Roku pańskiego 2013-go, wojownik ów ten do krain wschodnich wyruszył.
A tedy skryty w cieniach namiotu, jako to zwyczajem skrytobójcy było, ukradkiem spoglądał na teren obozu w słońcu skąpany.
Chwilą jedną, co jeno na pół oddechu człowieczego starcza, sytuacyję w myślach poczynił i zbójów policzywszy, jął się do pracy zabierać swojej.
Błysnęła w dłoni silnej mizerykordia, ta co to ją rzemieślnicy na kształt krokodylego kła wykonali.
Zbója pierwszego, co to frontu namiotu strzegł dzielnie, cień rzec by się zdało w mig do namiotu pomroczności wciągnął. I nim biedaczyna krzykiem zdołał pomocy przywołać, metal ostry niczym polska teściowa, struny głosowe przeciął i mowę a zali i żywota zbójowi owemu odebrał.
Dobywszy z pochwy oręża, co to go w zamorskich królestwach pięcio-siódmym zwą, wojownik w bój ruszył i środkiem obozu bieżąc, począł hultajów, co to terroryzm za religię mają, ołowiem częstować.
A szybki był on, niczym kot drapieżny co to go na safari, tudzież w zoo spotkać można.
Trzej pierwsi zbóje, zanim to na piach upadli, przywitać się ze swemi bogami czem prędzej pobiegli. Czwarty ujrzawszy kamratów swoich, co to im skrytobójca ołowiem szeroko ślepia i czerepy otworzył, kałasza w nadziei ostatniej sięgnął. I w przerażeniu srogim, twarz bestyii i trzy zimne, zielone ślepia dojrzawszy, mordę parszywą otworzył... by ostrza doświadczyć, gdy krtań jego bez litości cięło.
Jeno skrytobójca tempa nie zwolniwszy, już był przy piątym rzezimieszku. A tedy kopniakiem we flaki mierzonym, pokłon na nim wymusił, by przeto miejsca trochę poczynić i ponad karkiem jego, szóstego z psubratów ołowiem uraczyć, a i temu co do pokory był zmuszon, smierci uściku wojownik nie żałował i po trzykroć kulami częstując, do stu diabłów posłał...
A kiedy to kurz wokół każdego truchła z wolna opadał, skrytobójca na skałę wysoką wzrok uniósł i w myślach jeno jemu znanych się zapomniał...
- Jeno wy, co przeciw narodowi memu knowania i intrygi czynicie, a i we szranki z honorem jako to rycerzom przystoi, twarzą w twarz na ziemi udeptanej, stanąć żeście strachliwi. Przeto powiadam wam, zali dnia nie znacie a i w pamięci miejcie, że kara co was czeka ręce długie miewa.
I za to, żeście oręże w dłoniach na lud mój niewinny podnieśli, baczcie, że karą waszą będę do końca świata jak i dni moich...
Zali patrzcie i strzeżcie się cienia tego, co do was rychło zawita pewnego dnia sierpniowego
Bo jam jest Sam Fisher... Jam jest Splinter Cell...
4 komentarze
Rekomendowane komentarze