W roku 1917, gdy w Europie szalała jeszcze Wielka Wojna, bolszewicy Lenina dokonali zamachu stanu. Obalenie Rządu Tymczasowego pozwoliło im na zajęcie Piotrogrodu, jednak losy Wielkiej Rewolucji wisiały na włosku aż do początku lat '20 ubiegłego stulecia. Jak się okazuje, ważną kartą w owej rozgrywce, stanowiła dyplomacja prowadzona wobec narodów rozpadającej się carskiej Rosji.
Trudno mówić o Czerwonych jako o wytrawnych politykach, zainteresowanych kwestiami narodowościowymi; ale z całą pewnością można stwierdzić, że Biali na tej płaszczyźnie zepsuli wszystko co było do zepsucia. Mimo, iż to Bolszewicy zajmowali ziemie rdzennie rosyjskie, a Białogwardziści głównie okalające je prowincje, ci pierwsi potrafili w swych siłach wykorzystać kilkaset tysięcy żołnierzy obcych narodowości. Co ważniejsze, pewni siebie Biali mimo trudnej sytuacji na froncie, pozwalali sobie na permanentne spory z Ormianami, Gruzinami, Kazachami, Ukraińcami; a w końcu z dążącymi do uzyskania pełnej niepodległości Finami i Polakami.
Gdy 10 listopada 1918 rozniosła się po kraju nad Wisłą wieść o przybyciu Józefa Piłsudskiego, emocje biły z nagłówków gazet: Wrócił Komendant! Piłsudski w stolicy! Władzę Piłsudskiemu! Marszałek przejmując stery odradzającej się Rzeczpospolitej, musiał ustosunkować się do chaosu mającego miejsce za wschodnią granicą. Sprawa nie była bez znaczenia, bowiem bez względu na wynik wojny domowej, śmiało domniemywano, iż zwycięzca upomni się o polskie terytorium. Trzeba było sporządzić bilans potencjalnych zysków i strat. Biali stanowili poważną siłę, braną na poważnie przez państwa europejskie i mające pełne poparcie Anglików oraz Francuzów. Czerwonych zaś postrzegano jako zarazę, która tylko czyha aby wylać się na zachód. To komuniści, niosący ekspansyjną ideologię, zdawali się niebezpieczniejsi i agresywniejsi, jednak dla Polaków nie to było najistotniejsze.
Wszystko ułożyłoby się inaczej, gdyby nie strzelające sobie w stopę dowództwo Białych. Sądząc po czynach Antona Iwanowicza Denikina, można odnieść wrażenie, iż niemal do końca nie wierzył on w możliwość poniesienia porażki w walce z rewolucjonistami. Był pewien, że zarówno Finlandia jak i Polska ochoczo ruszą mu na pomoc, zamykając jego wrogów w wielkim kotle. Carla Mannerheima oraz Józefa Piłsudskiego wciąż oficjalnie uważano za obywateli rosyjskich, winnych wierność "ojczyźnie". Rzeczywiście, zasłużony dla armii carskiej podczas I wojny światowej Mannerheim, był gotów uderzyć na Czerwonych już na samym początku wojny domowej. Jego rozmowy z Aleksandrem Kołczakiem rozbiły się jednak o kwestię uznania niezależności Helsinek. Był to ogromny cios dla Białych, którzy przy pomocy Skandynawów mieliby realne szanse na odbicie Piotrogrodu - serca rewolucji.
"Rosja była i zawsze będzie wrogiem Finlandii!"
Jucho Paasikivi
Polski rząd był jeszcze bardziej sceptyczny w odniesieniu do pomocy rojalistom. Podobnie jak Finowie, Polacy postanowili najpierw uzyskać przyrzeczenie uznania niepodległości swojego państwa. Pewny swego Denikin, rzucił jedynie zdawkową obietnicą rozpatrzenia tego problemu; oczywiście już po rozprawieniu się z komunistami. Nie ma głupich. Piłsudski i jego otoczenie doskonale wiedzieli co się święci. Oficerowie tacy jak Denikin, Wrangel czy Kołczak, pragnęli za wszelką cenę utrzymać Rosję w granicach XIX-wiecznego imperium i nie dopuszczali żadnych ustępstw. Jedyne na co Finowie czy Polacy mogli liczyć, to nędzna autonomia, na kształt Królestwa Kongresowego z 1815 roku. W tej sytuacji wsparcie dla Białogwardzistów równałoby ukręceniu stryczka dla polskiej niepodległości. Piłsudski musiał zadać sobie pytanie: czy lepszym przeciwnikiem dla Rzeczpospolitej będzie Rosja biała czy czerwona? Zacofana, ale napędzana leninowską ideologią armia Trockiego; czy siły wojskowe Denikina, dozbrajane i wspierane przez zachodnią Europę? Krótkowzroczna polityka Białych nie pozwoliła Polakom długo się zastanawiać.
W roku 1919 w Mikaszewiczach, miało miejsce spotkanie polskich i bolszewickich przedstawicieli, pod pretekstem wzajemnego wydania jeńców wojennych. Nie doszło do podpisania wiążących konwencji, ale prowadzący rozmowy Michał Kossakowski dał Czerwonym do zrozumienia, że Warszawa nie ma interesu w pomocy ich wrogom i zachowa neutralność wobec rosyjskiego konfliktu. Lenin niewątpliwie rad był słysząc, że nie musi obawiać się nagłej odsieczy z zachodu. A Denikin? Gdy najczarniejszy scenariusz stawał się coraz bardziej realny, wymieniał w swoich wspomnieniach nazwisko Piłsudskiego, jako zdrajcę i jeden z głównych powodów swojej klęski.
Literatura:
Adam Dziurok, Od Niepodległości do Niepodległości. Historia Polski 1918-1989, Warszawa 2011;
Wojciech Zajączkowski, Rosja i Narody, Ósmy Kontynent, Szkic Dziejów Euroazji, Warszawa 2009;
Andrzej Nowak, Polska i Trzy Rosje. Studium Polityki Wschodniej Józefa Piłsudskiego, Kraków 2001.
- 11
10 komentarzy
Rekomendowane komentarze