Skocz do zawartości

Hobbicia Stopa

  • wpisy
    286
  • komentarzy
    1809
  • wyświetleń
    445575

War of the Roses - minirecenzja


otton

1106 wyświetleń

Jest taka jedna, szczególna rzecz, którą kocham w grach wideo. Potrafią one zamieniać niewesołe tematy w marzenia. O ile bowiem nie poszedłbym z karabinem czy też mieczem wojować naprawdę i to nie tylko w obawie o własne zdrowie, o tyle rywalizacja przed ekranem potrafi nieraz sprawiać przyjemność. Tylko trudno nie zauważyć, że kolejne gry nastawione na multiplayer wzorują się przede wszystkim na seriach Call of Duty i Battlefield. W sumie War of The Roses też zawiera pewne cechy charakterystyczne dla wyżej wymienionych marek, ale przenosi całość w czasy prawdziwych rycerzy.

Tylko online

Na wstępie wypada przy tym zaznaczyć, że tytuł nie jest przystosowany do stroniących od zabawy przez Internet. Oferta dla zatwardziałych singlowców jest tu wyjątkowo uboga, ogranicza się bowiem do treningu na mapach używanych w rozgrywkach sieciowych. Faktem jest, że nie znajdziecie tu zbyt rozbudowanej linii fabularnej, jedynie lekko zarysowane realia konfliktu między Lancesterami i Yorkami z XV wieku, które są tylko pretekstem do wyruszenia na podbój kolejnych serwerów. Sam konflikt ma znaczenie tylko w nazewnictwie obu ekip. Względem trybów rozgrywki jest mocno klasycznie. Twórcy nie zaryzykowali zbytnio i tak dostaniemy po prostu odpowiednik Battlefieldowego podboju, team deathmatch oraz potencjalnie najciekawszy, bo symulujący rzeczywiste starcia wojsk. Znający dogłębnie serię Mount & Blade zapewne szybko domyślą się o co w tym chodzi. Niestety pierwsze dwa nie są najlepsze: deathmatch to po prostu tradycyjny tryb FPSowy tyle, że z odpowiednio dostosowaną do realiów bronią, a podbój to chaos nie przypominający ani trochę rzeczywistych bitew. Z tym się nie postarano niestety.

War-of-the-Roses-9.png

Wszystko to, co zawsze

W grze odnajdziemy tu wzorcem produkcji tego typu cztery klasy postaci ? miecznik, kusznik, łucznik oraz rycerz. Ciekawe jest to, że ich istnienie jest dla gracza istotne jedynie na samym początku gry. Oczywiście po ?osiągnięciu wyższego stopnia zaawansowania? dalej możemy korzystać z gotowców, ale wiadomo i tak, że każdej klasie można coś zarzucić: ot prosty przykład ? rycerz na odległość wymięka, choć z bliska właściciel kuszy ma raczej małe szanse przeżycia. O wiele lepszym pomysłem jest więc skorzystanie z rozbudowanego edytora postaci, który pozwoli samemu dobrać do swojego herosa rozmaite pancerze oraz broń wszelaką. Tytuł raczej nie pretenduje do miana symulatora, to po prostu zręcznościówka, chociaż samo odwzorowanie ekwipunku wskazuje nam na coś innego. Twórcy też nie wychodzą poza klasyczny schemat odblokowywania kolejnych dodatków wraz z postępami (i wirtualną gotówką), czyli w tej warstwie jest w sumie klasycznie. Istnieją jednak i inne dodatki pozwalające stworzyć herosa marzeń. W miarę rozwoju gry możemy nauczyć naszego wojownika zdolności klasycznych dla gatunku RPG jak choćby obejście bloku przeciwnika. Wszystkie są podzielone na dwie grupy: służące do krzywdzenia przeciwnika lub chronienia własnego tyłka. Tutaj niestety zauważalne jest, że nie wszystkie zdolności opłacają się po równo, ale też trzeba przyznać, że od premiery widać delikatną poprawę, niemniej na ideał jeszcze trochę trzeba poczekać.

War-of-the-Roses-6.png

Oprócz tego powalczymy także przy użyciu konia, ale tu też mam wrażenie, że ten element dało się przygotować lepiej. Niby wszystko działa poprawnie, lecz wszystko zdaje się być trochę toporne. Głównie chodzi mi tu o wyprowadzanie ciosów, wyraźnie gorzej działające, niż podczas walki na ziemi. Akurat sam system ciosów obmyślano bardzo sprawnie, bo chociaż do efektywnego atakowania wystarczy myszka to jednak gra każe nam również określić jak ma wyglądać cios. Polega to na przenoszeniu ruchów gryzoniem do gry ? ważny jest kierunek ruchu, ale także długość przytrzymywania guzika. Ten drugi współczynnik odpowiada za moc ataku. W grze wypada to bardzo dobrze, bo nieraz musimy decydować czy warto wyprowadzić mocniejszy cios skoro przeciwnik może się do niego lepiej przygotować.

20120706123608.jpg

Słowo o oprawie

Parę zdań należy się również samej oprawie graficznej. Cechuje się ona między innymi dość żywymi kolorami i ładnymi modelami postaci, z drugiej strony na moje oko tekstury podłoża trochę kuleją, ale też nie jest z tym źle. Biorąc pod uwagę fakt, że to tytuł nie pochodzący z segmentu AAA, przeznaczony wyłącznie do dystrybucji cyfrowej to nie jest źle. Szkoda tylko, że wielu ludzi odstraszy cena. War of the Roses można kupić jedynie za pośrednictwem platformy Steam, co wiąże się z wydatkiem rzędu 30 euro (ok. 123,5 zł). Wysoki koszt tej produkcji wiąże się głównie z tym, że właściciel sklepu nie przelicza cen na złotówki. Jednak w ostatnich wyprzedażach War of the Roses chodziło już po bardziej przyzwoitych cenach. Moja rada? Nie rzucać się od razu, bo nie ucieknie (grających jest dość sporo) i czekać na dobrą wyprzedaż. Tytuł to bardzo sensowna propozycja, ale raczej jako dodatek, ucieczka od wielkich produkcji, bo też nie każdy wytrzyma przy niej więcej niż parę godzin. Kilka elementów w niej nie gra, ale łatki wychodzą, więc pozostaje mieć tylko nadzieję, że gracze nie odpłyną, a twórcy pokuszą się o jakieś nowe plansze, bo tych na razie jest co tu dużo gadać niezbyt wiele?

Już we wtorek Bioshock nadejdzie, a recenzja pewnie w przyszłą sobotę wink_prosty.gif

4 komentarze


Rekomendowane komentarze

Wstyd mi trochę za tego ortografa, postanawiam się poprawić i więcej byków już nie robić. Tak poza tym to nie za bardzo miałem siłę i ochotę, żeby to sprawdzać wink_prosty.gif

A tak poza tym to też jakoś specjalnie nie czekałem na ten tytuł, ale jak już za darmochę dostałem...

Link do komentarza

Grę skasowałem po tym, jak trzy razy z rzędu ściągałem płatny dodatek i dalej próbował mi się ściągać. Nie mam cierpliwości to ściągania gigabajtów patchy w nieskończoność. Osobiście czekam z zainteresowaniem na Bannerlorda.

Link do komentarza
Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...