Wygrzeb sobie obiad
Zawsze ciekawił mnie mechanizm buntu, niezależnie od tego, czy mówimy o buncie typowo młodzieńczym przeciw rodzicom, czy o sprzeciwie przeciw z góry ustalonym społecznym wartościom. Dlatego, gdy usłyszałem o freeganizmie, zaintrygowałem się tym tematem. Czy jest to sensowny ruch, który ma szansę coś zmienić, czy może skończą oni jak niektórzy punkowcy na woodstocku, nie dostrzegający ironii losu gdy piją coca-colę, chodząc w koszulce z napisem "fck the system"?
Zacznijmy jednak od początku. W teorii freeganizm to "antykonsumpcyjny styl życia, polegający na ograniczaniu udziału w konwencjonalnej ekonomii" (wiki). W praktyce jednak są oni postrzegani po prostu jako "kontenerowcy"
Dlaczego? Freeganie w imię niemarnowania rzeczy nadających się do przetworzenia bądź konsumpcji wybierają się na łowy po śmietnikach i wygrzebują jedzenie wyrzucone przez restauracje, bary czy hipermarkety. Oczywiście, nie jedzą wszystkiego. Zwykle ich łupem padają puszki bądź przetwory będące parę dni po upływie daty ważności, czy owoce i warzywa w szczelnie zawiniętych pojemnikach lub reklamówkach, czyli rzeczy które raczej zdrowiu nie zaszkodzą w sposób poważniejszy niż drobne problemy żołądkowe.
Freeganie zwracają uwagę na to ile jedzenia (bądź innych produktów takich jak np. ubrania) trafia na śmietnik, mimo, że nadają się ciągle do spożycia. I nie sposób odmówić im racji. Wedle NRDC (Natural Resources Defence Council) Amerykanie wyrzucają prawie 40% kupowanej żywności, z której znacząca większość ciągle nadaje się do spożycia. Na śmietniku ląduje co roku ok. 165 mld dolarów. Niedaleko za nimi są Europejczycy, którzy zależnie od regionu wyrzucają od 25 do 35% zakupionej żywności.
Ten problem dotyczy także Polski, mimo, że uważamy się za kraj stosunkowo biedny. Wedle danych zebranych przez MillwardBrown SMG/KRC na zlecenie Federacji Polskich Banków Żywności na 2010 rok, przeciętny Polak wyrzuca aż 30% żywności (4 mln ton). Najczęściej z tak banalnych powodów jak zbyt duże zakupy, przegapienie daty ważności czy po prostu nieodpowiednie przechowywanie.
Należy sobie jednak zadać pytanie, czy Freeganizm naprawdę coś zmienia? Zacznijmy od tego, że mimo szczytnej idei, grzebanie w śmietniku jest odbierane niezwykle negatywnie przez ogół społeczności, nie ma więc szans by stać się w powszechnej opinii czymś więcej niż "nieszkodliwym dziwactwem".
Co gorsza na zachodzie stał on już się swoistą modą, nie zaś stylem życia. Okazuje się więc, że prawdziwych freegan, starających się korzystać z recyclingu w jak największym stopniu, jest niewielu. Mnoży się za to liczba młodych i zbuntowanych którzy chcą spróbować czegoś nowego w imię walki z systemem. Nosząc markowe Nike'i czy Rebooki, a w wolnej ręce trzymając Iphone'a.
Jedyną drogą by naprawdę coś zmienić, są powolne, ale skuteczne programy społeczne, takie jak działający w Wielkiej Brytanii od paru lat "Love food, hate waste" (lovefoodhatewaste.com) . Mam cichą nadzieję, że niebawem doczekamy się czegoś na podobną skalę także i w naszym kraju.
15 komentarzy
Rekomendowane komentarze