Skocz do zawartości

Hobbicia Stopa

  • wpisy
    286
  • komentarzy
    1809
  • wyświetleń
    445586

Metro: Last Light - recenzja


otton

1886 wyświetleń

metro_last_light-1280x720.jpg

Rozpadło się to THQ na części pierwsze i pozostawiło po sobie kilka tytułów, których zrecenzowanie jest pracą dość żmudną. Jak już mamy wstęp to pół biedy, wystarczy lokomotywę rozpędzić i skończyć, ale najpierw trzeba zacząć od słów: ?Metro Last Light (wstaw dowolny tytuł) powstawało w warunkach iście nieludzkich, a twórcy nieraz bali się, że komornik wyniesie im pół studia zanim skończą robotę i projekt w piach poleci. Czy jednak udało im się pokonać okrutny los i wyszli na powierzchnię z podniesioną głową?? Tym razem chciałbym jednak uderzyć w trochę inny ton, zapewniam więc was, że słów takich we wstępie nie uświadczycie. Powiedzmy po prostu słowem wstępu, iż dla Ukraińców Last Light będzie taką samą Biblią jak dla Polaków Wiedźmin. Chociaż w obu przypadkach dostajemy beczkę miodu, to niestety i łyżka dziegciu się znajdzie.

Wokół Głuchowskiego

Last Light to tytuł dość niezwykły, jeżeli weźmiemy pod uwagę materiał, na jakim bazuje. O ile pierwsza część wirtualnego Metra była oparta na ponadprzeciętnej powieści Dmitrija Głuchowskiego (to temat na inną rozmowę) o tyle kontynuacja wcale nie dotyczy książki z liczbą 2034 na okładce. Twórcy sami postanowili dopisać swoją kartę w dziejach Artema, a ich praca zostanie w grudniu zweryfikowana przy okazji Metro 2035. Jednak po kolei. Okazuje się, że nie wszystkie Cienie wytępione wcześniej przez Artema zginęły i w Ogrodzie Botanicznym odnaleziono jeszcze jednego przedstawiciela tej rasy. Istotkę wypadałoby raczej nazwać Cienikiem, bo i nie osiągnął jeszcze wieku od którego flaszka pod pachą mało kogo dziwi (dobra, to w końcu Rosja). W sumie jednak spotkanie będzie jedynie wstępem do większych kłopotów i podróży naokoło.

Twórcy ponownie przeczołgają nas przez praktycznie wszystkie frakcje (?prawie? dodaje tajemniczości, bo kogoś jednak zabraknie?) stawiając naprzeciw nam faszystów czy komunistów. Zawsze mnie taka objazdówka wkurzała i 2033 nie było wyjątkiem, o dziwo jednak w Last Light wypadło to bardzo naturalnie i zadowoliło moje poczucie estetyki. Fabuła jest naprawdę niezła i aż żałuję, że nie można trochę pospoilować. Panowie z Ukrainy stworzyli tytuł spójny i trzymający w napięciu do ostatnich chwil, szkoda jednak, że finał jest wyraźnie gorszy od całej reszty produkcji. O nim jednak opowiemy sobie za parę chwil. Cała oś fabularna kręci się wokół tych niepokojących matki z dziećmi cieni, ale także pewnego wirusa, który ma zakłócić Balance of Power w moskiewskim metrze.

592172421.jpg

Kruche Pakty

Kreacja świata wypada bardzo dobrze. Biorąc jednak pod uwagę licencję na jakiej tytuł bazuje nie ma w tym nic dziwnego. To tak naprawdę trochę przebudowana rzeczywistość, w której żyjemy teraz uzupełniona o komuchów i fanatyków, którzy chcą stworzyć kolejną po Hitlerze Rzeszę, tym razem jednak wszelkie narady odbywać się będą w podległych im stacjach, nie zaś pewnej piwiarni w Monachium. Jest też wreszcie Polis, miasto marzeń i stalkerów kontrolujących D6 zwane też Metrem 2. Tu pozwolę sobie na chwilę zatrzymać recenzencką drezynę, by zwierzyć się towarzyszom, że ostatnio pewien materiał wyemitowany w wieczornych wiadomościach potwierdził, iż instalacja ta istnieje w rzeczywistości. Putin miałby zatem gdzie uciekać jakby się waliło i paliło. Ciekawe czy żyje gdzieś w wirtualnym metrze?

Nieraz nie będziemy mieli wyboru i los zmusi nas, żeby sprzymierzyć się z komunistą, ale sojusz może okazać się kruchy. Dowiemy się również, że niejaki Leśnicki zniknął gdzieś pewnego dnia i chyba tylko Biesy wiedzą gdzie można go znaleźć. Ciekawych wątków do odkrycia na X godzin nie zabraknie. Pod X podstawcie co tam chcecie, czasu nie podaję ze względu na dość nietypowe okoliczności w jakich grałem. Poza najwyższym poziomem trudności miałem też dodatkowe utrudnienie, czyli złamany środkowy palec prawej ręki i dopiero w połowie gry nauczyłem się dość sprawnie celować, więc mój wynik jest niemiarodajny. Ogólnie jednak produkcja nie jest trudna i pozwala skupić się na fabule.

f5c613.jpg

Osobliwości moskiewskich ulic

Tym razem producenci nie musieli trzymać się sztywnych ram wytyczonych przez Głuchowskiego, więc puścili wodze fantazji, co zaowocowało większą liczbą etapów rozgrywanych na powierzchni. Tutaj wszystko toczy się pod dyktando zegarka odmierzającego czas do wymiany filtra, a kiedy takowych nie będzie, wtedy uduszenie gwarantowane. W związku z tym wiąże się również parę głupotek, ale o tym chwilę później. Metro Last Light to liniowy shooter, który jednak z tej ciasności czyni swój największy atut. Dzięki temu ciemność jest sugestywna, a klimat staje się nieziemski. Mimo, że tytuł raczej nie straszy to jednak warto poznawać go pod osłoną nocy nakładając dobre słuchawki.

Niestety twórcy trochę potknęli się o własne nogi projektując etapy rozgrywane na powierzchni. W ich przypadku ciasnota przestaje być atutem. Co prawda postarano się o kilka trochę większych lokacji, ale mam wrażenie, że sekwencja biegu przez coś na wzór okopów jest zdecydowanie zbyt częstym motywem. Lokacje na powierzchni wypadają całkiem nieźle, ale pojawiający się regularnie tunel z dwoma skarpami po bokach frustruje. Warto dodać, że Moskwa nie jest już takim zwyczajnym miastem. Przez te wszystkie lata odkąd ludzkość schroniła się pod ziemią miasto opanowały potwory, w okolicy wykształciły się również bagna. Zróżnicowanie krajobrazu występuje, ale trochę mi w tym wszystkim brakowało miasta, a za bardzo przypominało dorobek serii Stalker.

Wizyty na powierzchni też wiążą się z jednym, wielkim absurdem. Wchodząc do budynku, gdzie spotkamy kompanów (tak muszę napisać, żeby spoilera nie było) możemy śmiało zdjąć maskę przeciwgazową, bo promieniowanie nie jest przecież tak przenikliwe, żeby nie mogła go zatrzymać szyba, cegły czy wielka dziura w dachu. Trudno mi określić to słowami innymi, niż gigantyczny absurd. Dodatkowo przytrafiły mi się również rozmaite Bugi związane z oddychaniem przez maskę. Jeden z etapów skończyłem, gdy zegarek wskazywał trzy sekundy do zmiany filtra. Stwierdziłem, że się nie opłaca, zmienię go po wczytaniu kolejnego etapu. Kiedy już usłyszałem klasyczny monolog Artema i rozpocząłem następną misję okazało się, że 0:00 na liczniku nie przeszkadza bohaterowi w oddychaniu i mimo tego, że jestem na bagnach pełnych skażonej wody mogę śmiało zdjąć maskę. Kaszel i duszności powróciły dopiero dwa etapy później. To już raczej coś niezamierzonego przez producenta.

metro-last-light-16.09.11_01_174ek.jpg

Nie śpij, bo cię okradną!

Spędziliśmy jednak zdecydowanie zbyt dużo czasu na powierzchni, pora już schować się do bezpiecznego schronu. W tunelach wbrew pozorom też parę chwil spędzimy na przemian pokonując potwory i ludzi. Znowu będziemy mieli możliwość cichego eliminowania wrogów lub też ograniczymy się ledwie do ich ogłuszania. Niestety tryb skradania nie wypadł najlepiej. Co z tego, że można przejść całą grę przemykając po cichu skoro przeciwnicy nie grzeszą intelektem. Żeby się ukryć wystarczy wykręcić żarówkę, a taki zanik światła zdziwi przeciwników dopiero gdy odetniemy całe zasilanie. Do tego są niesamowicie głusi. Jeżeli tylko schronimy się w mroku nie usłyszą jak kompan stojący pięć metrów dalej dostaje z całej siły w zęby. Do tego jeszcze się kulturalnie obraca i nawet nie krzyknie, że coś go zabolało.

Spotkania pięści ze szczęką nie słyszą to możnaby pomyśleć, że głuchoty jakieś. Niestety nie ma tak łatwo. Oponenci są wyczuleni na dźwięk przeładowywania broni i kroki naszego bohatera, gdy zapomnimy kucnąć. W takim wypadku trudno mi osądzić czy to kwestia głupoty czy faktu, że ich inteligencja jest nie tyle sztuczna, co przypominająca grę aktora w teatrze. W czasie potyczek też ładują się ochoczo pod granaty, włażą w nasze C4, nie zawsze jednak można to wytłumaczyć małym polem manewru. Tak naprawdę tylko ich celność sprawia, że kilka razy musiałem powtarzać potyczkę. Tu należy wspomnieć o bardzo fajnie pomyślanym systemie zdrowia. W grze istnieje zarówno autoregeneracja, jak i apteczki. Gdy oberwiemy ekran zalewa się krwią, zdrowie powraca, gdy przykucniemy w bezpiecznym miejscu. Można odzyskać pełnię sił bez lekarstw, ale po prostu trwa to tak długo, że w czasie potyczki siłą rzeczy będziemy musieli ich używać. Kiedy w okolicy nie ma przeciwników można postać chwilę w miejscu oszczędzając strzykawki.

metro_last_light_2033_review_test_screen_screenshot_9.jpg

Smród w katakumbach

Nieraz ważnym sprzymierzeńcem gracza będzie też latarka, którą należy co jakiś czas podładować, żeby wzmocnić natężenie światła. Ładowarka przyda się też kilka razy, żeby przywrócić bezpieczniki do stanu używalności, co pozwoli otworzyć nam niektóre drzwi. Oczywiście nie ma co liczyć na przesadnie dużo sekretów do odkrycia, ale i te się zdarzą. Element ten będziemy wykorzystywać fabularnie, chociaż jakoś tak w połowie twórcy o nim zapominają. Nie jest to jednak wada, ot takie spostrzeżenie. Z jedynki powraca również klimatyczny dziennik z kompasem, który oświetlimy sobie zapalniczką. Ogólnie za często z tego ułatwienia korzystać nie musiałem, ale są też lokacje, gdzie można się trochę zaplątać. Płomienia zapalniczki użyjemy też do palenia pajęczyn co pozwoli nam przedostać się przez dawno nieodwiedzane korytarze, katakumby.

Bronie to raczej klasyka, nie ma tu nic, czego wcześniej byśmy nie dostali. Na raz możemy nosić przy sobie trzy sztuki broni palnej, nóż wojskowy i cztery gadżety. Pierwsza grupa to w zasadzie rozmaite pistolety, karabiny, strzelby czy snajperki (snajperki w Metrze?). Ze wszystkich broni najbardziej użyteczną zabawką okazuje się strzelba, zwłaszcza dwururka z wydłużoną lufą idealna na średnie dystanse. Bardzo podobała mi się opcja wyłączenia celownika, co dodatkowo potęgowało klimat. Nóż służy do cichych zabójstw i ogłuszania, ale też kilka razy zdarzyło mi się użyć go przeciw sforze mutantów, gdy z amunicją było krucho. Jedyny, dobry powód do skradania to właściwie tylko ostre limity i jeżeli nie zdecydujemy się czasami na mniej agresywny wariant będziemy bluzgać szukając dodatkowych pocisków. Wspomniałem też coś o ulepszeniach broni? Te kupimy za specjalne wojskowe naboje, które stanowią pod ziemią główną walutę, ale i amunicję.

METRO-LL-1st-HANDS-ON-011.jpg

Luksusy dla bogaczy

Podobnie jak w jedynce możemy strzelać pieniędzmi. Te zaś są wydzielane tak skąpo, że przy jednym przejściu nie ma co marzyć o wypróbowaniu wszystkiego. Mamy również cztery gadżety takie jak miny, noże do rzucania oraz dwa rodzaje granatów. Te pierwsze to klasyczny Claymore, który wybucha , gdy przeciwnik wejdzie w jego pole rażenia, noże do rzucania dają nieuczciwą przewagę podczas sekwencji skradankowych, a granaty nie tylko potrafią eksplodować, ale i podpalić naszych przeciwników. Ogólnie arsenał, choć typowy, wystarczy, by nie nudzić się podczas starć. Tych jest w samej grze dość sporo, ale uniknięto tego, co mnie wkurzało w nowym Tomb Raiderze czyli przesadnego zalewu wrogich sił. Tytuł podzielono na wiele krótkich sekwencji, które można zaliczyć nawet w pięć minut, nie zabraknie jednak kilku dużo dłuższych etapów.

Wreszcie trzeba przejść do zakończenia i powiem szczerze, że nie bardzo mnie przekonało. Poza tym, że było dość widowiskowe okazało się klasyczną walką z falami wrogów do czasu wyświetlenia odpowiedniej cutscenki, od której trąciło łzawym nadęciem, którego to w grach nie cierpię. Sam wątek cieni miał w zamyśle gracza poruszyć, ale mi wydał się aż przerysowany we wcale niezamierzony sposób. Po raz kolejny nie mogę spoilować, więc powiem tyle, że będzie wielki wybuch, który w rzeczywistości skończyłby się o wiele gorzej, niż na ekranie. W ogóle mam wrażenie, że twórcy musieli pohamować w końcówce swoje potężne ambicje, zapewne z powodów finansowych. Szkoda, że po kilkunastu godzinach emocjonującej historii nagle obniżono loty. Jednak to, czy wydarzenia na ekranie się wam spodobają czy nie to już raczej sprawa indywidualna. Mi nie podobał się raczej sposób przedstawienia, niż sam pomysł. Zaraz po ostatniej strzelaninie mamy dwuminutową cutscenkę i koniec.

Niby końcówka zamyka losy Artema, z drugiej strony nie wyjaśniono jak będzie wyglądał nowy układ sił, zabrakło też prawdy o cieniach. Wszystko to sugeruje, że doczekamy się jeszcze gry w świecie Metra, ale raczej będzie to coś na wzór Metro 2034, czyli inna historia w tym samym świecie. Nie wiem za bardzo, co możnaby dopisać jeszcze do losów głównego bohatera wink_prosty.gif Miejmy nadzieję, że nowa książka Głuchowskiego uzupełni to, co dostaliśmy w grze i doda coś na koniec, żeby po punkcie kulminacyjnym była chwila na zebranie myśli i odpoczynek, a nie od razu napisy.

Metro-Last-Light-4.jpg

Zalane tunele, zapleśniałe ściany

Uf, fabuła przeanalizowana, mechanika opisana, więc można przejść do tej trochę nudniejszej części tekstu, czyli grafiki i audio. Tunele metra wyglądają niesamowicie, zwłaszcza, gdy trochę podkręcimy detale, a gra należy do tych solidnie zoptymalizowanych. Drobne przycięcia się trafiły, ale nie powinno to dziwić, jeżeli mówimy o ponad czteroletnim komputerze, który w kwartale letnim najprawdopodobniej doczeka się zasłużonej emerytury. Bardzo podobało mi się również oświetlenie oraz depresyjne ciemności. Tunele są co prawda dość ciemne, ale jeżeli odpowiednio ustawimy gammę bez problemu możemy spacerować z wyłączoną latarką, a przy tym na powierzchni nie będzie trzeba mrużyć oczu. Moskwa również wygląda bardzo dobrze, chociaż tutaj muszę odebrać jeden punkt za wspomniane już wyżej skarpy pokryte teksturami niewysokiej rozdzielczości. Mam też pewne obiekcje do wyglądu postaci. Zbyt przypominają figury woskowe. Razem wychodzi osiem punktów.

Oprawę audio rozbiję na dwie części, mianowicie lokalizację i inne dźwięki. Otoczenie reaguje bardzo fajnie, można usłyszeć różnicę między odgłosami wystrzałów w tunelach i na powierzchni. Gdy przebywamy w metrze słychać fajny pogłos. Ponadto zadbano o takie szczegóły jak odmienne brzmienie pocisków wojskowych używanych jako waluta. Wystrzelałem cały magazynek tylko po to, żeby posłuchać ich dźwięku. Trochę też poszło na oglądanie tańczących panienek. I jak tu usprawnienia kupić? Jeżeli mowa o dubbingu gra doczekała się jedynie polskich napisów, a najbardziej naturalne wydaje się granie z klimatycznymi głosami w języku carów. Tyle w teorii, w praktyce polecam angielski dubbing, bo o ile stracicie trochę z klimatu o tyle ma to swoje plusy. Niestety napisy nie są pełne i nie obejmują dialogów pomiędzy przypadkowymi ludźmi spotykanymi na stacjach. Jak ktoś nie umie po rosyjsku polecam więc angielski, bo warto się tym rozmowom przysłuchiwać. Część jest zabawna, a część po prostu buduje klimat. Angielski też jest lekko stylizowany i jeżeli tylko przystaniemy usłyszymy ?r? charakterystyczne dla akcentu Made in Russia.

509014187.jpg

Bilet w jedną stronę

Tu w zasadzie moja rola się kończy. Metro Last Light to tytuł pełen niesamowitego klimatu z dobrym scenariuszem, a z liniowości nieraz czyni swój największy atut. Z drugiej strony nie wszystko jest tu idealne, w oczy kuje momentami drobna niekonsekwencja. Zakończenie też przydałoby się przebudować i rozbudować, żeby warto było na nie czekać. W ogólnym rozrachunku Metro Last Light wyrasta na produkcję o wielkich ambicjach, która jednak straciła na tym, że ambicje twórców hamowały interesy wielkich wydawnictw. Za klimat i ogólną jakość opowiadanej historii byłbym skłonny wystawić nawet dziewiątkę, ale kwestie techniczne dopięto ledwie na siódemkę. Ocena ostateczna znajdzie się gdzieś pomiędzy tymi wartościami. Mam nadzieję, że w przypadku ewentualnego Metra 3 twórcy dostaną porządny budżet i stabilne warunki pracy. Bo oni przecież mają potencjał, żeby zrobić grę znakomitą, a nie ?tylko? lepszą niż większość wychodzących obecnie tytułów?

Ocena 8/10

Grywalność 9/10

Grafika 8/10

Audio 8/10

9 komentarzy


Rekomendowane komentarze

Chociaż w obu przypadkach dostajemy beczkę miodu, to jest też na co ponarzekać.

Towarziszu! Pierwszy poważny błąd, mi tutaj niczym olej maszynowy do zębatki pasowałaby "łyżka dziegciu"(przecinek też zjadłeś :P )

we wiadomościach
niecenzurowanych cycek

Czepialski będę, ale to pewnie w głównej mierze dlatego, że jestem ogromnym fanem oryginału(zarówno książki jak i gry), a twoja recenzja w zasadzie wyczerpała do końca esencję, jaką można wycisnąć z rozgrywki.

Miło by mi było gdybyś te parę moich sugestii uwzględnił. Osobiście w serii najbardziej mi brakuje klimatycznego LEKTORA, jaki był w np. w S.T.A.L.K.E.R.'ze.

Link do komentarza

Dobra recka, miałem pewne opory co do nowego Metro (poprzedni zarzynał mi kompa, może stąd niechęć), teraz sprawdzę na pewno.

Ładowarka przyda się też kilka razy, żeby przywrócić bezpieczniki do stanu używalności

Czy tylko ja nie widzę krzty sensu w tym pomyśle? ;)

Zdania zaczynamy on 'Mnie', nie od 'Mi. Masz też literówki w grafice, a literom przydałby się cień, żeby były bardziej widoczne

Link do komentarza

Wszelkie uchybienia poprawię w wolnej chwili. Co do ocen to sam ich nie lubię, ale jednak "ogromna większość" portali/magazynów je stosuje i wystawiam je tylko po to, żeby nie zapomnieć jak to się robi. Na swoim blogu sobie mogę wystawiać albo nie, ale pisząc poza nim (a piszę) muszę się dostosować do pewnych zasad...

Link do komentarza

Poprawiłem to, co mi "zarzuciliście" i przy okazji skorygowałem też parę rzeczy, które po drodze zauważyłem.

Czy tylko ja nie widzę krzty sensu w tym pomyśle? wink_prosty.gif

Ja też nie widzę sensu, ale wydaje mi się, że w grze na to bezpieczniki mówili. To coś jak z tym oddychaniem bez maski w budynkach na powierzchni...

Link do komentarza

Całkiem przyjemny tekst (wzruszyłem się, gdy zobaczyłem "Głuchowskiego", a nie coś w rodzaju "Glukhovsky'ego" :)). Możesz tylko popracować nad wyglądem grafiki wieńczącej wpis (IMO-niepotrzebna, ale skoro już ją umieszczasz, to niech nie psuje wrażenia ;)).

Link do komentarza
Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...