Gry mojej młodości 1:
Front Mission 3
Jedna z najlepszych gier mego życia, wydana na konsolę PSX w 1999 roku przez SquareSoft (obecnie Square Enix)
Jest mixem strategii turowej z elementami RPG.
Kierujemy w niej grupką mechów, tocząc epickie bitwy na polu walki.
Fabuła nie była specjalnie nowatorska, aczkolwiek miała wiele zwrotów akcji i sama ?Moda na sukces? mogłaby pozazdrościć tej produkcji stopnia zagmatwania wielu wątków. Tym bardziej historia tu przedstawiona jest niespecjalnie interesująca dla zachodniego gracza, ze względu na umiejscowienie akcji na terenie Azji, w wielu miejscach Chin, Japonii, o których europejczyk nigdy nie słyszał. Dlatego też o fabule nie będę wypowiadał się zbytnio, bo będzie to jeden wielki spoiler. Jednak gra posiadała i wciąż posiada magiczny syndrom jeszcze jednej tury, a to za sprawą rozbudowanej walki, gdzie każda część mecha została podzielona na odpowiednie podzespoły posiadające swój pasek energii. Co więcej już w tamtym roku, nie była to tylko kosmetyka, a czynnik, który niejednokrotnie decydował o wyniku starcia.
Wyobraźcie sobie sytuację, w której wasza maszyna dzierży w lewej ręce, o ile można to nazwać ręką ogromny kastet, a w prawej karabin oraz na ramieniu wyrzutnię rakiet. Sytuacja przedstawia się następująco, wrogi czołg niszczy waszemu pupilowi z żelaza prawe ramię. Pomyślicie sobie, że ok, ale nic się nie stało, mam jeszcze kastet. W porządku kastetem rozwalamy w pył wrogi czołg, jednak nie posiadając broni palnej, nie możemy zając się jednostką latającą. Niby sprawa stracona, jednak nie do końca, ponieważ nasze mechy, tu nazywane ?Wanzer? nie pilotują się same, otóż każda jednostka posiada pilota z krwi i kości, którego możemy katapultować na pole walki. Owszem jest ona wtedy mało odporna, ale są dwa plusy takiej sytuacji. Pierwsza, oczywista to rozmiar naszego pilota, który przy wanzerach prezentuje się jak żuczek przy słoniu, a co się z tym wiąże, naszego pilota nie jest tak łatwo trafić. Zaś najważniejszym plusem jest możliwość wskoczenia w wolny czołg, helikopter czy w końcu, w marzenie wielu dzieciaków, własnego stalowego kolosa i rozprawieniem się z wrogim latadełkiem.
Rozpisałem się na temat walki, ale wierzcie mi, że jest ona przeogromna i o wielu aspektach można by pisać w nieskończoność.
Dodam jeszcze, że nasze mechy zdobywają z czasem nowe umiejętności bojowe, takie jak wystrzelenie z obu broni, uniknięcie ataku itd.
Aczkolwiek jest to zależne od typu broni jaki aktualnie posiadamy na stanie, bo w tej grze to nie pilot, nie wanzery, a broń zdobywa doświadczenie i leveluje na kolejne poziomy. Powiecie co za głupota, kto to mógł wymyślić, aby broń zdobywała doświadczenie, ale nie zgodzę się z tym stwierdzeniem, dlatego, że chodzi w tym tak naprawdę o nasze doświadczenie w posługiwaniu się daną bronią. No dobrze, o walce trochę opowiedziałem, a co poza nią i oczywiście fabułą prowadzoną w cutscenkach, a także w statycznych planszach, na których pojawiają się ramki z podobiznami naszych bohaterów, prowadzących ze sobą dyskusje? Otóż developer zrobił coś niecodziennego umieszczając swego rodzaju odpowiednik Internetu w grze. Mamy własny pulpit, w którym możemy zmieniać tapety, muzyczkę itp. Oprócz tego, otrzymujemy i wysyłamy maile, odwiedzamy różne witryny internetowe, gdzie dowiadujemy się wiele o uniwersum, a także kupujemy w sklepach coraz to nowsze bronie, wanzery oraz ulepszenia do każdej z części, naszego cybernetycznego kompana. Jednak co jest najbardziej intrygującego, to włamywanie się na rządowe witryny, łamanie zabezpieczeń wielu programów, wiadomości. Ciężko jest to opisać słowami, ale to co twórcy zrobili z tym aspektem wyszło fenomenalnie. Kolejnym plusem jest poziom trudności, który może nie jest strasznie wysoki, lecz na tle dzisiejszych produkcji może być frustrujący do czasu, aż nie nauczymy się wszystkich mechanizmów tej produkcji. Kolejnym ciekawym według mnie rozwiązaniem jest to, że gra posiada dwa wątki oraz dwa zakończenia, które w sumie zajmują nam około 120 godzin. Od razu uprzedzam, że to w jaki wątek skierujemy się wybieramy tak po godzinie gry, więc save się tu na nic nie zda. Oczywiście w większości odwiedzamy podobne miejsca, wątki zazębiają się, jednak dawni wrogowie stają się naszymi sprzymierzeńcami i odwrotnie, poznajemy inne postacie, jeszcze inne stają się członkami naszej drużyny.
Grafika jak na dzisiejsze czasy jest brzydka, choć nie odstrasza, waz nery są szczegółowe, świat razi pikselami, ale da się na to patrzyć z pewną dozą przyjemności. Grę polecam każdemu fanowi turowych strategii, a tym bardziej jeśli są fanami mechów. Po dziś dzień przynajmniej raz w roku przechodzę całą produkcję od a do z od dnia premiery.
Dlatego zabolało mnie, co obecnie wydawca zrobił z tą zacną marką, wydając Front Mission Evolved, jednak o tym napiszę w przyszłości.
A na koniec kolejny utwór:
Tytuł: Terminator 2 - Theme Song
Kompozytor:Brad Fiedel
Prawa autorskie: Warner Bros Pictures
3 komentarze
Rekomendowane komentarze