Just somebody that I used to know...
Mam dziś doła...
Przypadkiem spotkałam byłego znajomego, który wykreślił mnie jakiś czas temu ze swojego życia.Dziś nawet na mnie nie spojrzal. Szedł z jakąś dziewczyną. Nie wiem czy ładna, nie przyglądałam się. Skupiłam się na nim. Wyglądał tak samo, tylko te oczy utkwione w dal i cień uśmiechu na ustach. Nie wiem czy zgał mu na mój widok, czy to tak z satyswakcji.
Milion razy wyobrażałam sobie tę scenę, ale nigdy nie była tak potworna.Zawsze było jakieś spojrzenie - obrażone czy skruszone, łzy w oczach, żal - ok, ale nie taka pustka. Stałam tak patrząc jak koło mnie przechodzi i znika za rogiem, a potem o mało co nie wypuściłam z rąk parasola i nie wpadłam pod samochód.
Za każdym razem to ja byłam górą.Nie zaszczycałam go spojrzeniem, a on błagał mnie o nie w myślach.
Skończyło się tak nagle i bez wyjaśnień. Po prostu któregoś dnia zrozumiałam, że to koniec. Jak można być tak zimnym i obojętnym? Jak można być tak okrutnym dla kogoś... No właśnie, nie wiem kim dla niego byłam...
Jak można?
Bez serca.
Nie rozumiem tego. Jak można kogoś skreślić z dnia na dzień? Przeżyłam koszmar martwiąc się o to, czy coś mu się stało. Nie potrafię opisać rozpaczy, w której przeleżałam cały tydzień gapiąc się w sufi, ani złości, która nie pozwalała mi zasnąć przez następny.Czułam się jak ktoś inny. Przestałam przejmować się mijającym czasem. Przy nim zawsze tak było. Później zobojętniałam. Pogodziłam się z tym co mnie spotkało. Wyciszyłam się, ale nadal czuję ból w sercu na samą myśl o nim. Nie wiem jakim cudem udało mi się nie zwariować, choć codziennie o nim myślałam.
Aż do dziś.
Dlaczego?
Eros unika serc zatwardziałych. Delikatny to bóg i tylko w delikatnm mieszka...
24 komentarzy
Rekomendowane komentarze