Skocz do zawartości

The Cathedral

  • wpisy
    5
  • komentarzy
    49
  • wyświetleń
    5752

Wtopa za 75 zł...


Stillborn

1180 wyświetleń

Muszę się nieco pożalić, gdyż dokonałem nieco złego wyboru przy zakupie komiksu.

Skusiła mnie przede wszystkim tematyka oraz autor rysunków. Z jednej strony mamy Apokalipsę (a koniec świata i to, co później uwielbiam), z drugiej - za rysunki odpowiedzialny jest Simon Bisley, do którego warsztatu, dzięki komiksom z Lobo, mam ogromny sentyment.

Niestety, ale komiks jest wyjątkowo nieudany. Zacznijmy wymienianie minusów:

Za scenariusz jest odpowiedzialny niejaki Michael Mendheim, który za tekst powinien dostać baty. Sorry, ale czytając komiks miałem wrażenie, jakbym obcował ze "scenariuszem" do którejś kaszankowej gry od City Interaktive, które to ta firma jeszcze niedawno wypluwała w ilościach iście hurtowych (za 9,99 zł :]). Cała historia zawarta w CJA jest prosta, jak konstrukcja cepa i przewidywalna do bólu. Od samego początku było wiadomo, jak potoczą się losy bohaterów. Co do samych, w zasadzie anty-bohaterów (ćpunka, psychopata, senator :] oraz kolejny psychol-fundamentalista), to ich charaktery są ledwo zarysowane. Niby przechodzą jakąś tam wewnętrzną przemianę, ale jest to tak powierzchownie ujęte (każdy na jednej stornie), że staje się przez to wręcz absurdalne i szyte grubymi nićmi (a co za tym idzie, ich motywy, jak i rozterki, są bzdurne).

Zresztą, gorzej jest z motywami postaci drugoplanowych, których postępowanie (ładnie przez nie same wyjaśnione, coby czytelnik nie musiał się nadwyrężać poprzez domyślanie się...) jest nielogiczne.

Weźmy takiego Kaina, który przewodzi oddziałom potępionych na usługach tych złych. Nagle, gdy bohaterowie znajdują się na skraju ponownej śmierci, postanawia im wyjaśnić, że jego dotychczasowe postępowanie... nie, o postępowanie jego (w komiksie) i jego "partyzantów" nie ma ani słowa, po prostu nagle staje się dobry... I z wizerunku a la Che Guevara przeistacza się w hippisa (nawet mamy tęczę i jednorożce - absurd!!!) :].

Ogólnie, rozchodzi mi się o kilka podstawowych kwestii:

odnoszę wrażenie, że komiks miał być poważną opowieścią o zmaganiach z Jeźdźcami, ale scenarzysta co chwilę się rozmyślał (ale tak tylko troszkę). Niestrawnie się przez to robi.

Następnie, scenariusz jawi mi się bardziej jak szkic, na którym miała dopiero być oparta cała historia. Przez co jest przewidywalnie do bólu, mamy nielogiczności i "lecenie po łebkach". Choć początek jest nawet fajny, gdyż zaczyna się samobójstwem głównego bohatera (poprzez strzelenie sobie w łeb, po

namowie przez Boga.

Mimo iż historia jest brutalna, momentami wręcz określenie jej mianem gore to za mało, całość sprawia wrażenie komiksu dla nastolatków (tak z okresu gimnazjum). Głupie teksty - ich lakoniczność przeraża! Nie mogę wręcz uwierzyć, że ktoś może takie teksty puszczać... Podstawowe błędy wszelkiej maści początkujących prozaików, czyli postaci wyjasniające, co robią. Jakby czytelnik nie mógł tego zrozumieć przez oglądanie rysunków... Ogólnie zarys psychologiczny postaci leży i kwiczy, błagając, by ktoś go litościwie dobił.

Ok, już kończę pastwić się na scenariuszem. Ale wiedzcie, że mogę jeszcze tak długo.

Czas przejść do drugiego wabika, czyli rysunków Simona Bisleya.

Niezaprzeczalnym jest fakt, że gość ma talent i swój unikalny styl. Problem polega na tym, że on nadaje się do rysowania takich komiksów, jak te z Lobo, które z założenia nie są "na serio". A po scenariuszu CJA odnoszę wrażenie, że ten komiks miał być mroczną, brutalną opowieścią o zmaganiach przy Końcu Świata. Ale scenarzysta chyba sam nie był tego pewien... Z jednej strony więc mamy (teoretycznie) ciężką tematykę związaną z "demonami", które prześladują postaci, ich osobiste tragedie, z drugiej (szczeglnie na drugim planie, tym rysowanym w stylu "na dziesięciolatka") mamy karykaturalne tło, pełne szczegółów (choć nie aż tak, jak pierwsze tło), ale rysowanych bardzo niedbale (po dziecięcemu wręcz). Niestety, ale imo kompletnie nie pasuje to do przedstawianej historii. Choć niestety wpisuje się w "jakość" scenariusza.

Kolejną wadą, nie związaną już z autorami komiksu, jest jego wydanie (choć to i ogromna zaleta - o tym za chwilę). Otóż mój egzemparz miał posklejane kartki! Prawie wszystkie. Ale to chyba wada tylko mojego "okazu".

Żeby nie było, żem taki zacietrzewiony, napiszę też o zaletach:

Sposób wydania - format A4 (oj, bardzo dawno czegoś takiego nie miałem na półce). Mucha się postarali(ła :]?). Twarda okładka, kredowy papier (choć za cienki), mało literówek (albo ja jestem mało spostrzegawczy :]) i dobra, ogólna jakość druku. Tyle że... na żadną półkę mi ten komiks nie pasuje.

Simon Bisley - mimo tego, co wcześniej napisałem, nadal mi się rysunki w CJA podobają. Z dwoma wyjątkami, gdy mamy do czynienia z przetworzonymi w photoshopie zdjęciami (poczułem się, jakby mnie ktoś w twarz zdzielił - imo to oszustwo i lenistwo!). Dodatkowo warto nadmienić, że rysownik postarał się o kilka jedno i dwustronnicowych artów. Na swój sposób to slicznie wygląda. Pochwalić też mogę wykreowane przez niego postaci, szczególnie Jeźdźców (głód z włócznią, na której ma nadziane niemowlaki rządzi!).

Niestety, ale coś więcej zalet nie mogę teraz wymyśleć.

Nie lubię wystawiać ocen, ale z drugiej strony, uważam, że moje powyższe wypociny były by bez tego niekompletne. Więc proszę:

4/10

Dlaczego? Dlatego, że całość sprawia wrażenie produktu niskobudżetowego, któremu swego rodzaju ekskluzywność nadał dopiero polski wydawca.

13 komentarzy


Rekomendowane komentarze

Miło, że zamieściłeś tą recenzję chociaż najwyraźniej okupiłeś to kiepskimi wrażeniami z lektury. Zastanawiałem się czy kupić ten komiks (bo Supermana z New 52 odpuszczam, a do innych premier jeszcze trochę czasu) i teraz chyba wiem, że sobie daruję.

Co do sklejania się stron - z komentarzy pod stroną tego komiksu na gildii.pl wynika, że to częsty problem. Wina drukarni i tego, że wydawnictwo pośpieszyło się i wydało ten komiks przed oficjalną datą premiery. Pośpiech poskutkował sklejającymi się przez farbę drukarską stronami.

Link do komentarza

Że wut? Komiks za 75 zeta? Chyba ich pogięło. :pokerglass:

Komiks kosztuje 99 zł. Ja go w promocjji kupiłem.

Miło, że zamieściłeś tą recenzję chociaż najwyraźniej okupiłeś to kiepskimi wrażeniami z lektury.

Ehm... dzięki :]?

Link do komentarza
Że wut? Komiks za 75 zeta? Chyba ich pogięło.

To ty chyba drogich komiksów nie widziałeś, potrafią one kosztowac nawet trzy razy tyle. Co do bloga, radziłbym zamieścić wszystkie bloki po jednej stronie bo teraz takie wszystko ściśnięte :).

Link do komentarza

Może i tak. Ale to moja pierwsza wtopa z komiksem od wielu lat (z mangami, których kupuje duuuużo więcej, wtopiłem 3 razy, a mam ponad 150 tomików*).

*Oh My Goat... ile to kasy?

Link do komentarza

"Kupuj komiksy od Muchy, będziesz wielki" :P

Tak to jest jak się na oślep wypływa na niezbadane rejony poza Marvel/DC. Szybko sprzedaj i kup nowy tom WKKM od Hachette. Tlko połowa ceny i fantastyczny Punisher.

Link do komentarza

8azyliszek, , powiedział:

"Kupuj komiksy od Muchy, będziesz wielki" tongue_prosty.gif

Odwołasz to jak wydadzą "Long Halloween" i "Dark Victory" smile_prosty.gif

Za 80 lub więcej złotych to ja podziękuję. Oczywiście nic nie mam do tych historii ale polityka cenowa jest dla mnie nie do przyjęcia. To samo Egmont, który chce z Justice League 90 zł :(.

Link do komentarza

"Kupuj komiksy od Muchy, będziesz wielki" :P

Wiem, co w domyśle chcesz mi przekazać. Cóż, w pewnym sensie masz rację...

Tak to jest jak się na oślep wypływa na niezbadane rejony poza Marvel/DC.

Zacznijmy od tego, że z mojej strony to w żadnym wypadku nie było działanie na oślep, co myślę, że dość dobrze (choć chaotycznie :]) wyjaśniłem w powyższym wpisie*. A że to wtopiona kasa? Cóż. Nie pierwszy raz. I pewnie nie ostatni.

Szybko sprzedaj i kup nowy tom WKKM od Hachette. Tlko połowa ceny i fantastyczny Punisher.

Sprzedać, to jeszcze nie jestem w 100% przekonany, czy sprzedam. Może wymienię? Bo skoro da się wymieniać np. gry, to czemu nie komiksy?

Natomiast co do fantastyczności Punishera, to śmiem skwitować Twoje zdanie frazą "bull shit". Nigdy nie lubiałem i pewnie już nigdy nie polubię Franka.

Aha, jeszcze jedno odnośnie kupowania czegokolwiek spoza DC/Marvel:

zbyt wiele mnie interesuje, by się ograniczać. Gdybym to robił, nie poznałbym wielu wspaniałych mang, albo nie miał styczności z komiksowym cyklem Mrocznej Wieży wydawanej u nas przez Albatrosa. Co dla mnie, jako fana książkowych przygód Rolanda byłoby ogromną stratą.

*swoją drogą, to mój otwierający (choć nie powitalny :]) wpis.

Link do komentarza
Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...