Skocz do zawartości

Hobbicia Stopa

  • wpisy
    286
  • komentarzy
    1809
  • wyświetleń
    445586

Lot


otton

1028 wyświetleń

Przez długi czas zastanawiałem się w jaki sposób przystąpić do opisywania lotu. Może tak: ?bohaterskie lądowanie kapitana Wrony posłużyło jako inspiracja dla najnowszego filmu Zemeckisa?. Szedłem też innym tropem i był on jak dla mnie nie do przyjęcia. Czyż wstęp nie powinien brzmieć w ten sposób ?w odróżnieniu od dowódcy Tupolewa rozbitego w Smoleńsku nie ma wątpliwości, że lądujący bohatersko Whip leciał samolotem pod wpływem alkoholu?. Ostatecznie zdecydowałem nie wyszukiwać kolejnych, głośnych wydarzeń z udziałem latających maszyn i zakończyć próbę napisania wstępu banalnym stwierdzeniem, że nie każdy potrafi nakręcić ambitny film?

I've been around for long, long years

Please allow me to introduce myself

I'm a man of wealth and taste

Stole many man's soul and faith

Po premierze pojawiły się głosy, że mamy do czynienia z jedną z najlepszych ról Denzela Washingtona, chociaż bohater, który przypadł mu w udziale nie jest (przynajmniej początkowo) człowiekiem, którym warto byłoby się inspirować. Po rozwodzie z żoną popada w nałóg alkoholowy dodatkowo wspierany przez sporadyczne porcje kokainy. Z zawodu jest pilotem, zaś zwykle w tego rodzaju filmach pijak okazuje się geniuszem. Nie inaczej jest tym razem. Podczas jednego z lotów w samolocie ujawnia się awaria, a metalowy potwór zbliża się szybkim krokiem ku ziemi. Jedynie znakomite umiejętności głównego bohatera sprawiają, że finalnie skończy się na sześciu, a nie stu dwóch pogrzebach. Podobno wyczyn jest tak niesamowity, twórcy bez oporów wychwalają bohatera ujawniając nam, iż na dziesięciu testowanych w podobnej sytuacji pilotach nikt nie potrafił powtórzyć tego wyczynu. Katastrofa samolotu pilotowanego przez Whipa okazuje się jedynie wstępem do szerszej historii.

Niestety to, co wlał w siebie główny bohater nie zdążyło wyparować, a próbki krwi wykazały, że pilot leciał na podwójnym gazie. Początkowo jest on bohaterem medialnym, jednak informacja o dokonaniu badania nie miała korzystnego wpływu na jego zerwanie z nałogiem. Sam wypadek inicjuje jedynie serię zdarzeń, które staną na drodze Whipa do ostatecznego wyrzucenia alkoholu ze swoich myśli, jak i oczyszczenia gryzącego sumienia. Badania wykazują bowiem, że jedna z ofiar, stewardessa również spożywała przed lotem alkohol, adwokat ma zaś możliwość postawienia w wątpliwość testu Whipa. Jednak dopiero, gdy przyzna się do własnego błędu zasłuży sobie na tytuł bohatera.

366342.1.jpg

When I saw it was a time for a change

Killed the Czar and his ministers

Jest też wreszcie drugi wątek toczący się poniekąd w cieniu rozterek głównego bohatera. Podczas całej hecy z samolotem poznajemy również historię Nicole ? pewnej narkomanki, którą pewien z pozoru nieszczęśliwy zbieg okoliczności zetknie z Whipem. Wydawać by się mogło, że odegra ona jakąś ważną rolę w życiu czarnoskórego pilota, jednak nie okazuje się ani złym kusicielem czy powodem przemiany głównego bohatera tego dramatu. Przez długi czas aspiruje do tej drugiej roli, ale ostatecznie pomysł został koncertowo położony. Panna pojawia się na scenie, jednak w pewnym momencie znika niewiadomo gdzie i w pewnym momencie widzimy jedynie jej zdjęcie i nie wiemy nawet co się z nią stało.

Taki zabieg byłby fajny, gdyby w tym niedopowiedzeniu było coś skłaniającego do refleksji. No i w sumie takowa w moim wypadku nawet była, a jej głównym tematem było: po co dodawać postać, która w efekcie nic nie zmieni i tak bardzo eksponować wątek jej dotyczący? Mam nawet pewien pomysł. Wcielająca się w bohaterkę Kelly Reilly (znana mi wcześniej z obu ?współczesnych? części Sherlocka Holmesa) to w sumie niebrzydka, rudowłosa panna dodatkowo obdarzona przez naturę dosyć ładnie prezentującym się biustem. Jeżeli taki był zamiar, że cycki muszą być to udało się w stu procentach, jednak z drugiej strony dopuszczono się morderstwa popełnionego na ciekawym wątku. Nicole nie odegrała w całym tym dramacie żadnej roli, która wpłynęłaby jakkolwiek na kształt filmu.

366344.1.jpg

I rode a tank

Held a general's rank

When the blitzkrieg raged

Z resztą motyw zapomnienia o niektórych wątkach nie kończy się na bezsensownie wprowadzonej do filmu postaci. Takich niewnoszących nic szczegółów możnaby znaleźć jeszcze kilka, ale jako, że film jest nowy nie wolno opowiadać za dużo. Niestety akapitem o źle pomyślanym bohaterze otwieramy litanię narzekań. O dziwo nie znajdzie się tu zarzut zbytniego przeciągania tak typowy dla wielu współczesnych dramatów, bo też te trochę ponad dwie godzinki wykorzystano bez zbytniego rozwlekania się. Trzeba za to ponarzekać na coś gorszego ? momenty, które czynią film z lekka nielogicznym. Historia, choć toczy się sprawnie to jednak w paru miejscach dorobione na ostatnią chwilę szwy wystają i kłują w oczy tak boleśnie, że ma się ochotę wybiec z kina.

Nie chciałbym jednak zdradzać za dużo, odwołajmy się więc na chwilę do zmysłu wyobraźni. Wyobraźcie sobie, że chcecie by alkoholik przestał pić, więc zapewniacie mu miejsce, gdzie nie ma alkoholu, a konkretniej apartament. Do lodówki wstawiacie puszki z colą zamiast zmrożonego na kość Smirnoffa. Jednak z pomieszczenia, w którym uzależniony od alkoholu mieszka, duże, wcale nie zakamuflowane drzwi prowadzą do sąsiedniego mieszkania. Tam zaś znajduje się lodówka po brzegi wypełniona różnogatunkowymi ?małpkami?. Mało tego, ilość małpek mogłaby obsłużyć przynajmniej ze dwa suto zakrapiane przyjęcia. Pomyśleć też, że ktoś mógłby to na raz grzmotnąć i nie upaść wcześniej pod stół. Każda instytucja prowadząca odwyki tak robi! To się nazywa wojna błyskawiczna, która oczywiście została wymierzona przeciw słabej naturze ludzkiej.

366349.1.jpg

I was 'round when Jesus Christ

Had his moment of doubt and pain

Made damn sure that Pilate

Washed his hands and sealed his fate

Nie można odmówić twórcom starania, żeby film miał jakąś wymowę. Pewna nauka dla widza tu jest, chociaż pod dość szablonowym pomysłem na pijanego pilota nie kryje się nic nadzwyczajnego. Film nadawałby się idealnie na terapie AA, poza tym znajdziemy w finale pochwałę dla uczciwości, tego że trzeba się najpierw przyznać do własnych błędów, by móc je naprawić. Oprócz tego jednak nic nie prezentuje poziomu wyższego niż przyzwoity standard. Do tego ktoś postanowił, że dla dobra obrazu należy dopchnąć na siłę pewne motywy religijne. Z jednej strony o Bogu raczej się dużo tu nie mówi, jednak i tak twórcom parę razy udało się przegiąć. Oczywiście niesamowite lądowanie bohatera filmu jest tłumaczone ?palcem Bożym?, bo też nikomu na symulatorze nie udało się powtórzyć takiego wyczynu.

To można jeszcze przełknąć, ale już nie rozumiem dlaczego samolot musiał lądować koło kościoła po drodze ścinając jego wieżę. Najpewniej to jakiś przepiękny symbol. Jednak gdzie granica została przekroczona? Na myśl przychodzi mi scena w szpitalu, gdy budzi się drugi z pilotów, obok zaś siedzi jego ukochana. Whip wchodzi na salę, by dowiedzieć się delikatnie czy aby tamten nie poczuł od niego alkoholu. Po pewnym czasie towarzysz lotu zaczyna mówić o wielkiej sile, która wsparła naszego pilota podczas sadzania samolotu. Na to zaś siedząca obok narzeczona powtarza słowa ?Bogu niech będą dzięki?. Sformułowanie to pada trzy razy, za każdym razem prawie że z kościelnym zaśpiewem. Gra aktorska na żenującym poziomie czy celowa drwina twórców z własnego filmu?

366341.1.jpg

Just call me Lucifer

'Cause I'm in need of some restraint

By zakończyć litanię narzekań zacznę od tego, co w muzyce mi się nie podobało. Jedynym zarzutem jest to, że jak na ponad dwie godziny filmu było jej skandalicznie mało. Na szczęście już przygrywające w tle utwory naprawdę trzymały poziom. Wśród nich wybijały się między innymi ?Ain?t No Sunshine? czy też ?Sympathy For A Devil?. Z resztą obecności tej drugiej piosenki autorstwa The Rolling Stones mogliście się już wcześniej domyślić, bo cytaty z tego utworu zostały użyte w roli podtytułów. Nie pamiętam dokładnie, ale chyba pojawiła się oprócz tego jeszcze jedna piosenka Stonesów lecąca z iPoda należącego do pewnego handlującego kokainą grubasa. Jedna z najciekawszych postaci w całym filmie swoją drogą. Do tego dochodzi jeszcze jakiś nie znany mi utwór Funkowy (w którym to gatunku zbytnio nie gustuję). Poza tym jednak cała reszta to jakieś liche, z rzadka raczące nasze uszy plumkanie, które nie przeszkadza, ale i słowo zachwyt byłoby przesadą.

Troszkę nie tak miało to wszystko wyglądać. W efekcie ?Lot? trafia do segmentu średniaków i to poniekąd jedynie dzięki bardzo dobrej grze aktorskiej Denzela Washingtona oraz jakiejś tam wymowie. Nie każdy potrafi nakręcić film naprawdę ambitny, nie tylko taki, który próbuje ambitny przekonywać. Ta sztuka tym razem się nie udała. Należałoby wziąć zakreślacz, zdecydować się które postaci są naprawdę niezbędne, a których wątki powinno się rozwinąć i czy na pewno wszystko jest takim jak się wydaje. W obecnym kształcie ciężko mi nawet polecić komukolwiek kupno na DVD o wycieczce do kina już nie wspominając. To, co dostaliśmy będzie idealne do pooglądania, ale już za darmo w telewizji.

8 komentarzy


Rekomendowane komentarze

Ponoć na "Lot" powoływali się "specjaliści" w kontekście katastrofy smoleńskiej. W sensie, że jak tam samolot się nie rozbił, to i w Smoleńsku nie powinien...

Zostawię to bez komentarza.

Link do komentarza

Na pewno tym filmem? Nie pomyliło Ci się coś czasem? Osobiście trochę wkurza mnie to, że katastrofa pod Smoleńskiem tak bardzo wdarła się do współczesnego języka. Owszem to ważne wydarzenie, ale często kontekst w jakim się o nim wspomina jest jak dla mnie nieodpowiedni. Może racja, że należy to zostawić zwyczajnie w spokoju.

A tak poza tym to ciekawe co tam wymyślą w filmie o Smoleńsku...

Link do komentarza

@Otton - Bardzo bym chciała, żeby mi się pomyliło...

Osobiście bardzo nie lubię takiego roztrząsania, ciągłego wymyślania bzdur (w które ludzie, o zgrozo, wierzą) i rozdrapywania ran. Sprawę powinno się zamknąć, uczcić ofiary... i żyć normalnie.

Link do komentarza

Wydaje mi się że autor wpisu nie za bardzo zrozumiał ten film...

Do kina warto pójść choćby ze względu na wgniatającą w fotel sekwencję "lądowania". O zarzutach wobec scenariusza nawet nie wspominam, ponieważ uważam że jest świetnie rozpisany. Jeżeli chodzi o reżyserię - Robert Zemeckis wraca w pełni formy z czasów filmów "Powrót do przyszłości" czy "Forrest Gump" (zaznaczam że był reżyserem tych filmów). I tak dalej, i tak dalej.

P.S.

Scena w której żona pilota trzykrotnie mówi "Chwalmy Pana" komentuje zbyt "bogobojne" podejście do tematu. Przepyszna gra aktorska.

Link do komentarza

Zawsze jak ktoś ma przeciwne do Twojego zdanie to piszesz, że nie zrozumiał filmu? Niezrozumienie może dotyczyć treści, ty zaś piszesz tylko o rzekomym komentowaniu bogobojności. Jeżeli taki był zamysł twórców to ujawnia się tu kolejna niekonsekwencia. Czy zarzuty dotyczące absurdalnego miejsami scenariusza to objawy niezrozumienia? Wątpię...

Poza tym nie odnosisz się już do tego, czego rzekomo w treści tego średniego filmu nie zrozumiałem. Prawda jest niestety taka, że nic odkrywczego tutaj nie ma. Nie jest to jakaś wielka wada, ale automatycznie sprawia, że ciężko mi popadać w zachwyt nad tym filmem.

Wydaje mi się też, że jednak mimo wszystko w dramacie świetnie zrobiona sekwencja lądowania nie musi być świetnie przedstawiona i wolałbym żeby najpierw wypaliła cała reszta. Ze scenariuszem nie będziesz nawet dyskutował, bo jest dla Ciebie świetnie rozpisany. Dla mnie zaś jest nie najwyższych lotów i miejscami sypie się.

Link do komentarza
Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...