność? Właśnie na te pytania postanowiłem odpowiedzieć.
Później mówiono, że człowiek ten nadszedł od północy od bramy Powroźniczej.
Tymże cytatem eseista rozpoczął swoją karierę - skromnie, bo na łamach poczytnego magazynu "Fantastyka", ale z przytupem. Bowiem po ogłoszeniu wyników konkursu czytelnicy mieli zupełnie inne zdanie na temat podium. Chwila, moment - rozumiem, że kojarzycie Nivellena, Nenneke, a i Blaviken nieraz odwiedziliście? Zaraza, nie wiedziałem, że nie zapoznaliście się z serią. Cóż poświęcę tą chwilę i przybliżę wam obraz sytuacyjny. Gdyż mamy tu do czynienia z wędrownym zabójcą bazyliszków - choć jak się okazuje parszywe czasy nastały dla wyszkolonych w tym fachu. Po włościach możnych latają widłogony, a chłopi błagają, by im dalej zżerały owce, bo to ulubieniec córki pana na zamku. Za trolla pobierającego myto domokrążca zlecenia nie dostanie - skoro naprawia most i wójt wykpił się tanim kosztem, to z jakiej racji?f I jak tu zarobić garść orenów na kufel piwa? I jeszcze ta powszechna pogarda dla Rivów. W końcu kto lubił Rivów?
Pierwszy rozdział opowiada o perypetiach, dzięki którym nasz wojownik staję się sławny, od teraz już każdy rozpoznawał Białego Wilka. Kolejne zaś pokazują, że autor ma sporo pomysłów, jakim sposobem przykuć uwagę i zainteresować koncepcją. Co byście zrobili, gdyby z mrocznego zamku na uroczysku wyskoczył wilkołakopodony twór natury? Mi samemu trudno jest powiedzieć - z całą pewnością jednak nie udałoby mi się wprosić na obiad, tak jak omawianemu łowcy głów. Zdziwieni? Podobnych smaczków jest wiele i szkoda mi przytaczać inne opowieści - jedno jest pewne - na pewno go polubicie.
Z czego mam w tym czasie żyć? Skrzyknąć kilka panienek, kupić wóz i zorganizować objazdowy dom rozpusty?
Trzeba przyznać, że narracja poprowadzona jest umiejętnie - pomimo poświęcenia zaledwie kilkudziesięciu stron na każde opowiadanie - przedstawiają spójną historię. Warto zaznaczyć, że głos rozsądku, którym jesteśmy raczeni po zakończeniu danej przypowieści, zarówno uzmysławia nam konsekwencje czynów wiedźmina, jak i prezentuje inną perspektywę. Akcja płynie bardziej swobodnym rytmem, a z rozmów można wywnioskować wiele ciekawych szczegółów. Nadaje to książce spójności i trudno, by było uznać czas spędzony przez Geralta w świątyni za stracony. Fragmenty te, że zachęcają czytelnika do do dalszej lektury, wprowadzenia do opowiadań są tu bardzo naturalnie wplecione. Przyjemne jest poznawanie relacji protagonista - postacie poboczne, sam pobyt zaś uzasadniony i konkretny. Trudno też nie poczuć sympatii do arcykapłanki. Szczerze powiedziawszy, żałuję trochę krótkiego epizodu Ellander - może dzięki odskoczni od wartkiej akcji, jaka charakteryzuje przygody pogromcy potworów?
Tak, tak - świat się zmienia, słońce zachodzi, a wódka się kończy.
Przeplatający sagę cykl już sobie omówiliśmy, jednakże stanowi on dopiero wprawkę przed faktyczną publikacją - lecz dzięki temu dane nam jest poczuć przedsmak pióra autora. A styl ma specyficzny, co daje się zauważać, jednakże z każdym akapitem coraz bardziej się do niego przyzwyczajamy. Niełatwo jest urzec odbiorcę interesującymi opisami, nietrudno o przesyt, który, moim zdaniem cechował twory ojca Śródziemia. Wartka akcja, swobodny, niektórzy by rzekli, że przez swobodę nieodpowiedni do kanonu, humor gładko, acz bez dłużyzn przechodzi w ważny dla fabuły dyskurs, Sapkowski nie lubi zaś przez długi czas trzymać czytelnika w napięciu. Nie należy tego kojarzyć ze źle budowanym klimatem - Słowiańska nastrojowość aż wylewa się z kart książki. Oczywiście zabarwiona wpływami zachodnimi - wprawdzie prozaik zgłębiał nie tylko polski folklor - wszystko pozostaje w granicach dobrego smaku. W zasadzie ciężko tę składnię pisania, bez dłuższych cytatów, odpowiednio scharakteryzować, a ich chciałbym uniknąć. Dlaczego? Szkoda tracić na własnej przyjemności z poznania utworu, mając podane wyłuskane co lepsze kwestie. Burzy to podświadomie kontekst zaskoczenia, ten jest chyba najprzyjemniejszy.
Twoja matka, jak widzę, musiała dostatecznie często chodzić sama po lesie, byś miał powody zastanawiać się nad własnym pochodzeniem.
Dochodzimy do największej wartości jaką można wynieść z lektury - świat przedstawiony. Nie od dziś wiadomo, iż nie ma róży bez kolców, a każde uniwersum musi mieć swoje problemy, by było odbierane jako potencjalnie istniejące. Z tego powodu, przy określaniu Sagi o Wiedźminie, sam zakfalifikowałbym ją do podgatuneku dark fantasy z zastrzeżeniem, że w mniejszym stopniu zawiera się również w innych archetypach(heroic fantasy/high fantasy). Znajdziemy tu dość bogatą mieszankę: od przyziemnych problemów, które bezpośrednio dotykają zarówno głównego bohatera oraz ludzi których spotyka, przez rozważania nt. natury, czy sił rządzących światem, skończywszy na tym co spotykamy na co dzień. Pozwolę rzucić sobie prostymi hasłami: rasizm, niewdzięczność, stereotypy, czy łapówkarstwo i krótkowzroczność. O tak - może to dziwić, niemniej dzieło jest również na swój sposób moralizatorskie. Nasz świat może i nie jest najlepszy, ale okazuje się przeniesienie do "fantastycznej" rzeczywistości nie gwarantuje nam wcale lepszych perspektyw. Wręcz odwrotnie, zobrazowane realia nie prezentują się na każdym kroku szlachetnie - dzięki tej "szarości" zarówno gra jak i twórczość została odpowiednio doceniona. Powiew świeżości w literaturze i sztywnej narracji to przymioty pisarza, a największy atut zbioru to właśnie utrzymanie jej na wysokim poziomie.
? Ktoś jedzie za nami ? powiedział podniecony. ? Na wozie!
? Niesłychane ? zadrwił wiedźmin, nie oglądając się. ? Na wozie? A ja myślałem, że tutejsi jeżdżą na nietopyrzach.
Jak podsumować wpis, w którym zmierzyłem się z legendą? Wysunięcie sensownej puenty będzie wyzwaniem z racji tego, iż niemożliwym jest zadowolić jednocześnie weteranów cyklu oraz osoby po raz pierwszy raz sięgające po omawianą książkę. Sam niezwykłą sympatią darzę mutanta z Kaer Morhen, więc nie wiem czy uzyskałem obiektywny opis. Za należytą rekomendację niech świadczy moje szóste przeczytanie Ostatniego Życzenia na potrzebę powyższego tekstu. Co historia, to inna - jeśli zaś was zaciekawią dalsze przygody Geralta mogę zapewnić - nie będziecie się spodziewać dalszych efektów obecnych. Myśleliście, że zaskakująca w skutkach wizyta w Cintrze zakończyła się przyrzeczeniem wiedźmina, że do niej nie wróci?
7 komentarzy
Rekomendowane komentarze