Skocz do zawartości

Z plecakiem przez życie

  • wpisy
    7
  • komentarzy
    42
  • wyświetleń
    4007

1-10.02.2008 Cypr


bartpuk

393 wyświetleń

Dzisiaj cofniemy się troszkę w czasie. Był taki okres gdy byłem piękny, młody i wielce znudzony pracą. W mojej głowie pojawiła się taka mała myśl co by wyskoczyć gdzieś na wakacje. Jako, iż jestem kibicem aktywnym (chodzę do młyna i jeżdżę na wyjazdy) pierwsze co mi przyszło do głowy to to, że można połączyć przyjemne z pożytecznym. Rzut oka na stronę PZPNu i już wiedziałem, że lecę na Cypr. Szybkie załatwienie urlopu, zabukowanie biletów lotniczych i nastąpiło odliczanie do wylotu.

Po wylądowaniu doznałem pierwszej niezbyt miłej niespodzianki. Otóż rezerwując miejsce w hotelu starałem się wybrać tą miejscowość, do której leciałem. Jakie było moje zdziwienie, gdy po wejściu do taksówki pan powiedział mi, że jedziemy na północ Cypru (Pafos, gdzie znajduje się lotnisko, leży na południowym wybrzeżu). Ciemna noc i perspektywa spędzenia jej gdzieś pod gołym niebem sprawiła, że nie miałem ochoty szukania nowej noclegowni tylko za bagatela 90 euro pojechaliśmy przed siebie. Droga minęła dość szybko, trochę na rozmowie, trochę na modlitwach (mój kierowca w każdym cywilizowanym kraju po takiej jeździe straciłby prawko) i kolejna niespodzianka. Okazało się, że mój hotel (?) jest na noc zamykany a pan z portierni najnormalniej w świecie idzie do siebie spać biggrin_prosty.gif Całe szczęście, że na jednej z szyb był podany numer telefonu to po kilkunastu minutach udało mi się gościa obudzić i wytłumaczyć, że mam rezerwację i stoję pod drzwiami jak idiota. Ale udało się. Jestem w środku, mam klucz, włączam klimę na grzanie i udaję się pod prysznic. Będziecie zdziwieni jak powiem, że spotkała mnie kolejna niespodzianka ? Tak, moi mili, nie było gorącej wody. Nie powiem, jak na pierwszy dzień miałem wystarczająco wrażeń

Drugi dzień rozpoczął się dla mnie równie dobrze jak zakończył poprzedni. Po dojechaniu do Pafos i znalezieniu nowego noclegu zorientowałem się, że zostawiłem w poprzedniej miejscowości jeden z dwóch plecaków. Co prawda praktycznie nic w środku nie było, ale zawsze to strata. Na dobrą sprawę machnąłem na ten plecak ręką niemalże od razu i wyszedłem z hotelu na poszukiwania stadionu. Zajęły mi one jakieś 5 minut, spotkałem miejscowego polaka, który bardzo dokładnie wytłumaczył mi jak trafić na obiekt wobec czego udałem się na zwiedzanie miasta. Pierwsze kroki skierowałem na poszukiwania informacji na temat transportu po wyspie. Okazało się, że całkiem niedaleko hotelu swoje biuro miała firma zajmująca się przewozem ludzi busami po Cyprze. Po uzgodnieniu z miłą panią terminu wyjazdu i godziny oddałem się całkowicie przyjemnościom.

Samo miasteczko jest jednym z wielu jakie można spotkać włócząc się po świecie. Nic ciekawego nie udało mi się w nim znaleźć. Jednak jak tylko wyjdziemy ze strefy miejskiej natrafiamy na Grobowce Królewskie, które znajdują się na liście światowych zabytków UNESCO. Osobiście byłem tam kilka lat temu, ale patrząc na zdjęcia w Internecie widzę miejsca, których albo nie udało mi się znaleźć, albo są one ?nowe?. Powstanie tych grobowców datuje się na IV wiek przed naszą erą, a nazwę swoją wzięły one nie z powodu chowania w nich króli a z powodu wielkości i rozmachu budowli.

Uroki tych grobowców podziwiałem właściwie do wieczora po czym udałem się na stadion pooglądać nasze orły w akcji. Wygrana z Finlandią 1:0 w połączeniu ze zwiedzaniem sprawiła, że zapomniałem o wcześniejszych niezbyt przyjemnych sytuacjach. Hotel, prysznic, kolacja i spanie. Wszak z rana czekała mnie podróż do Larnaki na drugi koniec wyspy.

O losie okrutny. Jak ja się łudziłem, że to koniec niespodzianek. Ale po kolei. Z informacji przekazanych mi dzień wcześniej przez miłą panią z firmy przewozowej wynikało, że bus odjeżdża spod siedziby firmy o godzinie 7 rano i za bodajże 20 euro zawiezie mnie do celu. Jako, iż wychodzę z założenia, że lepiej być pół godziny przed czasem niż minutę po wybrałem się stosunkowo wcześniej na miejsce odjazdu. Miałem jeszcze 15-20 minut do odjazdu, kupiłem wodę na drogę i zacząłem okupywać pobliski krawężnik. Godzina 7:00, busa nie ma, a w głowie myśl, że jestem w kraju biggrin_prosty.gif. O godzinie 7:30 zacząłem niecierpliwie kręcić się tam i z powrotem co by tylko nie siedzieć na tyłku. Niestety była niedziela więc nie było nawet jak i kogo zapytać o tego busa. 7:45 zniecierpliwiony zacząłem przeglądać mapy i przewodniki jakie miałem ze sobą. Po oszacowaniu odległości do następnej miejscowości, w której mam szansę znaleźć nocleg podejmuję decyzję, że jak o 8:00 nie przyjedzie to idę na piechotę do tej nieszczęsnej Larnaki. A właściwie to do Episkopi. Dystans jaki miałem do pokonania pierwszego dnia wynosił 45 km. Nie zastanawiając się chwili dłużej zarzuciłem plecak na ramię i udałem się w nieznane.

I to było to :) Muszę przyznać, że była to najlepsza wycieczka jaką udało mi się ?zorganizować?. Totalny spontan, brak jakichkolwiek informacji co mnie może spotkać po drodze i ta niepewność czy dam radę. Uprzedzę od razu, że wszelkie sanktuaria i inne miejsca warte zobaczenia, które mijałem po drodze, znajdują się w bliżej nieznanych mi miejscach. Jedyne czego jestem pewny, to że jadąc samochodem trasą Pafos ? Episkopi umiejscowione są one w odległości kilku metrów od głównej drogi.

Pierwsze ciekawe miejsce, na które się natknąłem to Sanktuarium Afrodyty. Jako iż moja pamięć szwankuje to pozwolę sobie krótki opis tego miejsca zacytować ze strony WWW.visitcyprus.com ?Palaipafos inaczej Stara Część Pafos był jednym z najpopularniejszych centrów pielgrzymkowych starożytnej Grecji i jednocześnie państwem ? miastem Cypru. Tutaj znajdowało się znane sanktuarium Afrodyty, którego najstarsze pozostałości datuje się na XII wiek p.n.e. Dni chwały sanktuarium trwały do III-IV wieku. Muzeum, znajdujące się w rezydencji Lusignan, mieści wiele ciekawych znalezisk z tego obszaru. Wykopaliska na miejscu sanktuarium, miasta i nekropolii wciąż trwają.? Po jakiejś godzinie czasu spędzonej na zwiedzaniu i robieniu zdjęć udałem się w dalszą drogę. Co ciekawe, idąc tak wzdłuż południowego wybrzeża, nie napotkałem praktycznie na żadne samochody. Byłem tylko ja i prażące, mimo lutego, słońce.

Kolejnym miejscem , które mnie zatrzymało na chwilę była plaża. Zapewne bym na nią nie zjeżdżał, gdyby nie pewne nawiązanie do mitologii. Otóż miejsce to jest podobno miejscem narodzin Afrodyty, która wyszła przy tej skale z morza. Sama plaża jest kamienista, jednak tak pełna uroku, że postanowiłem przeskoczyć niską barierkę oddzielającą ulicę od skarpy i na skróty udać się na nią. To nic, że zdarłem buty, to nic że nabawiłem się ogromnych odcisków na piętach, to nic że jakieś 300 metrów dalej prowadziły na tą plażę schody (inna sprawa, że nie miałem o nich najmniejszego pojęcia). Natura wzywała i trzeba było iść teraz i już. Chwila odpoczynku, uzupełnienie zapasów wody w sklepiku i trzeba było się zbierać w dalszą drogę.

Podziwiając krajobrazy (w okresie letnim musi być tam naprawdę pięknie) i rozmyślając nad dalszą częścią wycieczki nawet nie zauważyłem jak zaczęło robić się ciemno. Wtedy też zacząłem się po raz pierwszy, i jedyny, obawiać o siebie. Na ulicy znajdywałem coraz więcej łusek ze strzelby, a jakby tego było mało coraz częściej słyszałem strzały. Tego się nie spodziewałem prawdę mówiąc. Do przejścia pozostało mi jakieś 5 km w totalnej ciemnicy gdy udało mi się złapać stopa. Przeładowany pickup z angielską rodziną zdecydował się podrzucić mnie do Episkopi za co byłem im bardzo wdzięczny. Nie wiedząc gdzie się udać stwierdziłem, że idę do pubu. Gdzie jak nie tam będą wiedzieli o tym co się dzieje w wiosce i gdzie znajdę nocleg. Szybka wymiana zdań z barmanką, a następnie z miejscowymi i mam załatwione spanie. Samemu nigdy nie udałoby mi się znaleźć tego miejsca, mieściło się ono w biurze podróży, które z racji późnej godziny i niedzieli było zamknięte. Kolejny prysznic w zimnej wodzie (ocb?!), kolacja i spanie. Wszak nie byłem nawet w połowie drogi do celu. Właścicielka tego biura podróży oraz noclegowni dała mi za darmo jakąś mapę okolicy, a także zaoferowała podwiezienie Larnaki, ale dopiero za 3 dni. Byłem zmuszony odmówić, gdyż za bardzo siedziała mi w głowie myśl, że dam radę dojść o własnych siłach. W południe od Episkopi udałem się na zwiedzanie zamku (same mury, jednak zachowane są one w idealnym stanie), znajduje się także w okolicy tego miasteczka słone jezioro, jednak z powodu braku czasu zrezygnowałem z niego i po zjedzeniu śniadania ?na mieście? poszedłem do Limassol. Odległość jakieś 15 km więc nie było źle.

Niestety zjazd na piętach po skarpie sprawił, że taka wędrówka zaczęła sprawiać więcej bólu niż przyjemności (ehh te odciski ?). W Limassol znalazłem firmę przewozową (tą samą, która mi ?uciekła? w Pafos) i pomimo godziny czasu do odjazdu nie ruszyłem się z miejsca siedząc na tyłku i studiując przewodnik. Z tego co pamiętam to ominęła mnie tylko jedna atrakcja turystyczna (jakieś wykopaliska, nawet nie interesowałem się za bardzo co to było) więc z perspektywy czasu wydaje mi się wzięcie busa w tym akuratnie miejscu za słuszne.

Jako iż do meczu pozostały dwa dni to czas w Larnace mijał mi na zwiedzaniu miasta i przy okazji szukania stadionu, na którym miał się odbyć mecz. Co ciekawe nikt nie miał pojęcia, że jakieś międzynarodowe spotkanie ma się u nich odbyć i dopiero na dwie godziny przed rozpoczęciem, objeżdżając całe miasto z taksówkarzem w poszukiwaniu stadionu, udało się trafić. Wygrana 2:1 z Czechami dała dużo radości i w spokoju można był się udać na miasto. Wylot miałem dopiero dwa dni później więc zrezygnowałem z dalszego zwiedzania i udałem się od razu do Pafos w celu leniuchowania.

Na Cyprze spędziłem w sumie 10 dni. Pomimo pory roku (sam początek lutego) udało mi się nabawić strupów na nosie od słońca, a także dość ładnej opalenizny. Gdyby nie to, że mieszkałem wtedy w Irlandii to raczej nie pozwoliłbym sobie na taką eskapadę. A tak, nie licząc się w ogóle z pieniędzmi spędziłem super czas na bardzo ciekawej wyspie. Jeżeli nadarzy się okazja to z chęcią polecę tam jeszcze raz, tym razem jednak z namiotem i w celu łażenia po górach.

Tradycyjnie wszystkie zdjęcia z tej wycieczki można zobaczyć na: https://picasaweb.go...540/Cypr1021002

3 komentarze


Rekomendowane komentarze

Zdjęć tym razem w samym wpisie nie ma, gdyż blog ten usilnie mi na to nie pozwala. Chętne osoby zapraszam do mojego albumu na picasie.

I tak się zastanawiam czy komukolwiek będzie chciało się czytać taką ścianę tekstu :P

  • Upvote 1
Link do komentarza
Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...