Bazgroł cz. 2
Po dotarciu to rozpadliny mojej kieszeni Bazgroł wcisnął się do środka i przywitał uprzejmie z napotkanymi rzeczami - '...temat:...na...439km2...'. Te jednak z powodu swojej nieożywionej natury nie odpowiedziały. Bazgroł poczuł się co prawda lekko urażony, ale spoczął bez szemrania między komórką, a wymiętym podziałem godzin.
Długo jednak nie poleżał, bo w naturze jego było wypełniać swój czas poznawaniem wszystkiego wokół. Wlazł więc do środka komórki i zdziwił się w głębi swojej małej, czarnej, poplątanej duszyczki, gdyż nie podejrzewał, że ludzie wynaleźli aż tak pomysłowe sposoby trwonienia czasu jak budowanie malutkich skrzyneczek wypełnionych kabelkami... Opuścił więc komórkę i wcisnął się do podziału godzin. Nie był zbyt głodny, ale dla zasady zjadł poniedziałek i pół środy. Beknął usatysfakcjonowany i wygramolił się z podziału, mamrocząc z zadowoleniem nowo poznane słowa '...polski...matma...13:45...środa...'. Ledwo zdążył go opuścić moja wielka łapa sięgnęła do kieszeni i wydobyła podział godzin. Bazgroł usłyszał powolny basowy łomot, układający się w słowa 'Nnnnaaaassssstttttęęęęppppnnnnaaaa jjjjeeeesssstttt hhhhhiiiiissssstttttoooorrrriiiiaaaa www szszszeeeessssttttnaaaasssttttccccceeee.' Zrozumiał tylko słowo 'historia' i stwierdził, że mogłoby być gorzej.
Gdy tylko usiadłem w ławce opuścił schronienie w mojej kieszeni i wlazł na stół, mamrocząc '...historia...histoooria...mhmhmh...historiaaa...'. Niestety, jestem zaledwie istotą ludzką i nie zauważyłem niewielkiego kształtu, torującego sobie drogę do mojego zeszytu. Bazgroł słyszał dudniący gdzieś w oddali głos profesora, ale nie zaprzątał sobie nim głowy, bo odkrył właśnie zeszyt, w którym mógł się najeść do syta. Pod względem mentalności był Amerykaninem w każdym calu. Jeżeli tylko coś nie uciekało zbyt szybko i miało kształt chociaż podobny do jedzenia zjadał to (wydając przy tym przezabawne dźwięki). Zanim zorientowałem się, że coś pożywia się moimi notatkami Bazgroł wywędrował dalej, podziwiając różnorodność piórników i podręczników. Spróbował nawet trochę tuszu, ale zemdliło go, więc darował sobie dalsze próby. Jego wzrok padł na majaczące w oddali okno. Widząc korony drzew poruszane nieznacznie podmuchami wiatru postanowił, że temu fenomenowi chętnie przyjrzy się z bliska. Pośpiesznie zlazł ze stołu i popędził po podłodze, kłębiąc się z niecierpliwości.
Po długiej wędrówce, dotarł do okna. Z racji na to, dzień jeszcze ciepły było ono otwarte na oścież. Bazgroł nieopatrznie stanął na parapecie i ani się obejrzał a porwał go wiatr...
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Od wczoraj sporo myślałem o Bazgrole i przyszłą mi do głowy myśl, by wszystko co widzę próbować interpretować tak jak on by to zrobił. Zabawne, że twór mojego umysłu staje się moim komentarzem do rzeczywistości. Sam jestem ciekaw co z tego wyniknie
0 Comments
Recommended Comments
There are no comments to display.