O Torchlight 2 słów kilka
Torchlight, Diablo, Torchlight, Diablo... Od kilku dni wszelkie fora i strony branżowe przepychają się tymi dwoma tytułami. Gracze i recenzenci pociskają raz jednej, raz drugiej grze, każdy ciągnie w swoją stronę. Z jednej strony dobrze, bo konkurencja jest silnikiem rynku, z drugiej jednak poziom tych przepychanek trochę martwi. Bo co to za impreza, której głównym celem jest maksymalne zrównanie z ziemią przeciwnika. Popatrzmy więc na Torchlight 2 nie przez pryzmat gry Blizzarda, a przez to co faktycznie gra oferuje. Bez odwołań do spełnionych, bądź niespełnionych obietnic, bez zbędnej złośliwości i niepotrzebnych porównań.
Fani siekanek nie mają łatwego życia. Posucha na rynku przez ostatnie lata była spora. Ostatnim tytułem wartym uwagi był chyba Titan Quest, każda kolejna gra zawodziła oczekiwania, a gracze ślinili się na widok dowolnej informacji o Diablo 3. I właśnie w tym momencie wyszedł pierwszy Torchlight, idealnie trafiając w graczy czekających na dzieło Blizzarda. Gra, mimo że była dość udana, to jednak czuć było niewykorzystany potencjał. Gameplay był bardzo archaiczny, niczym w pierwszym Diablo cisnęliśmy się na coraz niższe poziomy podziemi aby pokonać Ogrmone Zło, czasami odwiedzając miasto żeby oddać questa i zgarnąć nowe zadania. To, w połączeniu z brakiem jakiejkolwiek formy rozgrywek sieciowych sprawiły, że gra dość szybko się nudziła. Również wychwalana możliwość tworzenia modów do gry nie wykorzystała w pełni swojego potencjału, przez co ściągnąć mogliśmy co najwyżej zmieniony layout interfejsu, albo niedorobione i zbugowane, dodatkowe klasy postaci. Porządnych, dużych modów niestety zabrakło. Wszystko to co nie do końca działało w części pierwszej miał naprawić sequel. Czy się udało?
Teoretycznie na początku powinienem wspomnieć o fabule. I tak właśnie zrobię, wspomnę o niej, bo za dużo nie ma co pisać. Ot, jest tam jakaś historyjka w tle, co by nie było że zabijamy te miliony potworów bez żadnego celu. Oczywiście fani którzy śledzili historie pierwszego ?Światła Pochodni? znajdą tam trochę nawiązań i smaczków do poprzedniej części, jednak zarówno sama konstrukcja świata, jego lore, jak i sama fabuła którą poznajemy podczas gry nie zachwyca swoim bogactwem. Ot jest, żeby nie było że nie ma.
Zapomnijmy więc o historii, i skupmy się na rozgrywce właściwej. Jak to zwykle w tym gatunku bywa, na początku wypadałoby stworzyć sobie naszego awatara. Do wyboru dostajemy cztery klasy postaci, każda z możliwością wyboru płci, twarzy i fryzury, wraz z kolorem. Dużych możliwości personalizacji nie ma, ale i tak pozytywne zaskoczenie. Klasy to kwestia trochę sporna. Dużo ludzi zachwycało się że są innowacyjne w stosunku do innych gier z tego gatunku. Pytanie tylko czy jeśli weźmiemy raczej typowego barbarzyńcę, efekty towarzyszące umiejętnością pożyczymy od druida i nazwiemy go Berserkerem, to od razu uzyskamy innowacyjną klasę. I tak jest praktycznie z każdym, Outlander to połączenie dowolnego rangera i thiefa, Embermage to mag z krwi i kości, a Engineer to tank z możliwością stawiania konstruktów (summoner). Szału nie ma, aczkolwiek każda klasa ma trzy drzewka rozwoju, i każdą gra się wybitnie dobrze. Nie ma się czego czepiać, jest dobrze.
Dobra, to postać mamy gotową. Jeszcze tylko dość kosmetyczny wybór towarzyszącego nam zwierzaka (ich ilość wzrosła od T1, ale sam patent był już wykorzystany chociażby w Fate, więc nie ma się nad tym co rozwodzić) i można wbijać do gry. Jedziemy więc od początku. Na starcie wita nas kreskówkowo-bajkowa grafika znana już z pierwszego Torcza. Wszystko jest kolorowe, lekko skarykaturyzowane, miejscami wręcz bije po oczach od szerokiej palety barw. Niech was jednak nie zwiedzie sielankowy nastrój z początku rozgrywki, bo im dalej w las, tym lepiej. Trup pada gęsto, krew lata na wszystkie strony, a wystrój podziemi już taki słodziutki nie jest. Owszem, gra utrzymuje bajkową stylistykę przez cały czas, jest to jednak poziom bliższy absurdowi Team Fortress 2 niż My Little Pony. No dobra, grafikę mamy za sobą, to zaczynamy zabawę. Przede wszystkim nie musimy już biegać ciągle w dół. Mamy otwarty teren, trochę zakamarków do zwiedzania, miast do odwiedzenia itd. Pod tym względem gra jest już bliżej Sacreda niż pierwszego Torczlajta, więc za to ogromny plus. Przy okazji warto wspomnieć o tym, że twórcy zrobili ogromny skok względem bety, gdzie mimo otwartego terenu i tak biegało się jak po dungeonach, bo wszystkie przejścia były wąskie i ciasne. Błąd ten naprawiono, i jak poruszamy się po otwartej przestrzeni, to czuć że jest to przestrzeń otwarta. Bardzo dobre posunięcie.
Najwyższy czas rzucić okiem na to, jak rozwiązano problem rozwoju postaci. Podobnie jak w pierwszej części, twórcy postanowili trzymać się standardów obowiązujących już od Diablo 2. Czyli normalka: cztery atrybuty, samodzielne rozdawanie punktów przy każdym awansie, do tego trzy drzewka rozwoju na każdą postać, po jednym punkcie za poziom. Jedyna ?nowość? to tiery umiejętności. Każda umiejętność ma trzy poziomy rozwoju, przy każdym awansie na kolejny tier dostajemy dodatkowe efekty do naszych czarów, plus oczywiście wzmocnienie siły samego czaru/umiejętności. Niestety, gra nie ustrzegła się błędów typowych dla praktycznie każdego h?n?s, i część z umiejętności jest po prostu zbędna, i dodana na zasadzie ?żeby coś było?. System ekwipunku też został żywcem przeniesiony z T1, kto widział, ten wie. Na początku opisy przedmiotów sprawiały wrażenie chaotycznie zaprojektowanych, ale to kwestia przyzwyczajenia. Także kolejny raz, stare rozwiązania, ale dobrze zrealizowane. Kwestie levelujących przedmiotów, enchantingu itd. Pozwolę sobie pominąć, niech zainteresowani sami odkrywają takie smaczki.
Osobny akapit postanowiłem poświęcić muzyce. Jak każdy wie (a jak nie wiedział, to już wie), muzykę do gry stworzył Matt Uelmen. Ten sam Uelmen który stworzył muzykę m.in. do drugiej części Diablo. I to słychać. Z jednej strony soundtrack jest doskonały i bardzo przyjemnie się go słucha, z drugiej jednak strony cały czas czułem się jakbym słuchał ścieżki dźwiękowej z drugiego Diablo, albo z pierwszego Torchlighta. Gość ma mocno rozpoznawalny styl, dlatego przy każdym kolejnym utworze w T2 powtarzałem sobie ?kurcze, przecież ja to gdzieś słyszałem?. Soundtrack wyszedł w formie mp3, legalnie do ściągnięcia, więc kto ma ochotę posłuchać to można za darmo go sobie sprawić. Dla fanów muzyki z Diablo to akurat pozycja obowiązkowa.
Technikalia mamy za sobą, a przynajmniej te z mojego punktu widzenia ważniejsze. Sama rozgrywka niewiele odbiega od poprzedniej gry Runic. Dalej biegamy po świecie bohaterem, zabijamy setki potworów, zbieramy loot itd. Gra się przyjemnie, rozwalanie kolejnych hord potworów cieszy. Widok berserkera wpadającego w grupę przeciwników i rozsmarowującego wszystkich po ścianach naprawdę daję radochę. Jeśli komuś odpowiadał styl przyjęty w pierwszym Torchlighcie, to tutaj też się nie zawiedzie. Zastrzeżenie mam jednak to wypadających przedmiotów. Nie wiem czy to przyzwyczajenie z Diablo, ale wydaje mi się że dobre przedmioty wypadają stanowczo za często. Rzadkie bronie i zbroje wypadają praktycznie co chwile. Jak grałem berserkerem pierwszy raz, to przy trzecim zadaniu miałem już full rare ekwipunek. Pewnie kwestia przyzwyczajenia, ale IMO przedobrzono, i to nieźle.
Niestety nie mogę napisać za wiele w sprawie gry sieciowej. Doświadczenie w tej kwestii mam żadne, pograłem chwilę z randomami i tyle. Oczywiście gra w grupie cieszy bardziej, ale jakoś specjalnie się pod tym względem nie wybija. Za to kilka rzeczy mnie trochę martwi. Po pierwsze, twórcy jasno powiedzieli że nie będą wspierać walk pomiędzy postaciami. Nie będzie balansu klas, nie będzie dodatkowych aren, rankingów, nic. Trochę szkoda, bo rozgrywki między graczami jest tym co lubię najbardziej w takich grach. Druga rzecz, to fakt że postacie graczy przechowywane są nie na serwerze, ale na kompie gracza. Sądzę więc że już niedługo pojawią się przerobione postacie, z uber gearem i inne hacki. Chociaż gra nie jest nastawiona na PVP, więc nie będzie to tak bardzo przeszkadzać.
Wypadałoby już kończyć te wypociny i określić czym tak w ogóle jest T2, a czym na pewno nie jest. Na pewno jest dobrą grą, co do tego nie ma wątpliwości. Każdy element jest dopracowany, gra się przyjemnie, można się wciągnąć na długie godziny zapominając o bożym świecie. Jednocześnie jest to konserwa gatunku, nie wprowadza praktycznie żadnych znaczących nowości. Wszystkie elementy są dopracowane, ale jednocześnie zapożyczone z innych gier. Od rozwoju postaci, poprzez sille, klasy, a na samej rozgrywce kończąc, wszystko już gdzieś wcześniej było, wszystko już widzieliśmy. Nawet fabuła, w całej swej miernocie jest jakaś taka? typowa. Do tego ograniczony multiplayer pozwala mi sądzić, że żywotność gry też najlepsza nie jest. Co prawda są mody, ale to czy ich potencjał zostanie wykorzystany (czy wręcz przeciwnie, jak w części pierwszej) zależy już tylko od graczy. Ostatnim zdaniem, Torchlight 2 jest bardzo dobrą grą h?n?s, ale bardzo daleko mu do gry wybitnej, i na pewno nie zasługuje na tytuł ?mesjasza gatunku?, jak to już gdzieś podsłuchałem. Jeśli miałbym wystawić grze ocene w skali szkolnej, to byłoby to takie mocne 4, może nawet z plusem. Osobiście grę zawiesiłem do odwołania i wróciłem do Diablo 3, za długo grałem w D2 żeby wszystkie znane rozwiązania mogły mnie jeszcze bawić. Niemniej nie można produkcji odmówić klasy i ostatecznego - choć wciąż bardziej rzemieślniczego niż artystycznego - szlifu.
14 komentarzy
Rekomendowane komentarze