Skocz do zawartości

Hobbicia Stopa

  • wpisy
    286
  • komentarzy
    1809
  • wyświetleń
    445563

Filmowe Wspomnienia #7: Róg Afryki


otton

1038 wyświetleń

Czy jest na świecie miejsce gdzie istnieje coś na kształt anarchii? Najczystszej formy tego ustroju (choć wypadałoby raczej napisać "jego braku") nie ma praktycznie nigdzie. Jednak jeden przykład nasuwa się od razu i nie jest to raczej przykład, który mógłby posłużyć zwolennikom braku państwa. Na mapie Afryki można znaleźć charakterystyczny róg, gdzie znajduje się malutkie państewko ze stolicą w Mogadiszu. Panująca tam sytuacja w pewnym momencie zaczęła USA przeszkadzać i postanowili wkroczyć tam ze swoimi sztandarami. Resztę historii każdy zapewne zna - chcieli wprowadzić w tym istniejącym jedynie oficjalnie państwie porządek. Tym razem jednak z operacji "wszyscy muszą wrócić". Jak to w Ameryce. Na wojnie nie zawsze jest tak pięknie.

Typowo amerykański niewypał

Zaplanowana na kilka godzin operacja szybko przerodziła się w wielką bitwę z miejscową ludnością. Jakiś czas po tych wydarzeniach, zajście zostało sportretowane przez Ridleya Scotta. A Symbolem walk w Mogadiszu zostały śmigłowce Black Hawk. Zanim jednak przejdziemy do tytułowego helikoptera w ogniu parę słów na temat początkowej misji żołnierzy. Amerykanie zamierzali osłabić władzę lokalnego dyktatora poprzez porwanie jego wpływowych ludzi. Niestety jak to zwykle w filmach (i czasami rzeczywistości) bywa nie wszystko poszło tak pięknie jakby każdy żołnierz chciał. Największym zaskoczeniem dla wojsk amerykańskich było to, że do walki przeciw nim stanęło solidarnie ramię w ramię całe miasto.

182277.1.jpg

Oczywiście liczba zabitych nie jest proporcją w okolicach 1:1, ani tym bardziej z wyraźnym zwycięstwem po stronie Somalijczyków. Na dziewiętnaście zgonów wśród żołnierzy USA przypadło bowiem kilka tysięcy istnień. Z jednej strony wydawać by się mogło, że armia amerykańska nie poniosła praktycznie żadnych ran, jednak trzeba także wziąć pod uwagę wyszkolenie obu armii. W obronie dyktatora stanęły w Mogadiszu siły co prawda liczebnie przewyższające te przybyłe zza oceanu, z drugiej jednak strony nie świadczy to o umiejętnościach bojowych. Naprzeciw szkolonym do walki żołnierzom walczyli tak naprawdę cywile, a częstokroć nawet kobiety i dzieci. Drugą, istotną sprawą jest wyposażenie bojowe. Armia stworzona z cywili przede wszystkim nie posiadała tak istotnego w walkach opancerzenia, po drugie zaś broń do Afryki docierała częstokroć z drugiej ręki. Czyja była to ręka można się od razu domyślić.

Po co jednak Amerykanie pakowali się z buciorami do Somalii? Tu wypadałoby wrócić do myśli z początku tekstu na temat istniejącego jedynie pozornie państwa. Otóż w roku 1993, kiedy dzieją się opisywane wydarzenia, leżące na rogu Afryki państwo dopadła klęska suszy. Kraj to ubogi, co oznacza duży stopień zatrudnienia w rolnictwie, na które brak opadów nie działa dobrze. Automatycznie pociąga to za sobą klęskę głodu i rywalizację o władzę. Przecież jak za czyjegoś panowania jest susza to musi być złym władcą. Fakt zablokowania przez USA dostaw broni nic nie zmienił, bo już wcześniej uzbroili bandę wybuchowych ludzi. Właśnie w celu przywrócenia porządku udali się, by walczyć.

182279.1.jpg

Na życie patrząc bez emocji

Z drugiej strony znają na pewno lepiej topografię miasta, jego liczne zaułki i skróty między budynkami. Sami nie posiadali sprzętu lotniczego, jednak udało im się zniszczyć trzy amerykańskie helikoptery typu Black Hawk. Dobrze obstawione stacje z RPG na dachach wzbudziły grozę wśród lotnictwa przeciwnika i w pewnym momencie spowodowały, że piechota musiała poradzić sobie bez pomocy z powietrza. Jak wiadomo amerykanie są narodem solidarnym i nie zostawią miejsca katastrofy bez uprzedniego zabezpieczenia terenu. Zawsze jest szansa, że kolega przeżył, nawet jeżeli nie daje znaku życia. Tego typu emocji za wiele jednak tutaj nie ma.

Poza tym dość dobre wrażenie pozostawia po sobie też fragment, w którym koledzy ratują śmiertelnie postrzelonego towarzysza broni. Nie mówimy tu o wrażeniach estetycznych, a o dość krwawej scenie, więc raczej lepsze byłoby stwierdzenie, że scena ta potrafi zszokować. Oprócz tego nie liczcie jednak wszystkim na znakomitą, wielowątkową fabułę. Wszystko rozbija się o tytułowy helikopter i zbrojną walkę na ulicach miast. Film ten ma być przede wszystkim widowiskiem, obrazem jednej z ciekawszych, współczesnych bitew, a zarazem swego rodzaju hołdem reżysera złożonym jej uczestnikom.

182281.1.jpg

Spójrz jak płoną Black Hawki

Ujęcia samej walki są zrealizowane znakomicie. Widać, że ekipa starała się możliwie je urozmaicić, by nie były jedynie ciągłą wymianą ognia. I tu ktoś tam przebiegnie, kogoś postrzelą, by kolega z oddziału bohatersko rzucił się w jego stronę wykazując chęć uratowania kompana. Na walki patrzy się tu z niemałą przyjemnością. Jest także pewien polski akcent, gdyż za zdjęcia odpowiadał Sławomir Idziak, niestety Oscarowy podbój skończył się dla niego ?tylko? na nominacji. A szkoda, bo nie każdy potrafiłby uczynić w sumie nudne w dużych ilościach strzelanie tak emocjonującym. Sztuka ta niewielu filmowcom się dziś udaje i nie ukrywam, że film zapewnił sobie miejsce w tej serii przede wszystkim dzięki pracy operatorów kamer.

Opisywany twór ma już obecnie dwanaście lat, ale obserwując bardzo dobrze zrealizowane sceny można z łatwością stwierdzić, że nie zestarzał się zbytnio. Może nie jest to produkcja wyciskająca łzy, bolejąca nad okrucieństwem wojny. Z drugiej strony to bardzo solidna rekonstrukcja nieudanej operacji wojsk amerykańskich, a także dowód na to, że czasami sprawy mogą skomplikować się o wiele bardziej niż zakładany próg błędu doprowadzając żołnierzy do desperackiej walki o przeżycie wśród przeważających, chociaż słabiej uzbrojonych oddziałów wroga. Ponadto wszystko to wydarzyło się w rzeczywistości, co również dodaje tej opowieści smaku. Najważniejsze zaś jest to, że można go czasami napotkać w telewizji, a wtedy jak trafi się wolny wieczór aż szkoda nie poświęcić mu dwóch godzinek?

Poprzedni odcinek

4 komentarze


Rekomendowane komentarze

filmowcom się dziś udaje i nie ukrywam, że miejsce w tej serii film zapewnił sobie przede wszystkim dzięki pracy operatorów filmowych.

Opisywany film

Jak wiadomo amerykanie są jak wiadomo narodem solidarnym

Tak, jest to fakt powszechnie wiadomy.

Link do komentarza

Filmowcy - ludzie pracujący przy filmie.

Film - owoc pracy filmowców czyli ludzi pracujących przy filmie.

Filmowych - określenie o jakich operatorów chodzi, może być też na przykład operator glebogryzarki.

Fakt, stylistycznie nie brzmi to najlepiej, ale to trzy różne wyrazy o odmiennych funkcjach. Powtórzeniem jest jedynie użyte dwa razy słowo film.

A tak oprócz tego mam nadzieję, że teraz brzmi lepiej ;)

Link do komentarza
Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...