Skocz do zawartości

Hobbicia Stopa

  • wpisy
    286
  • komentarzy
    1809
  • wyświetleń
    445569

Bioshock: Infinite - Recenzja [UPDATE]


otton

2937 wyświetleń

Andrew Ryan, wielki wizjoner Rapture zginął od czerech uderzeń kijem golfowym. Niedługo po tych wydarzeniach Ken Levine, ojciec Bioshocka wycofał się z prac nad opowieścią o losach Eleonory porwanej przez Sophię Lamb, kolejnego zarządcę martwego miasta na dnie oceanu. Po wielu obsunięciach premiery przyszedł czas na dobrą wiadomość. Co takiego się stało? Patrzajcie oto ludzie na horyzont, czyja sylwetka majaczy w tle. Oto syn marnotrawny, wielki wizjoner Ken Levine powrócił do domu niosąc nam kolejnego Bioshocka, tytuł, który nie tylko w bezpardonowy sposób realizuje ideały poprzedników, ale też zostawia gracza z oczami wielkości okręgu o polu równym 3,14 cm (fail: właśnie przed chwilą zdałem sobie sprawę jaki ten okrąg jest mały wink_prosty.gif) i rozdziawioną szczęką. Do tego nie pozwala wyzbyć się wrażenia, że oto graliśmy w najlepszą grę w historii.

Na jawie i wśród snów

Ekran spowijają nieprzeniknione ciemności, w tle zaś rozlega się kobiecy głos. ?Bookerze DeWitt czy boisz się Boga?? pyta nas na samym początku Ken Levine. Pytanie to powoduje dreszcz przebiegający po plecach. Czy odczuwasz strach przed Panem Twym, który powróci, by cię zgładzić, a następnie otworzyć przed tobą bramy raju? Booker jednak bardziej boi się Elizabeth. Co takiego jest w tej dziewczynie, co powoduje u niego dreszcze? Może jednak źródło tego strachu jest ukryte gdzieś indziej, może nawet w samym głównym bohaterze. O tym właśnie opowiada Infinite i nieraz daje nam powody, by zwątpić w wymyśloną przez scenarzystów historię. Nie jest to jednak zwątpienie spowodowane niskim poziomem opowieści, ale zgoła odmienne uczucie.

92772c13fb44dc00d2db7107a33908a7__ba7742e398937e43c29e0290d26155fa__lizcomstock_ONLINE.jpg

Jest też wreszcie łódka i latarnia. Ta pierwsza jest początkiem całej przygody, druga zaś drogą do miejsca, gdzie można przerwać zaklęty krąg. Nieprzypadkowo bowiem nowy Bioshock nosi podtytuł Infinite. Zacznijmy jednak od sceny, w której Booker zmierza łódką w stronę latarni. Wiosła trzymają kobieta i mężczyzna, którzy mówią coś o spłaceniu długu, jaki Booker zaciągnął. Okup ma stanowić Elizabeth, cudowne dziecko uwięzione na terenie Columbii i uznane przez tamtejszą ludność za wielki dar. Niestety główny bohater wykazuje problemy z pamięcią, co dodatkowo komplikuje całą sprawę. Booker DeWitt, z pozoru główny bohater najnowszego Bioshocka, wysiada w końcu przed latarnią, która w istocie stanowi swoiste przejście do podniebnego miasta.

Oczywiście wszyscy ostrzegali go przed numerem 77 oraz zbyt szybkim zdradzeniem Prorokowi swojej obecności. Jednak od wizyty pod pomnikiem trzech założycieli i przyjęciu chrztu nie mija wiele czasu do chwili, gdy okazuje się, że jednak jesteśmy spodziewanym gościem w tym świecie, możnaby nawet rzec wymiarze. Pierwsza godzina gry (o ile gramy powoli uważnie poszukując wskazówek o naszej misji) to czas pozbawiony jakichkolwiek strzelanin. Odwiedzimy tu głównie festyn, gdzie będziemy mieli okazję choćby przetestować swoje umiejętności strzeleckie, a także poznać pierwszy z ośmiu wigorów. Służy on do opętania przeciwników, by walczyli po naszej stronie, ale też zastępuje hakowanie z poprzednich odsłon i pozwoli nakłonić automaty do wręczenia nam w przypływie miłosierdzia dodatkowych orłów, czyli tutejszej waluty.

Bioshock-Infinite-delayed-again-console-yourself-with-these-screenshots-1.jpg

Elżbieta i syfon

Główna kobieca bohaterka kampanii nie jest może najwymyślniejszą bronią świata, ale posiada o wiele ważniejszą cechę. Postać ta została wymyślona naprawdę świetnie. Jest też czymś, co odróżnia Infinite od poprzedniczek ? uczucie, że nie jesteśmy sami w tej podróży mając u boku żywego towarzysza. Rola Elizabeth w całej produkcji jest dość niestandardowa ? nie odgrywa roli zwykłego wojaka sterowanego przez AI, który wspiera nas swoim ogniem. Z drugiej strony nie trzeba jej też niańczyć, bronić przed okrutnym światem. To po prostu bardzo przemyślany i znakomicie przeniesiony do gry kompan. Ta drobna osóbka autentycznie zachwyca służąc również jako narzędzie do wywoływania emocji.

Jest taka scena, gdy dowiaduje się o tym, że Booker wcale nie ratuje jej z litości, kieruje nim zwyczajne wyrachowanie i chęć spłacenia własnego długu. Bodajże pierwszy raz jakaś postać w grze się na mnie obraziła. Scena ta potrafi rozłożyć gracza na łopatki umiejętnym graniem na emocjach. Gdy dziewczyna dowiaduje się prawdy o intencjach Bookera ucieka, a gracz czuje się jak (nie przebierając zbytnio w kwiecistych określeniach) podły sukinsyn. Elizabeth ma własną osobowość ukształtowaną przez lata spędzone w wieży pod kontrolą. Jest oczytana, bo jak sama mówi nie miała do roboty nic ciekawszego od czytania. Ponadto właśnie z książek nauczyła się wielu rzeczy takich jak wykorzystywane przez gracza otwieranie zamków. Ma też przyjaciela zwanego Songbirdem, ale po drodze okazuje się, że wcale nie jest tak krwiożerczy na jakiego zapowiadał się w zwiastunach wink_prosty.gif.

nws_bi.jpg

Francja, Paryż, Walki?

Gdy zbliża się wymierzona przeciwko Prorokowi rewolucja z Fitzroy na czele nasza towarzyszka pyta nas czy przypadkiem nie będzie tak jak w ?Nędznikach?. W istocie okazuje się jak zwykle, że jedynym skutkiem rewolucji jest to, że tyran strąca tyrana, a następnie sam zasiada na tronie i sprawuje władzę twardą ręką. Etap dotyczący rewolucji stanowi jakby osobną cząstkę całej gry, ale jednocześnie zawiera ważny wątek podróży po światach alternatywnych, który pod koniec okaże się jednym z najważniejszych elementów całej produkcji. Nasza główna rola polega na uzbrojeniu rewolucjonistów, w związku z czym kierujemy się do kowala. Widać, że twórcy mieli pomysł na ten etap: wypełniony jest motywem naginania czasoprzestrzeni. Booker DeWitt nawet staje się w pewnym momencie męczennikiem, który poległ w imię rewolucji, mimo że twardo stoi na ziemi. Cały wątek wydaje się początkowo mocno nielogiczny, ale po wydarzeniach w finale nabiera nowego sensu.

Mamo, obudź się

Podczas przygody przyjdzie nam też obudzić z martwych matkę Elizabeth i odwiedzić dom Comestocka. Oba te momenty są wspaniałe, ale prawdziwy przełom będzie miał miejsce dopiero, gdy ucichną już ostatnie wystrzały. Cała heca z Prorokiem jest tak zbudowana, że ciężko powiedzieć cokolwiek na jej temat bez spoilerów, na takowe zaś jeszcze za wcześnie biorąc pod uwagę, iż tekst publikuję ledwie cztery doby po światowej premierze. W kwestii szanownej nieboszczki los pośle nas na cmentarz, gdzie będzie miała swój początek tajemnica jej zgonu. Cały motyw jest bardzo klimatyczny i zapadający w pamięć, ale pojawia się tu jedno zastrzeżenie z mojej strony. Pojawia się tu pewna walka. Trzy razy taka sama, tyle że w różnych miejscach. Powiedzmy sobie szczerze, że dwa razy za dużo.

skylinebankfight_ONLINE.jpg

Plaz ? wigory

Pod względem mechaniki Infinite jest po prostu starym, dobrym Bioshockiem. Wspomniane już wigory zastąpiły tym razem plazmidy. Ogólnie ich działanie jest bardzo podobne, a zmiany ledwie kosmetyczne. Mamy tu między innymi Elektrycznego Dżokeja (nazwa mówi wszystko) czy też ogniste kule zalewające ogniem przeciwników. Wśród żywiołów pojawia się też opatrzona ośmiornicą woda, która pozwoli opędzić się od natarczywych mieszkańców podniebnego miasta. Pamięta jeszcze ktoś pszczeli rój? Tutaj pobawimy się żądnymi krwi krukami. Warto też wspomnieć o działającej na dwa sposoby tarczy magnetycznej, która nie tylko pozwoli odbić pociski, ale też rozłożyć na ziemi swego rodzaju minę atakującą nieprzyjaciół. Tym razem sterujemy człowiekiem, ale pomyślano też o substytucie dla używanego przez tatuśka wiertła. Tutejsza szarża działa bardzo podobnie, ale w dodatku można ją połączyć z Wierzgającym Koniem, który podbija do góry przeciwników niczym Dante w Devil May Cry.

Jest to tylko jeden z przykładów łączenia ze sobą poszczególnych wigorów. Oczywiście mamy możliwość łączenia ich w kombinację, których także jest osiem, a odkrycie wszystkich jest nagradzane osiągnięciem na Steamie. Może wydawać się, że kombinacji jest stosunkowo niewiele, ale gdy doliczymy do tego broń konwencjonalną oraz pozostałe mechanizmy, młócka staje się naprawdę zróżnicowana. Dość istotną rolę pełnią też tworzone przez Elizabeth wyrwy. Ściślej mówiąc jest to opcja ?wyczarowania? na polu bitwy jednego z dostępnych ulepszeń, które możemy zmieniać w każdej chwili. Jedyny haczyk polega na tym, że w jednym czasie może być aktywny tylko jeden element.

356953.jpg

? i nie tylko

W tym wszystkim mamy do wyboru między innymi przysłanie z innego wymiaru nowego ekwipunku, utworzenie barykady, która pozwoli nam ochronić pasek zdrowia przed spadaniem. Bardzo przydatne okazują się też haki pozwalające szybko dobrać się do skóry jednostkom prowadzącym działanie zaczepne z wyższych partycji. Oczywiście można się w pewien sposób ?wycwanić? od walki i zaprosić również wieżyczki ostrzeliwujące wrogów z ziemi lub powietrza (przyczepione do balonów). Ostatnim, znaczącym urozmaiceniem pola bitwy są szyny ułatwiające błyskawiczne przemieszczanie się po lokacjach czy podróż między platformami. Z nich także możemy prowadzić ostrzał. Oczywiście zręczność będzie niezbędna by w pełnym pędzie ściągnąć przeciwników. Czasami też warto odwrócić się do tyłu i skontrolować sytuację, bowiem nie tylko nam wolno przemieszczać się po ?wstęgach? wymyślonych początkowo jako środek błyskawicznego przesyłu towarów. Dla ludzi wymyślono mosty, ale kto by tam się nimi chciał poruszać, nieprawdaż?

Broń palna raczej nie wybija się ponad schemat i jedynym charakterystycznym narzędziem tortur okazuje się Shy-Hook służący głównie do przemieszczania się za pomocą wstęg czy specjalnych zaczepów, ale też pozwalający opędzić się od podchodzących zbyt blisko wyznawców Proroka czy Vox Populi, gdy zabraknie soli (paliwo do wigorów). Dalej pozostają już tylko karabiny, strzelby (jak dla mnie najlepsza broń w całej grze), pistolety i granatniki. Tak naprawdę jednak do szczęścia i urozmaiconej rozwałki nic więcej nie potrzeba.

Znalazł się również element, który trochę skojarzył mi się z serią Diablo. Booker może tym razem pobawić się w modystkę i zmienić noszone ciuchy. Kto obawia się Simsów nie ma się jednak czego obawiać, bo bohatera i tak nie widzimy, a zmiany po prostu się opłacają. Znajdowane po drodze czapki, spodnie czy inne kamizelki po założeniu zaoferują nam rozmaite bonusy w stylu szansy do opętania przeciwnika po uderzeniu opisywanym wyżej hakiem. Za długo byłoby tu rozwodzić się nad każdym usprawnieniem, bo nie pozwala na to dość spora liczba znajdowanych po drodze fantów, ale jako ciekawostkę możecie potraktować fakt, że jest tu też coś specjalnie dla masochistów. Pewien dodatek zaoferował mi, że kiedy zabraknie mi soli do wigorów będę mógł kontynuować zabawę nimi w zamian za ? drobne uszczuplenie paska zdrowia.

DONTDISAPPOINT_ONLINE_wideuse.jpg

Elizabeth również nieraz się przyda. Wspomniana już zdolność otwierania wyrw nie jest ostatnią jej zaletą. Częstokroć też uratuje nam skórę w gorętszych momentach. Może brakuje już pocisków w magazynku? Chcesz kupić wymarzone ulepszenie ale zabraknie paru orzełków (tutejsza waluta)? Pasek zdrowia niebezpiecznie się kurczy, a ekran zalewa czerwienią? Panienka zaraz rzuci coś, co pomoże wyjść z opresji. Ale strzeż się, by nie daj Boże za chwilę nie mieć tego samego problemu, bo odnajdywanie ekwipunku też wymaga chwili czasu. Elizabeth umie także otwierać zamki przy pomocy wytrycha. W związku z tym zniknęły jakiekolwiek mini gierki znane z poprzedniczek. Teraz ważne jest tylko posiadanie wytrychów. Nie są one konieczne dla ukończenia fabuły, bowiem zamki prowadzące do dalszych części poziomów otwieramy za darmo. Sprawa komplikuje się dopiero przy pomieszczeniach kryjących bonusy. W zależności od tego, co pokoik skrywa jego spenetrowanie wymaga od jednego do pięciu wytrychów.

Świat Columbii

Zastanawiałem się czy w ogóle grafika ma jakikolwiek wpływ na ocenę nowego Bioshocka. Postanowiłem jednak, że nie można obejść się bez wspomnienia o mistrzostwie panów z Irrational Games. Tym, co powaliło mnie najbardziej był design lokacji oraz zabawa kolorami. Columbia nie jest wprawdzie tak mroczna jak Rapture, ale w trakcie pokaże również swoje mniej reprezentatywne oblicze spowite przez chmury oraz ciała leżące na ulicach. Na początku miasto wydaje się żywe (chociaż do iluzji tego życia można mieć drobne zastrzeżenia), by z biegiem czasu zamienić się w ponury obraz zniszczonego raju. Lokacje są potężne i oszałamiające. Twórcy delikatnie skierowali się w stronę komiksowości, która nie zaburza jednak treści. Szkoda tylko, że gorsze tekstury można wytknąć palcem nawet bez dokładnego badania ekranu.

Muzyka za to jest mistrzostwem. Łączy w sobie muzykę klasyczną z klimatem przedwojennych barów amerykańskich. Twórcy umiejętnie wykorzystują ją do budowania napięcia i choć cechy horroru raczej zniknęły, za sprawą audio nieraz można poczuć dreszcz na plecach. Powtórzyło się zjawisko jakie odczułem również przy okazji poprzedniej części. Pamiętam jeszcze jak wpatrywałem się tępo w ekran wyłapując chwytający za serce dźwięk skrzypiec. Tym razem uczucie to było silniejsze, bo zostało odpowiednio wzmocnione przez twórców.

bioshock_infinite_45.jpg

Cios obuchem na koniec

Fabuła to bez wątpienia najmocniejszy atut omawianego tytułu, a finałowy twist po prostu kładzie na łopatki. Powiem wprost: zakończenie Bioshocka jest jednym z najlepszych w historii elektronicznej rozgrywki, ale kładzie na łopatki również niejedną książkę czy film. Całość przez cały czas sprawia wrażenie dzieła wyjątkowego, pod koniec jednak zostajemy boleśnie uświadomieni o tym, że i tak nie docenialiśmy geniuszu twórczego Kena Levine?a. O ile przez całą grę znajomość poprzedniczek nie jest wymagana o tyle finał zawiera parę odwołań do nich łącznie z pewną, dość zaskakującą scenką. Koniec jest długi, wywraca wszystko do góry nogami, a jednocześnie porządkuje czyniąc całość dziełem jeszcze bardziej niezwykłym. Zostajemy z mnóstwem pytań i to nie tyle z powodu wycięcia czegoś, co pozostawieniu dużej swobody dotyczącej interpretacji zakończenia. Zawarta na końcu symbolika z każdą chwilą rodzi w mojej głowie kolejne koncepcje dotyczące treści. Bioshock krytykuje bowiem skrajności, ale jest w nim coś więcej, coś nieodkrytego.

Ken Levine porwał graczy swoją zagadką. Przeglądając różne strony widzę, że o zakończeniu dyskutuje się dużo. Nie są to jednak dyskusje z gatunku dobre czy złe, bo zdecydowana większość otwarcie mówi, że twórcy wspięli się na wyżyny zawstydzając całą współczesną generację i nie tylko. Jest w tym coś niezwykłego, zjawisko jakiej nie potrafi wywołać praktycznie żadna gra, książka lub film. Przy tym finał burzy wizję fabuły dotyczącej podróży DeWitta po Elizabeth, bo nic nie jest tu takie proste, oczywiste. Całość została skonstruowana tak, że przygodę można dobrze zrozumieć naprawdę dopiero podczas drugiego podejścia, gdy możemy w odpowiedni sposób łączyć fakty zrażeni do dawnej zerojedynkowości. To wszystko jest jednak już tematem na osobny tekst (teksty?).

Bioshock-Infinite-screenshot-Elizabeth-and-Songbird.jpg

Grono gier przełomowych

Powiem szczerze, że wyczekiwałem Infinite już od chwili zapowiedzi początkowo przerażony przeniesieniem go w powietrzny świat. Teraz wiem jednak, że dostałem grę, która w pełni jest Bioshockiem, ale też na tym nie poprzestaje. Długo też zastanawiałem się nad oceną czy nadszedł właśnie czas, żeby przyznać kolejnej produkcji maksymalną ocenę. Pod względem rozgrywki gra jest dość konserwatywna, a i nie wszystkie sprawy techniczne zapięto na ostatni guzik. To wszystko jednak blednie przy rewelacyjnej fabule. Może Bioshock: Infinite nie zmieni branży, ale jest dobitnym dowodem, że nawet gra powstająca za duże pieniądze (co kojarzy się od razu z komerchą) może być dziełem sztuki, a zarazem jedną z najlepszych gier w historii elektronicznej rozgrywki. Grą, która fascynuje, zostaje w umyśle ? i ma w sobie to coś, że po ujrzeniu napisów końcowych od razu zaczynamy zabawę od nowa. Tylko najpierw tych napisów nie przeskoczcie?

notaj.jpg

[uPDATE] Odświeżona recenzja Bioshocka 2

27 komentarzy


Rekomendowane komentarze



Jak zawsze świetnie się czyta. Mam zamiar kupić tą gierkę jak będzie na promocji. Jak zobaczyłem screena gdzie bohater trzyma broń przypomniała mi się grafika z Dishonored. Czy jest podobna?

Link do komentarza

Wybacz, czekałem na napisanie tego tekstu już od pierwszych zapowiedzi. Miał być jutro, moja niecierpliwość sprawiła, że jest dzisiaj.

Jak zawsze świetnie się czyta. Mam zamiar kupić tą gierkę jak będzie na promocji. Jak zobaczyłem screena gdzie bohater trzyma broń przypomniała mi się grafika z Dishonored. Czy jest podobna?

Ten sam silnik graficzny i tyle. Obie gry są zupełnie inne i dotyczą czegoś innego. W Bioshocku tak naprawdę nie chodzi o jakiś pojedynek między dwójką bohaterów: Prorokiem i Bookerem. Ale koniec spoilerów, bo nie wypada. Dishonored dostało dziewiątkę jedynie za gemplej. A Bioshock dostał dziesięć za fabułę.

A poza tym do wszystkich: Jak podczas czytania będziecie mieli wrażenie, że zdradziłem Wam coś istotnego to wiedzcie, że tak naprawdę nie zdradziłem Wam nic. W tekście nie ma spoilerów, nawet jeżeli pozornie na takie wyglądają.

Link do komentarza

@lordkiller

Może byś podał jakąś REALNĄ wadę gry, a nie, że "nie znoszę", "mało frajdy", itp. No i tak "iluzja dobrej grafiki". Czyli, ze jak? Wygląda dobrze, ale nie wygląda dobrze? lel

Zbyt dlugi i nic nie mowiacy wstep

HAHAHAHAHAHA

Link do komentarza

Super, Ottonie, dzięki! Teraz czas na kolejną dawkę: ''Dlaczego nie kupiłeś jeszcze Bioshocka, Abyssie?"

Because I'm poor! ;_;

Me2 ! Nie grałem, ale dla mnie gra roku. No i akurat jestem tuż przed finałem jedynki a tu taki spoiler. Argh !

Link do komentarza

Coś około 11 godzin na trudnym (w paru miejscach zredukowanym chwilowo do średniego), teraz nie mam już jak sprawdzić konkretnej wartości, bo zacząłem drugie podejście (w trybie 1999 - koniec kasy na odrodzenia = kasacja sejwa wink_prosty.gif). Za pierwszym razem grałem raczej na spokojnie, ale bez przesadnego zagłębiania się w każdy zakamarek.

Me2 ! Nie grałem, ale dla mnie gra roku. No i akurat jestem tuż przed finałem jedynki a tu taki spoiler. Argh !

Jak zwykle naiwnie założyłem: któż może nie znać Bioshocka jedynki. Wybaczcie. Ale na swoją obronę powiem, że sam fakt zgonu nie jest tak znacznym spoilerem jak okoliczności. I wcale nie mówię tu o jakimś kiju golfowym...

Link do komentarza

Super, Ottonie, dzięki! Teraz czas na kolejną dawkę: ''Dlaczego nie kupiłeś jeszcze Bioshocka, Abyssie?"

Because I'm poor! ;_;

i_hug_that_feel.png

Tyle, że mam jeszcze problem z czasem.

No i nie wiem jak współpraca z Win XP. Ktoś już się przekonał?

Link do komentarza

Ale przecież w Infinite mamy odrzut broni. Może i rozgrywka przypomina troszeczkę The Darkness 2, ale tylko delikatnie. W Bioshocku Infinite nie ma takiej liniowości, plansze są rozległe i pełne szczegółów. Dodatkowo masz jeszcze wstęgi, które dają nowe możliwości walki.

Gra jest określana przełomem nie przez gemplej. Nie rozumiesz źródła zachwytu wszystkich. Większość zachwyca się tym, że oto gra potrafi opowiedzieć historię nie tyle nawet lepszą niż niejedna książka, ale dużo głębszą, skłaniającą do przemyśleń. To właśnie w Bioshocku się przydało.

Piszesz wyłącznie o ułomnościach gempleja. W kontekście Bioshocka to mniej więcej to samo, co wytykanie Fifie, że nie ma fabuły i tylko się mecze gra.

Mam głęboko gdzieś gorsze tekstury czy fakt, że jakiś krzaczek w grze jest brzydki. Byłaby to wada w przypadku Crysisa, ale Crysis akurat ma być benchmarkiem głównie (fabuła w tej serii jest dla mnie tak kiepska, że aż wstyd).

gemplej ktory w kazdej grze jest najwazniejszy

Niestety tu się okrutnie mylisz. Walcz sobie dalej o ten swój najważniejszy gemplej, kolejne rewolucyjne technologie. Tylko niestety walczysz o coś, co zabija kreatywność. Kiedy nie ma najnowszych technologii twórcy są o wiele bardziej kreatywni, bo skromne środki trzeba czymś nadrabiać.

Iluzja grafiki jest taka sama jak w przypadku gry RAGE. Super technologia i im na calosc patrzysz z wiekszej odleglosci tym bardziej bedzie Ci sie ona podobac.

Bioshock: Infinite to nie super technologia, to gra na UE3. Do tego czy Ci się to podoba czy nie jest tytułem, który wyciska z tego silnika tak dużo jak mało która gra. Nie wszystkie tytuły muszą być robione na Frostbite 3/ Cry Engine 3.

Link do komentarza

@lordkiler

Ty prawdopodobnie oczekiwałeś po prostu kolejnego military shootera z całą masą skryptów i współczesnych broni, które byś ''poczuł". Tymczasem wszystkie Bioshocki zawsze były czymś więcej niż prostymi FPSami i nie, nie boje się tego napisać. Możliwe też, że w pierwszej godzinie oczekiwałeś większej ilości wystrzelonych pocisków. Myślę, że cała ta dyskusja opiera się wyłącznie na Prometeuszowych ''gustach i guścikach", wrzucasz jednak tutaj kilka stwierdzeń z którymi po prostu zgodzić się nie mogę.

Rzucasz także strasznie dużo ogólników nie popartych zbytnio doświadczeniami. Jeśli ktoś mi mówi, że Bioshock ma słaby gameplay, to coś się we mnie burzy. Grałeś w poprzednie dwie części i widziałeś jak bardzo wszystkie plazmidy, toniki i hakowanie urozmaicały rozgrywkę? To jest jakieś kilka poziomów wyżej niż Crysis z jego przekradaniem się/strzelanie z punktu widokowego (choć to i tak bieda), tam planowałeś cały przebieg walki np. z Big Daddym. No i oczywiście nie było tam wszechobecnego ostatnio wiecznie czerwonego ekranu i regenerującego się zdrowia. Jeśli do tego dodać wycieczki ze skyhookiem po podniebnych torach Columbii to mamy coś znacznie bardziej dynamicznego niż 10 skryptów podczas 5 minut rozgrywki, powiedziałbym nawet, że w Bioshockach grasz znacznie więcej sam niż w FPSach z ostatnich lat.

Jeśli tak bardzo oczekujesz rewolucji, to może powinieneś zerknąć na AI Elizabeth. wink_prosty.gif

Dishonored mimo podobnego troche stylu poszlo w bardziej mroczna strone ... w strone steampunku. Moce mimo swojej sily nie sprawiaja wrazenia OP

Obie gry to steampunk, choć w Dishonored ktoś to ładnie nazwał whalepunk. Muszę się też przyczepić, bo nawet nie grając w DH i oglądając same trailery od razu można zobaczyć, że moce są totalnie OP. Sam blink zamordował skradankowy aspekt gry, o reszcie nawet nie wspomnę. Znowu - jeśli grałeś w poprzednie Bioshocki (w co wątpię), to powinieneś wiedzieć jakie możliwości miały tam plazmidy oraz że nie były one karzącą ręką Boga. Po pierwszej godzinie gry praktycznie nie występował schemat ''strzel błyskawicą i zabij" bo wrogowie byli na to zwyczajnie zbyt silni, dokładną odwrotność tej sytuacji mamy w Dishonored, gdzie po prostu teleportujesz się za gościa i wbijasz mu nóż w plecy. Argument o OP totalnie nietrafiony.

Podsumowując - uważam, że tak wysokie noty dla Bioshocka są uzasadnione, bo rzeczywiście łączy on interesującą fabułę, wspaniały klimatycznie świat i gameplay, który jest ogromną odskocznią od tego co serwują nam FPSy w ostatnich latach. Średnia ocen wypada zresztą niemal identycznie jak przy pierwszej części.

Link do komentarza
miałem styczność około 1h i dzięki temu gameplayowi mialem podjac decyzje czy zakupuje gre czy nie.

Dlaczego więc mając styczność jedynie z godziną rozgrywki wypisujesz takie kwiatki o gameplayu całości? Pewnych rzeczy po prostu nie miałeś szans się dowiedzieć i wrzucasz tu totalne głupoty. Jedyne co możesz w takim razie napisać o grze to ''nie przypadła mi do gustu" nic więcej, bo zwyczajnie nie masz ku temu żadnych podstaw. Owszem, napisałeś to, ale w swojej krytyce zapędziłeś się w miejsca o których nie masz pojęcia i dlatego też się czepiam.

W sumie to ostatnio chyba strasznie modne, bo nawet recenzenci szanowanych serwisów potrafią się przyznać, że recenzowali grę bez ukończenia jej.

to rowniez 8-8.5/10 i mysle ze nie bylaby krzywdzaca za caloksztalt.

Dajże spokój. Wszyscy tutaj wiemy, że 8 dostają dzisiaj w najlepszym razie dobre przeciętniaki. Nie zamierzam się tutaj rozpisywać o tym stanie rzeczy, ale jeśli Bioshock się wybija to czemu nie wyżej?

Wyznaczyl on nowa jakosc i wzor do nasladowania. Mamy tego odrazu efekt powstajacy Dragon Age 3

Zaskakujące, że osoba, która krytykuje takie rzeczy jak gameplay czy grafika ''z bliska" w Bioshocku uznaje Skyrima za wzór. Dragon Age przemilczę już tylko z litości.

Link do komentarza

1/10 gry może oznaczać o całym gameplayu w przypadku takiego Warfightera, gdzie elementy, które ulegają zmianie można policzyć na palcach jednej ręki. W przypadku Bioshocka jednak sprawa wygląda nieco inaczej. Wypowiadałeś się o mocach i wyzwaniach jakie stanowi gra. Skoro grałeś w poprzednie części, to powinieneś wiedzieć ile jest zmiennych w FPSie bazującym na takiej, a nie innej formule. Dalej utrzymuje stanowisko, że o pewnych rzeczach zwyczajnie nie powinieneś się wypowiadać bez ich znajomości. Możesz napisać, że ci się nie podobało - nikt tego nie skrytykuje, ale jeśli zaczynasz wypisywać błędne stwierdzenia, to już inna sprawa. Dla mnie EOT, bo wykazujesz nieprofesjonalizm w formułowaniu niektórych opinii i taka dyskusja nie ma to dla mnie żadnego sensu.

kazdy kto ciut dluzej pogral w ten tytul nigdy nie da ocene rzedu 4-5/10.

Jasne, pewnie próbowali usprawiedliwić kiepsko wydane pieniądze. Normalna reakcja.

Dopiski Ottona:

1/10 gry może oznaczać o całym gameplayu w przypadku takiego Warfightera, gdzie elementy, które ulegają zmianie można policzyć na palcach jednej ręki. W przypadku Bioshocka jednak sprawa wygląda nieco inaczej.

No i właśnie mówię o tym przez cały czas. Pomijając już fakt, że pierwsze pół godziny to czas bez żadnych strzelanin.

Dalej utrzymuje stanowisko, że o pewnych rzeczach zwyczajnie nie powinieneś się wypowiadać bez ich znajomości. Możesz napisać, że ci się nie podobało - nikt tego nie skrytykuje, ale jeśli zaczynasz wypisywać błędne stwierdzenia, to już inna sprawa

To też chcę podkreślić: nie dyskutuję z lordkillerem dlatego, że wypowiada się negatywnie o grze, ale dlatego, że wypowiada się negatywnie o grze po godzinie zabawy. I to pierwszej godzinie.

Link do komentarza
Całość można porównać trochę do Spec Ops: The Line, także od 2k. Gameplay jest średni, technologia średnia, nietuzinkowe postacie i realia. Fabuła wydaje się dziwna i nawet nie zrozumiała, aż do samego końca. Zakończenie wyjaśnia wszystko i zmienia ogólne zdanie na temat całej gry! Robiąc z przeciętnej gry TPP ocenionej może tak na 5-6/10 robi się 7/10.

Spec Ops to dla mnie gra na 9,5. Dlaczego? Było w niej coś dziwnego, co porwalo mnie mimo nie najlepszych spraw technicznych. Od początku wiedziałem o co biega, bo znałem Czas Apokalipsy i przeczytałem Jądro Ciemności.

Za bardzo matematycznie do tego podchodzisz. Nie zawsze suma składowych równa się całości. Czasami jest tak, że mimo słabszych poszczególnych elementów coś i tak jest znakomite. Bywa też niestety odwrotnie i żeby długo nie szukać przykładem będzie Far Cry 3.

Patrząc na powyższe i wcześniejsze moje wypowiedzi. Nigdzie nie napisałem, że B3 to shit, nie warty 1zł, ale gra, której ocena rzędu 9.5-10/10 jest zdecydowanie zawyżona. Sam wytykasz w swoim komentarzu słabe punkty gry i po części zgadasz się z moim argumentami. Potwierdzasz tym samym fakt, że gra fabularnie może i zasługuje na najwyższe oceny, ale nie cała gra. Proszę Cię.

Wiem, że o gustach się nie dyskutuje, ale ja w odróżnieniu od Ciebie widziałem całą grę, a nie tylko pierwszą godzinę. Jak można oceniać grę po godzinie zabawy? Nie wiem i nawet nie będę próbował tego zrozumieć.

Odwołując się do twojego zapisu odnośnie Fify masz rację, a to też jest powód, dla którego Fifa nie dostaje 10/10!

Fabuła w Fifie? Proszę, litości. Może jeszcze chcecie co roku rewolucji w postaci Dinozaurów kopiących piłkę na Marsie? Nie kupię Fify, jeżeli będzie posiadała najlpszą nawet fabułę, ale gemplej będzie mierny. Bo jak odpalam Fifę chcę się rozkoszować symulacją piłki nożnej, jak odpalam Bioshocka chcę fabuły. Nie sprowadzajmy wszystkich gier do tego samego, bo nudno się zrobi.

Ocena gry 10/10 to gry, które faktycznie na to zasługują od każdej strony. Nie wszystkie muszą być słuszne. Ale gra, która ją otrzymuje musi być ponadczasowa i wnieść do gatunku tyle, że staje się wzorem do naśladowania. Przepraszam bardzo ale właśnie od strony gameplay-u B3 nie stanowi to żadnego przełomu ani ewolucji, a jest co najwyżej ciekawy.

Bioshock JEST wzorem do naśladowania. Nie w kontekście gempleju, ale fabuły. Poza tym po godzinie nie widziałeś nawet 20% tego, co oferuje gemplej. Odblokowałeś może raptem dwia wigory. Bawiłeś się szczelinami? Widziałeś naprawdę potężne lokacje gdzie można użyć niebhaka? Jeżeli nie doszedłeś przynajmniej do rewolucji to nie widziałeś pełni możliwości. Ken Levine nie jest winien temu, że najprawdopodobniej nikt nie będzie naśladował Bioshocka. Może i gra jest wzorem do naśladowania, ale nikt nie będzie chciał. Bo branża jest zepsuta, chce kolejnych miernot, przeciętniaków, które będą przynosić grube dolary, bo ludzie kupią. W dzisiejszych czasach najlepsze wzory nic nie znaczą, wartościowe jest to, co się sprzedaje wagonami i przy tym szybko powstaję. Nie mówię, że Infinite się nie sprzeda, ale od dwójki minęły 3-4 lata. Myślisz, że np Acti chciałoby takich przerw między CoDami? EA między Battlefieldami?

Aha i dzięki za dostarczenie pomysłu na kolejny tekst :)

Link do komentarza
Nie rozumiem Was ... chyba lekkich fanatykow Bioshocka ... jak inaczej mialbym zdecydowac czy dana gre kupic? Mialem mozliwosc zagrania w okolo 10% gry i nie moge sobie wyrobic zdania czy gra jest warta ciezko zarobionych pieniedzy?

Czytanie ze zrozumieniem, znasz? Czy może mam napisać to jeszcze 3 razy? Nie napisałem, że na tej podstawie nie masz decydować o zakupie gry. Napisałem natomiast żebyś po godzinie gry nie wypisywał bzdur o rzeczach o których nie masz bladego pojęcia. Pisz co ci się nie podobało, ale nie bzdury o gameplayu z prawdą mające tyle wspólnego co koń z koniakiem. Rzucasz jakieś ogólniki bez ładu i składu.

Calosc przyczynila sie ponadto do refleksji ile gra ma wad

Tutaj ponadto znowu imputujesz nam że wyszczególniliśmy wspólnie (lol wat) jakieś szczególne wady na podstawie głupot, które wypisałeś o gameplayu. To ty je wyszczególniłeś na podstawie godziny gry, która w tym wypadku nie jest miarodajna. No, ale idź dalej w zaparte, że niby ktoś tutaj się z tobą zgodził.

Skreśliłem ''wyszczególniłeś" bo ciągle nie wiem jakie to są wady.

ma duzo wad (technicznych i w gameplay-u)

Znowu twoje ogólniki, o których już zresztą pisałem kilka komentarzy i znowu ta sama opinia do której wygłoszenia nie masz absolutnie żadnych podstaw - zataczamy koło. Jakich wad gameplayu skoro widziałeś może 1/10. Poproszę konkrety. Może jakieś znasz...

Jak głową w mur... No, ale do trzech razy sztuka.

Jezeli przechodze 10% gry to przede wszystkim powinienem juz miec zarys gry i opinie czy kupuje czy nie. Moja odpowiedz znacie.

Masz już opinie i zarys. To nie jest gra dla ciebie! I tyle w tym temacie. Ale ty musisz iść dalej w zaparte i wygłaszać opinie do których wygłoszenia po prostu podstaw nie masz. wink_prosty.gif

Spójrzmy na to tak. Nie lubię lodów truskawkowych - fajnie, jem czekoladowe, ale mówię kumplom żeby przypadkiem mi kiedyś truskawkowych nie zamawiali. Ty w tym wypadku mówisz, że nie lubisz lodów truskawkowych, ale mimo iż zjadłeś powiedzmy jedną łyżeczkę dodajesz do tego, że mają w sobie trujące składniki, nawet nie wiedząc o tym nic konkretnego.

A ponadto ... wnioskujac po pierwszym komentarzu Ottonie polemizujesz i wspierasz osobe, ktora w teorii grala w gre mniej niz ja. A dokladnie nie grala w ogole (no chyba ze wiadomo jak, ale nikogo nie posadzam). Gratsy

Jeśli myślisz, że wygłoszenie bezwartościowej i bezzasadnej opinii (jak twoja w tym przypadku) wiążę się koniecznie z tym że ktoś nie grał to się mylisz. Wiesz, możesz grać dłużej o całą godzinę i pisać bzdury. wink_prosty.gif

Opisales wlasnie Spec Ops The Line! Ktory po takim czasie jest gra srednia, a nawet moze i ponizej oczekiwan.

Aargh... Czytaj ze zrozumieniem, a nie pobieżnie! Sprawa w Bioshocku wygląda inaczej ze względu na to iż tam gameplay z czasem się zmienia. W wypadku prostych military shooterów takich jak Spec Ops czy Warfighter, czy inny CoD nic się zasadniczo nie zmienia. Tym różni się twoja możliwość wygłoszenia opinii o Warfighterze po godzinie gry od Bioshocka po godzinie gry. Nie w kwestii fabularnej, a w kwestii gameplayu.

Link do komentarza
Idac Twoim tokiem rozumowania Far Cry 3 mimo tego ze ma fajny gameplay, ciekawa fabule, rewelacyjna grafike (na mocnym sprzecie) i dobry multiplayer, a przede wszystkim nietuzinkowe postacie zasluguje na 10/10 z palcem w ( ).( ) i kupuj nawet jak bedzie za 300zl. Bo takich postaci nie widujesz za wiele w grach. Ale tyle nie dostanie, bo mimo wszystko potrafi znudzic gracza monotonia, a eksploracja Swiata nie nagradza gracza niczym oprocz zapchanego inwentarza.

Akurat nie jest to miejsce do dyskusji o FC3, ale pokrótce:

Po pierwsze multi i kooperacja leżą. Nie przez to, że są niefajne same w sobie, ale przez niechlujstwo twórców. Po drugie dwa dostępne zakończenia sprawiają, że cała gra staje się bezsensowna. Zakończenie pierwsze pozbawia sensu połowę gry, a zakończenie drugie drugą połowę. Ponadto niewykorzystany potencjał Vaasa. Sam gemplej miodny, grafika też ładna, dźwięk niezgorszy. Ale wymienione powyżej rzeczy sprawiają, że z dobrych elementów jest produkt na 8, który mógł być produktem nawet na 9.

Calosc przyczynila sie ponadto do refleksji ile gra ma wad, a mimo wszystko chcecie dac 10/10 bo tak sie dzisiaj ocenia gry?

Argument z d*py biorąc pod uwagę, że bloga piszę dobrowolnie, a nie dla hajsu. Tak się ocenia gry na wielkich stronach. Może i nie ma tam łapówek, ale wszyscy wiedzą, że wydawca zaakceptuje tylko osiem lub więcej i może następnym razem nie przysłać wcześniej do recenzji. Wtedy wszyscy pójdą czytać konkurencję, bo mają coś szybciej. Ja zaś mam jak sobie kupię, przejdę i napiszę. Takie mam hobby. To trochę inny przypadek.

A ponadto ... wnioskujac po pierwszym komentarzu Ottonie polemizujesz i wspierasz osobe, ktora w teorii grala w gre mniej niz ja. A dokladnie nie grala w ogole (no chyba ze wiadomo jak, ale nikogo nie posadzam).

Abyss może wie o tym, że pierwsza godzina nie jest miarodajna, bo przed premierą były filmiki z komentarzem Kena Levine'a w internecie, mógł przecież obejrzeć. Ja też obejrzałem, bo się nie mogłem doczekać, ale to już inna sprawa...

Tak poza tym Abyss nie broni mojej oceny gry, ale zarzuca Ci wygłaszanie zbyt daleko idących sądów na podstawie niewielkiego fragmentu całości. Akurat nie trzeba w nic grać, żeby wiedzieć o tym, że ocenia się całość.

Zaś bez zobaczenia całości stwierdzasz, że gra nie jest warta dziesiątki. Tutaj fragment komentarza Abyssa:

Masz już opinie i zarys. To nie jest gra dla ciebie! I tyle w tym temacie.

Następnym razem pisz po prostu to nie gra dla mnie. Wtedy nie będzie żadnej dyskusji, wszyscy to zaakceptują i się rozejdą. Nikt Cię nie zmusza do grania. Ale chcesz oceniać? Przejdź i wróć, wtedy pogadamy.

(sorry, że kolorkami, ale coś mi cytowanie nie działa)

Link do komentarza

Łohohoho, dopiero com napisał wpis o recenzjach a panowie tutaj się wykłócają o punkciki i własne zdanie konkretnej osoby na dany temat?

Nie ładnie, recenzji całej jeszcze nie czytałem(mam obsesję na punkcie spoilerów no i trzeba przyznać, że to ściana tekstu) ale za, 10 i jej zrealizowanie pewnie będzie promo. ;)

Pewnie znów wykrakam i będzie, że się sprzedałem :chytry:

Otton, 11h na 1999 mode to szacun, aczkolwiek jak zmieniłeś poziom trudności w trakcie? Ładnie tak oszukiwać permadeath? :turned:

Sam spróbowałem, ale po 80+ minutach gry(interaktywne intro miażdży) zginąłem zaraz po otrzymaniu SkyHooka. :D Przytłoczyła mnie ta metropolia ilością policjantów. ;)

Link do komentarza
Łohohoho, dopiero com napisał wpis o recenzjach a panowie tutaj się wykłócają o punkciki i własne zdanie konkretnej osoby na dany temat?

Prześledziłeś dyskusję i twierdzisz, że rozchodzi się o punkciki i własne zdanie? Przeczytaj jeszcze raz.

Link do komentarza

Łohohoho, dopiero com napisał wpis o recenzjach a panowie tutaj się wykłócają o punkciki i własne zdanie konkretnej osoby na dany temat?

Nie ładnie, recenzji całej jeszcze nie czytałem(mam obsesję na punkcie spoilerów no i trzeba przyznać, że to ściana tekstu) ale za, 10 i jej zrealizowanie pewnie będzie promo. wink_prosty.gif

Pewnie znów wykrakam i będzie, że się sprzedałem chytry.gif

Otton, 11h na 1999 mode to szacun, aczkolwiek jak zmieniłeś poziom trudności w trakcie?

Nie wykłócamy się o własne zdanie, tylko o to, kiedy można ocenić grę wink_prosty.gif Spoilerów się nie bój specjalnie dbałem o to, żeby nic nie zdradzić z Infinite. Nawet jak coś się wydaje spoilerem to finałowa scena i tak udowadnia, że nie jest to spoiler smile_prosty.gif Ze ścianą tekstu też bez przesady, całość nie jest tym razem aż tak długa jak to już nieraz bywało (4,5 strony to pół strony więcej niż zwykle, rekordowo dobrnąłem do 6 stron).

Co do Promo to nie jestem pewien czy się uda, bo z growych tekstów to od zeszłego roku raptem trzy recenzje się tylko załapały (filmów dużo więcej, z grami mam mniejsze szczęście), a poza tym jest dodany tego samego dnia, co jeden z obecnych promowanych, więc nie wiem czy wogóle się będzie wliczał w walce o zaszczytne miejsce u góry strony.

Nie grałem na 1999, tylko na trudnym (i fragmentami zmieniłem na średni). Na 1999 gram dopiero teraz po zaliczeniu całości i powiem, że gra nie jest trudna o ile umiejętnie gospodarujemy złotem. Oczywiście nie ma biegnięcia na pałę, trzeba strzelać z możliwie dużych odległości. Żeby przeżyć nie ma mowy o zakupach w automacie, wręcz trzeba każdy ograbić przy pomocy wigoru. Śmierć jest dopiero jak się nie ma kasy na spawn.

W sumie to ciężko jest Was trzech ogarnąć, bo nie wiem, kto komu kiedy w jakim poście odpowiada. Jeszcze te kolory...

Trochę ciężko było prowadzić zgrabną dyskusję jeżeli nie było okazji, w jednym czasie się spotkać, dać każdemu okazję, żeby najpierw jeden napisał, potem drugi. Kolorki to były moje odpowiedzi do komentarzy (najpierw w komentarzu zaznaczałem kolorem jakiś fragment, potem dopisywałem swoje zastrzeżenia tą samą barwą pod spodem). Chciałem uniknąć tworzenia długaśnych komentarzy dłuższych od samej recenzji. Trochę to zedytowałem, żeby łatwiej było się połapać.

Link do komentarza

Abyssie, przyznaję i biję się w pierś dostępu do internetu nie miałem przez zgoła dwa dni i gdybym był świadkiem jakież to herezje wszczyna nasz szanowny kolega lordkiller(pomijając kaleczenie ojczystego języka), na miejscu spaliłbym go na stosie. Na szczęście Otton, równie mocno utrzymujący się na "tronie" naczelnego fanbojstwa BajoSzokiem tuż obok mnie, śmiem twierdzić, że wyprowadził go z błędnego rozumowania.

Kiicek, , powiedział:

Ty schowaj metryczkę, bo cię BigDaddy zeżre trollface.gif

Smacznego!

pokerglass.png

I sądź tu człecze, że propagujesz wśród ludzi pewne wartości...

Gusta i guściki, jak to w pewnym GŁĘBOKIM memie było. trollface.gif

Link do komentarza

Wypowiedź z pewnego forum (pogrubiłem ,,najciekawsze" fragmenty):

Bioshock Infrinite - grało się tylko momentami przyjemnie, ale całość jest masakrycznie cukierkowata (...) Oczywiście pod klawiszem "N" kryje się strzałeczka pokazująca gdzie trzeba iść, wszak nie możesz się zgubić mój upośledzony graczu! Scenariusz miałki jak [lekki wulgaryzm] - kolejna, taśmowo wypuszczana historia szalonego demiurga i zbudowanej przezeń utopii. Gra jest megaliniowa, lecisz jak po sznurku. Miasto mogłoby być otwarte, tymczasem mamy jedyną słuszną drogę i korytarze. Wybory? Jakie wybory? Już na początku gry masz wybór. Dać się ochrzcić albo wyłączyć grę. Później masz wybór zabić kogoś lub oszczędzić, co z kolei prowadzi do niczego. Wszystkie wybory, jakie masz, to ściema. Gra prowadzi cię jak po sznurku. Dostajesz to samo, co łykałeś dwa razy, ale w nowym otoczeniu. Wiele elementów zrobiono tu na zasadzie kopiuj-wklej z poprzednich części. Głębia scenariusza, hipotez i wniosków odnośnie np. religi czy niewolnictwa - szalenie naiwna, infantylna i prosta. Podsumowując - 4/10

BigDaddy- pal ile wlezie! To dużo większe herezje niż te lordkillera.

Link do komentarza

Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...