Chińskie porno-bajki #1 Kosmiczny kowboj, jazz i miksowanie
Ostatnio strasznie dużo narzekania na blogach, dla odmiany moja krótka seria nazwana nieco prześmiewczo i z dystansem, choć dla niektórych pewnie dalej prawdziwie. Część osób już z pewnością doskonale wie dokąd zmierzam, możliwe również, że inna część dopiero się dowie. Wybieram się w krótką i nieco nostalgiczną podróż w kosmos razem z klasykiem gatunku - Cowboyem Bebopem.
Okay, 3...2...1 Let's jam!
Jakieś 11 lat temu, kiedy to w końcu udało mi się dorwać do kablówki i jedynego obecnie Polskiego kanału o grach - Hypera, trafiłem również chyba po raz pierwszy w swoim życiu na popularne ''chińskie porno-bajki" zwane również anime. Podejrzewam, że to właśnie Cowboy Bebop był pierwszą ambitniejszą produkcją animowaną na jaką trafiłem trafiłem podczas oczekiwania ''aż wreszcie pokażą jakieś gry", później był Gundam Wing i cała reszta, ale nie o tym dzisiaj. Zdaje się, że program kiedyś zaczynał się o innej godzinie niż obecnie, ale z pewnością był to już wieczór. Dla dzieciaka jakim wtedy byłem to pełnia szczęścia - nie dość, że program w którym pokazują gry, to jeszcze są kreskówki. Nie spodziewałem się, że jedna z tych kreskówek stanie się najlepszym anime jakie do tej pory widziałem.
Cowboy Bebop to produkcja z dość odległego już roku 1998, wyreżyserowana przez Schinichiro Watanabe seria składająca się z dwudziestu sześciu odcinków opowiadających o przygodach grupy łowców nagród podróżujących na pokładzie ich statku kosmicznego o nazwie Bebop. Statek kosmiczny? Cowboy? Tak, to wszystko dalej ma sens. Akcja ma miejsce w latach 70-tych XXI wieku, kiedy to ludzkość już zaczęła podbijać kosmos i praktycznie wyprowadziła się z Ziemi i jak niegdyś dziki zachód, teraz kosmos stał się szalonym miejscem gdzie każdy nosi broń, miejscem pełnym łowców nagród, przestępców, szulerów i innych ciekawych postaci. Tyle tylko, że konie zamieniono na statki kosmiczne, technika posunęła się bardzo do przodu, ale o dziwo broń palna nie uległa modernizacji.
My Funny Valentine
Skoro już zacząłem o postaciach, to chyba wypadałoby pokrótce opisać załogę Bebopa. Pierwszym z łowców nagród jest luzacki nałogowy palacz i mistrz sztuk walki z wiecznie rozczochraną fryzurą - Spike Spiegiel, który ciężko zarabia na życie razem ze swoim przyjacielem Jetem, ex gliną i brodaczem z mechaniczną protezą ręki. W kolejnych odcinkach do ekipy dołącza genialny pies Ein, zachłanna oszustka Faye Valentine i haker(ka) Ed, który wraz z wspomnianym genialnym psem tworzą niezapomniany i przezabawny duet. Odcinki podzielone są właściwie na trzy typy: jeden z nich to proste przygody grupy naszych łowców nagród, drugi to osobiste historie każdej z głównych postaci, trzeci to natomiast historie innych napotkanych na drodze ludzi. W całej serii na pewno nie brakuje humoru. Muszę też przyznać, że niektóre z historii naprawdę potrafią dać kopa w emocjonalne jaja i może nawet z kogoś wydusić łezkę czy dwie. Początkowe dosyć luźne odcinki potrafią stworzyć pozory, że nasi bohaterowie to po prostu plastikowe kukiełki z jedną cechą charakteru i zbiorem zabawnych\kozackich tekstów. Z czasem jednak, gdy poznajemy ich historie i nie zawsze oczywiste motywacje odrzucamy to wrażenie w niepamięć. Każdy tutaj boryka się z jakimś problemem choć nie zawsze jest to oczywiste. Nie chce spoilować poszczególnych historii, jest duża szansa, że ktoś jeszcze Bebopa nie oglądał. Na wspomnienie zasługuje również główny schwarzcharakter - Vicious, najczystsza forma drania przestępcy, on jakby w kompletnej opozycji do głównych bohaterów nie ma ukrytych motywacji, problemów, nikt nie zabrał mu w dzieciństwie zabawki. Jest wyrazisty, ambitny i zły. Choć nie pojawiał się on zbyt często to i tak zdążyłem go znienawidzić.
The Real Folk Blues
Prawdziwym mistrzostwem i wisienką na tym kosmicznym torcie jest muzyka. Autorką ścieżki dźwiękowej jest bardzo dobrze znana fanom anime japońska kompozytorka i pianistka Yoko Kanno oraz jej zespół - The Seatbelts. Soundtrack składa się głównie z jazzowych kawałków przywodzących na myśl starsze filmy, a do tego świetnie wpasowujących się w to co się dzieje na ekranie. Pościgi, strzelaniny, Spike siedzący na pustyni - do wszystkiego przygrywa odpowiednia muzyka, od energicznych kawałków granych na trąbce czy saksofonie, po powolne leniwe utwory grane na harmonijce. Opening wraz z muzyką* to już klasyk nad klasykami, polecam obejrzeć i przesłuchać chociaż raz, bo warto! Ścieżka dźwiękowa Cowboya Bebopa już chyba raz na zawsze zadomowiła się na wszystkich moich urządzeniach zdolnych do odtwarzania muzyki.
Sympathy for the devil
Tym co stanowi o niesamowitości tego anime nie są są jednak tylko postacie i muzyka, ale również miks gatunków jakim okazał się być Cowboy Bebop. Mamy tutaj kryminał noir, film akcji, sci-fi, western i dramat. Cała seria jest też pełna subtelnych nawiązań i odniesień do wspomnianych gatunków. Każdy tytuł odcinka jest również tytułem piosenki, bądź nawiązaniem do jakiegoś gatunku muzycznego i to chyba rzuci się oczy fanom bardziej popularnych zespołów. Bohemian Rhapsody i Sympathy for the devil to tylko dwa z dwudziestu sześciu różnych odniesień. Zabawa konwencją w odcinkach również stoi na mistrzowskim poziomie. Podczas jednego z nich załoga Bebopa poszukuje na statku czegoś do jedzenia, przypadkiem natrafia na tajemniczą formę życia doprowadzającą załogę do chorób i innych nieszczęść. Cały odcinek jest oczywistym nawiązaniem do ''Obcego" Ridleya Scotta. Inny z kolei jest nawiązaniem do klasycznego westernu. Odniesienia do popkultury można mnożyć i mnożyć. Taki miks gatunków ma jeden bardzo ważny plus - każdy znajdzie coś dla siebie, niezależnie od tego czy ktoś szuka komedii, dramatu czy akcji, bo w tym anime jest wszystkiego po trochu.
Jeśli ktoś tak jak ja cierpi na brak tolerancji na nadmierną ilość cukru w przeróżnych produkcjach z kraju kwitnącej wiśni, to dobra wiadomość jest taka, że w ''Cowboyu" nie ma słodkich dziewczynek, idiotycznego fanserwisu i całej reszty rzeczy, które mogą odpychać od anime. Jeśli przezwyciężymy psychologiczną barierę oglądania animacji to Bebop nadaje się właściwie dla każdego, nawet jeśli ktoś nie przepada za ''chińskimi porn-bajkami". To naprawdę dobra historia, a właściwie zbiór dobrych historii z dobrym i mocnym zakończeniem. BANG!
*
40 komentarzy
Rekomendowane komentarze