Wieści z pierwszej linii
Przyznaję: bloger ze mnie jak z enkiego gaduła. Pewnych rzeczy się jednak nie przeskoczy, a jeśli te "pewne rzeczy" to praca od rana do nocy (nie powiem, że nieprzyjemna - ale absorbująca sto procent uwagi), to i blog musi poczekać.
Dwa dni targowe za nami. Jak na razie wszystko idzie mniej więcej zgodnie z planem, choć czasem trudno się nadziwić, jak niektórym wielkim firmom udało się osiągnąć swoją pozycję, gdy nie potrafią ogarnąć zwykłego grafiku prezentacji... Co pokaz to osobna historia, ale uwierzcie: nerwów, przekleństw i złości jest prawie tyle, co zachwytów nad nowymi grami.
O tych jednak czytacie na co dzień na cdaction.pl, tu więc tylko moje prywatne zdanie na temat padów dołączanych do nowych konsol. Trochę mi żal Xboksa, bo dostaje mu się od wszystkich, ale znów nie mogę go pochwalić - o ile kształt, grzybki i większość przycisków jest całkiem OK, to już bumpery wołają o pomstę do nieba. Chodzą twardo i wydają niepotrzebny klik, co podczas testowania next-genowej Fify (tak, tak - grałem...) bardzo mnie irytowało.
Kolejny DualShock takich problemów został pozbawiony, ale na razie nie wiem, co się dzieje, ale w żadnej grze nie widzę tej zapowiadanej ultraczułości. Poziom "martwego wychylenia" (czyli ruszania grzybka na boki do momentu, aż gra zareaguje) jest bardzo wysoki - mam nadzieję, że to jednak wina niedopracowanych tytułów.
No, to na tyle. Jutro przed nami ostatni dzień. Jeśli nie padniemy po drodze, w piątek bladym świtem wracamy do Polski pisać, pisać i jeszcze raz pisać. Gwarantuję, że będzie o czym czytać w kolejnym numerze pisma.
2 Comments
Recommended Comments