Wytwór prymitywnej kultury
Dzisiaj będzie o mendach, łajzach, wszach społecznych. Mniejsza o nazwę, liczy się cechująca ich aktywność, a ta w ostatnich tygodniach nieznośnie wzrosła, cholernie uprzykrzając życie na moim - jak dotąd - sympatycznym i bezpiecznym osiedlu.
Nie wiem, czy zredukowali liczbę patroli policji, ogłoszono amnestię w najbliższym zakładzie karnym, czy może nadszedł czas godów. Fakt jest taki, że od lat nie widziałem za oknem takiej liczby ponurych półgłówków z kapturami na głowach. Co gorsza, wśród osobników widać wyraźne ożywienie. Łażą tu i ówdzie, zbierają się w stada, stosują nieartykułowane okrzyki, a ostatnio nawet napadają na słabsze jednostki. Dziś widziałem jak łysa pała wyraźnie zaczepiała jakiegoś przechodnia kopiąc go oraz szczekając. I to w środek dnia, na odsłoniętej ścieżce. Mieszkam w niewielkiej miejscowości, toteż takie sceny do tej pory traktowałem jako egzotykę, zarezerwowaną dla wielkomiejskich dżungli.
Agresywnych meneli, dresów i im podobnych, stawiam w jednym rzędzie z pchłami, roztoczami i owsikami. No, może z drobną różnicą - przedstawiciele tej drugiej grupy odgrywają jakąś rolę w przyrodzie i stabilizują ekosystem, zaś ci pierwsi są zupełnie nieprzydatnym elementem środowiska. To prawdziwe szkodniki i pasożyty żerujące na ludziach i należy obawiać ich się nie mniej niż tasiemca czy wirusa grypy.
Wszy społeczne w naturalnym środowisku.
Najgorsze jest to zezwierzęcenie, w najbardziej negatywnym tego słowa znaczeniu. Wielu ze spotkanych osobników porównałbym do psów ze wścieklizną. I nie jest to żadna przesada, ponieważ naprawdę trudno dopatrzyć się w ich zachowaniach wielu reakcji typowych dla naczelnych. Jeden z delikwentów, którego mam nieszczęście często widzieć i słyszeć, już dawno zgubił gdzieś spory kawał człowieczeństwa. Porusza się dziwnie jakby doznał częściowego paraliżu (efekt napompowania), nie potrafi ustać w miejscu, chodzi w pozycji lekko przygarbionej, wzrok ma wiecznie przytępiony, a z jego otworu gębowego wydobywają się przedziwne dźwięki, bardzo często przypominające skrzyżowanie szczekania psa z muczeniem krowy. W każdym razie, nie usłyszałem jeszcze ani jednego, poprawnie złożonego zdania jego autorstwa. To samonapędzające się koło. Zwierz nie potrafi funkcjonować w społeczności, nie posiada żadnej wiedzy, a nawet nie jest w stanie się bezproblemowo porozumiewać - musi znaleźć niekonwencjonalny (czyt. nielegalny) sposób na swoje utrzymanie.
To przygnębiające. Nie istnieją realne instrumenty, z których można by skorzystać aby ich ucywilizować. Wyciągnięcie ręki w celu pomocy, zakończy się odgryzieniem. Ale jak tu dyskutować, kiedy skutecznymi sposobami porozumiewania są proste odruchy, agresja i wrzaski? Niestety, szkodnik pozostanie szkodnikiem, a my możemy jedynie się bronić i nie dać sprowadzić do jego poziomu.
Dlatego też, jeśli jeszcze raz usłyszę gnoja wykrzykującego - ku*wa, HWDP, je*ać policję - na mojej klatce schodowej, to dzwonię na policję. Nie będę przecież całe lato siedział przy zamkniętym oknie.
62 komentarzy
Rekomendowane komentarze