Skocz do zawartości
  • wpisy
    33
  • komentarzy
    732
  • wyświetleń
    50317

Klekot zrzędzi - dlaczego nie lubię sandboxów.


Klekotsan

1114 wyświetleń

Ostatni tekst Rankina zmusił mnie do pewnej refleksji. Gry z otwartym światem, zwane też sandboxami, są coraz popularniejszym trendem w branży. Lokacje otwarte, półotwarte, huby - to wszystko pojawia się w coraz większej ilości gier, a wielkość mapy świata jest dla wielu gigantycznym fetyszem. Nawet nowy Wiedźmin ma mieć otwarty świat.

Nie znoszę.

Nie wiem, naprawdę nie wiem dlaczego. Mam już pewien staż w grach, lecz każda gra ze światem większym od Liberty City z GTA3 mnie odrzucała. Morrowinda odinstalowałem po paru godzinach gry, Gothica 3 do dziś się boję, Two Worlds omijam z daleka a save z San Andreas leży odłogiem i się kurzy. Do tego zwyczajnie nie mam ochoty dalej się zapoznawać z tą modą. Dlaczego mam taką urazę?

POWÓD 1

CIERPI NA TYM STORYTELLING.

Powiedzmy sobie szczerze - główną atrakcją sandboxów jest świat, który można zwiedzać i modyfikować według swego widzimisię. No wiecie, odwiedzić tę wioskę, podpalić tamtą, wyrżnąć orków. Nothing out of the ordinary.

Problem w tym, że cierpi na tym sama historia. Nie potrafię wczuć się w świat w momencie, w którym tkwi on w zawieszeniu, w którym historia jest siłą rzeczy szczątkowa, bo nie może ograniczać możliwości gracza. Nie mogę poczuć napięcia w momencie, gdy mogę w każdej chwili rzucić miecz i biec na polankę zrywać kwiatki. Wielkie zło zaczeka, ja muszę wykuć sobie miecz.

POWÓD 2

CIERPI NA TYM KREACJA ŚWIATA.

Dobrze przeczytaliście. Nie lubię sandobxowych światów, gdyż są one sztuczne. Złożone z podobnych puzzli miasta, zaludnione podobnymi NPC, którzy przedstawiają podobne przemyślenia, na drogach podobne potwory a wszystko to jakoś duszy pozbawione. Wystarczy wspomnieć Gothica 3, gdzie obok siebie potrafiło pracować kilku identycznych robotników, a każda kobieta w regionie wyglądała identycznie. Jest to zrozumiałe, bo tworzenie od podstaw każdego miasteczka czy boru to benedyktyńska robota. Ja jednak nie lubię uczucia chodzenia wśród wydmuszek, randomowych zlepków kodu, którzy w gruncie rzeczy g%@$* mnie obchodzą. Są sztuczni, identyczni, pozbawieni charakteru i celu.

Skoro o celu mowa...

POWÓD TRZECI

KAPITANIE, TAM NIE MA LĄDU!

Czyli o jałowości rozgrywki słów kilka. To jest właśnie to, co całkowicie mnie od tych gier odpycha.

ROZGRYWKA NIE MA CELU, JEST PUSTA. W momencie w którym fabuła jest tam w tle i nawet nie przypomina o swym istnieniu to co pozostaje? Robienie questów i eksploracja. Problem w tym, że oba czynniki prędzej czy później się wypalają. Questów musi być dużo, więc poza paroma wyjątkami stanowią one wariację klasycznego "przynieś, wynieś, pozamiataj". Ciężko wymagać tutaj jakiejś inwencji. Zaś eksploracja to żmudna bieganina połączona z grindem i zbieraniem każdego śmiecia na drodze, ubarwiona okazyjnym powrotem do najbliższego miasteczka celem spieniężenia łupu.

Rozumiem, to może być fajna odskocznia, ale dla mnie nie może być to sens gry! Dlaczego? Ponieważ jest to bezcelowe! Jeżeli nie mamy zewnętrznej motywacji do doskonalenia się to po co to robić?

Ej, ale o to chodzi w RPG! ROLE-PLAYING! GRASZ ROLĘ! DORÓB SOBIE HISTORIĘ!

Dzięki, ale postoję. Mnie gra przede wszystkim ma wciągnąć i bawić. Jeżeli muszę kombinować w jaki to sposób czerpać radość z gry, jeżeli muszę dorabiać do każdej aktywności filozofię to znaczy mniej więcej tyle, że DLA MNIE gra swej funkcji nie spełnia.

POWÓD CZWARTY

DRAŻNIĄ SIĘ ZE MNĄ.

A wiecie co jest najgorsze? To, że te powody siedzą we mnie. To nie jest wina gier jako takich - każdemu podług potrzeb, a na rynku najwyraźniej jest zapotrzebowanie na podobne produkcje. Naprawdę nie wiem dlaczego nie umiem się bawić piaskownicami, dlaczego zaglądanie w każdy kąt zazwyczaj mnie rajcuje, ale w sandboxach nie mogę go zdzierżyć, dlaczego te poukrywane pierdoły działają na mnie jak płachta na byka.

Naprawdę chciałbym pokochać piaskownice, ale po prostu nie potrafię.

Tekst napisany z przymrużeniem oka, także uprasza się o brak komentarzy pokroju "HUEHUEHUE, n00b, w Skyrima grać nie umi, HAHAHA!". Wszelkie sugestie dotyczące sposobów na zakochanie się w sanboxach są mile widziane.

15 komentarzy


Rekomendowane komentarze

Ze mną jest trochę podobnie. Nie potrafię na przykład grać w GTA 4fun. Potrzebuję celu, muszę robić misje a jak już skończę całą kampanię to nie wiem co dalej ze sobą zrobić.

Link do komentarza

Też tak miałem w różnych grach, chociaż z innego powodu - trudno mi było ogarnąć za co mam się wziąć, gdy było tyle możliwości, więc po prostu nie brałem się za żadną xd.

Potem zagrałem w Red Dead Redemption 8). Na początku marca zrobiłem sobie wielki powrót i po prostu zabierałem się za wszystko, co mnie interesowało. Polowałem sobie na niedźwiedzie, grałem w kości etc. Spędziłem chyba 20h mając wszystkie misje główne i poboczne zakończone :f.

Link do komentarza

To już wyklucza możliwość dyskutowania z tobą.

Skończyłeś czytać po tym podpunkcie? Cytuje:

Naprawdę chciałbym pokochać piaskownice, ale po prostu nie potrafię.

@Aron

Szał możliwości też potrafi przygnieść. A RDR będę musiał zobaczyć.

@Xerber

Witaj bracie w cierpieniu!

Link do komentarza

Ach, te tagi...

Przyznam się, że za sandboksami też nie przepadam. Po prostu... gubię się w nich, tak? Nagle trzeba ganiać w te i wewte po ogromnej połaci terenu, po drodze zakręciwszy się z 15 razy i zmarnowawszy całą wieczność na samą podróż... a gdy dotrzemy już na miejsce, ledwo pamiętamy, kto i po co nas tu przysłał.

Nie, żeby to było specjalnie istotne.

Link do komentarza

Ja sztuczność świata w takim Skyrimie zwykle dostrzegałem po kilku godzinach, strasznie mnie to raziło i brałem tydzień przerwy od grania na coś bardziej zbitego w całość. Właściwie nie potrafię w żadnego sandboxa grać zbyt długo, zawsze muszę robić sobie takie przerwy, co nie zmienia faktu, że mam wbite te setki godzin w Elder Scrollsach i kilku innych sandboxowych grach.

Lubię sandboxy, ale nie w nadmiernych ilościach wink_prosty.gif

Aha, no i oczywiście... Przychodzisz do losowej wioski, a wtedy nagle każdy jeden obszarpany burak zleca ci jakiegoś questa. Nie znoszę tego momentu, bo zwyczajnie nie wiem za co się brać.

Link do komentarza

@Ylthin

To, to, to! Konieczność pokonania dystansu z jednego miejsca do drugiego to też katorga. Zwłaszcza, jak po drodze musisz zarżnąć dwudziestu tych samych wrogów i jeszcze coś odwróci twoją uwagę i zboczysz z trasy. Grrr...

@Abyss

Granie w małych ilościach? Też metoda, ale chyba nie dla mnie. Ja już tam mam, że jak w grze nie zakocham się od pierwszego wejrzenia to potem ciężko mi się zmusić do grania po jakimś czasie.

Link do komentarza

Bo w sandboksy nie gra się po to żeby je przechodzić, tylko żeby w nie grać. :P To dla tego teraz Bethesda robi wątek główny, który można zaliczyć w 20 godzin. Żeby ludzie, którzy po prostu chcą sobie odhaczyć gierkę mieli zapewnioną tą w miarę skondensowaną ilość zabawy, a miłośnicy sandboksów mogli sobie go olać i śmiało chasać po świecie. :)

Mnie właśnie sanboksy zjadają najskuteczniej. Skyrim to już jakieś 120 godzin gry (aktualną postacią, nie liczę poprzednich), a tu jeszcze prawie nie liźnięty wątek główny i połowa gildii, oraz wojna domowa i Dragonborn. Udało mi się za to zaliczyć Dawnguarda. :)

W takim Morrowindzie na przykład potrafiłem na dobre 1.5 godziny zagubić się na bagnach w okolicach Gnissis żeby pozbierać sobie grzyby i napawać się okolicą. Skyrim i jego krajobrazy działają na mnie podobnie. Człowiek po prostu czasem biega sobie gdzie oczy poniosą bo za zakrętem czeka kolejny niesamowity widok, kolejna fantastyczna lokacja. Walka ze smokami na wielkim zamarzniętym jeziorze z Donguarda była naprawdę fantastyczna. Dla takich momentów zawsze warto poświęcić swój czas. :)

Link do komentarza

Jeśli po paru godzinach odinstalowało się grę, to jak można ją oceniać?

A gdzie ja ją oceniłem? o_O Jakbyś nie zauważył to tekst jest ogólnie o bolączkach gier z otwartym światem i co MI tam nie pasuje. Nigdzie nie ma nic napisanego o Morrowindzie i jego wadach.

Link do komentarza
POWÓD 1

CIERPI NA TYM STORYTELLING.

Storytelling cierpi od marnego talentu autorów, nie od tego, czy to jest sandbox, czy nie. A z twojego uzasadnienia wynika bardziej, że ty nie potrafisz się wczuć w historię jeśli nie popędza cię kijem i nie targa za uszy do następnej cutscenki. W sandboxach - jeśli mają fabułę - jest często ona nie mniej złożona od fabuły w produkcjach nie-sandboxowych. Nie jest ona "siłą rzeczy szczątkowa", a co najwyżej mało intruzyjna, a to nie to samo.

POWÓD 2

CIERPI NA TYM KREACJA ŚWIATA

Nic, co tu napisałeś, nie jest cechą szczególną sandboxów.

POWÓD TRZECI

KAPITANIE, TAM NIE MA LĄDU!

Czyli o jałowości rozgrywki słów kilka. To jest właśnie to, co całkowicie mnie od tych gier odpycha.

ROZGRYWKA NIE MA CELU, JEST PUSTA. W momencie w którym fabuła jest tam w tle i nawet nie przypomina o swym istnieniu to co pozostaje? Robienie questów i eksploracja.

Wiesz, co jeszcze pozostaje?

Robienie misji fabularnych

POWÓD CZWARTY

DRAŻNIĄ SIĘ ZE MNĄ.

Patrz powód piąty.

[edit] what the actual f-, zepsułem tagi.

Link do komentarza

@Klekotsan

Piszesz o bolączkach sandboxów, a przecież Morrowind miał całkiem ciekawą i nietuzinkową fabułę bijącą na głowę Skyrim. Pretensje, że gra nie przypomina, są trochę zabawne. Od czego taki dziennik zapisujący questy? Naprawdę tak trudno zajrzeć i przeczytać te kilka zdań? W Skyrimie jeszcze gra prowadzi gracza za rączkę podczas questów i wiadomo gdzie iść, w dodatku jest system "teleportacji" dla niecierpliwych. Czegoż więcej?

Link do komentarza
Problem w tym, że cierpi na tym sama historia. Nie potrafię wczuć się w świat w momencie, w którym tkwi on w zawieszeniu, w którym historia jest siłą rzeczy szczątkowa, bo nie może ograniczać możliwości gracza.

To ciekawe, bo mnie właśnie bardzo się podobało, że podczas gdy my robimy swoje na świecie coś się dzieje.

Dobrze przeczytaliście. Nie lubię sandobxowych światów, gdyż są one sztuczne. Złożone z podobnych puzzli miasta, zaludnione podobnymi NPC, którzy przedstawiają podobne przemyślenia, na drogach podobne potwory a wszystko to jakoś duszy pozbawione. Wystarczy wspomnieć Gothica 3, gdzie obok siebie potrafiło pracować kilku identycznych robotników, a każda kobieta w regionie wyglądała identycznie.

Gothic miał świetny klimat, podobnie było zresztą ze Skyrimem czy Morrowindem. Owszem teksty potrafiły się powtórzyć, ale straż komentująca moje działania, powtarzająca plotki, itp. dodawała grze kolorytu i ożywiała świat.

Czyli o jałowości rozgrywki słów kilka. To jest właśnie to, co całkowicie mnie od tych gier odpycha. ROZGRYWKA NIE MA CELU, JEST PUSTA. W momencie w którym fabuła jest tam w tle i nawet nie przypomina o swym istnieniu to co pozostaje? Robienie questów i eksploracja.

Rozgrywka będzie miała taki cel, jaki zechce gracz. Twoim problemem jest raczej to, że potrzebujesz kogoś innego, żeby wyznaczył cel za ciebie.

To, to, to! Konieczność pokonania dystansu z jednego miejsca do drugiego to też katorga. Zwłaszcza, jak po drodze musisz zarżnąć dwudziestu tych samych wrogów i jeszcze coś odwróci twoją uwagę i zboczysz z trasy. Grrr...

Mnie to się podobało - była to jakaś opcja eksploracji świata, a klimat tylko do tego zachęcał, żeby np. schronić się w jaskini przed śnieżycą czy burzą (co zresztą parę razy zrobiłem).

Nerv0 podsumował to chyba najlepiej.

Link do komentarza
Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...