Wbijanie szpil, część 1 - Opowieści z krypty
Wszelkie podobieństwo do osób żywych bądź zmarłych jest przypadkowe. Serio.
Ponure, aczkolwiek przytulne, zawalone rozmaitymi rupieciami pomieszczenie oświetlał blask samotnej lampki zawieszonej pod zasnutym pajęczynami sufitem. Jej eteryczny blask wyławiał z półmroku zarys dwóch postaci. Młoda dziewczyna spoczywała na czymś na kształt kozetki, a obok niej, na wyświechtanym fotelu siedział ubrany na czarno, starszy mężczyzna, który przyglądał się jej badawczym wzrokiem.
- A wiec Ylthin powiedz, od czego to się zaczęło? - Zapytał mężczyzna dobrodusznym tonem.
- Sama nie wiem doktorze, mam wrażenie, że towarzyszy mi to od zawsze, od pierwszych zabaw w piaskownicy.
- Już wtedy miewałaś napady kasowania?
- Tak. Tak myślę. Pamiętam, że gdy tylko udało mi się skończyć jakiś zamek z piasku, jakąś piaskową babkę, zawsze działo się coś co mi ją niszczyło. Koledzy z podwórka, deszcz, pies sąsiadów, Bóg...
- Czujesz więc podświadomie, że cokolwiek stworzysz jest niegodne dłuższej egzystencji na tym świecie?
- Tak. Chyba tak. Tak myślę. Chociaż...
- Hmm?
- Obawiam się, że... to się nasila.
- Nasila w jakim sensie?
- Cóż, czasem mam ochotę kasować wszystko co popadnie. Strasznie mnie to męczy. Ci ludzie, ich komentarze na mój temat. Mam ich dość. Na razie to nic groźnego...
- Na przykład?
- Na przykład... zdarza mi się krzyczeć.
- Co takiego krzyczysz? Wyrzuć to z siebie, jestem pewien, że to nam bardzo pomoże.
- Skoro, skoro tak...
TAM SĄ DRZWI!!!
- Od razu lepiej prawda?
- Sama nie wiem.
- Nie wygłupiaj się, oczywiście, że lepiej.
- Ale...
- Obawiasz się, że to pójdzie dalej?
- Jestem tego pewna.
- Co może się stać?
Na twarzy Ylthin pojawił się wyraz głębokiego zamyślenia, a następnie rozlał się po niej błogi, trochę psychodeliczny uśmiech,
- Aaa... takie tam.
- Cóż, nie ważne. Nie myślałaś o tym by poszukać w kimś wsparcia?
- Mam Szalika!
- Racja, Szalik.
Siedzący do tej pory cicho Szalik zamachał z wieszaka frędzelkami.
- Poza tym doktorze...
- Słucham?
- Chyba skończyły mi się Szczęśliwe Cukiereczki. Czy mógłby przepisać ich pan więcej?
- Już się skończyły? To był zapas na cały tydzień!
- Wiem, ale...
- Cóż, myślę, że...
- Ylthin! - Głos dobiegł gdzieś z góry. - Ylthin, choć bo spóźnisz się na kolację. No już wyłaź z tej piwnicy, co ty tam wyrabiasz po ciemku? Znowu bawisz się ze swoimi wymyślonymi przyjaciółmi? I znów wyżarłaś całe opakowanie Skittlesów! Zobaczysz, będziesz gruba, brzydka i nikt cię nie będzie kochał! A teraz wyłaź stamtąd, już!
- Tak mamo...
50 komentarzy
Rekomendowane komentarze