Istnieje całe multum różnych podatków, opłat i abonamentów dotyczących niemal wszystkich sfer życia. Płaci się za auto, za konkursowe wygrane, za telewizję. Dlaczego więc nie wprowadzić specjalnego podatku dla osób wierzących?
Ciekawe orzeczenie wydał za naszą zachodnią granicą Federalny Sąd Administracyjny - każdy członek Kościoła Katolickiego jest zmuszony do płacenia dodatkowego podatku. Za co? A no za wiarę. Niemiecki Kirchensteuer narzuca obowiązek zadeklarowania się każdego obywatela co do wyznania, co wiąże się z narzuceniem odpowiedniego ciężaru finansowego. Jak można się domyśleć, szybko znalazły się osoby występujące z Kościoła dla uniknięcia opłat, jednocześnie dalej uważające się za pełnoprawnych Katolików. Właśnie w związku z tą sprawą Federalny Sąd Administracyjny orzekł, iż jedynie całkowite zerwanie z wspólnotą religijną umożliwia zwolnienie z podatku. Zastrzegł też, że z punktu widzenia prawa nikt nie może działać w Kościele i jednocześnie z niego wystąpić. Jak to wyegzekwować? Z pomocą przyszedł sam episkopat niemiecki, który ostrzegł uchylających się przed podatkiem, że nie mają co liczyć na uzyskanie jakiegokolwiek sakramentu. Kto nie łoży na religię, nie ma prawa korzystać z jej usług.
Ciekawostka - w jednym (prawdopodobnie) miejscu w Polsce podobny pomysł już funkcjonuje. Chodzi o parafię w Rymaniu, gdzie miejscowy proboszcz uznał, że na tacę dostaje za mało, więc wprowadził quasi-podatek na swoje owieczki. Nie byłoby w tym nic szczególnego, gdyby nie fakt, że nazwiska zalegających z zapłatą są skrupulatnie notowane, a następnie wywieszane w publicznej gablocie. Pytany przez dziennikarzy ksiądz tłumaczył: O obowiązku troski, o potrzeby wspólnoty kościoła wyraźnie mówi piąte przykazanie kościelne.
Entuzjaści podatku dla teistów uważają, iż usługi religijne mają swój specyficzny charakter i państwu należy się od nich podatek. Wspomina się tu chociażby różnego rodzaju procesje i pochody przechodzące ulicami miast i wsi blokując ruch, a czasem również pozostawiając po sobie nieporządek (jak każde większe zgromadzenie). Ponadto taki podatek mógłby stanowić źródło dotacji dla samego Kościoła, w miejsce wszelkich istniejących ulg. Trzeba przyznać, że dla naszego państwa podatek od religii stanowiłby to spore odciążenie. A może byłoby na odwrót i doszłoby do masowych aktów porzucania wiary? Samemu Kościołowi niekoniecznie by to zaszkodziło - jeżeli ktoś z powodu stosunkowo niskiej opłaty odchodzi ze wspólnoty, to tak naprawdę nigdy nie powinien do niej należeć. Co poniektórzy musieliby na poważnie rozważyć swoje wartości, odpowiadając sobie na pytanie, czy nie odwiedzają przybytków sakralnych tylko dlatego bo wypada.
Tyle potencjalnych zalet. Główną wadą jest naturalnie sama intencja narzucenia nowego ciężaru na zdecydowaną większość obywateli. Pewnie, że w idealnym społeczeństwie każdy powinien płacić jedynie za to co go dotyczy, ale jest to nierealne. Może gdyby odsetek wierzących wynosił poniżej 50%, ale przy ponad 90%? Jako, że jestem zwolennikiem prostoty i raczej postuluję usuwanie bzdurnych podatków tudzież ulg, nie poparłbym takiego projektu.
A wy jak zareagowalibyście na podatek od wiary?
13 komentarzy
Rekomendowane komentarze