Wymagania
Procesor 2GHz ( zalecany 2,6GHz )
Ram 512MB ( zalecane 1GB )
Karta graficzna 128MB ( zalecana 256MB )
Rok Wydania: 2006
Cena w dniu premiery: 99,90zł
W dniu premiery Call of Duty 2 stał się najlepszą grą wojenną na pecetach. Pokonał wszystkie edycje świetnej serii Medal of Honor ( Choć Wojna na Pacyfiku równie jest godna polecenia ), pierwszą część CoD z dodatkami, oraz Brothers in Arms. Na trzech frontach przeżywamy losy trzech żołnierzy. Zaczynamy, broniąc Stalingradu, potem trafiamy do północnej Afryki, a na koniec na brzeg Francji, gdzie ma miejsce słynne D-Day. Każda kampania jest inna - tu nie ma miejsca na nudę, a misję nie są do siebie podobne. W Stalingradzie poznajemy podstawy poruszania się i strzelania. W czasie szkolenia Niemcy atakują naszą dzielnicę. Od pierwszej chwili otacza nas chaos. Pokryte śniegiem zrujnowane miasto pełne podziurawionych budynków, barykady z gruzu i wraków, zawieja, która dezorientuje i oślepia - warunki do wdrożenia się w grę nie są najłatwiejsze. Na szczęście Call of Duty 2 ma najlepszy system komunikacji między graczem a innymi żołnierzami. Nasi kompani, widząc Niemców, krzyczą i sygnalizują ich pozycje, informują o liczbie wrogów, a nawet uzbrojeniu. Słyszymy np. ze snajper jest w oknie na trzecim piętrze, ze wzgórza strzela CKM'em itp. Działa to w jedną stronę, my ich nie ostrzegamy. Ale nie ma takiej potrzeby, bo nasi myślą samodzielnie i są bardzo spostrzegawczy. Polska wersja ma przełożone tylko napisy, a nie głosy, i dobrze, bo można się wczuć w klimat amerykańskiego filmu wojennego. Jednak jeśli nie znamy anglika, komunikaty te nie są zrozumiałe. Aby jeszcze poprawić orientację na polu bitwy, na podręcznym radarze oprócz celu misji i naszych żołnierzy widzimy też ( na czerwony kolor ) zauważonych wrogów. Dzięki temu gra jest przystępna także dla amatorów.
GRISZA, JA NIE PANIMAJU
W kampanii rosyjskiej walczymy głównie w mieście, czyszcząc pomieszczenia, przedzierając się przez ostrzeliwane zaułki i eliminując kolejne punkty oporu. Niestety mało tu walki na dystans. Kilka misji jest niezwykle ciekawych. Np. przechodzimy przez wiszącą nad miastem rurę, w której tu i tam zieją dziury. Likwidowanie z takiego ukrycia okopanych faszystów jest naprawdę sycące. Po chwili jednak rura zaczyna być ostrzeliwana i musimy zacząć uważać. Inna emocjonująca misja to zmasowany szturm tłumu krasnoarmiejców na wielki gmach, coś w stylu ataku na plażę Omaha z innych gier. Są tu też misje bardziej typowe: czyszczenie budynków czy obrona pozycji. Po zimowej kampanii rosyjskiej czas na podróż na front afrykański. Ma ona dwa bardzo dobre momenty. Pierwszy i najciekawszy to bitwa pancerna. Siadamy za sterami brytyjskiego czołgu, i radzimy sobie z ciężkozbrojnymi niemieckimi panzerami. W kampanii pustynnej ciekawe są też misje nocne. Wysadzamy składy paliwa, atakujemy bunkry oraz patrząc przez lornetkę, zsyłamy artyleryjską nawalę na nadjeżdżające czołgi. Jest tu też dużo chodzenia po miastach, choć raczej na otwartej przestrzeni. Spotykamy więcej wrogów z cięższym sprzętem, a na końcu ( qńcu? ) kampanii z działa przeciwlotniczego strącamy atakujące samoloty. Niestety wkrada się tu mały błąd związany z systemem zapisu gry. Jest on dokonywany co chwila automatycznie przez grę, przeważnie w dobrych momentach. Ale w tym wypadku zdarza się, że gra zapisuję się, gdy nasze działo jest odwrócone tyłem do nalotu. Po wczytaniu nie zdążymy się odwrócić, a nasze stanowiska są bombardowane, i przegrywamy misję, i tak w koło Macieju, aż nie zwyciężymy.
A NAJLEPSZE NA KONIEC
Ostatnia kampania zaczyna się we Francji. W jednym jej rozdziale jako żołnierz amerykański lądujemy w Normandii, w drugim działamy w głębi kraju jako brytyjski komandos, ten sam, którego poznaliśmy w Afryce. Ta kampania ma najlepsze misje w całej grze, do tego dość nietypowe. Zaczyna się desantem na plaży Omaha. Wspinamy się po klifie z innymi oddziałami za pomocą lin i haków, po czym szturmujemy bunkry i okopy. A po ich zdobyciu dzieje się coś niespotykanego. Zamiast naciskać na Niemców, atakować kolejne pozycje, zaczynamy... odwrót przed wrogą kontrofensywą. Potem przychodzą wielkie szturmy, np. na wzgórze 30. Świetne są też walki w Niemczech. Tam wojna się kończy - bez efektownego finału, po niczym nie wyróżniającej się misji.
PIĘKNO WOJNY
W dniu premiery największe wrażenia robiły efekty zadymienia. Po każdej eksplozji chmury pyłu i dymu rozwijają się, tworząc przestrzenną, dotykalną niemal masę pochłaniającą kolejnych ludzi i przedmioty. Efekt jak w filmie, zwłaszcza w nocy, gdy punktowe reflektory podkreślają kłębiaste kształty na tle granatowoszarej pustyni.
Oprócz tego ładnie wyglądały zachmurzone krajobrazy Francji, w której aż przyjemnie szturmuje się kolejne wzgórza i wioski. Pustynia też trzyma poziom, szczególnie gdy jadąc czołgiem, podziwiamy pomarańczowe paski łączące się na horyzoncie z błękitem nieba. Do tego dochodzi animacja przeciwników i naszych żołnierzy. Nie dość że ruszają się jak prawdziwi ludzie, to jeszcze potrafią nas zaskoczyć swoim zachowaniem. Ranni wrogowie leżą nieruchomo na ziemi, a gdy podchodzimy do nich, wyciągają pistolet, i resztkami sił strzelają do nas.
PODSUMOWANIE
Call of Duty 2 to godny następca poprzedniej pierwszej części, każdy miłośnik klimatów wojennych powinien sięgnąć po ten tytuł. Nie wiem jak wy, ale ja tam z przyjemnością zagram w tą część, niż sięgać po takiego najnowszego Medala. Gra zasługuję na miano gier wiecznie żywych, szczerze polecam!
OCENA 9+/10
10 komentarzy
Rekomendowane komentarze