Retro(męskie)Kino ? Desperado
Reżyseria: Robert Rodriguez
Rok wydania: 1995
Czas trwania: 1 godz. 46 min.
Gatunek: Akcja, Komedia (Gore)
?Desperado? jest pierwszym, naprawdę poważnym dziełem znanego reżysera filmów klasy B, znanego głównie dlatego, że przyjaźni się z dużo bardziej utalentowanym Quentinem Tarantino i to właśnie z nim stworzył wiele filmów, a Tarantino często u niego występował. Do rzeczy, a raczej powinniśmy rzec ? Do broni!. Bo tak naprawdę cały ten film to jeno ballada wystrzałów z przeróżnych luf z dodatkiem gitary, wybuchów i wrzasków agonii.
Fabuła nie zaskakuje absolutnie niczym ? oto mamy upalną Amerykę Południową, a na zalanych słońcem ulicach przechadza się El Mariachi (Antonio Banderas) ? poszukujący krwawej zemsty morderca muzyk. Niejaki Bucho (Joaquim de Almeida) zabił niegdyś jego ukochaną i przestrzelił mu rękę, aby biedak nie mógł już nigdy dobrze zagrać. Od tego momentu rozpoczyna się poszukiwanie zemsty, ale my poznajemy całą historię od środka, a zaczyna się wybuchowo, bowiem kumpel Mariachi ? Buscemi (Stevie Buscemi) własnymi słowami opowiada siedzącym bywalcom miejscowego pubu rozróbę w jakimś podłym barze. W ten sposób podziwiamy brutalny styl walki naszego artysty, który w swoim futerale dźwiga prawdziwy arsenał. W czasie zabawy pojawi się jeszcze płatny morderca Navajas (Danny Trejo), piękna sprzedawczyni książek Carolina (Salma Hayek), dzieciak z ambicjami, dwóch kumpli muzyków oraz cała banda złych gości z wielkimi spluwami. Tak to mniej więcej się prezentuje.
Ciężko na ten film patrzeć inaczej, niż z przymrużeniem oka. Reżyser tak ostro doprawił swoje danie ironią, groteską i krwistą polewą, że nie zwracamy uwagi na takie szczegóły jak: bardzo dziwna liczba naboi w pistoletach, gigantyczne wybuchy znikąd, szokująco lekkie ciała zabitych oraz dziwaczny zez złych ludzi. Nie ma czasu patrzeć na takie pierdoły, kiedy Banderas biega po ladzie i zabija wszystkich dookoła. Dorzućmy do tego Quentina Tarantino, opowiadającego bardzo ciekawy żart, wspaniale bujający się biust Salmy Hayek, wytrzeszcz Steve?a Buscemi oraz wzrok zabójcy Banderasa, a otrzymamy doprawdy niesamowity koktajl. Czy wspominałem że pojawiają się miniguny w futerałach do gitar? A rakietnice? Nie? No to czujcie się zachęceni!
Muzyka jest oczywiście latynoska, miejscami ostra, innym razem łagodna i spokojna, efekty są przesadzone i wywołują uśmiech na twarzy, historia kuleje, jakby sam El Mariachi przestrzelił jej kostki, dialogi są szybkie, ostre i piekielnie zabawne. Za kamerą stanął Guillermo Navarro, czyli sprawdzony zawodowiec, sprawnie wykonujący ujęcia znane z filmów akcji klasy B (wybuchy za plecami, najazdy na twarz, bullet-time), tak więc o jakość zdjęć nie można się martwić. No, do tego krew bucha hektolitrami prosto w kamerę, czasem aż dziw bierze, że nasz bohater ma jej w sobie aż tyle.
Jako wady mógłbym wymienić głównie kilka niepotrzebnie ?artystycznych? scen, choć być może zostały one dodane w celach groteskowych? Nie wiadomo. Kolejnym minusem jest słaba końcówka, z zaskakująco miernym suspensem, jakieś to takie nieciekawe i do tego nawet nie widzimy końcowej jatki, a tego nie powinno się tak zostawiać, gdy reżyser opiera swój film głównie na jatce.
Czy warto poświęcić czas dla tej produkcji? Jeśli macie ochotę popatrzeć trochę (co ja mówię, bardzo!) na krew, biusty i efektowne strzelaniny, to ?Desperado? jest dla was tym, czym dla El Mariachi gitara w ręce, dobre piwo, spocony biust panienki oraz zemsta, a ta tu smakuje najlepiej pieczona.
Bimbrownikus
3 komentarze
Rekomendowane komentarze