Howgh! Wiecie co to są szorty? Te, o których ja pisze, to krótkie opowiadania, nie przekraczające 5 tys. znaków. W zabawę pisania szortów jest zaangażowany(a właściwie stworzony po to) portal szortal.com. Na tej stronie poza możliwością przeczytania wielu ciekawych tekstów, można je samemu napisać, wybierając tematykę według własnego widzimisię i wysłając do redakcji portalu, albo spróbować swoich sił w konkursie.
Ja się spróbowałem. Zająłem drugie miejsce, wśród szortów mających w jakiś sposób traktować o religii. Na pomysł wpadłem szybko i szybko też swojego szorta napisałem, tworząc najpoważniejszy mój tekst, od dawna. Oczywiście, pisząc, że jest najpoważniejszy, wcale nie mam na myśli, że jest poważny.
Poniżej wspomniane opowiadanko, które(nietrafnie) nazwałem Popyt i podaż. Możecie je też znaleźć w miejscu pierwszej publikacji.
Facet, który szedł drogą wyglądał co najmniej dziwnie. Nosił obszarpane, obcisłe spodnie, koszulkę z doszytą peleryną, a na głowie miał kapelusz w kolorze sino papuciastym. Chód miał nietypowy i nieco pokraczny, co dopełniało wizerunek kretyna lub chorego umysłowo. Ale nie był to ani Obłęd ani Idiota.
Ulica, którą wędrował wzmiankowany abnegat, to jedna z tych ulic gdzie pod latarniami trwał handel jednym z najpopularniejszych towarów tego i innych światów.
- Witaj śliczna, jak masz na imię? - zaczepił jedną z pracujących pań, robiąc przy tym szarmancką minę.
- Za dwieście? - odpowiedziała. Kobieta wyglądała na niezadbaną, jakby lata swojej świętości miała już za sobą.
- Pytałem o IMIĘ, a nie ZA ILE - wytłumaczył spokojnie.
- Aaa... o imię... Religia. Znaczy, na imię mam Religia. A ty?
- Hmm... - burknął pod nosem pytany, po czym zawarczał, zakrztusił się i wydał dźwięk do złudzenia przypominający ryk wściekłego hipopotama w czasie pełni, tylko że ciszej. - Jestem Pseudoartysta, - powiedział w końcu - zwany bardem Iraniusem!
- Głupie imię. Znaczy się, Iranius, po jakiego grzyba nadałeś sobie taki durny przydomek? - spytała Religia z wyrazem zażenowania na twarzy.
- To oczywiste - powiedział Pseudoartysta, jakby to było oczywiste. - Widziałaś kiedyś artystę? Niby taki wygląda normalnie, ale w oczach ma obłęd, gada o pierdołach i to często wierszem. Ja nie będąc do końca artystą, nie mam wyrazu twarzy świadczącym o niepełnosprawności umysłowej, więc chcąc być artystą muszę czymś nadrabiać. Kwestia ubrania się jak żebrak i nadawania idiotycznych przydomków jest wręcz niezbędna. Taki znak rozpoznawczy. Rozumiesz?
- Nie - odpowiedziała Religia. - Zresztą, o czym my tu rozmawiamy. Znaczy, ja raczej gadaniem na życie nie zarabiam. Znaczy, masz dwie stówy?
- Porozmawiajmy jednak o czymś innym - zmienił temat Iranius. - Skupmy się na tobie, no bo jesteś Religią, a się prostytuujesz. To chyba nie jest normalne?
Religia zrobiła głęboki wdech, ale zamiast zrugać zagadującego i wyzwać go od ostatnich zboczeńców, postanowiła kontynuować dyskusję.
- Wiesz, ? rozpoczęła - kiedyś robiłam jako żebraczka. Znaczy się, chodziłam po domach i sępiłam kasę, ale jak się ludzie nauczyli, to się zaczęli w domach zamykać i nie odpowiadali na pukania. Zmieniłam więc branże, owszem, konkurencja większa, ale i pieniądze godniejsze. Normalnie jest nawet dobrze, ale czasami zdarza się jakiś perwers... Znaczy się, ksiądz, na przykład.
- Ksiądz? - spytał z niedowierzaniem Pseudoartysta.
- Ano, ksiądz. Znajdzie się taki i uważa, że niezwykle ironiczne jest uprawianie seksu z Religią. Nie da się jednak ukryć, że wtedy przesłanie jest o wiele bardziej sensowne, niż jakbym to robiła z ateistą, co też obce mi nie jest.
Wtedy zdarzyła się rzecz iście niespodziewana. Nie to, że rozmowa spersonifikowanej religii i pseudoartyzmu jest rzeczą zwyczajną i codzienną, ale w każdym świecie pojawienie się znikąd smoka jest niespodziewane. Smok rozmiarów słusznych, o łusce w kolorze kanciasto antracytowym, wylądował zaraz koło rozmawiającej parki, rozganiając przy tym ogonem stojących niedaleko ludzi.
- Oż ty, w rycerza kopiom przebitego - zaklął szpetnie i po smoczemu smok. - Które z was dwojga to Religia? - zagadał do naszej dwójki.
- Ja - powiedziała Religia.
- Bo już się bałem, że na światłach źle skręciłem. Ale nieważne. Religia, słuchaj, jesteś mi potrzebna, chce sobie biznes w Chinach założyć, no, żeby mi cześć oddawali, ale do tego trza religie jakąś założyć. Płace dwadzieścia procent od przychodów.
- Zaraz, - wtrącił się Iranius ? jeżeli każde z nas jest uosobieniem czegoś... Religia, religii. Ja, artyzmu...
- Pseudo ? dodała Religia.
- To czego ty jesteś uosobieniem? - kontynuował bard.
- Ludzie... Nie wszytko ma ukryty sens, nie jestem żadną metaforą! - oburzył się smok. - Jestem wielkim, zionącym ogniem gadem, nie żadnym biblijnym złem! - odetchnął głęboko. - Wracając do tematu. Religia, zgadzasz się?
- Czy ja wiem... - stwierdziła spuszczając głowę. - Sprzedawać się dla siebie to jedno, ale religia jako środek do zbijania fortuny...
- No weź przestań ? próbował udobruchać ją smok. - Pamiętasz o Prawdzie, też coś gadała, że niby jest tylko jedna, ale jak panowie od marketingu ją odwiedzili, to nagle zmieniła zdanie o macierzyństwie. Nie ma co gadać, przecież oboje wiemy, że coraz więcej ludzi i tak tylko z tobą gada. Tacy wierzący, ale nie praktykujący. Załóżmy spółkę i hop do Chin! Miliard potencjalnych klientów i wielka kupa forsy, a może nawet i niezatrutych owiec.
- A ja? Też się mogę zabrać? ? niemal zawołał Iranius.
- Jasne - zgodził się optymistycznie smok. - Popyt na badziewie jest nawet w Chinach. I co, Religia? Zgadzasz się?
- Tak, - powiedziała po chwili ciszy - ale pod jednym warunkiem.
- Jakim? - zapytali jednocześnie.
- Wolna Wola z nami nie idzie. Suka, zawsze psuje mi interes.
Poprzedni wpis: Trudne Baśniowe Rozmowy i Ukryte Pamiętniki
5 Comments
Recommended Comments