Film Sukiyaki Western Django. Wyprodukowany w 2007 r. Mierzi , nawiązuje , dręczy duszę , nawiązuje do kultury....różnej. John Wayne, Kill Bill, Ostatni samuraj, Wojna dwóch Róż , Szekspir, manga, anime....Każde kolejne nawiązanie, ujęcie nie jest przypadkowe, tragizm miesza się z komizmem, a odkrywanie kolejnych znaczeń przynosi zaskoczenie. Powiedzenie czegoś więcej to Wielki spoiler. Kto wygrał, kto przegrał, kto tak właściwie jest zwyciązcą w wiosce Yuda? A może zwycięzców nie ma, są tylko przegrani? Kilka mrugnięć oka od autora dostajemy.
Piszę....w....szale...po.....filmie....który jest ciężki w odbiorze, ale nie na raz do obejrzenia, mimo żartów jest ciężki, naprawdę ciężki. Inteligentne połączenie znaczeń prowadzi do szybkiego końca , do pytania: ,,Co lub kto naprawdę tu żyje?" Zło, nienawiść, piekło? Durnowaty początek jest tylko tragicznym wstępem do preludium oceny wartości, moralności, życia jako samego w sobie;Uczuć jest wiele, róże wycisnęły ze mnie łzy, a miłość zwycięża wszystko. Czyżby? Nieznany nikomu rewolwerowiec przybyły do wioski, przywódca białych wyglądający jak Dante z Final Fantasy oraz lider czerwonych - szaleniec w stroju japońskiego Rambo strzelający do wszystkiego co się rusza, niszcząc wszystko, co napotka po drodze. Nie znajdziesz tu litości, bo tutaj nie ma litości dla widza.
Reżyserowie Takashii Mika i Masa Nakamura obnażają zakłamanie kultur
amerykańskiej i japońskiej - podział na role społeczne, skutki II wojny światowej. Małe dziecko, syn matki z Białych i ojca z Czerwonych, jest tak właściwie symbolem współczesnej Japonii, pozostawionej samej sobie przez Amerykanów, którzy zaprowadzili tam ,,porządek", prowadząc wiele krwawych wojen. Chce obejrzeć to jeszcze raz, napisać coś o tym, bo to tak mi się w duszy kotłuje ilość uczuć, a w mózgu myśli, że nie jestem w stanie opisać jak ten film jest dobry. Nie ma co czekać, trzeba oglądać kolejny raz, a dla Was , moi mili, to kompletny must see. Chaos emocjonalny gwarantowany, a zakończenie zaskakujące. Po raz pierwszy miałam piękno na oczach i w ręku pilota od TV w niemym oczekiwaniu na więcej aż do napisów końcowych i dużo dłużej.
Musiałam wam o tym wspomnieć bo w TV dużo mądrych filmów nie ma, a jeśli są, to późno w nocy. Obejrzyjcie proszę i podzielcie się wrażeniami w komentarzach. Must see.
P.S Pisane na szybko. Za ewentualne rozbiegane przecinki, głupotki logiczne oraz nieogarnięcie historyczne przepraszamy.(ding-dong)
Po obejrzeniu tego filmu po raz pierwszy zaśpiewałam czysto część japońską(tylko ze słuchu ,bez znajomości japońskiego)motywu z The Journey( I Was Born For This). CZYSTO, bez ani jednego fałszu, stojąc przed pozłacanym lustrem, barokowym w teorii(bo z formy podobny).Ta piosenka to był też cud stamtąd. Ech....
1 komentarz
Rekomendowane komentarze