Uniwersum X-men w skrócie czyli X-Cutioner's Song
Panie (o ile jakieś to czytają) i panowie, oto szumnie zapowiadany niegdyś na łamach komiksów TM-Semic crossover światów X-Men, X-Force i X-Factor. Oto Pieśń Egzekutora, małe cudeńko dostępne kiedyś na polskim rynku za sprawą regularnej serii X-Men, oraz jedego z tomów Mega Marvel wspomnianego wydwcy.Przyjrzyjmy się bliżej tej historii gdyż każdy fan superbohaterskich komiksów powinien przynajmniej o niej słyszeć...
Na początek garść suchych faktów:
Historia rozgrywa się następujących zeszytach:
,,The Uncanny X-Men #294, #295, #296", ,,X-Factor #84, #85, #86", ,,X-Men #14, #15, #16", ,,X-Force #16, #17, #18" (USA)
,,X-Men #35, #36, #37", ,,Mega Marvel #10" (Polska)
Rysują:
Brand Peterson, Jae Lee, Andy Kubert, Greg Capullo
Scenariusz:
Fabian Niceza, Scott Lobdell, Peter David
Uf... trochę tego jest, historia jest tak rozległa że jeden czy dwóch artystów nie poradziło by sobie z jej przedstawieniem, nie mówiąc już o ukazaniu jej w trzech, czterech zeszytach. To co świadczy o wielkości Pieśni... to swoisty przekrój przez całe dzieje X-grup, autorzy uwypuklili ich wzajemne relacje, różnice w funkcjonowaniu,a nawet pewna ostrożność, żeby nie powiedzieć niechęć, jakimi się darzą. X-Men nie są tu wcale grupą wiodącą, w obliczu zagrożenia nie ważne kto ma największy autorytet, dzieci atomu zachowują się tu trochę jak człowiek zagubiony we mgle, szukając po omacku wyjścia, toteż inicjatywa należy bardziej do X-Factor, choć Havok i Val tez nie bardzo rozumieją co się w okół nich dzieje. Kolejny atut to występ znanych z kart komiksu postaci, które w uniwersum Marvela odegrały już niebagatelną rolę mamy Apocalipsea ze świtą, Stryfea kosmicznego terrorystę, wszystkie znane X formacje, Moirę, Cable, brakuje chyba tylko Shi'ar (co nie znaczy że imperium nie zostało wspomniane...).
Cała heca zaczyna się gdy do przemawiającego na forum publicznym Profesora X strzela... Cable, zarażając go nanowirusem, którego nikt nie potrafi zniwelować. X-Factor i X-Men zaczynają polowanie na Nathana, w międzyczasie zostają porwani Jean i Scott, porwani jak się wydaje przez Apocalipsea... jak się wydaje... Akcja komplikuje się jeszcze bardziej gdy X-Men drą koty z X-Force, tylko po to by ich uwięzić, Beast szuka sposobu na odratowanie Xaviera, a Mr. Sinster... No cóż nie da się opowiedzieć fabuły bez spoilerów, więc sobie daruje, powiem tylko że naprawdę warto prześledzić cała historię.
By jednak w pełni ją zrozumieć musimy coś, nie coś wiedzieć o świecie X. Gdy w latach 90 wydawano u nas Pieśń... redaktorzy musieli zapoznać czytelników z większościowa postaci, które nigdy nie znalazły się na kartach TM-Semicowskich wydań. Jeśli nie siedzisz w temacie nie masz co próbować, jeśli z kolei zdarza ci się czytywać pozycje o X-Men albumiki te przyniosą ci naprawdę dużo frajdy, historię nieco bardziej złożoną, niż ,,Uwaga ratujemy świat!", bez zwycięzców i przegranych, o w gruncie rzeczy nie do końca wiadomo o co toczy się gra.
Jeśli chodzi o rysunki, to mamy kilku rysowników i każdy z nich ma swój własny niepowtarzalny styl, inaczej więc rysują niektórych bohaterów co czasem potrafi razić. Mimo to odbieram wizualną stronę komiksu bardzo pozytywnie, mamy ,,typowo marvelowski" styl Petersona i Kuberta i nieco geometryczny sposób rysowania Lee. Zwłaszcza ten ostatni przypadł mi do gustu, nietypowy, oszczędny i bardzo przejrzysty. najwiecej w komiksie oczywiście scen walki, cudownie oddano ich dynamizm, a czasem dramatyzm, nieco inaczej jest z dialogami, które bywają patetyczne i ciężko było je narysować. W takich momentach jednak przydawał się Wolverine i jego styl bycia, który rozładowywał atmosferę.
Akcja komiksu pędzi na złamanie karku, zmieniają się scenerie i wrogowie. ten chaos wychodzi jednak komiksowi na dobre, zgrabnie przedstawiono to wizualnie, nie ma tu nielogiczności i przeskoków gubiących pół akcji.
Polecam ten komiks fanom Marvela, jest naprawdę dobry, narysowany w starym stylu (wiem że niektórzy będą traktować to jako wadę), pełen wartkiej akcji i ciekawych bohaterów. Co ważne mimo stopnia zawiłości fabuła nie jest głupia i pozbawiona sensu, toteż czytelnik nie zacznie w połowie historii pukać się w czoło.
Trudność może być jedynie ze zdobyciem zeszytów, nie są one pierwszej młodości, a o ile złapiecie na allegro polskie wydanie w czterech częściach-nie ma problemu, gorzej z amerykańskim wydaniem...
Mimo to zdecydowanie warto, naprawdę polecam Cutioner's Song, bo to kawał dobrego komiksu, a o ten w Polsce w rozsądnej cenie nie łatwo
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia.