Chaos kontrolowany
Początek pewnego etapu
Moja przygoda z zespołem COMA rozpoczęła się jakieś 3 lata temu i to dość przypadkowo, bo za pośrednictwem youtube'a. Akurat poszukiwałem fragmentu filmu "Szeregowiec Ryan", w którym to Alianci dokonują desantu w Normandii, aż trafiłem na teledysk (fanowski) piosenki "Ocalenie" zespołu COMA, który to był skomponowany z owych fragmentów filmu. Muszę się przyznać, że podczas oglądania tego filmiku doznałem tzw. "ciar". To było jak pewnego rodzaju olśnienie: wow, co za kapitalna piosenka!
Zacząłem szukać kolejnych utworów COMY... i zaczęło się.
Pierwsze wyjście z mroku
Niejednokrotnie spotkałem się z głosami, najczęściej w internecie, że muzyka COMY to jakiś rock dla mrocznych nastolatek, że teksty piosenek są bezsensowne i totalnie pretensjonalne. Nie wiem ile z tych stwierdzeń pochodzi od haterów lub innych internetowych napinaczy. Moje zdanie na ten temat jest zupełnie inne. Uważam, że brakuje zespołów (zwłaszcza w Polsce), które tworzyć będą lepszą muzykę niż tą graną np. w RMF FM. Są oczywiście wyjątki takie jak Lipali, Luxtorpeda czy Kult. Jednak podobne zarzuty można by czynić pod adresem np. Peral Jam'u, których teksty również nie są łatwe w odbiorze, a jednak zespół ten odniósł kolosalny sukces. Dla mnie jednak siła utworów zespołu COMA i sukces ich muzyki wynika z połączenia tych "pretensjonalnych" tekstów z całkowicie profesjonalną muzyką.
Nie da się ukryć, że teksty pisane przez Piotra Roguckiego, frontmana zespołu zawierają w sobie całą masę różnego rodzaju gier słownych i metafor. Zabiegi te sprawiają, że jedna i ta sama piosenka może znaczyć dla różnych ludzi zupełnie co innego. Każdy może ją inaczej interpretować i dostosować do swoich odczuć i emocji. Właśnie to powinna robić dobra muzyka! Powinna budzić emocje i skłaniać do dyskusji nad nią.
We mnie muzyka COMY budzi bardzo pozytywne i również emocjonalne odczucia. Często zdarza mi się utożsamić z przekazem jaki wynika z piosenek takich jak "Zaprzepaszczone siły wielkiej armii świętych znaków" (swoją drogą genialny tytuł) czy "Eckhart", a piosenka "Cisza i Ogień" jest dla mnie zupełnie niesamowita. Nie twierdzę, że muzyka COMY jest dla każdego, bo nie jest, nie każdy lubi tego typu klimaty, ale równocześnie nie uważam się za kogoś lepszego z tego powodu, że ich muzyka akurat do mnie przemawia.
Transfuzja
Koncerty to wydarzenia podczas których rzeczywiście okazuje się ile zespół jest wart. Koncerty łódzkiej grupy przepełnione są niesamowitym, porywającym klimatem. Niejednokrotnie muzycy wychodzą na scenę z pomalowanymi twarzami, zupełnie jak aktorzy wczuwający się w swoją rolę. Muzyka i cała ta sceniczna otoczka idealnie się ze sobą zgrywają dając niesamowite wrażenia. Ilekroć pojawiam się na koncertach COMY to zawsze urzeczony jestem ich końcówką, a konkretnie zamykającą piosenką. Nie wiem jak w innych miastach, ale w Krakowie najczęściej koncert kończy się (po długim bisie oczywiście) utworem "100 tysięcy jednakowych miast". Jest to absolutnie genialne przeżycie. Cała publiczność siada słuchając tej przejmującej ballady, będącej także wytchnieniem po bardzo energetycznym i pełnym ekspresji koncercie.
Ostrość na nieskończoność
W tym krótkim tekście chciałem Wam przedstawić trochę mojego muzycznego świata i związanymi z nim emocjami, a jeśli przy okazji ktoś może zainteresuje się nie znanym sobie jeszcze zespołem to tym większą będę miał z tego satysfakcję!
A na zachętę, krótki teledysk o zespole:
0 Comments
Recommended Comments
There are no comments to display.