Opowieści ze świata Wiedźmina, nie są wbrew oczekiwaniu rzeszy fanatyków, kolejnym tomem opowiadań napisanych przez Andrzej Sapkowskiego. Ta antologia nie jest bowiem stworzona przez AS-a, ani nawet pisana z jego udziałem lub pod jego nadzorem. Opowieści... to wyraz uznania dla najpopularniejszego polskiego pisarza fantasy.
Hooouuuu! Hooouuu! Hou!
Zbiór obejmuje osiem opowiadań- cztery napisane rękami Rosjan(i Rosjanki) i cztery Ukraińców, bo tak się składa, że u naszych wschodnich sąsiadów, proza Sapkowskiego jest bardzo popularna. Niektórzy twierdzą, że nawet bardziej niż u nas. Jednak autorzy nawet nie próbowali kopiować stylu polskiego pisarza, ani tworzyć opowieści, próbujących wpisać się w kanon jako kolejne przygody Geralta i spółki. Zamiast tego każdy stworzył coś swojego, czasami bliskiego klimatom znanym z opowiadań i powieści o wiedźminie, lecz sporo miejsca zajmują dzieła całkowicie od tego klimatu odbiegające.
Czekajcie, klienty!
Jednym z plusów antologii jest to, że uniknięto w niej wpadek, jakie często zdarzają się w pracach zbiorowych, czyli sporadycznych babolków, wciśniętych na siłę do publikacji, aby zapchać jak najwięcej miejsca. W Opowieściach... nie uświadczymy opowiadań tragicznie złych. Najgorszym dziełem jest pierwsze, które nam dane będzie przeczytać czyli Ballada o smoku, w której wiedźmin się nie pojawia, zamiast niego, pierwsze skrzypce(tfu! Pierwszą lutnię!) gra Jaskier. Całość idzie mało odkrywczą ścieżką i kończy się tak niespodziewanie, co kiepsko.
W tej też historyjce widać, jak różni się przyjęcie prozy Sapkowskiego wśród nas- Polaków, i czytelników rosyjskojęzycznych, dla których od Geratla ciekawszy jest jego przyjaciel, bard. A najciekawszym konceptem, nie jest świat bez jednoznacznego podziału na dobro i zło, ani fabuła, ale pomysł łączenia światów, czyli Koniunkcji Sfer.
Wnet wam pójdzie w pięty!
Jaskier pojawia się jeszcze w dwóch opowiadaniach. Jednym, będącym dopełnieniem historii stworzonej przez Sapkowskiego w Trochę poświęcenia, gdzie autorka pokazuje dalsze losy minstrelki Essi Daven, którą życie zaprowadziło do miasta zakatowanego przez plagę catriony(lokalnej dżumy). Jednak podczas tej historii nie mamy do czynienia z przełożoną na warunki fantastyczne adaptacją Dżumy, Camusa. Kolejną ciekawą rzeczą w Lutni, i to wszystko(bo tak nazywa się chwilowo omawiane opowiadanie), jest częściowo personalizowania narracja, kiedy jest nam dane poznać o czym myśli Jaskier, który często zamiast o aktualnych wydarzeniach, w głowie układa wersy do ballad i szuka odpowiednich rymów.
Następne opowiadanko z bardem to już coś co najbardziej kojarzy mi się z fanfikiem. Jest to kolejna przygoda Jaskra i Geralta, zmierzających na turniej bardów(Jednooki Orfeusz). Dużo w tym humoru i lekkiej rozrywki.
Rozleci się ten burdel
Dalej jest długie(najdłuższe) opowiadanie Wesoły, naiwny i bez serca, o pewnym wiedźminie o imieniu Stefan, zwany Żurawiem, który musi rozwikłać tajemnice znikających dzieci. Bardzo fajnie i przyjemnie się to czyta. Potem jest coś zupełnie nie w świecie Wiedźmina(Barwy braterstwa), to znaczy, jest wiedźmin, jest Geralt, ale nie ten sam i nie poluje on na potwory, a na zbuntowane maszyny. To jedno z opowiadań z cyklu Wiedźmin z Wielkiego Kijowa. Niby też dobrze się czyta, ale czuć, że autor potraktował to jako zajawkę, przed tym co zaproponował nam w wspomnianym cyklu, więc dostajemy co prawda dobrego czasołmilacza, ale zagadka w nim jest tak prosta, a rozwiązanie jej jest takie, że naprawdę szału ni ma, ni nawet jakiegokolwiek pozytywnego wrażenia o końcówce.
Aż po fundamenty!
Warto zatrzymać się jeszcze przy jednej historii, a mianowicie przy Okupantach, Aleksandra Zołotko, będącym najmniej(a właściwie wcale) nawiązującym dziełem do świata Wiedźmina w całym zbiorze. Głównym bohaterem Okupantów jest żołnierz, który w 1981 roku przybywa do Polski, gdzie ma służyć w jednostce wojsk radzieckich stacjonujących pod Legnicą. Gdyby to opowiadanie dostał w swoje ręce jakiś polityk z Pewnej Partii Politycznej, już po pierwszym zdaniu zaczął by wrzeszczeć o prowokacji, bo pierwszą rzeczą o której informuje nas narrator jest jego przylot na pokładzie Tupolewa, a dalej jest nawet o brzozach(wciąż w tym samym akapicie!). Najciekawsze a całym opowiadaniu jest spojrzenie na relacje między narodem rosyjskim, polskim i ukraińskim, z wszystkimi niesnaskami między nimi. Autor nie gloryfikuje i nie potępia. No, i pojawia się tajemniczy i elokwentny pan Andrzej z Łodzi.
Hoooouuuu! Hooouuu! Hou!
Odbiór antologii zależy od tego, czego po niej oczekujemy. Nie jest to ani poziom czy styl historii z tomów Ostatnie życzenie i Miecz Przeznaczenia i nie tyle nie sprawdza się jako kolejne opowiadania o wiedźminie i rozszerzenie wiedzy o tym uniwersum, co nie powinno być za coś takiego nawet uważane. Opowieści ze świata Wiedźmina to hołd, i jako hołd sprawdza się bardzo dobrze.
Ocena: 7+
(11)
5 Comments
Recommended Comments