Skocz do zawartości

Perły z lamusa

  • wpisy
    31
  • komentarzy
    188
  • wyświetleń
    26136

Perły z lamusa #16: Icewind Dale


Iselor

1778 wyświetleń

1091192715-00.jpg

Gatunek:
cRPG

Producent:
Black Isle

Rok produkcji:
2000

Recenzja bielika
Planescape: Torment
uświadomiła mi to, z czym nie za bardzo chciałem się pogodzić. Mianowicie czasy, w których wszyscy znali gry Black Isle, Bioware czy Troiki już minęły. Pojawiło się nowe pokolenie, dla którego
Ultima
to obce słowo, a
Baldurs Gate
brzmi niczym coś znanego, ważnego, ale głównie ze słyszenia. Jako iż w Polsce nie mamy żadnego, nawet mizernego odpowiednika Retrogamera, rolę tę muszą przejmować blogi i blogerzy. Dlatego też w dzisiejszym odcinku zaprezentuję Wam pierwszą część sagi
Icewind Dale
(chociaż wg pierwotnego planu ten odcinek miał być poświęcony innej grze, choć też cRPG). Od razu też zaznaczam że recenzja dotyczy tzw. "podstawki" pierwszego
Icewind Dale
- o dodatkach wspomnę krótko na końcu.

Icewind Dale
przenosi nas do jednego z ulubionych światów tak komputerowego jak i klasycznego RPG, czyli
Forgotten Realms
, jednego z uniwersów systemu
Dungeons & Dragons
.

Naszą przygodę rozpoczynamy w Eastheaven, małej wiosce rybackiej, będącej członkiem luźnego związku miast zwanego Dziesięć Miast, znajdujących się na północy Faerunu czyli w Dolinie Lodowego Wichru. To prawdopodobnie najniebezpieczniejsze miejsce w tym świecie, pełne dzikich zwierząt, trolli, orków, goblinów, smoków i innych istot - wszystkie walczą między sobą i z osadnikami więc taka koalicja była niejako koniecznością.

Jednak w Kuldahar, małej wiosce położonej w samym środku Doliny Lodowego Wichru ostatnio sprawy mają się nienajlepiej, choć nie do końca wiadomo co. Hrothgar, przywódca Eatheaven zbiera więc naprędce grupę, która ma zbadać i rozwiązać problemy dręczące osadę i dowidzenie się co lub kto jest ich przyczyną. Nie byłoby problemu, gdyby chodziło o byle jaką wioskę ale w Kuldahar rośnie święty dąb druidów, z którego bije ciepło dzięki któremu w wiosce nie ma śniegu i jest...ciepło:) Nie można więc dopuścić do tego, aby cokolwiek zagroziło egzystencji świętego miejsca i trzeba chronić je za wszelką cenę. Jak mozna się domyśleć, drużyna gracza nie mając nic lepszego do roboty, wyrusza do Kuldahar. I na pewno nie spodziewa się, gdzie wyląduje na samym końcu przygody:)

portret019.jpg

Nasza drużyna może składać się z maksymalnie sześciu stworzonych przez gracza postaci (nie można dołączać nikogo "po drodze"), z których każda należeć musi do jednej z kilku typowych dla
D&D
ras (ludzie, elfy, krasnoludy, niziołki itd.) i klas (łowca, mag, wojownik, paladyn, kapłan itd.), choć niektórzy mogą być wieloklasowcami czyli mogą np. łączyć umiejętności maga i złodzieja (ale taka "rozrzutność" odbija się na specjalizacji i skuteczności takiej postaci w każdej z obu klas, gdyż zamiast być ekspertem w jednej dziedzinie zna się "po łebkach" na obu). Oprócz tego opisywana jest także charakterem (okreslającym nasze relacje z NPCami) i współczynnikami fizycznymi i psychicznymi oraz umiejętnościami bitewnymi (rzadziej: złodziejskimi).

System walki odbywa się w czasie rzeczywistym, choć są to tak zwane pseuotury, tzn. wszystko odbywa się zgodnie z papierowymi zasadami, ale wygląda to tak, jakbyśmy mieli do czynienia z czasem rzeczywistym jak np. w RTSach. Ale w czasie walki można spokojnie zrobić pauzę, wydać

polecenia, wypić miksturę leczniczą i spokojnie wszystko zaplanować
smile_prosty.gif

Walki są...średnio trudne. Ci, którzy
(A)D&D
znają dobrze, nie powinni mieć problemów, jednak jeśli ktoś jest nowicjuszem systemu i np. źle stworzy drużynę, może mieć problemy, a jego drużyna nawet nie tyle nie ukończy przygody co może zostać mile rozstrzelana przez gobliny niemal na początku przygody (a właściwie przed właściwą przygodą
wink_prosty.gif
) lub rozsmarowana na ziemi przez ogra. Bo
IWD
jest grą nieco taktyczną i czasem trzeba pokombinować (np. warto z owym ogrem:)), ale nie jest to kombinacja rodem z drugiego
Baldurs Gate
, gdzie aby pokonać wroga trzeba użyć 6 zaklęć wspomagających, 4 ofensywnych i na koniec parę przyzwań potworków.

screen1uy.jpg

Należy pamiętać że większość gry to młócenie. Dlatego też Icewind Dale, jak i jego młodszy brat są

- całkowicie nieslusznie - nazywane przez co poniektórych hack and slashami. Ta gra nie jest hack and slashem. Jest oczywiście liniowa do bólu, głównie się tłuczemy z wszelkim łajdactwem od szczurów i goblinów, przez trolle i wojowników na smokach skończywszy, jednak taktyczny - wg mnie - system walki oraz - mimo wszystko - sporo dialogów, które mają różny przebieg i często zależą od statystyk naszej postaci, jej charakteru, klasy i rasy wykluczają ją z grona hack and slashy. Szybciej bym powiedział że grze bliżej niż do hns jest do dungeon crawlera (szczegół, że w izometrze), gdyż i tu wielką wagę mają znajdywane przez nas skarby, a i większość podróży odbywa się we wszelkiej maści jaskiniach, grotach, świątyniach, katakumbach, ruinach itp. miejscach. I to właśnie owe "miejsca" sprawiają że Icewind Dale miażdży tzw. klimatem, który wciaga gracza w przygodę i oderwać sie nie pozwala do ukończenia rozgrywki. Na pewno wpływ na to ma specyficzna oprawa graficzna. Osobiście uwielbiam Infinity Engine i uważam że Icewind Dale ma po prostu śliczną dwuwymiarową grafikę: począwszy od lokacji na ekwipunku skończywszy i na pewno wszystkie te elementy prezentują się ładniej i bardziej szczegółowo niż np. w trójwymiarowym pierwszym Neverwinter Nights. Znakomita jest także muzyka, stworzona przez znanego graczom kompozytora Jeremy'ego Soule (nigdy nie wiedziałem jak się jego imię i naziwsko poprawnie odmienia, wybaczcie:D), autora muzyki między innymi do Warhammer 40.000: Dawn of War, Skyrim, Total Annihilation, Supreme Commander czy Star Wars: Knights of the Old Republic. Każdy z utworów jest bardzo...klimatyczny i znakomicie podkreśla atmosferę gry i świetnie pasuje do lokacji dla której został stworzony.

screenhez.jpg

I cóż ja mam więcej napisać? Icewind Dale jest jednym z moich najukochańszych cRPG ever, klimatu mogą mu zazdrościć wszyscy konkurenci z wyjątkiem może Might and Magic VI i Diablo, a grywalność także jest niesamowicie wysoka. Zawsze też twierdziłem i twierdzić będę że Icewind Dale jest lepszy od młodszego brata, a także od pierwszego Baldura; nie męczy walką jak ma to w zwyczaju Torment, a epickością i ogólną jakością wykonania dorównuje niemalże drugiemu Baldurowi. Choć jeśli będę miał kiedyś wrócić do którejkolwiek z gier Black Isle czy Bioware wybiorę właśnie pierwszego Icewind Dale. A dwa dodatki: Heart of Winter, zabierający nas na jeszcze dalszą północ, gdzie spotkamy smoki i żądnych krwi barbarzyńców i trudny, wymagający, choć krótki Trial of the Luremaster zapewnią nam dodatkowe przynajmniej kilkanaście godzin znakomitej rozgrywki (a także nowe, świetne portrety dla naszych postaci:)). Jeśli uważasz się więc za fana cRPG: bez względu na to ile masz lat Icewind Dale jest tytułem obowiązkowym i kanonicznym. Grać!

22 komentarzy


Rekomendowane komentarze

ale nie jest to kombinacja rodem z drugiego Baldurs Gate, gdzie aby pokonać wroga trzeba użyć 6 zaklęć wspomagających, 4 ofensywnych i na koniec parę przyzwań potworków.

Hehe, to moja standardowa taktyka zarówno w baldurach jak i IWD, stosowana w przed każdą liczącą się walką w zasadzie z rozpędu. Pamiętam, że jak wreszcie udało mi się przejść pierwszego Icewinda to finałowego przeciwnika załatwiłem jednym strzałem nim wogóle zdążył odpalić swoje zaklęcia ochronne (idealny rzut na inicjatywę i seria solidnych krytyków z łuku łotrzyka oraz proc maga i kapłana zrobiła swoje. Wojownicy nawet nie zdążyli przebyć połowy drogi do niemilca). XD

Link do komentarza
Dlatego też w dzisiejszym odcinku zaprezentuję Wam pierwszą część sagi Icewind Dale (chociaż wg pierwotnego planu ten odcinek miał być poświęcony innej grze, choć też cRPG).
Czyżby zmiana aury miała również na to wpływ? Bo u mnie od wczoraj krajobrazy za oknem prawie jak te z Icewind Dale;)

Mimo że darzę Baldura większym sentymentem, też bardziej podobają mi się lokacje z Doliny Lodowego Wichru. Uwielbiam te mroźne klimaty.

  • Upvote 1
Link do komentarza

Moim pierwszym IWD była "dwójeczka" i to ona pozostała dla mnie "tą lepszą". Nie neguje oczywiście zalet pierwszej części. Jedyne, co mnie w niej uwierało, to trochę zbyt mały wybór klas, ras i czarów oraz zbyt zabawna sylwetka bohatera na ekranie ekwipunku.

Grę ukończyłem jedynie "technicznie", ponieważ po pokonaniu zła nie zaskakiwał skrypt odpowiedzialny za wyświetlenie zakończenia. Widziałem tylko zaciemnioną wioskę.

Fabuła, walka i lokacje to prawdziwe dzieła w tej produkcji, pewnikiem kiedyś ją sobie odświeżę (pierwszy raz przechodziłem na kodach, bo dzieciak ze mnie był :P), ale wpierw tzw. perły w koronie: Fallouty, Baldur II, i wreszcie dwójka IWD (której nie ukończyłem z powodu braku wykształcenia intelektualnego).

Sama recenzja miło napisana, poleciłbym centrować obrazki (wygląda to wtedy bardziej estetycznie) i dorzucać podtytuły (np. humorystyczne, albo cytaty z gry). Ach - nie wspomniałeś nic o uzbrojeniu i magii, warto o tym pamiętać. :)

Link do komentarza

Mam w tą grę, nawet zainatalowałem. Jednak ja jestem typem "nowoczesnego" gracza, dlatego ze starych gier wielbię tylko Toy Story 2, HOMM 3 oraz Twierdzę + Krzyżowca

  • Upvote 1
Link do komentarza
Zawsze też twierdziłem i twierdzić będę że Icewind Dale jest lepszy od młodszego brata, od pierwszego Baldura,
Znaczy się, że jest lepsza od pierwszego Baldura, który niby jest grą młodsza? Nie jest. Znaczy, co do lepszości, to kwestia gustu, ale pierwszy Baldur, to akurat starszy brat. O dwa lata starszy.
Link do komentarza

Kurczę, kupiłam za grosze całą sagę IWD i do dziś nie tknęłam. Dlaczego?

Bo statystyki, kostki, rzuty i cały ten mechanikowy syf, na którym boję się wyłożyć (zwłaszcza po NWN2, którego nigdy nie ogarnęłam).

  • Upvote 2
Link do komentarza

Zgadzam się dosłownie z jednym zdaniem tej recenzji. IWD to moja ukochana gra. Pierwsza gra RPG w jaką kiedykolwiek zagrałem i przekonałem się do gatunku. Wspaniała głównie ze względu na piękne lokacje i klimat. Kresselack, Odcięta Dłoń, Kuldahar. Przemierzając Dolinę Cieni czułem się jakbym grał w horror. No i do tego znakomita polonizacja.

@Ylthin

Epic fail...

  • Upvote 2
Link do komentarza

Znaczy się, że jest lepsza od pierwszego Baldura, który niby jest grą młodsza? Nie jest. Znaczy, co do lepszości, to kwestia gustu, ale pierwszy Baldur, to akurat starszy brat. O dwa lata starszy.

Jest wg mnie lepszy od IWD 2 oraz od pierwszego Baldura, a także od np. obu NWN.

Kurczę, kupiłam za grosze całą sagę IWD i do dziś nie tknęłam. Dlaczego?

Bo statystyki, kostki, rzuty i cały ten mechanikowy syf, na którym boję się wyłożyć (zwłaszcza po NWN2, którego nigdy nie ogarnęłam).

Nie bój się, IWD 1 jest dobry dla amatorów, prosty w obsłudze, mechanika łatwa do opanowania...A jakby coś zawsze możesz zmniejszyć poziom trudności na najłatwiejszy:)

Link do komentarza

Mi osobiście bardziej podoba się BG. Ale to pewnie spowodowanie jest ogromnym sentymentem. Ja jakoś lubię gry, które wymagają od gracza poświęcenia ogromnej ilości czasu. Pamiętam jak 8 lat temu, w czasie wakacji siedziałem w domu jak grzyb, i muciłem w Planeskape Torment. Ach te nerdowskie wspomnienia ;__;

Link do komentarza
Nie bój się, IWD 1 jest dobry dla amatorów, prosty w obsłudze, mechanika łatwa do opanowania...A jakby coś zawsze możesz zmniejszyć poziom trudności na najłatwiejszy:)

Ja zawsze miałem trudności z poziomem walk, które nawet na normalnym poziomie były bardzo wymagające już na samym początku. Problem pogłębiał brak dobrych zdolności leczniczych (np. leczenia chorób czy wskrzeszania członków drużyny). Szczególnie, gdy dopiero zaczynało się rozgrywkę w tym systemie.

Z drugiej strony motywacją do wygrania gry były właśnie przerywniki z Henrykiem Talarem i bardzo mocny klimat.

Podsumowując bardziej podobało mi się jednak Baldur's Gate II: Cienie Amn, choć serię Icewind Dale bardzo miło wspominam. Szkoda trochę, że w dwójce lektor(ka) jest już do kitu, co z kolei nadrabia sama gra swoją rozpiętością i możliwościami fabularnymi.

Link do komentarza

Tak, walki są wymagające już od początku nawet na normalu, zgadzam się. Ale jeśli koleżanka się boi, zawsze może wziąć najłatwiejszy poziom trudności. Wtedy nie powinna mieć trudności. Ale gra do łatwych faktycznie nie należy. Pisząc że jest "dla amatorów" miałem na myśli możliwość regulacji poziomu trudności w trakcie rozgrywki i to że mechanika jest badzo prosta do "obcykania". A to że walka jest trudna - to już inna kwestia.

Link do komentarza

Jakoś się złożyło, że grałem tylko w 2. A i tej nie udało mi się ukończyć, bo albo skrypt nie zaskakiwał w Lodowym Pałacu, albo nie dawałem rady w finałowej walce.

Link do komentarza
Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...