????, czyli Sed kontra krzaczki
Nuda i zmęczenie robią z człowiekiem różne, czasem dziwne rzeczy. Jedni otwierają książkę, inni biorą się za majsterkowanie, a inni decydują się pójść na spacer lub pobiegać dla zdrowia. Wszystkie te opcje dpadają w moim przypadku - przeczytałem wszystko, co mam w domu, bardziej potrafię niszczyć, niż budować, na spacer jest za zimno, a biegania nienawidzę odkąd nauczyłem się chodzić.
Mogłem wziąć się za rysunek, ale dzięki słomianemu zapałowi skończyłbym po mniej niż godzinie.
Mogłem po prostu pójść spać. Rozwiązanie, wydawałoby się, najprostsze i najprzyjemniejsze - jednak po obudzeniu męczyłby mnie moralny kac, że znowu spędziłem kilka godzin bezproduktywnie, że marnuję sobie życie, skończę na ulicy, blah blah blah truteń nierób.
W tym momencie mój wzrok padł na półkę, na której trzymam mangi i anime. Obok pudełek z płytami i tomików obrastał kurzem kurs języka japońskiego, który zakupiłem w promocji jakieś trzy, cztery miesiące temu z ambitnym zamiarem opanowania go na poziomie podstawowym przed rozpoaczęciem nowego roku akademickiego. Najwidoczniej tak się zapaliłem do nauki, że całkowicie o nim zapomniałem. Wiadomo - lato, czas wolny, a przecież wrogi generator sam się nie zniszczy, flaga sama też do bazy nie przyleci. Czas mijał, kurs leżał, aż w końcu przyszedł listopad i nadszedł czas na ciężkie kucie matmy i PI, które w końcu muszę zaliczyć. Jednak co za dużo, to niezdrowo - tyczy się to zwłaszcza nauki, więc wczoraj, po pięciu godzinach męczenia macierzy i liczb zespolonych zaczęła mnie boleć głowa i postanowiłem odpocząć. Łyknąłem Ibuprom i zacząłem rozglądać się za jakimś zajęciem, które pozwoliłoby mi się zrelaksować - i tutaj do akcji wkracza pierwsza książka i CD z nagraniami. Szybko skoczyłem do kumpla i zgrałem sobie wszystkie mp3 na telefon - co jak co, ale słuchanie tego z wieży nie było zbyt dobrym pomysłem. Zrobiłem sobie herbatę, usiadłem w fotelu i zacząłem czytać. Wszystko było wyjaśnione i opisane w niezwykle prosty, przejrzysty i zrozumiały sposób - nawet taki ćwierćinteligent jak ja nie miał problemów z przyswojeniem najbardziej przydatnch zwrotów (Może dzięki temu, że część z nich słyszałem zylion razy w anime?) odmiany czasownika i hiragany oraz katakany. Niestety - ze względu na fakt, że jest to kurs podstawowy, nie dołączono kanji, a szkoda, bo większość słów w dialogach była zapisana właśnie przy pomocy tych znaków. Z tego powodu postanowiłem ćwiczyć z tym, co mam i wypisać sobie hiraganę i katakanę na osobnych kartkach. Myślałem, że zajmie mi to dużo więcej czasu - nie są to proste znaki, nie jest ich mało, a ja pierwszy raz przyglądałem się im na poważnie. Mimo to uwinąłem się w nieco ponad dwie i pół godziny, wliczając w to rysunek Shany.
Tak, na pierwszym zdjęciu są faki, bo cholernie bolała mnie ręka. Na chwilę obecną nie jestem w stanie pojąć, jak Japończycy są w stanie pisać przy pomocy kana i kanji w szybkim tempie nie nabawiając się kontuzji nadgarstków. Ja wciąż czuję lewą rękę, a minął już dzień i napisałem równowartość jedynie stu słów, może więcej, może mniej. Nie wiem, ile czasu zajmie mi zapamiętanie tego wszystkiego (a wciąż nie poznałem jednego alfabetu!), nie wspominając już o płynnym pisaniu. Na razie zauważyłem kilka reguł i zrozumiałem, do czego służą dakuten oraz y?on, jednak do jakiejkolwiek wprawy wciąż jest bardzo daleko. Od tego są jednak ćwiczenia, żeby kroczek po kroczku oswajać niesforne japońskie "krzaczki" i te wszystkie ~desu, ~de arimasu oraz pozostałe, o których jeszcze nie słyszałem. Kurs audio jest znacznie mniej męczący - na szczęście słuchanie nie wymaga tyle wysiłku, co pisanie, a japoński lektor mówi bardzo wyraźnie - choć naszemu rodzimemu gadule zdarza zbytnio się śpieszyć. Nie zmienia to jednak faktu, że mam nieziemską satysfakcję z nauki - bo oto przyswajam coś interesującego i niełatwego, co przyda mi się w przyszłości... W przeciwieństwie do ekonomii, na przykład.
Gdybym tylko do analizy i algebry miał taki zapał...
Mimo wszystko - fajnie będzie znać cztery języki.
W skrócie - jeśli masz za dużo wolnego czasu i nie wiesz, co z nim zrobić, to zamiast wbijać kolejny level, rozważ naukę dodatkowego języka - czy to na kursie, z książką i nagraniami lub przez Internet. Nic nie stracisz, a możesz zyskać dużo więcej, niż ci się wydaje - wierz lub nie, ale bycie poliglotą naprawdę ułatwia znalezienie pracy.
??? !
(tip: auf Wiedersehen)
A, byłbym zapomniał, obowiązkowo:
??????????
11 komentarzy
Rekomendowane komentarze