Skocz do zawartości

Hobbicia Stopa

  • wpisy
    286
  • komentarzy
    1809
  • wyświetleń
    445576

Filmowe Wspomnienia #15: Nietykalni


otton

1211 wyświetleń

Mogłoby się wydawać, że filmy opowiadające o mafii częstokroć kłamią pokazując nam gangsterów postawionych wyżej od policji, która boi się kiwnąć palcem. Powodów tej bierności jest wiele, najważniejszym nie jest przy tym chęć przeżycia. Po prostu wielu gliniarzy ma swoje rodziny, dzieci i właśnie przez wzgląd na nich nie lubi ryzyka zawodowego. Taki Al Capone na przykład nie przejmuje się bliskimi stróżów prawa i kiedy ktoś zacznie zbyt mocno węszyć koło jego dostaw alkoholu, za wszelką cenę chce pokazać stróżom prawa, że nie są nietykalni.

Kim był Al Capone?

Zanim jednak zajmiemy się samym filmem trochę faktów historycznych. Przede wszystkim należy zaznaczyć, że główny czarny charakter, czyli Alfonso Capone naprawdę istniał sprawując żelazną ręką krwawe rządy w Chicago. Swoją pozycję zawdzięczał podobnie jak wielu gangsterów prohibicji, czyli zakazowi sprzedaży i dystrybucji alkoholu. Wiadomo, naród chciał się napić, a bary czerpały zysk ze srebrzystych trunków, więc trzeba było to wszystko skądś dostarczyć. Zza granicy do portów przypływały skrzynki z kanadyjską flagą zawierające same artykuły pierwszej potrzeby. Sam Al Capone był zwykłym bandytą, który mordował w rękawiczkach czyli wydając ludziom rozkazy. Dla wielu wydawał się nietykalny.

Ironią w tym wszystkim jest fakt, że wylądował w więzieniu dopiero oskarżony o oszustwa podatkowe. Była to jedyna rzecz, na którą w końcu znalazły się dowody. Policja milczała z jednej strony bojąc się o własne życie z drugiej czując przyjemny balast w kieszonkach. Jeżeli ktoś nie chciał podjąć interesów z panem Capone mógł spodziewać się, że jakiś smutny pan w garniturze zostawi teczkę w jego barze, a w środku można będzie znaleźć ciekawe rzeczy. Dokładnych szczegółów brak, bo też w ten sposób wygląda jedna ze scen otwierających film Briana de Palmy. Jest mocna, sugestywna i na długo pozostanie mi w pamięci.

373644.1.jpg

Ekipa z Marzeń

Wracając jednak do policjantów. ?Nietykalni? są zaliczani do kina gangsterskiego, ale tak naprawdę jest to spore uproszczenie, bo film jest w istocie opowieścią dotyczącą bardziej stróżów prawa. Oto bowiem znajdzie się czterech odważnych, którzy mają dość kolejnych kpin po swoim adresem ze strony Ala Capone. W tej roli błyszczący w wielu gangsterskich historiach Robert de Niro. Głównym dowódcą tej grupy odważnych będzie Elliot Ness, federalny, który postanawia uderzyć pięścią w stół i powstrzymać bezprawie w Chicago. Nie obędzie się jednak bez dylematów, bo bohater odgrywany przez Kevina Costnera wierzy w sprawiedliwość, chce wygrać tę wojnę uczciwymi metodami.

Jego wiarę w prawo będzie na każdym kroku rozwiewał Jim Malone, były gliniarz, który dawniej sam przestał ufać kolegom po fachu. Odszedł z policji, gdyż nie podobało mu się postępująca skala korupcji wśród funkcjonariuszy. Mundur jest mu obcy, za to przepisy uważa za przeżytek. Gangsterzy nie grają czysto, więc można skierować w ich stronę strzelbę, by bronić zastraszone społeczeństwo. Będzie też dla Nessa cennym wsparciem w chwilach zwątpienia związanego nie tylko z moralnym postępowaniem, ale również z sensem całej operacji.

Skład uzupełni również księgowy Oscar Wallace, który z jednej strony jest człowiekiem bystrym, autorem pomysłu dotyczącego posadzenia Capone za omijanie urzędu skarbowego, z drugiej jednak nie dorównuje on swym kolegom odwagą oraz refleksem. Tutaj jednak już należy przerwać opowieść o nim, by uniknąć dość poważnego spoilera. Skład zamyka zaś Giuseppe Petri ukrywający się pod nazwiskiem George Stone. Brakuje jednak jakiegokolwiek wyjaśnienia dlaczego. W każdym razie Stone jest początkującym agentem, do tego zaś znakomitym strzelcem. Zostaje dobrany do ekipy przez Malona, który zauważy w nim kogoś więcej niż zwykłego glinę. Podczas rozmowy z dwojgiem młodych adeptów mającej na celu wybranie jednego z nich co prawda też rozpoczyna od recytowania kodeksu policyjnego, ale z każdą kolejną minutą zaskoczy nie tylko kolegów z drużyny, ale także widzów.

373677.1.jpg

Naprzeciw filmom o gangsterach

Już sama plejada zróżnicowanych bohaterów to dobry powód, by zapoznać się z dziełem Briana de Palmy. Nie jest to jednak ostatni as w rękawie tej produkcji. Za tym wszystkim stoi również ciekawa fabuła. Brak tu typowego dla filmów gangsterskich długiego czasu akcji (zwykle wydarzenia w filmach o mafii rozgrywają się na przestrzeni wielu lat), jednak sama akcja jest poprowadzona z rozmachem. Znajdzie się tu miejsce zarówno dla rozmów między policjantami, tkliwych spotkań Nessa z rodziną, ale i bardzo efektownych wymian ognia. Zróżnicowanie może się podobać, jednak za brak znużenia odpowiada też zapewne po części nie robiąca przesadnego wrażenia długość filmu, czyli 110 minut. Kino gangsterskie kojarzy mi się raczej z produkcjami zapewniającymi rozrywki na co najmniej 2,5 godziny.

373641.1.jpg

Kilka ujęć z życia

Parę scen zapada w pamięć, jednak nie wszystkie w zamierzony przez twórcę sposób. Genialne jest między innymi spotkanie Nessa i Capone na Sali sądowej (nie jest to wbrew pozorom żaden spoiler, bo w końcu oglądamy film dotyczący aresztowania znanego gangstera). Znajdzie się tu miejsce również dla małej wendetty za śmierć przyjaciela, a także kolejnego starcia ze skorumpowanym, zepsutym światem. Nade wszystko polecam jednak podczas tych wydarzeń przyglądać się świetnej grze aktorskiej Roberta de Niro. Znakomita mimika twarzy Ala Capone oraz gestykulacja zrobiła na mnie kolosalne wrażenie. Warto też wspomnieć o fragmencie, w którym policjanci udają się pod granicę, by rozbić dostawę alkoholu i przy okazji poszukać czegoś przeciw mafii. Okoliczności przyrody, piękne kuce na usługach policji ? wszystko to budzi miłe skojarzenia z westernami.

Jest również strzelanina na dworcu, gdzie Ness i Stone musieli załatwić pewną, pilną sprawę. Do tego fragmentu mam jednak parę zarzutów. Sama scena nie została za dobrze wyreżyserowana. Ogólnie pomysł był dobry: znaleźć mało efektywną miejscówkę, dorzucić wózek z dzieckiem (dosłownie), przyprawić wszystko odrobiną slow motion aby pokazać jak dobrego cela mają bohaterowie. Niestety całość nie pasuje klimatem do reszty filmu, a pod wpływem dość słabych możliwości technicznych w 1987 roku wydarzenia mogą jawić się jako trochę groteskowe. Kiedy zaś w innym fragmencie znajdzie się amator spadania z dachów będziemy świadkami trochę niewspółczesnego już greenboxa, dziś w domu lepszego można zrobić.

373643.1.jpg

Film na krótki wieczór

Nietykalni to dobra propozycja na miły wieczór. Chociaż zalicza się ją do kina gangsterskiego to w istocie jest raczej kinem policyjnym. Na korzyść filmu przemawia również autentyczność ? nie tyle samych wydarzeń na ekranie co tła historycznego. O ile nie uwierzę w efektowne wymiany ognia o tyle już obraz skorumpowanych Chicagowskich organów sprawiedliwości nie należy do wymysłu twórców. Niestety, tak wyglądały dawniej struktury policji. Co gorsza również dziś tak wyglądają w niektórych miejscach. Nie, starczy już tych antypolskich insynuacji, mam po prostu na myśli wojny narkotykowe w Meksyku. Czy to nie podobna sytuacja?

PS. Tym razem tytuł wspomnienia identyczny jak tytuł filmu, bo istnieją dwa obrazy pod takim tytułem. Na przereklamowaną (nie znaczy kiepską) francuzką komedię i wyjaśnienia dlaczego jest przereklamowana jeszcze przyjdzie czas...

2 komentarze


Rekomendowane komentarze

Najlepszy film gangsterski ever! Uwielbiam Ojca Chrzestnego ale tylko "jedynkę" (pozostałe są bardzo dobre ale aż tak ich nie wielbię), jednak to Nietykalni utkwili mi w pamięci najbardziej.

Link do komentarza

Z Ojcem Chrzestnym to jest w sumie śmieszna sprawa. Film głośny, uznawany za klasyka gatunku i wielu właśnie od niego zaczyna przygodę z tematem. Po fali zachwytów ogląda się jednak inne filmy i trochę ten Ojciec słabnie. Mi akurat chyba trójka najbardziej przypadła do gustu mimo, że jednak trochę skandalizująca była.

Największy zachwyt u mnie wywołało chyba Dawno Temu w Ameryce. Długi, ciekawie opowiedziany i ze znakomitą muzyką. O ile walc Nino Roty swego czasu regularnie gościł u mnie na słuchawkach o tyle został wyparty właśnie przez muzykę Ennio Moricone.

Bardzo lubię też Życie Carlita, aczkolwiek mimo tej sympatii na piedestale go raczej nie stawiam.

Link do komentarza
Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...