Skocz do zawartości

Różności

  • wpisy
    17
  • komentarzy
    169
  • wyświetleń
    19493

Lepiej już było?


Iselor

814 wyświetleń

Kiedyś...

Były sobie kiedyś lata 90-te. To czas, kiedy mały Iselor (około 10 letni) zaczynał swoją przygodę z grami PC (wcześniej był nieśmiertelny Pegasus). W okolicach roku 1996 grałem w mnóstwo gier. Głównie starych FPSów i RTSów, ale nie tylko. Był to czas kiedy ostro piraciłem! Tzn. nie ja, bo tata owe piraty kupował. Co tydzień jeździło się na bazar i kupowało jedną, dwie, a czasem więcej gier. Czasem, co ciekawe, można tam było natrafić na oryginały. Nikt się oczywiście wtedy żadnymi prawami autorskimi nie przejmował, skoro można było mieć coś taniej korzystało się z okazji. Były to czasy gdy zarobki były trzy razy mniejsze niż dzisiaj a ceny gier trzy razy wyższe. Bazar zapewniał więc możliwość kupowania tańszych gier (o czymś takim jak internet mało kto mógł marzyć). Oczywiście, można też było kupić tańsze ciuchy, tańszy telewizor, konsolę, tańszy samochód, a miejską tajemnicą poliszynela jest to, że jak się dobrze zagada można kupić tańszy pistolet albo tańszy dyplom wyższej uczelni. Ale wracając. Skoro można było na bazarze kupić tańsze gry z okazji się korzystało. Sklepów z grami było wtedy co prawda sporo, ale z tych co znam do dziś żaden się nie utrzymał (a jeśli to nie handluje grami). No i nie wiem kto w nich kupowałsmile_prosty.gif Był to jednak wspaniały czas najlepszych gier video jakie powstały w historii i znakomity czas dla polskiej prasy o grach (z miejsca wymienię przynajmniej 10 tytułów na sam PC). Iselor kupował wtedy śp. Gamblera. Z wypiekami na twarzy czytałem o grach, które chciałem mieć, które miałem i które zdobyłem czasem po wielu latach;) Gambler uczył mnie rozróżniać gatunki, nauczył grać (w pewnym sensie) w cRPG (i pokazał czym jest zarówno cRPG jak i RPG), pokazał najważniejsze gry w historii. Nauczył trochę pisać o grach. I co najważniejsze: sprawił że Iselor zechciał kupować oryginały i zrozumiał że piractwo jest be i fe.

Powoli więc rozpoczął się proces pozbywania się piratów. Lądowały na śmietniku, rzadziej u znajomych. Pojawił się jednak problem. Gry na których się wychowałem człowiek chciał by mieć wciąż przy sobie. Trzeba było więc znaleźć oryginalne wersje owych gier. Zadanie niełatwe. Choć pojawiły się iskierki nadziei:) W 1999 roku CD-Action dał pełną wersję Dark Colony. Jeden z moich najukochańszych RTSów. Ów egzemplarz Dark Colony w stanie idealnym służy mi do dziś. Ale to był tylko wierzchołek góry lodowej. Trzeba było odzyskać nie tylko gry dawniej pirackie, ale też np. Diablo czy Księcia i Tchórza, które miałem oryginalne, a w wyniku młodzieńczej głupoty przepadły. Nie było ważne w jakiej będą edycji. Ważne by były oryginalne. Mniej więcej wtedy też postawiłem sobie cel ambitny acz chyba wykonalny co można zobaczyć po mojej kolekcji: uzbieranie nie tylko gier, które kiedyś miałem w wersji tańszej, ale też najlepszych gier z moich ulubionych gatunków (cRPG, przygodówki, RTSy) oraz najważniejszych gier z innych gatunków, głównie z lat 90-tych. A potem przejście ich, albo chociaż tzw. "zaliczenie". Wydanie gry bez znaczenia: byle oryginał. Oczywiście, im ładniejsze wydanie (z radością premierowe:)) tym lepiej, ale bez przesady.

LaserGhost twierdzi, że kolekcjonerzy gier traktują kolekcjonowanie gier jako inwestycję w przyszłość. Towarzyszu, ja nigdy nie traktowałem tego jako inwestycję w przyszłość. Gry, które zbieram nie są na sprzedaż. Są elementem powrotu w przeszłość, mają wartość: ale sentymentalną, nostalgiczną. Inne, na których się nie wychowałem, a które są stare mają dla mnie wartość, hm, historyczną. Wszystkie gry trzymam dla siebie i ewentualnie dla potomnych.

Doskonale zdaję sobie sprawę, że często przepłacam na aukcjach. LaserGhost i barmazu twierdzą, że ceny na aukcjach są zbyt wysokie, zwłaszcza reedycje. Nie zgadzam się. Nawet jeśli bowiem jakaś miała reedycję ładnych parę lat temu, a premierę np. 10- 15 albo więcej należy się liczyć z tym, że egzemplarzy danej gry może być niewiele, bez względu na edycję. Część płyt wylądowało na śmietniku, inne się zarysowały, połamały, parę rozsadził czytnik (sam miałem przypadek gdy płyta z Heroes of Might and Magic III po prostu mi eksplodowała w czytniku). Jakaś ilość pewnie została zutylizowana. Pozostałe trzymają gracze. Niekoniecznie kolekcjonerzy. Jednak należy się liczyć z tym, że im gra starsza tym z roku na rok jest coraz mniej egzemplarzy: zarówno reedycji jak i (zwłaszcza) wydań premierowych. Ceny więc rosną, zwłaszcza w przypadku tzw. unikatów. I to nie dotyczy tylko polskich aukcji. Nawet na ebayu z niektórymi tytułami jest piekielnie ciężko (np. strasznie ciężko kupić grę Killing Time, fajnego FPSa z lat 90-tych; gra zjawia się na aukcjach rzadko, jeśli już to za spore pieniądze: sam kupiłem zafoliowany egzemplarz w wersji na Macintosha, gdyż wersja na 3DO została mi sprzątnięta sprzed nosa, a wersji na PC na oczy na aukcji nie widziałem). Sytuacja jest już na tyle nieciekawa, że nawet trylogia Ishar, którą mam z czasopisma (!) Gambler stała się unikatem!

Tak jest i będzie. Gdyby ktoś mnie walnął w głowę i gry przestałyby mnie interesować na pewno moja kolekcja nie poszłaby za psie pieniądze. Ci, którzy mieli kupić ważne dla siebie gry w dużej mierze już to zrobili. O dobre tytuły na polskich aukcjach będzie coraz ciężej bo ci, którzy są w posiadaniu unikatów niechętnie będą je sprzedawać, a jeśli to - nie za małe pieniądze. To dotyczy nawet reedycji, które także są coraz rzadsze i coraz droższe, bo wiem że wielu ludzi oddałoby wiele za pierwsze Diablo z Hellfire, albo jakąś Ultimę nawet jeśli to goły CD albo reedycja. Sam kupiłem Albion "goły" CD za 50 zł i wiecie co? Nie żałuję. Bo ile osób w Polsce posiada tę grę i jak często pojawia się na allegro? A to przecież jeden z najwybitniejszych cRPG ever!

W mojej opinii nic się nie zmieni. Ceny będą stać na takim poziomie jak teraz. Na koniec zaś pierwszej części tego wpisu: nie dziwię się że gry w big boxach są tak drogie. Big boxy są symbolem epoki, która minęła, starych lepszych gier/czasów. Są znakiem, że gra, którą kupujemy jest w pełnej edycji, jest niczym Pan Tadeusz w twardej oprawie ze złoceniami;) Nie ma bowiem nic przyjemniejszego niż oglądanie kolekcji big boxów:) Oczywiście, z kupowaniem wersji big box nie należy przesadzać w kwestii ceny, ale jeśli nas stać czemu nie?

Dzisiaj...

Ostatnio zastanawialiśmy się ze znajomymi, czy obecne czasy są dla graczy dobre czy nie. Cóż, mój przyjaciel narzeka na wiele rzeczy. Najbardziej na steam. Ów cholerny steam także mnie denerwuje. Czy jednak należy faktycznie narzekać? Z jednej strony są powody do niepokoju dla ludzi (np. dla mnie), którzy steama i wszelkich innych ?aktywacji gry przez internet? nie uznają. Obecnie na 10 gier to tak na oko 8 wymaga steama czy czegoś w tym rodzaju. Sporo. Jednak steam zaczął się na dobre ?rozpychać? w świecie gier dopiero około roku 2006 jeśli się nie mylę. Co to oznacza? Ano oznacza to tyle, że gry z ponad 25 lat historii (liczę od 1980 do 2006) go nie posiadają a i spora część (większość?) od owego 2006 też go nie wymaga, a sytuacja zmieniać się zaczęła dopiero w ostatnim czasie. Czyli reasumując tysiące gier bez steama wciąż spokojnie może nam zapewnić tysiące godzin rozrywki. Mało? Wg mnie nie. Bo nawet jeśli od jutra 100% gier będzie na steamie ja wzruszę ramionami: gier bez steama bowiem starczy mi do końca życia.

Inny argument, że dzisiejsze czasy są be jest tzw. casualizacja. Rankin twierdzi, że coś takiego nie istnieje. Ja twierdzę że wprost przeciwnie. Casualizacja istniała od początku istnienia gier. Pierwsze gry nie były tworzone dla hardkorów, tylko dla szarych ludzi. Gry, proste, łatwe i przyjemne. Tytuły naprawdę bardziej ambitne to dopiero lata 90-te. Gry wciąż były jednak medium niszowym. Niewielu było hardkorów, ale też niewielu relatywnie było casuali. Dopiero od nowego millenium zaczęła bardzo rosnąć liczba graczy. Pojawiło się nowe pokolenie graczy, urodzonych już w latach 90-tych, starsi mieli już ponad 30 lat i często od gier odeszli. Równomiernie zaczęła rosnąć liczba graczy tak zarówno tych "niedzielnych" jak i "hardkorów". Oczywiście, tych pierwszych więcej w świecie graczy:) Jednak jeśli ktoś chce zagrać w coś tzw. ambitnego to naprawdę nietrudno znaleźć coś wartego uwagi!

Obecnie bowiem widzę dwa ogromne plusy współczesnych czasów. Po pierwsze: masowa emulacja i kupowanie często przez graczy zarówno komputera jak i przynajmniej jednej konsoli. Pozwala to grać w zasadzie w gry ze wszystkich platform jakie kiedykolwiek się pojawiły. Zainteresowała cię gra na konsolę 3DO? Nie ma sprawy! W sieci bez trudu znajdziesz emulator i gry na tę "martwą" konsolę!

Inny pozytywny przejaw dzisiejszych czasów to świadomość graczy. Nie wiem jak to inaczej nazwać. Powiem tak: wielu graczy zaczyna interesować się historią gier video i starymi grami. Sprawia to, że teksty o starych grach (starych czasach) są czytane, stare gry są wciąż używane, nie pogardzane. Ogólnie pojęty retrogaming w Polsce zaczął niedawno raczkować, ale nie jest źle. Blogi o starych grach, turnieje starych gier, fora o starych grach, profile na serwisach społecznościowych itd. itp.

Czy jest źle? Nie! Jest świetnie! Do wyboru, do koloru: grasz gdzie chcesz, w co chcesz i na czym chcesz. Nie podobają ci się stare gry, grasz w nowe i na odwrót: nowości to syf: cofasz się do przeszłości. Albo nie patrzysz na wiek gier. I choć osobiście nie wróżę większości dzisiejszych gier sukcesu i wiecznego życia (zawsze będę powtarzał, że najlepsze gry komputerowe i konsolowe powstały w latach 90-tych), nie narzekam. I życzę Wam i sobie, aby wciąż było przynajmniej tak dobrze jak jest teraz.

5 komentarzy


Rekomendowane komentarze

Zgadzam się z Twoim wpisem w pełni.

Sam polowałem na moje ukochane tytuły z PSX`a jak: MGS, seria Final Fantasy, Silent Hill czy 2 części Gran Turismo latami, aż w końcu udało mi się je dostać i też nie za małe, pieniądze.

Jednak nie żałuję i nigdy tych gier nie sprzedam, bo to powrót do młodości i radości, jaką dawały te gry.

Link do komentarza

Oj tam, oj tam. Dalej uważam, że żądanie 200PLN za grę z reedycji to lekka przeginka. Poza tym kolekcjoner to kolekcjoner a gracz to gracz. Nie ma znaczenia w jakiej formie zbierasz gry (sam mam kilka big-boksów bo innych (tańszych ;)) wydań nie było; dla mnie liczy się GRA dlatego zawsze szukam jak >najtańszej< opcji i po prostu krew mnie zalewa jak widzę niektóre pozycje na naszym Allezło.

50 zł za gołą CD jeszcze ujdzie (o ile faktycznie rzadki towar).

Kręcę nosem na ostatni akapit, zgadzam się że jest świetnie natomiast nie zgadzam się jakoby gry powstające teraz nie miały wiecznego życia... O tym zadecydują dzisiejsi 13-15-latkowie za 10+ lat ;-) O ile DRM i serwery aktywacji będą działać ;-)

Link do komentarza

200 zł ? jestem w stanie zapłacić za cholernie rzadkiego big boxa max. 150 zł plus wysyłka i max. 100 zł za cholernie rzadką reedycję wliczając w to koszta wysyłki:) Nie twierdzę że dzisiejsze gry nie będą miały wiecznego życia, ale drmy, steamy itp. zabezpieczenia, mogą, o ironio być ich gwoździem do trumny i krótkiego życia. Ale wierzę że mnóstwo przygodówek (Gray Matter, Gemini Rue, To the Moon itd.) będzie żyć wiecznie podobnie jak np. niektóre cRPG (Mass Effecty, Drakensangi) czy np. seria STALKER. Przyznam szczerze że jeśli chodzi o gry z ostatnich dwóch, trzech lat to jestem cholernie do tyłu, ale z tego co czytam recenzje to wiele przez steama itp. bzdury, tytułów mnie nie omija.

Link do komentarza
Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...