Może ja już się nie nadaję do tego, może już jestem za stary na dzisiejszą interpretację zręcznościowych wyścigów. Ale od jakiejkolwiek strony by nie spojrzeć i ile by się nie gimnastykować, trzeba to powiedzieć otwarcie, z samego początku, póki jeszcze premierowy szał prącia nie minął ? Grid 2 nie należy do ? jak to napisali panowie redaktorzy ? czegoś pomiędzy symulacją a arcade. Grid 2 to nędznie zrobiona arcade?ówka, która nie ma aspiracji na bycie czymś bardziej zaawansowanym. Nawet w Toon Car było więcej opcji dotyczących regulacji prowadzenia.
W nowym Gridzie natomiast wsiadasz i po prostu jedziesz. Jedyne co możesz sobie zmienić to choinkę zapachową poziom trudności (który jest chyba stworzony dla idiotów, albo niewidomych) i poziom uszkodzeń. Z czym wiąże się bardzo ciekawa historia, mianowicie gra jest tak realistyczna do bólu, że przy jeździe powyżej 150 km/h na ?kapciu? NA OSI STERUJĄCEJ bez problemu przejechałem trasę. I pewnie bym nawet nie zauważył tej niedogodności, gdyby nie to, że zmieniłem kamerę na tę zza samochodu. Bo twórcy nie uraczyli nas czymś, co jest w samochodówkach najbardziej pożądane oprócz dobrego modelu jazdy. Zabrakło kamery z kokpitu, o czym było już głośno przed premierą. Ale dopiero teraz widać jak bardzo byłaby ona potrzebna, aby nie widzieć dookoła tych wszystkich problemów, jakie nękają grę. Ty, twój samochód i twoja kabina. Nic więcej się nie liczy. Ale hola, hola. Przecież jest jeszcze masę innych problemów nie do końca związanych z tym, co możemy zobaczyć. Trapi mnie to, czego nie widać (nie martwcie się, nie będę zaczynał dyskusji o Bogu), bo ponoć niewidzialny wróg to największe przekleństwo na wojnie.
I tak cały czas...
A ja wojnę stoczyłem jeżdżąc i ciągle narzekając na małe, z pozoru mało istotne problemy. Ale jedną rzecz zauważyłem od razu. Błąd w tytule gry. Po pierwsze: dlaczego jest to sequel całkiem udanej ścigałki? To powinno być dziecko ze stajni Maluch Racer, z tym że z zaimplementowanymi modami na lepsze samochody (w myśl zasadzie: kto bogatemu zabroni). Na Alfę, która brzmi jak kosiarka do trawy i nawet poniekąd spełnia tę rolę, bo bardzo ładnie ścina zakręty. Ale Grid 2 z jeszcze jednego względu powinien się nazywać troszkę inaczej. Gdybym był marketingowcem Codemasters, to jedyną słuszną opcją byłoby wydanie tego szitu pod postacią DRIFT 2. Tak! Żeby ludzie wiedzieli z czym mają do czynienia już na starcie. Żebym się nie musiał zastanawiać jak debil, czy ja na pewno dobrą grę kupiłem. Może ktoś podmienił płytki w markecie? Dla pewności wyciągnąłem ją z czytnika i? tytuł podany bardzo wyraźnie. Kupiłem kota w worku. W dziurawym worku od odkurzacza. Model jazdy w GRIDZIE 2 to najgorsze, z czym miałem do czynienia od czasów tych gier z płatków śniadaniowych. Nie dość że samochody są wykonane z połyskującego kartonu, to jeszcze (co powinien sugerować tytuł) mają żałosną sterowność i są nauczone wchodzić w zakręty efektownym wślizgiem. Nawet nie trzeba używać ręcznego. Wystarczy mocniej skręcić, co sprawdza się nawet na prostej. NFS Hot Pursuit to przy tym pikuś. Tam trzeba było chociaż wiedzieć kiedy zaciągnąć ręczny?
Ale widać plusy nawet tak nędznie zrobionej gry. To pierwsze takie zjawisko w historii wyścigów. Codemasters są takimi geniuszami, że zagięli wszelkie prawa rządzące motoryzacją. Stworzyli grę, w której da się driftować samochodami z napędem na przednią oś i wychodzi to całkiem nieźle. Tryb drift widoczny na powyższym obrazku jest natomiast mniej przystosowany do poślizgów, niż normalna jazda. Nazywasz to niedorzecznością? Ja mówię na to GRID 2.
Podsumowanie będzie nietypowe, bo chyba już nie muszę Wam odradzać tej gry, sami wyciągnijcie wnioski. Moim Post Scriptum niech będzie KLASYK:
10 komentarzy
Rekomendowane komentarze