Retro(męskie)Kino ? ?Dobry, Zły i Brzydki?
Reżyseria: Sergio Leone
Rok wydania: 1966
Czas trwania: 2 godz. 51 min.
Gatunek: Western
Sergio Leone zapisał się siarczystym piętnem na gładziutkiej, różowiutkiej skórze kinematografii, strzelając w tym samym czasie z rewolweru do setek złych bandziorów. Mamy do czynienia z filmem od prawdziwego mistrza rozrywki westernowej. Jego filmy są istną kwintesencją złocistych piasków dzikiego zachodu i do tego, to w głównej mierze on przyczynił się do popularności Clinta Eastwooda. Być może dość już tych treli, reżyser został wam przedstawiony, suchym faktem jest jego trylogia ?dolarowa?, rozpoczynająca się od ?Za garść dolarów?, a kończąca się właśnie recenzowanym przeze mnie filmem. Znajomość poprzedniczek nie jest wymagana, zagłębmy się więc w tym pyle i w chciwości.
Osią filmu jest dążenie tytułowego Dobrego (?Blondie? Clint Eastwood), Złego (?Anielskie oczko? Lee Van Cleef) i Brzydkiego (?Tuco? Eli Wallach) do zdobycia zrabowanego złota. Skarb zagarnął jeden z konfederatów, następnie go zakopał na jednej z nekropolii i wyruszył walczyć z unią. Przypadkowo na swej drodze spotykają go Dobry i Brzydki, konfederat Carson jest już wtedy umierający, więc dziwnym zbiegiem okoliczności Brzydki poznaje lokalizację cmentarza, a Dobry nazwisko widniejące na grobie z ukrytym złotem. O całej hecy dowiaduje się Zły, wyrusza natychmiast na poszukiwanie pechowców, będących w posiadaniu potrzebnych mu informacji. Tak to mniej więcej wygląda.
O dziwo, postacie nie są stereotypowymi bohaterami westernowymi ( takimi jak ?prawy szeryf?, ?dobry kowboj?, ?zły wojskowy?), a ludźmi z krwi i kości. Poszczególne role są napisane z niezwykłą dbałością o profil psychologiczny, poznajemy wędrowców wyjątkowo dokładnie, potrafimy poznać ich pobudki i cele. Dodajmy, że nawet ?Dobry? wcale taki dobry nie jest, bo na samym początku filmu zostawia Tuco samego na pustyni. Interes się skończył ? żegnamy! Ach, ta prostota i zarazem złożoność filmowych charakterów. Istny majstersztyk.
Inną ciekawostką jest całkowity brak: wątku romansowego, Indian, pojedynków w samo południe, honorowego kodeksu i poczucia sprawiedliwości. Ameryką targa wojna secesyjna, miasteczka płoną, są burzone i dewastowane. Przez to wszystko przejeżdżają nasi bohaterowie, niosąc ze sobą kolejne problemy i zbrodnie. Strzelania jest tu całkiem sporo, w pewnym momencie Blondyn i Tuco biorą udział w ogromnej bitwie pomiędzy unią a konfederatami. Ta scena zawiera też w sobie przesłanie moralne. Właściwie cały film jest alegorią do historii Stanów Zjednoczonych, a także do ludzkiej etyki.
Poza stalowymi nerwami głównych bohaterów, w obrazie znajdziemy sporo komediowych sytuacji (dominuje wkład Brzydkiego), momentów mrożących krew w żyłach (torturowanie Tuco) i zwykłej kontemplacji nad przyrodą (zwłaszcza cmentarz ma swój urok). Ten film jest prawdziwym kolażem gatunkowym, jest tu i thriller, i dramat, i film psychologiczny, i obyczajowy, i komediowy, i wojenny ? a wszystko spięte rozprężoną klamrą Westernu. Tego samego próbuje w swych filmach Tarantino i muszę przyznać, że wychodzi mu nie najgorzej.
Muzyka Enio Morricone z charakterystycznym motywem startowym wzbudza zachwyt. Podobnie mają się sprawy ze zdjęciami Tonino Delli Colli?ego, ukazującymi rozmach, nerwowe i rozpaczliwe sytuacje oraz prawdziwe piękno Dzikiego Zachodu (film kręcony w Hiszpanii i we Włoszech), nie wspominając nawet o doskonałej grze aktorskiej. Nie mogę się powstrzymać od zachwytów nad tym dziełem. ?Dobry, Zły i Brzydki? to absolutny klasyk kina i każdy szanujący się widz powinien się z nim zapoznać.
Bimbrownikus
Mała ciekawostka - w trailerze pomylili miejscami Brzydkiego i Złego
No i nieśmiertelne theme:
7 komentarzy
Rekomendowane komentarze