Wydłużona głowa, szczęka wypełniona okrutnymi zębiskami, łapy i długi ogon oraz charakterystyczny język to cechy rozpoznawcze pewnego bohatera filmowego. Jeżeli dane by nam było żyć w uniwersum Obcego, wtedy ten opis kojarzyłby się głównie z maszyną do zabijania, której nadejście zwykle zwiastowały najpierw czujniki ruchu. W tym coraz głośniejszym ?piiiip? kryła się jednak śmierć. Gdy znaczniki zaczynały wariować było już za późno na cokolwiek, oczywiście zasada ta nie dotyczyła Ellen Ripley, głównej bohaterki serii. Było w tym wszystkim jednak coś więcej, niewyjaśniony rodzaj magii, który uczynił serię kultową. Ksenomorf szybko stał się ikoną zamerykanizowanej kultury oraz prawdziwą maszynką do zarabiania pieniędzy. Przy tym wszystkim jednak filmy z serii ogląda się wciąż wybornie, zestarzały się wizualnie i nabrały smaku.
Seria miała swoje dobre i słabe momenty, jednak nie można jej nazwać zwykłą masówką. Jeżeli bowiem weźmiemy pod uwagę, że pierwszą i czwartą część dzieli 18 lat możemy łatwo obliczyć, że kolejne części ukazywały się co 4-5 lat, a na drugi film fani musieli czekać aż 7 lat. W dodatku każdy rozdział dziejów Ripley miał innego reżysera i nie zawsze niestety udało się utrzymać równy poziom. Na piedestał osobiście wynoszę dzieło Finchera oraz Scotta (odpowiednio trzecia i pierwsza część). Jamesa Camerona też można uznać za wartościowego ojca serii, bo udało mu się połączyć gęsty klimat z trochę większym nastawieniem na widowisko, jednak wszystko jest kwestią gustu. Zaś Jean-Pierre Jeunet to okrutny krzywdziciel obcej rasy. Zacznijmy jednak chronologicznie?
Ósmy Pasażer Nostromo*
Krążownik Nostromo wraca z ładunkiem na Ziemię po odbyciu ważnej misji, jednak po drodze nagłe wydarzenie sprawia, że załoga zostaje wybudzona ze stanu anabiozy. Powodem jest akustyczny sygnał błędnie interpretowany jako SOS (a raczej celowo źle zinterpretowany). Załoga otrzymuje rozkaz zbadania tego zjawiska, czego też wymaga od nich umowa. Żadnej premii nie ma, ale bez tego i podstawowego nie zapłacą. Sygnał pochodzi z księżyca Acheron, do którego też kieruje załogę autopilot. Lądowanie na Ziemi musi jeszcze zaczekać, ale i na Acheron nie wszystko wypada pomyślnie. Po osadzeniu statku na planecie trójka bohaterów Dallas, Lambert i Kane wybierają się pieszo w stronę źródła sygnału. Na miejscu okazuje się, że na planecie znajduje się wrak statku kosmicznego wypełniony jaja tajemniczych istot.
Ellen Ripley odkrywa, że sygnał ten jest raczej ostrzeżeniem. Dodatkowo trzej badacze nie wracają na statek w idealnym stanie. Podczas badania jednego z jaj wykluwa się z niego twarzołap, który przysysa się do Kane?a. Jego kompani dowlekają go w końcu na statek, gdzie Ripley odmawia im otworzenia drzwi, ale pod wpływem rozkazu kapitana okrętu Kane trafia pod oko medyków. Od razu dziwnym wydaje się decyzja o złamaniu zasad kwarantanny, ale to nie błąd w scenariuszu ani miłosierdzie dowódcy. To właśnie z brzucha Kane?a wykluje się wkrótce tytułowy Ósmy Pasażer. Niestety nie ma on zbyt dobrych zamiarów względem bohaterów filmu i lot wkrótce zamienia się w wojnę o życie. Później okaże się też, że biletów pozwalających uciec z tego piekła jest niewiele, ale i tak większości nikt nie wykorzysta.
Bardzo spodobał mi się szacunek z jakim reżyser podszedł do tytułowego obcego. Wykorzystał go w roli budulca klimatu, nie zaś jako rzeźnika. Faktem jest, że wybija on prawie całą załogę, ale z drugiej strony nie świeci zębami co scenę, a fragmenty kiedy pojawia się na ekranie można policzyć na palcach jednej ręki. Obcy może zaatakować w każdej chwili, momenty wyczekiwania przedłużają się. A jednak każde pojawienie się Aliena na swój sposób zaskakuje. Czy to zwiastowane przez miauczenie kota, czy radary robi równie duże wrażenie. Gdy słychać pikanie czujników ruchu jest już za późno na ratunek. Scenografię przygotowano z wyjątkową dbałością: dymy z uszkodzonych rur, poruszające się przełączniki, dudniące kroki bohaterów i bezradność, która pcha ich do morderczej walki bez nadziei na zwycięstwo.
Podstawa pod serię o przygodach Obcego jest bardzo solidna i bez żadnych wątpliwości można zaliczyć się do klasyków gatunku. Ridley Scott zapewnił światu niezłą serię filmów, bowiem jego dzieło sprzedało się na świecie bardzo dobrze. Ciekawym pomysłem było również osadzenie w roli głównego bohatera kobiety. I tak naprawdę w tym wszystkim szkoda tylko tego, że po nakręceniu trójki nie pozwolono serii odejść godnie i pozostać w pamięci widzów. Nawet nie tyle rozpaczam nad obudzeniem panny Ripley, co nad romansem z Predatorem. Ale i tak jedno jest pewne: Alien podczas ataku na Nostromo pokazał, że niewiele jest w kosmosie poczwar, które mogłyby się z nim zrównać.
Obcy: Decydujące Starcie
Może się wydawać zabawnym, że druga część została zatytułowana w ten sposób, ale ma to swoje uzasadnienie. Oryginalny tytuł pierwszej części to Alien, zaś drugiej Aliens. Jako, że w języku polskim liczba pojedyncza i mnoga od słowa obcy jest identyczna należało odróżnić tytuł. Zwiastuje już najważniejszą nowość w serii. James Cameron, który stworzył dwójkę nie zadowolił się jednym obcym. Żeby zwiększyć szanse ludzi wysłał przeciw nim zawodowych żołnierzy. Ale po kolei. W finale jedynki Ripley zasypia podróżując przez kosmos. Podróż ta potrwała 57 lat zanim ktoś odnalazł dryfujący statek. Główna bohaterka serii szybko spotka się z pracodawcami, którzy nie wierzą w to, że naprawdę należało koniecznie zniszczyć Nostromo, a historię o Obcym traktują jak bajeczki. Przez te lata wiele się zmieniło, a planetę, gdzie ludzkość pierwszy raz spotkała się z obcą cywilizacją skolonizowano.
Ludzie wybudowali urządzenia mogące przekształcić atmosferę planety na bardziej korzystną i po jej powierzchni można już poruszać się bez masek. W pewnym momencie jednak szydzący z historii Ripley dostaną po kuble zimnej wody. Pewnego dnia z kolonii przestają docierać sygnały i istnieje podejrzenie, że mogą mieć coś wspólnego z tajemniczym statkiem wypełnionym jajami obcych. Ludzie organizują oddział żołnierzy, pakują na statek tony amunicji i ruszają by dokonać zwiadu. Z pozoru prosta misja przerodzi się wkrótce w dramatyczną walkę o życie. Kiedy żołnierze zobaczą przepaloną kwasem metalową podłogę będą mogli porzucić wszelką nadzieję na ujrzenie domu.
Koloniści bowiem odnaleźli ów tajemniczy statek i zostali porwani, by stać się inkubatorami dla tajemniczej rasy. Gdy wreszcie zostaną zlokalizowani na jaw wyjdzie, że nie ma już kogo ratować i trzeba walczyć własne przetrwanie. Ksenomorfy ochoczo padają od serii z karabinów, ale co z tego skoro jest ich całe mnóstwo. Film trochę różni się klimatem od jedynki, to już nie jednoosobowa walka przy użyciu swojego sprytu, ale ostrzejsza wymiana argumentów. Obcy na ekranie pojawia się z dużo większą częstotliwością, niż w wersji Ridley?a Scotta, ale i tym razem częstotliwość straszenia Obcymi mieści się w granicach zdrowego rozsądku.
Akcja rozgrywa się w bardziej zróżnicowanym środowisku, niż jedynka. Poprzednio poza drobnym wyjątkiem wszystkie wydarzenia miały miejsce na pokładzie statku, w ciasnych pomieszczeniach. Teraz udało się trochę to zmienić. Chociaż klimat w drugiej części jest trochę słabszy, niż w jedynce to jednak wciąż czuć gdzieś tam w tle strach przed nieznanym. Film wygląda o wiele bardziej efektownie niż pierwowzór, a finałowa potyczka po prostu powala jakością wykonania. Podobnie jak jedynka, tak i dwójka jest filmem który warto polecić wszystkim fanom akcji. Z jednej strony trochę szkoda, że twórcy poszli tym razem bardziej w stronę efektów specjalnych, ale odpowiednie proporcje zostały utrzymane.
Obcy 3
Część trzecia przygód najsłynniejszego przedstawiciela obcej rasy w historii kina miała stanowić koniec całej serii. O tym, dlaczego nie stanowiła takiego końca pisać będę jednak przy okazji opisu części czwartej. Doszliśmy wreszcie do moim zdaniem najlepszego filmu z całej serii i jako zakończenie Obcy 3 prezentował się nader schludnie. Zacznijmy może od tego, że odznaka dowódcy znów przeszła w inne ręce i tradycja, że każdy film z serii ma innego reżysera została podtrzymana. O ile Ridley Scott i James Cameron swoje wersje wyreżyserowali też raczej na początku swojej kariery, o tyle tym razem markę oddano w ręce debiutanta Davida Finchera. Decyzja ta mogła szokować, ale patrząc z dzisiejszej perspektywy wszystkim wyszła na zdrowie, a dość spory odsetek ludzi, z którymi o serii gadałem właśnie trójkę stawia na najwyższym stopniu podium.
Nie jest niespodzianką, że Ripley ostatecznie w finale dwójki przeżyje i ucieknie z planety, gdzie nastąpi potężna eksplozja. Mogłoby się wydawać, że tym razem Obcy został unicestwiony po wsze czasy, ale znów z bohaterką leci pewien ?gapowicz?, jednak w formie twarzołapa, bo firma bardzo chciałaby zbadać ten organizm. Co do wszy ? podczas lotu dochodzi do awarii i z okrętu Sulaco zostaje katapultowana kabina z przebywającymi w stanie śpiączki bohaterami i ląduje z trzaskiem na Fiorinie 161 skażonej właśnie przez wszy. Znajduje się tu zakład karny, kiedy zaś strażnicy znajdą kapsułę okaże się, że przeżyła tylko Ripley i pewna istota, która tym razem w roli inkubatora wykorzysta psa.
Jak widać czworonogi lepiej poczwarom służą, gdyż z psa wykluje się od razu dorosła forma. Oczywiście będzie chciała wszystkich zjeść, ale o dziwo tym razem wykaże trochę ?współczucia? postanawiając nie spożywać Ripley. Dlaczego poczwara tak zadecydowała oczywiście się w trakcie projekcji dowiemy, szkoda jednak spoilować nawet biorąc pod uwagę fakt, że film ma już ponad 20 lat. Fincher wrócił do korzeni serii i ponownie naprzeciw bohaterom stanie pojedynczy potwór. Jednak więzienie nie posiada zasobów broni, więźniów nawraca religią. W sumie większość okaże się porządnymi ludźmi, na początku będą nawet Ripley unikać w obawie o przypadkowe złamanie ślubów czystości.
Wspomniana już epidemia wszy ma o tyle istotne znaczenie, że Ellen będzie zmuszona przez większość filmu wystąpić bez swojej zniewalającej burzy kręconych włosów na głowie. Bohaterka zmieniła się, jest doświadczona i nie wierzy w szczerość ekipy ratunkowej, którą ponownie zainteresuje przede wszystkim pieniądz, który można zarobić badając obcy organizm. Tym razem czas pozostały na wykonanie misji będzie ponownie wyznaczało przybycie ekipy ratunkowej, jednak o ile dawniej statek przyjaciela oznaczał zwycięstwo, w trzeciej części to jedynie symbol klęski. Również brak amunicji poniesie atrakcyjność filmu. To nie będzie kolejny horror, gdzie ludzie będą desperacko walczyć o przeżycie. Fincher nakręcił film o poświęceniu siebie w imię ochrony całego świata przed zakusami bandy ludzi wierzących w nieskończoną wartość nauki.
Obraz obfituje również w kilka elementów symbolicznych, zaś scena narodzin nowego ksenomorfa jest moim ulubionym fragmentem całej serii. W całość sprytnie wpleciono scenę skremowania ciał dwóch osób, które lądowania kapsuły ratunkowej Sulaco nie przeżyły. W tle mamy podniosłe cytaty dotyczące narodzin i śmierci, wszystko jest bardzo mistyczne. Do tego warto zestawić ze sobą początek i koniec filmu. Zaczyna się od zachodu, kończy zaś na wschodzie słońca. To było takie piękne, saga stanowiła spójną całość, a Fincher upichcił najsmaczniejsze danie. Wszystkie wątki zostały pozamykane i nie było już czego kontynuować. A jednak powstało jeszcze Resurrection. Dlaczego? Tutaj posłużę się łacińską sentencją pecunia non olet.
Obcy Przebudzenie
Opis czwartej części należy zacząć od okrutnego spoilera ? Ellen Ripley ginie w finale trójki, ale nawet to nie odbiera jej prawa udziału w Przebudzeniu. A więc prequel wydaje się jedynym logicznym wyjściem? Nie do końca, akcja czwartej części dzieje się dwa stulecia po tym, jak Ripley znika we wnętrzu wielkiego pieca. Na pokładzie Arugi zbierze się stado naukowców, którzy znajdą sposób by Ellen sklonować, zaś razem z nią zalęgniętą w niej królową obcych. Tą zaś operacyjnie usuwają i przechodzą do właściwej części eksperymentu. Postanawiają wykluć kilka ksenomorfów używając w tym celu porwanych ludzi, a następnie zapanować nad nimi i ucywilizować jak pieska. Oczywiście wszystko to czynią dla blasku dolarów.
Samej sklonowanej Ellen nie zamierzają jednak zabić. Bohaterka, a raczej jej kopia posiada pewne cechy obcego i potrafi wyczuwać ich obecność. Wracając jednak do eksperymentów naukowcy okazują się patentowanymi debilami i potwory szybko pryskają z klatek przy użyciu swojego wspaniałego kwasu. Jedna plama na podłodze robi przebicie na kilka metrów, a bestie opanowują statek. Najgorsze jest jednak to, że załoga podnosi alarm, takie działanie zaś wysyła statek automatycznie do bazy, którą w tym wypadku jest ziemia. Po raz kolejny więc milusie potworki trzeba zniszczyć, nim dokonają większych zniszczeń.
Podczas oglądania Przebudzenia moje oczy krwawiły z rozpaczy nad spisaną na absurdach, kiepską fabułą, która nie wniosła do serii praktycznie nic. Film to szybkie, niemal stuminutowe widowisko pozbawione jednak magii poprzedników. Całość jest skandalicznie nudna i do bólu przewidywalna i ciężko znaleźć w tym wszystkim motyw inny, niż pieniężny. Wiem, że wszystkie części powstały dla pieniędzy, była w nich jednak jakaś pasja, czwórka to kiczowata dokrętka zrobiona na siłę. Chociaż sam zabieg ze zmartwychwstaniem jest dość oryginalnym motywem, nieczęsto w filmach spotykanym, o tyle spokoju zmarłych nie powinno się budzić bez naprawdę dobrego powodu.
Nie znaczy to, że Przebudzenie jest filmem kiepskim. To po prostu przeciętniak, który nie dorównuje poprzednikom i po bardziej ambitnej trójce brakuje w nim głębi. Gdyby powstał jako część druga, trzecia, a wizyta na Fiorinie 161 była finałem całej serii prawdopodobnie miałbym względem filmu dużo mniejsze oczekiwania. Z drugiej strony widzowie po projekcie Finchera mieli prawo wymagać od reżyserów więcej, nie tylko zwyczajnego, nużącego widowiska i trzeciego w historii serii zakamuflowanego robota, który zostanie wykryty, gdy z brzucha wylezie mu trochę białych flaczków. Na koniec mała uwaga do osób, które już serię obejrzały ? ?mamusia Ripley? to już grube przegięcie.
Inne filmy z Obcymi
Oczywiście lista produkcji, w których Obcy występuje nie zamyka się na kwadrologii Aliena. Poza tym gadzinę spotkamy także w dwóch filmach z serii Aliens vs Predator. Dlaczego więc jedynie o nim wspominam? Po prostu od początku artykuł miał być poświęcony przede wszystkim kwadrologii, a do tego AVP tylko pogłębiło ranę jaką pozostawiła po sobie czwarta część oryginalnej serii. Oprócz tego nie potrafię się także przekonać do samego Predatora, który nigdy nie wydał mi się tak ciekawym materiałem na film. Oprócz niego tę ranę po raz kolejny pogłębił Prometeusz autorstwa Ridley?a Scotta, który jednak w końcu doszedł do tematu okrutnych zabójców. Chociaż to, co zobaczyłem w kinie wywarło na mnie mierne wrażenie, i tak czekam z niecierpliwością na drugą część. Może tym razem Alien odrodzi się tak, jak sobie wymarzyłem.
____________
*-Ósmy Pasażer Nostromo doczekał się już osobnego wspomnienia, początkowo zamierzałem napisać tylko o częściach 2-4, ale ostatecznie stwierdziłem, że tekst powinien być kompletny. Z tego względu odpaliłem tamten tekst jeszcze raz, skróciłem mniej więcej o połowę (żeby żadna część nie dominowała przesadnie) oraz poprawiłem kilka rzeczy.
14 komentarzy
Rekomendowane komentarze