Ace Combat: Assault Horizon spotyka COD-a ?
pierwsze wrażenia z nowego latadła.
"Wystarczy, że raz doznasz lotu, a
będziesz zawsze
chodził z
oczami zwróconymi w stronę nieba,
gdzie byłeś i gdzie pragniesz powrócić"
Leonardo da Vinci
Dzisiaj dokonałem zakupu gry pt. Ace Combat: Assault Horizon, która to na konsolach zadebiutowała w 2011 roku, a na PC dotarła niedawno. Niosąc pudełko z tym tytułem do stanowiska kasowego miałem mieszane uczucia odnośnie słuszności tego zakupu. W głowie kołotały mi myśli, że gierka będzie średniakiem, a tym bardziej, że jest to port z konsoli, to jakość techniczna też nie będzie satysfakcjonująca. Dodatkową bolączką co dla niektórych będzie zintegrowanie gry z ?lubianym? Games for Windows Live.
Męczyły mnie te obawy, przez cały proces instalacyjny, jednak po odpaleniu programu z każdą chwilą obawy odchodziły w zapomnienie, a pojawiało się coraz większe zadowolenie z intuicyjnie dobrego zakupu. Gra w Empiku kosztuje 100 zł bez 1 grosza, co w obecnych czasach jest atrakcyjną ceną, ze względu na to, że coraz więcej tytułów zbliża się do granicy 150zł. Zacznijmy od początku. Gra jest spolonizowana kinowo i jak na razie po 2 godzinach testowania nie zauważyłem, większych baboli w polonizacji. Co do optymalizacji i samego portu, bo pewnie to wielu zainteresuje najbardziej, to jest fenomenalnie. Gra chodzi płynnie na maksymalnych detalach w full HD na moim kompie, który na pokładzie posiada procesor dwurdzeniowy taktowany zegarem 2,5 Ghz, 6 GB Ramu oraz GT 280 1GB Ramu. Jak sami widzicie nie jest to demon prędkości, gra trzyma stałe 30 FPS-ów. Klawisze są opisane zgodnie z tym co znajduje się na klawiaturze, bez żadnych znaczków z X Box`a czy innych dziwaczności.
Co mnie pozytywnie ucieszyło, jeśli chcemy przełączyć się z klawiatury na pada, nie musimy bawić się w ustawieniach, tylko łapiemy pada do ręki i gra automatycznie zmienia wyświetlanie klawiszy na ekranie.
Niby pierdoła, ale dająca banana na twarzy i coś co powinno być zawarte w każdym tytule. Klawiszologia jest sensownie przełożona i można spokojnie grać na klawiaturze.
Jednak jak prezentuje się sama gra w praktyce?
Jest naprawdę dobrze, mamy kampanię fabularyzowaną z normalnymi cutscenkami, a nie tylko zwykłą odprawą jak to miało miejsce w HAWX pierwszej i drugiej części.
Zaplecze maszyn, którymi możemy siać zniszczenie pośród przestworzy jest zadowalające, oprócz tego mamy standardowo dobór uzbrojenia i do boju??.a jednak nie jest jeszcze mały element, który również sprawia dużo radości. A mianowicie możemy pomalować nasz samolot i są to naprawdę fajne pomysły, co możecie zobaczyć na screenach.
Jak na razie miejscem akcji jest Irak, jednak z tego co podejrzewam nie będzie to jedyny obszar działania. Kolejnym miłym zaskoczeniem, były misje, w których siadaliśmy za sterami helikoptera, czy to też siedząc w samym helikopterze pruliśmy pestkami do wszystkiego co nam się pod celownik nawinęło za pomocą miniguna. Nawiązanie do celowniczkowych misji z COD czy innych FPS-ów jak najbardziej na miejscu. Owszem wielu ten fakt może oburzyć, że jak to, gra w której przecinamy powietrze, za pomocą latających wehikułów, ale według mnie jest to miły przerywnik od strzelania rakietami w przestworzach.
"... To nie lot, to majestatyczne, cudowne wniebowstępowanie, kiedy horyzont rozszerza się, kiedy oczy widzą coraz dalej, coraz więcej..."
A jak się lata samymi maszynami?
Fani serii odnajdą się tu momentalnie, a nowi gracze także szybko odnajdą się w tej prostej, aczkolwiek widowiskowej mechanice. Dlatego, że nie jest to symulator, a arcade podobny do Tom Clancy`s Hawx z paroma ciekawymi pomysłami, jak np. walka w trybie kołowym. Już tłumaczę o co chodzi. Wystarczy, że zbliżymy się na pewną odległość do nieprzyjaciela, wciśniemy jeden klawisz i siedzimy na ogonie przeciwnikowi, w mgnieniu oka, kamera osadza się na skrzydle naszego samolotu, a na celowniku pojawia się wielka obręcz, która pomaga nam w zestrzeleniu wrogiej jednostki. Mimo tego i tak nie jest wcale łatwo zestrzelić daną jednostkę, ponieważ przeciwnicy, to asy przestworzy, tak więc unikają naszych pocisków z niezwykłą precyzją. A co jeśli to przeciwnik osiądzie nam na kuprze? Odpowiednio manewrując naszą maszyną w pewnym momencie możemy dokonać widowiskowego uniku, czy to robiąc beczkę, czy także inny manewr, a kamera szaleje w tym momencie. Nie powiem, te dwa elementy są jakimś ułatwieniem, ale nadają zarówno epickości pojedynków, jak i sprawiają, że czujemy się jakbyśmy faktycznie siedzieli za sterami prawdziwego samolotu.
Ostatnim aspektem jest grafika i dźwięk.
Jeśli chodzi o ten ostatni, to nic szczególnie specjalnego, jeśli chodzi o muzykę, jednak same odgłosy pojedynków powietrznych to majstersztyk i chodzi tu zarówno o strzały, czy o wybuchy. Grafika zaś jest dobra, jednak trochę nierówna.
Z jednej strony mamy słabej jakości tekstury podłoża terenu, które to z wysokości wygląda przyjemnie, jednak z bliska jest już zupełnie odwrotnie. Czy też słabej jakości, rozmyte mundury i ubrania naszych postaci, zaś z drugiej strony myśliwce wyglądają oszołamiająco, a wybuchy, czy też rozrywanie na części latających maszyn jest jednym z piękniejszych widoków.
Kończąc chciałbym polecić ten tytuł, wszystkim fanom poprzednich części, czy to konkurencyjnego Hawx. Jeśli przy tamtych pozycjach bawiliście się dobrze, to tu też tak będzie. Ja natomiast wracam w przestworza i za jakiś czas wystrzelę z mojego F16 recenzję tego fantastycznego shootera.
Berlin - Top Gun - Take My Breath Away
2 komentarze
Rekomendowane komentarze