Specjalnie dla FaceDancer'a
Ostatnio wspomniany wyżej forumowicz narzekał na zalew mangowej tandety na przeróżnych forach i sesjach RPG, w gruncie rzeczy trudno się z nim nie zgodzić. Pełno jest niebyt udanych produktów promowanych przez ludzi nie mających o Japonii pojęcia, a to klucz do zrozumienia mangi, czy anime, dla nich niestety wystarczy wiedzieć kogo po mordzie bije Naruto i jaką edycje Pokemonów mamy teraz na przenośne konsolki. Wychowałem się na mandze, Pokemony i antyczne czasopismo Kawaii umilały mi czas na równi z animowanymi przygodami Spider-Mana i komiksami Tm-Semic odziedziczonymi po kuzynie, do dziś mam kilka azjatyckich tytułów na które patrzę z nostalgią, są też takie na które zerkam z politowaniem, lub niezrozumieniem, ale jest też kompletny bulshit napędzany potężną machiną marketingową i to niestety jest najpopularniejsze w naszym kraju...
Priest koreański komiks, czerpiący inspiracie z europejskich horrorów i amerykańskich westernów, oparto na nim (dość swobodnie) film Priest 3D
Czy manga jest gorsza niż komiksy superbohaterskie, lub literatura sf, czy fantasy? Na pewno nie, tak jak nie jest lepsza, jest po prostu inna, prezentuje odmienią stylistykę, odmienne spojrzenie na popkulturę, już dawno przestały mnie jarać historie o nieśmiałych facetach otoczonych prze niezłe laski, którym przyszło walczyć z całym złem, lub perypetie licealistek z wielkimi gunami, które trzebią zastępy zombie. W gruncie rzeczy takie tytuły to tylko uczta dla fanów tego stylu rysowania, w gruncie rzeczy bowiem komiksy te nie przekazują większych treści. Ale weźmy coś innego Priest- niezłe dark fantasy na dzikim zachodzie, Vangabond historyczna opowieść o epoce Edo i Myamoto Musashim (legendarny mistrz władania mieczem i filozof), anime Grobowiec Świetlików czyli metaforyczna opowieść o wojnie, fajnym eksperymentem był też Helsing ukazujący Europę oczami Japończyków. By jednak pojąć te komiksy trzeba a) próbować zrozumieć kraje azjatyckie (co w naszym przypadku jest możliwe w jakichś 25%) i b) przywyknąć do mangowej stylistyki. Problem w tym że jest on mocno pokręcona, z rzadka realistyczna i przeciętnemu europejczykowi,który gustuje choćby w okładkach książek fantasy, że już o komiksach europejskich i amerykańskich nie wspomnę, na pewno nie ułatwi czytania. Mangi są trudne w odbiorze i prezentują nam mocno zakręcona z naszego punktu widzenia kulturę, a jednak myślę, że czasem warto po nie sięgać.
Osiem powodów by jednak sięgnąć po mangę i anime...
Coby jednak nie mówić Otaku mają własny specyficzny styl mówienia i w geekowskim gronie, patrzą na większość ludzi z góry używając terminologii której nie do końca rozumieją... No ale nie można oceniać wszystkich, gimbaza trafi się w każdej grupie (nie próbuje tu obrazić gimnazjalistów, a podkreślić stan umysłu ). Może dzięki temu ludzie ci czują się lepiej, są lepsi od ogółu, stają się elitą, no cóż złudzenie bo złudzenie, ale po co im to zbierać. Najgorsze jest jednak oczywiście chamstwo w stylu: ,,Władca Pierścieni jest do d***, bo Gandalf nie całuje się z Frodem, a Star Wars to bulshit bo Leia nie ma cycków wielkości Alderana! Dd d*** bo nie ma tam JaponiI! I love Japan! " No cóż, to lekka przesada... ale faktem jest, że od lat między fanowskimi ,,bojówkami" dochodzi do spięć. Nie możemy bezpodstawnie hejtować wszystkich J-fanów, ale też nie możemy być bezkrytyczni, każdy lubi to co lubi, ważne by dyskusje, nawet w żartach zawsze były na poziomie...
Japońska wersja Captain America
Kiedyś twierdziłem, że z fascynacji mangą się nie wyrasta, cóż myliłem się... Im bardziej wchodzę w dorosłość, powoli zostawiając za sobą dzieciństwo tym bardziej widzę brak mangowego uniwersalizmu. Nijak już, azjatyckie obrazkowe historie, mają się do naszego stylu życia, próżno doszukiwać się głębszych odniesień, fakt, trafiają się wyjątki, ale... Reasumując chamstwo trzeba tępić, ale nie wrzucać wszystkich otaku do jednego worka, nieco wyrozumiałości, połowa z nich odpadnie po którymś tam sezonie, czegoś tam, gdy skończy się na to moda, reszta dojrzeje, zostanie zagorzałymi fanami mangi i anime, lub jak ja, stwierdzi, że to nie do końca dla nich i tylko od czasu do czasu sięgnie po azjatyckie tomiki...
A to link do wpisu FaceDancer'a, który był bodźcem do napisania powyższego wywodu:
http://forum.cdaction.pl/index.php?app=blog&module=display§ion=blog&blogid=36&showentry=41319
32 komentarzy
Rekomendowane komentarze