The Germans are coming!
Na wstępie chciałem zaznaczyć, że pomysł grania półnagimi barbarzyńcami nie wyszedł ode mnie. Dlatego pragnąc uchronić zdrowie psychiczne i poczucie dobrego smaku innych użytkowników, lojalnie ostrzegam przed niektórymi screenami, zawierającymi wstydliwe szczegóły ludzkiej anatomii. Dla mniej rozgarniętych: ostrzeżenie przed nagością!
My Cymbrowie, jesteśmy najdzielniejsi z wszystkich plemion germańskich! Nasz wódz Arminiusz ma rację! Mamy za ciasne granice! Nadszedł już czas, aby najpotężniejsi wśród Germanów wznieśli się ponad słabych. Swebowie, Chattowie, Chaukowie i Cheruskowie już zbyt długo stali nam na drodze. Będą musieli się podporządkować, lub zginą. Jednak nawet najznakomitszy wojownik ulegnie w starciu ze sforą psów. Dlatego nasi przyjaciele, bracia i sojusznicy Ambronowie i Teutoni również maszerują pod wielkim sztandarem Cymbrów.
Sędziwy Arminiusz z oczywistych względów nie mógł prowadzić wojennej wyprawy. Wszyscy traktowaliśmy go z najwyższym szacunkiem, bo nie było większego mędrca w całym plemieniu. Zawsze wiedział, kiedy jest najlepsza pora na zbieranie plonów, wysyłał ludzi do karczowania lasów, w okolicznych górach nakazał zbudować kopalnie. W Kimbrolandaz zbudowano wielką kuźnię, a kowale dniem i nocą wykuwali miecze i pancerze dla naszych wojów. Dowódcą armii, która wyruszyła na podbój nowych krajów został syn Arminiusza, Ariogajzes. Był doświadczony w bojach i umiejętnościami wojennymi przewyższał wszystkich swoich współplemieńców. Wkrótce przeprawiliśmy się na okrętach przez morze i uderzyliśmy na największe miasto w okolicy. Walka nie trwała długo, a pokonani szybko się przed nami ukorzyli.
Nie wszyscy Cymbrowie walczyli w pełnym rynsztunku. Byli wśród nas wybrańcy Thora, którzy na swych ciałach malowali tajemne symbole. One miały ich uchronić przed ciosami naszych wrogów. Uzbrojeni jedynie w tarcze, włócznie stawali przed wrogiem wzbudzając popłoch w jego szeregach. Ci twardzi ludzie nie odstępowali od swych bitewnych rytuałów nawet podczas największych mrozów.
Łatwe zwycięstwo nad słabymi sąsiadami tylko podochociło naszych wojowników do kolejnych najazdów. Granice naszego państwa szybko się rozrastały. W ciągu kilku lat ludy na południu zaczęły uznawać panowanie Cymbrów. Chaukowie, Swebowie, Rugiowie, oni pierwsi poczuli naszą potęgę i zostali włączeni do naszego wielkiego państwa. Ich wojownicy byli liczni, ale słabi. Brak im było organizacji, a nasza jazda siała zamęt w ich szeregach, zapewniając nam kolejne zwycięstwa.
Nie napotykając większego oporu kontynuowaliśmy nasz marsz na południe. W końcu zatrzymaliśmy się na ścianie jaką stanowiły potężne górskie szczyty. Wyglądały jakby osobiście wyrzeźbił je sam Thor. Podbiliśmy stolicę Chattów, ostatniego z plemion germańskich, które do tej pory opierały się naszej agresji. W dziesięć lat po pierwszej wyprawie do swych wielkich przodków dołączył Arminiusz. Jego syn przejął po nim rządy. Cieszył się on wielkim szacunkiem, przez lata prowadził Cymbrów do chwalebnych zwycięstw, a ponadto przez wiele ostatnich zim przygotowywał się do nowej roli. Nikt nie śmiał oponować, a wszyscy radowali się, że starego wodza zastępuje młody, energiczny.
Wraz ze zjednoczeniem całej Germanii pod naszymi rządami należało mieć baczenie na granice. Zewsząd otaczali nas Celtowie. Na zachodzie graniczyliśmy z wojowniczym plemieniem galijskim - Belgami. Natomiast od wschodu z ich krewniakami, Bojami. Od dłuższego czasu relacje pomiędzy naszymi plemionami nie układały się najlepiej. Bojowie zajęli matecznik naszych pobratymców Markomanów, których znaczna część schroniła się pod naszą opieką. Markomanowie byli walecznymi wojownikami, których znaczna część wchodziła w skład wojsk Cymbrów. Do tej pory doszło tylko do drobnych utarczek z Celtami przy granicach. Jedna z naszych armii przemaszerowała przez ziemie Bojów, nie dokonując tam żadnych gwałtów czy spustoszeń. To jednak zirytowało Celtów, którzy postanowili zareagować w podobny sposób. Na ich spotkanie wyszły dwie germańskie armie i Bojów szybko opuściła odwaga. Wkrótce wrócili do swoich siedzib.
Przygotowania do wojny trwały przez dwie zimy. Wreszcie wszystko było gotowe. Bojowie pozwolili sobie na zbyt wiele. Najechali na ziemie Markomanów, zanadto zbliżyli się do naszych granic. Cymbrowie po raz kolejny udali się na wojnę, tym razem przeciwnik był znacznie silniejszy, ale nasi wojownicy byli już na to przygotowani.
7 Comments
Recommended Comments