Wojen Maturalnych dzień drugi
Wygląda na to, że warto myśleć pozytywnie bo tegoroczny egzamin z matematyki był prawdopodobnie najłatwiejszym od lat! Naprawdę, po egzaminach próbnych trochę bałem się tego przedmiotu (przyznam szczerze - ledwo zdałem), ale już w chwilę po otworzeniu arkusza moje obawy zostały rozwiane.
No to jedziemy z tym koksem!
Zadania zamknięte prezentowały sobą poziom przedszkola! Wydaje mi się, że każda myśląca osoba z kartą wzorów w łapie powinna sobie z nimi bez problemu poradzić. Praktycznie we wszystkich z nich do wyniku można było dojść w maksymalnie trzech krokach a te, nad którymi trzeba było trochę pomyśleć nie były podchwytliwe co bardzo często jest problemem. Nie rozumiem nawet po co komu by miał się przydać rozbudowany kalkulator - te, które potrafią wyliczyć pierwiastek są wystarczające. Odrobina pomyślunku i już na tym etapie można bezproblemowo zdobyć "upragnione" 30%. Mimo wszystko już czuję wylew kfejków o tym jak to biedni humaniści nie poradzili sobie z deltą...
Zadania otwarte, choć zdecydowanie trudniejsze, też raczej nie sprawiały mi problemu. Większość była raczej standardowa - tu oblicz deltę, tam wyznacz miary kątów, gdzieś się pojawiły sinus z cosinusem... Do tej pory nie potrafię sobie jednak wybaczyć, że nie zrobiłem ostatniego zadania, w którym trzeba było obliczyć prędkość dwóch pociągów.
Tego typu zadanie na egzaminie jest zawsze! ZAWSZE! No niestety olałem sprawę przez co mam pewne pięć punktów w plecy. W sumie szkoda ale płakać nie ma po co.
Jutrzejszy egzamin z j. Angielskiego to w sumie dla mnie formalność. Rok w rok to najprostszy sposób na "nachapanie" sobie dodatkowych punktów. Cambridge C1 (CAE) zdałem ze sporym zapasem nie poświęcając na naukę nawet minuty dlatego też nie sądzę, żeby egzamin opierający się na niższym poziomie mógł sprawić mi jakiś problem. Jedyne co mnie martwi to to, że pomiędzy podstawą a rozszerzeniem jest trwająca trzy godziny przerwa podczas której uduszę się w garniturze...
7 komentarzy
Rekomendowane komentarze