Skocz do zawartości

Blog (prawie)kulturalny

  • wpisy
    69
  • komentarzy
    565
  • wyświetleń
    89891

Sandomierz: Miasto Grzechu (koncepcja scenariusza)


Demonir

1400 wyświetleń

Trudno się nie zgodzić, że serial Ojciec Mateusz stał się kultowy. Przygodny księdza zachwycają, a prawdziwy podziw budzi jego intelekt, którym notorycznie bryluje. Jednak, dla mnie, wizyty Ojca Mateusza na małym ekranie to mało. Taki bohater zasługuje na więcej. Zasługuje na kinowy film.

Rola w jaką wcielił się Artur Żmijewski wydaje się niezwykle realistyczna, zupełnie jak sprawy, w których bierze udział grany przez niego bohater. Scenariusz każdego odcinka sprawia wrażenie autentyczności. Jakby historie rozgrywające się na ekranie telewizora miały miejsce w rzeczywistości.

Ze względu na ilość spraw kryminalnych, niektórzy nazywają serial Kryminalnymi Zagadkami Sandomierza. Jest to oczywiście błąd. Ojciec Mateusz to nie bajki w stylu znajdowania jednego (JEDYNEGO) włosa gdzieś pośrodku sałatki jarzynowej. Ksiądz Mateusz ma do dyspozycji swój umysł, z rzadka wspomagany modlitwą czy innymi buffami.

Dlatego, pomyślałem, że taka marka zasługuje na pełnometrażowy film. Jak miałby wyglądać? Jego koncepcje i pobieżny szkic historii pozwoliłem sobie spisać, mieć nadzieję, że TVP zauważy potencjał tego projektu i przystąpi do realizacji.

SANDOMIERZ: MIASTO GRZECHU ? KONCEPCJA

Właśnie powyższy tytuł powinien nosić film. Ma to pokazać, że jest to odrębny twór, inna, nowa historia, w pewnym sensie odcinająca się od pierwowzoru. Podtytuł ma pokazać jakiej metamorfozie poddało się miasto i jaki kształt przybrała perła renesansu w czasie rozgrywania się historii.

Akcja opowieści rozpoczyna się, gdy ksiądz Mateusz odprawia mszę. W czasie spożywania wina z kielicha okazuje się, że ktoś zatruł trunek (mlekiem, kretem albo inną trutką- szczegół techniczny). Protagonista pada na ziemie. Trucizna miała taką moc, że zabiłaby stado nosorożców, słoni, a nawet wściekłych piżmaków. Mimo to, ksiądz żyje, choć zapadł w śpiączkę (lub stan wegetatywny, ewentualnie log out). Podczas nieobecności największego z obrońców sprawiedliwości, Sandomierz zmienia się całkowicie, a to pod wpływem przybycia od miasta Wielkiego Zła.

Owym Złem okazuje się żydo-cygańska mafia, działająca na zlecenie komunistycznej masonerii. Tej zbrodniczej organizacji przewodniczy człowiek niemal tak zachłanny i bezwzględny jak Pewien Minister Finansów lub Urząd Skarbowy. Aby jeszcze bardziej podkreślić zbrodniczą naturę antagonisty, nadałem mu imię Donald Palikot, który jest na domiar złego czarny, rudy i jest cyganem. Donald Palikot zamieszkuje największą twierdzę w Sandomierzu, istną jaskinię ZUA, czyli siedzibę ZUS-u.

Plebanię opuściła gospodyni księdza, Natalia, która zatrudniła się jako dowódca ochrony Donalda Palikota. Pluskwa, został handlarzem kwiatów, który na boku dorabia sobie na sprzedaży amunicji. Komenda Policji jest jeszcze bardziej ciapowata niż wcześniej, a Mieczysław przeszedł na wcześniejszą emeryturę, za walkę z bezprawiem, co w skorumpowanej policji było niemile widziane. Postanowił wieść żywot wędrownego żula-kaznodziei i przybrał imię Mietek.

Minęło sporo czasu, czyli jakieś ekranowe dwie minuty. Nasz bohater budzi się ze śpiączki. Przy wyjściu ze szpitala czekają na niego zabójcy, uzbrojeni w łuki, miecze dwuręczne oraz domowej roboty strzelby. W ostatniej chwili, gdy zbiry mają pociągnąć za spust, jednemu z nich dzwoni telefon, z którego szeleszczący głos mówi coś w stylu "Tego, ten, nie zabijaj, bo to tylko ksiądz. Nie zagrozi on moim planom, bo jestem lepszy, groźniejszy i mam szerokopasmowy internet."

Ojciec Mateusz dociera do plebani. Zauważ starą kartkę od Natalii z napisem "Obiad jest lodówce". Nie ma go tam, co od razu budzi podejrzenia. Ksiądz nie zważając na to rusza do kościoła, by odprawić msze świętą. W świątyni panuje straszny bajzel, żaden ministrant nie przyszedł. Nie zważając na to, nasz bohater, zaczyna nabożeństwo i gdzieś w okolicy kazania, orientuje się, że nikogo nie ma w kościele. Widząc co się (hłe hłe) święci, idzie w miasto i widzi co stało się z Sandomierzem. W skrócie: syf, ubóstwo, prostytucja i gry video. Obraz ten dobija księdza Mateusza, do tego stopnia, że ten załamany, popada w depresję i stacza się w ramiona alkoholizmu.

Jednakże, po pewnym czasie, kończą się bogate zapasy wina mszalnego i proboszcz zmuszony jest pojechać na swoim rowerze do monopolowego. Koło księdza szybko przejeżdża auto, a ten nie będąc już w tak dobrej formie, jak niegdyś, traci równowagę i wpada do rowu, tragicznie przy tym przebijając oponę, niszcząc dzwonek i uderzając się głową w pedały. Traci przytomność, a gdy się budzi widzi nad swoim ciałem anioła.

Uwaga! Ważny dialog!

ANIOŁ

Mateuszu, nic ci się nie stało?

OJCIEC MATEUSZ

Obawiam się, że mój rower się rozpieprzył.

ANIOŁ

Mateuszu...

OJCIEC MATEUSZ

A na dodatek zaczynam trzeźwieć. Czemu, oj czemu, mi się to przydarzyło? Za jakie, ja się pytam, grzechy?

ANIOŁ

Mateuszu, nie twą winą jest to co się wydarzyło. Jednakowoż, los żywota ludzkiego odmienić można. Miasto trzeba wyleczyć. Podnieś się z ziemi, Mateuszu.

OJCIEC MATEUSZ

Kiedy rower na mnie leży!

[Anioł pomaga podnieść rower. Postacie stają naprzeciw siebie i kontynuują rozmowę.]

ANIOŁ

Mateuszu, czas naprawić to miasto, którego niegdyś strzegłeś. Rusz w miasto i szerz wole Pana, walcz ze zbrodnią, aby nad Sandomierzem ponownie zapanowało dobro, a małe gołębie znów zaczęły... robić to, co robią małe gołębie.

OJCIEC MATEUSZ

Kiedy nie mogę! To już nie to miasto, z ostoi spokoju, od czasu do czasu naruszanej malutkim morderstwem, przeobraziło się w oazę szatana. Siły nie mam, by dokonywać dobra!

ANIOŁ

Przecież było napisane ?Ona zmiażdży mu głowę, a on jej piętę.?. Tedy rusz i wyniszcz sługi szatana!

OJCIEC MATEUSZ

Znaczy się, metaforycznie?

ANIOŁ

Niby czemu, weź tego gnata i zastrzel sukinkotów.

[Anioł wyciąga wielkiego desert eagle.]

OJCIEC MATEUSZ

A czy nie było napisane, coby zło dobrem zwyciężać?

ANIOŁ

Nie pyskuj! Ja tu jestem aniołem. Mam skrzydła, pojawiłem się znikąd, więc nie dyskutuj weź spluwę, bo od nikogo innego za free nie dostaniesz.

[Ksiądz bierze pistolet.]

Działaj w ukryciu, a gdy już zyskasz poważanie wśród naszych wrogów, zniszcz ich! Dokonaj czynu zniszczenia!

OJCIEC MATEUSZ

I will. (bo po angielsku brzmi lepiej)

Po tej dyskusji ksiądz udaje się pieszo w stronę miasta. Postanawia przyjąć ksywę Szrama von Krokydol, dla przyjaciół Szrama. Aby się pokazać, znajduje najpodlejszą spelunę, wybija duszkiem browara i zaczyna okładać tamtejszego wykidajłę, Stasia. Przegrywa, ale dał mu nieźle popalić. Staś nie ma już czterech zębów, rozcięty łuk brwiowy i nos w kształcie trufla. Jego czyn zostaje zauważony przez światek przestępczy i wkrótce z propozycją pracy przybywa do niego wysłannik Turka od Kebabów, prawej ręki Donalda Palikota. Turek, jest prawdziwym Turkiem, a jego domeną w Sandomierzu jest rynek fast foodów. Ojciec Mateusz dostaje zadanie ściągania haraczu z wszystkich budek w mieście. W swojej pracy jest sumienny, chociaż w środku płacze. Wkrótce wszystkie budki płacą regularnie, a Szrama jest uważany za wyjątkowo podłego człowieka, co pogłębia fakt, że Mateusz dla utwierdzenia ludzi w przekonaniu, że jest przestępcą, wielokrotnie je frytki nie płacąc za nie.

Nasz główny bohater wkrótce zostaje osobistym ochroniarzem Turka. Pewnej nocy ma miejsce tajemnicze spotkanie, w którym udział biorą Turek od Kebabów i jego niemiecki kuzyn. Szrama jest przez cały czas obecny podczas rozmowy. Dowiaduje się, że kuzyn wynalazł genialną mieszankę: połączenie koki, tynku i opiłków metalu. Substancja jest silnie uzależniająca, więc Turek od Kebabów postanawia dodawać ją do sosu czosnkowego na wszystkich stoiskach, mówi jeszcze, że dzięki temu jest w stanie wzbogacić się tak bardzo, że z łatwością przyjdzie mu wykluczyć Donalda Palikota z biznesu i zająć jego miejsce. Kuzyn z Niemiec ochoczo mu przytakuje i przypomina, że tylko on zna recepturę i nigdy nie spisał przepisu i, żeby szybko wziąć się za produkcję.

Ksiądz wszystko nagrywał. Tak na wszelki wypadek. Teraz wyciąga swojego wielkiego gnata i zaczyna strzelać. Cała sekwencja powinna być zrealizowana w zwolnionym tempie. Unikanie kul, podskoki i te sprawy, a trupy idą w steki. W końcu ojcu Mateuszowi kończy się amunicja, więc chwyta za zydel i dalej już okłada pozostałych zbirów meblem. Gdy na polu walki pozostaje tylko kuzynostwo, Szrama ma już w ręce tylko ułamaną nogę. Kuzyn z Niemiec przypomina sobie, że ma pistolet. Ksiądz widząc co się święci łapie Turka i przykłada mu broń (znaczy: nogę od zydla) do gardła.

Ważna scena!

TUREK OD KEBABÓW

[do Kuzyna z Niemiec]

Strzelaj! Zastrzel gnoja!

OJCIEC MATEUSZ

Jeden ruch i go zabije! Rzuć broń!

KUZYN Z NIEMIEC

Puszczaj go, bo strzelę!

TUREK OD KEBABÓW

Nie! Głupi, nie strzelaj, bo mnie zabijesz!

[Zwraca się do Ojca Mateusza.]

Szrama, no coś ty! Weź się przestań wygłupiać, damy ci udział w zyskach i takie tam. Nikt więcej nie musi umierać

KUZYN Z NIEMIEC

Dość! Mam to gdzieś, czy on zginie. A masz, ciulu łysy!

[Kuzyn z Niemiec podnosi broń do strzału, ale ksiądz, popycha Turka od Kebabów w jego stronę. Kule trafiają w byłego szefa Szramy, a ten już jest przy kuzynie i wali go z całej siły w głowę, tak, że ten od razu umiera.]

Ojciec Mateusz rusza z nagraniem do Donalda Palikota, mając nadzieję, że się z nim spotka i już teraz zakończy jego żywot. Jednak nie jest mu to dane, zamiast tego, wychodzi do niego kolejna ręka bossa, tym razem lewa. Jest to Lewa Ręka, zwany tak z powodu braku lewej ręki, w miejsce lewej kończyny ma blender. Niektórzy twierdzą, że zaszedł tak wysoko właśnie dzięki temu atutowi. Podobno robi świetne koktajle, które tak smakowały głównemu złemu, że ten postanowił mieć Lewą Rękę cały czas przy sobie.

Szrama dowiaduje się, że bardzo dobrze zrobił zabijając Turka od Kebabów i, że boss jest mu na tyle wdzięczny, że gwarantuje mu ładne mieszkanko z widokiem na mur, wyżywienie i dalszą pracę w charakterze mafiosy, tym razem jednak, jako egzekutor. Ksiądz przystaje na propozycje i udaje się do swojego nowego lokum. Rzeczywiście, ładny mur widać przez okno.

Wkrótce ksiądz Mateusz przystępuje do roboty zleconej przez Lewą Rękę. Nie ma z tym problemów, bo ludzie, do których jest posyłany to źli ludzie- handlarze narkotykami, bronią, waflami, a nawet Call of Duty po dwie dychy. Jednak, pewnego razu, Szrama dostaje zlecenie na niewianego człowieka. Boss wskazał przez swoją lewą rękę, niewinnego sprzedawce eklerków. Ojciec Mateusz długo bije się z myślami, a gdy jest już przy swoim celu, zmienia zdanie i wraca do mieszkania. Czeka tam na niego jego szef.

Ogromnie ważna scena!

OJCIEC MATEUSZ

[siada na łóżku i spuszcza głowę.]

Nie zrobiłem tego.

LEWA RĘKA

[siedząc na krześle.]

Wiem, bijesz się z myślami. Pozwól, że opowiem ci pewną historię. Jak byłem jeszcze mały, to znaczy, miałem 14 lat i obie łapy, wybraliśmy się z grupą z domu dziecka do zoo. Tam, podczas zwiedzania, dwóch typków, starszych ode mnie, większych i silniejszych, ściągnęło mi czapkę. Czapkę z daszkiem. To była bardzo ważna czapka, tylko ona została mi po matce, która zginęła jak byłem jeszcze mały. A oni... wzięli tę czapkę i wyrzucili na niedźwiedzi wybieg. Misiek powąchał i połknął czapkę. To było dla mnie za dużo. Skoczyłem na wybieg i zacząłem walczyć z niedźwiedziem, ale to było trudne. W pewnym momencie moja ręka znalazła się w jego pysku. Pomyślałem wtedy: mam szanse odzyskać czapkę. Chociaż ręka już była prawie oderwana, wisiała chyba na ostatnich ścięgnach, to udało mi się namacać coś, wiedziałem, że to nie czapka, to było coś oślizgłego, a ja ostatkiem sił ścisnąłem to coś i próbowałem wyrwać. Wyciągnąłem jedynie kikut, którym z wściekłości zacząłem okładać niedźwiedzia po głowie, aż ten zdechł.

[Milczy chwile.]

Wiesz czego, wtedy się nauczyłem?

OJCIEC MATEUSZ

Tego, że to nie misiek był winny? To tym dwóm trzeba było wymierzyć sprawiedliwość?

LEWA RĘKA

Nie. Nauczyłem się, że nie należy wkładać niedźwiedziowi ręki do gęby, nawet jak coś tam zgubiłeś albo jak jest tam coś miłego w dotyku. No, bo przecież, i tak tego nie wyciągniesz! Ta cholera odgryzie ci rękę!

[Podchodzi do drzwi, a gdy już ma wyjść, mówi ostanie słowa.]

Wyciągnij z tego naukę, Szrama.

Ksiądz rusza na miasto. Długo chodzi po wielu znanych mu niegdyś miejscach, które teraz obróciły się w ruinę. Myśli o swoim postępowaniu i co powinien teraz zrobić. Aby podkreślić nastrój zadumy powinien padać deszcz, a nasz bohater iść z gołą głową, cały przemoknięty. Dodatkowo jakaś piosenka zmuszająca do refleksji, może coś autorstwa Dody albo Feel. Oczekiwane olśnienie przychodzi. Szrama spotyka na swojej drodze jakiegoś szaleńca, który drze się wniebogłosy o chwale pana. Ojciec Mateusz się zatrzymuje, a jego spojrzenie krzyżuje się z spojrzeniem mówcy. W jeden chwili się rozpoznają i Mietek rusza w stronę swojego proboszcza z otwartymi ramionami.

Następuje długi dialog, którego jednak nie przytoczę. Będzie standardowo: "Myślałem, że nie żyjesz.?, ?Nie tak łatwo mnie zabić." itd. Ksiądz w końcu przechodzi do rzeczy i wyjawia mu swój plan- ma zamiar tej nocy załatwić zło trawiące Sandomierz, potrzebuje amunicji, Mietek obiecuje przynieś coś od Pluskwy, handlarza kwiatami.

Wyciemnienie ekranu i już jesteśmy pod siedzibą ZUS-u. Przychodzi Mietek i wyjawia Mateuszowi, że idzie z nim. Ten, co oczywiste, mu tego zabrania, bo to jego film, a nie żadnego żula-kaznodziei-ex policjanta. Mówi to w łagodniejszych słowach. Ksiądz bierze amunicje i poleca swojemu pomocnikowi, by ten udał się do jednego sprzedawcy eklerków i szybko uciekał z miasta i schował się w jego opuszczonej plebani.

OSTATNIE STARCIE

Ojciec Mateusz wchodzi do centrum monitoringu, gdzie Natalia dowodzi całą ochroną. Jego była gospodyni nie rozpoznaje księdza, ale, gdy ten przemawia do nie po imieniu, Natalia dostaje olśnienia i przypomina sobie jak wiele rzeczy złych uczyniła i prosi o wybaczenie. Już-nie-Szrama łaskawie wybacza i prosi o pomoc- Natalia musi zamknąć drzwi, gdy ten zacznie masakrę, by posiłki nie nadpłynęły.

Protagonista rusza dalej do pomieszczenia, gdzie przebywa Lewa Ręka i jego przydupasy.

LEWA RĘKA

I co, Szrama, zabiłeś go?

OJCIEC MATEUSZ

[stojąc na progu.]

Nie.

LEWA RĘKA

Co, nie?

OJCIEC MATEUSZ

Nie jestem Szrama. Tak naprawdę jestem ksiądz Mateusz Żmigrodzki. Ten, którego chcieliście zabić. I ten, który was teraz zabije.

LEWA RĘKA

Szrama, co tu się, do jasnej anielki, dzieję?

OJCIEC MATEUSZ

[Niewzruszony.]

Wyciągnąłem naukę z twojej historii. Wiem, jaki jest wniosek. Wcale nie zabić niedźwiedzia, czy zabić tych dwóch. Prawdziwa sprawiedliwość wymaga, by zabić ich wszystkich.

LEWA RĘKA

Yyy....

[Drżącym głosem.]

A gdzie chrześcijańskie wybaczenie? Gdzie łaska?!

OJCIEC MATEUSZ

[W myślach.]

...i odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcą....

Wybaczam, im. I pociągam za spust.

Następnie zabija wszystkich w pomieszczeniu, a było ich tam dobre parę setek wyszkolonych komandosów. Rusza korytarzem, gdzie zabija drugie tyle. Udaje mu się dojść do sali tronowej Donalda Palikota, ten widząc co się dziej ucieka, posyłając do walki swojego osobistego ochroniarza, Detektywa Rutkowskiego. Jak na złość właśnie skończyła się księdzu amunicja. Reagując na okrzyki przeciwnika "Rzuć klamkę, rzuć klamkę!", opuszcza puste pistolety i atakuje Detektywa. Rzuca w niego kolejno: szklaną wody (niegazowanej), doniczką z paprotką, doniczką z kaktusem, wazonem z tulipanami i śliskim kocykiem. Ten ostatni jest najlepszym argumentem. Broń, która znikąd pojawiła się w ręce jego przeciwnika, pod wpływem uderzania kocyka, wypada mu z dłoni. Ksiądz widzi to, kopie Rutkowskiego z partyzanta, podnosi kopniakiem pistolet i strzela mu prosto w twarz.

Ojciec Mateusz idzie dalej, główny zły nie ma już dokąd uciec. W przypływie paniki Donald Palikot przemawia do wartości chrześcijańskich księdza, popierając wszystko cytatami i konkretnymi przykładami z życia i Biblii. Gdy nasz główny bohater ma już się przemóc i darować mu życie, za plecami antagonisty pojawia się anioł, który przyzwalająco kiwa głową.

Rozlegają się strzały i jest to koniec tej historii. Został tylko epilog.

Sandomierz wraca do życia, mafia zostaje rozbita i wygnana, a w mieście ponownie zaczyna władać sprawiedliwość. Mietek wraca do służby. Natalia wraca na plebanię. Pluskwa pozostaje handlarzem kwiatów. A co najważniejsze: ojciec Mateusz, ponownie przywdziewa sutannę i odprawia mszę w pełnym już kościele.

Jednak wracając do domu, ksiądz postanawia się napić, czego nie robił od ostatniego starcia w siedzibie ZUA. W lodówce czeka na niego zacny trunek: Leśny Dzban. Gdy butelka jest już opróżniona, największy z obrońców sprawiedliwości, postanawia naprawić swój rower. Podczas tej właśnie czynności, po raz kolejny objawia mu się anioł.

Jedna z najważniejszych scen!

OJCIEC MATEUSZ

[Z radością.]

Aniele, udało się! Zaprowadziłem sprawiedliwość, Sandomierz jest już starym, dobrym Sandomierzem, w którym tylko co tydzień ktoś kogoś zabija.

ANIOŁ

Mateuszu...

OJCIEC MATEUSZ

Postąpiłem jak kazałeś. I udało się, tak jak bóg tego chciał.

ANIOŁ

Mateuszu... Bóg tego nie chciał.

OJCIEC MATEUSZ

Jak to? Przecież ty, jego wysłannik, ty mi to nakazałeś i miałeś słuszność!

ANIOŁ

Mateuszu, nie jestem aniołem.

OJCIEC MATEUSZ

Kim, w takim razie?

ANIOŁ

Jestem tylko wytworem twojego zmąconego alkoholem umysłu. Nigdy nie było anioła, sam postanowiłeś zrobić to, co zrobiłeś. Zabijałeś, bo sam tego chciałeś.

[Anioł rozpływa się, a ksiądz pada na kolana.]

Ojciec Mateusz nie mogąc znieść prawdy i żyć z tym, tak jak kiedyś, udaje się na wygnanie do jakiejś zapomnianej przez boga i ludzi krainy, czyli Radomia albo Pogwizdowa (kolejna kwestia techniczna). Natalii pozostawia list, w którym prosi, by go nie szukano.

Czy Sandomierz poradzi sobie bez ojca Mateusza? Czu ponownie stoczy się w otchłań grzechu? To już zależy od tego, czy film będzie miał spore zyski, a wierzę, że będzie miał.

6 komentarzy


Rekomendowane komentarze

Wyśmienita historia :) Wiele razy podczas czytania musiałem łapać się za brzuch, bo bolał mnie ze śmiechu. Jeśli będziesz miał jeszcze kiedyś takie pomysły, chętnie przeczytam następne scenariusze.

5 gwiazdek

Link do komentarza

Świetne. Aż mi się przypomniała (nie)słynna wersja Kubusia Puchatka, w której główną rolę odgrywał szlachetny trunek Herakles - Special Płońsk Aperitif.

Link do komentarza

@Mysquff

Wątpię, by powstały kolejne scenariusze. Z doświadczenia wiem, że powtarzanie konwencji we wpisach nie wychodzi najlepiej.

@Sermaciej

Chciałem wkleić linka na fanpage TVP i Ojca Mateusza, tylko, że nie używam facebooka. Nie mam pojęcia czy przybliżyłoby to projekt do realizacji, ale przynajmniej nabiłoby parę wyświetleń.

Link do komentarza
Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...