Trójpodział (nie)Sprawiedliwości
Nie tak dawno urządzono prowokację, w której prezes Sądu Okręgowego w Gdańsku swoim usłużnym zachowaniem w gruncie rzeczy zaprzeczył niezawisłości sądów. Można mówić, że problemem są ludzie - jest to jak najbardziej prawda - ale nie można zaprzeczyć, że to system jest skonstruowany w taki sposób, że generuje patologie w polskim systemie prawno-karnym.
Prokurator ma za zadanie wygrać sprawę, w tym momencie nie liczy się dla niego dojście do prawdy obiektywnej, tylko zamknięcie sprawy z "sukcesem", co ma przełożenie na wskaźnik skuteczności i postrzeganie prokuratora przez jego przełożonych, czyli awansów. Prokurator jest nietykalny, niezależnie od tego czy jego działania niszczą niewinnych ludzi czy też nie. Nie można się dziwić, że w świetle obecnych praktyk oskarżeni składają zeznania, które następnie odwołują z powodu przymuszenia ich do złożenia zeznań korzystnych dla prokuratora. Policja działa nie z zamiarem zabezpieczenia wszystkich dowodów, tylko śledzi wątek, który upatrzyła sobie prokuratura, co ma przełożenie na wyniki.
W takiej sytuacji ostatnią linią obrony pozostaje tylko adwokat i sędzia. Jeszcze dobrze, gdy sędzia fachowo zajmuje się sprawą i nie waha się rozbić słabych argumentów prokuratury, co zresztą miało miejsce w sprawie gangu Pruszkowskiego. Jest to kompromitacja, ale tylko i wyłącznie prokuratury, która wyraźnie przyjęła zasadę "domniemania winy", nie dbając o zdobycie odpowiednich dowodów. Cenę za nieudolność prokuratury zapłacimy my wszyscy, gdy niesłusznie osadzeni i oskarżeni - choćby i tylko prawnie - dostaną wysokie odszkodowania od państwa, czyli od nas.
Co jednak, gdy sędzia ufa prokuratorowi (nie widzi powodu, żeby tego nie zrobić) i godzi się na tymczasowy areszt lub stara się odgadnąć i podążać zgodnie z życzeniami władzy wykonawczej? Wtedy otrzymujemy właśnie to, co stało się w Gdańsku. Nie ma w tym nic dziwnego, wszak teoretycznie niezawisłe sądy są w gruncie rzeczy od władzy jak najbardziej zależne, a władzy nie zależy na tym, żeby było inaczej. Stąd wcale nie powinno dziwić, że próbuje się prowokacji dziennikarskiej przypisać motyw karalny, choć jedynym efektem owej prowokacji jest uchylenie rąbka tajemnicy. Chodzi o zniechęcenie innych do mieszania się w stosunki na linii władza - sądy pod wygodnym publicznie pretekstem walki z fałszerstwem. Biorąc pod uwagę styl rozmowy mogę tylko podejrzewać, że nie jest to pierwszy, ani ostatni przypadek rzekomej niezawisłości sędziowskiej. Po prostu prezes popełnił głupi błąd nie upewniając się z kim rzeczywiście rozmawia. Pozostaje tylko domniemywać, że naśladowcy ostrzeżeni tą smutną historią po prostu uszczelnią metody komunikacji i będą udawać, że nic się nie stało.
W sytuacji, w której każda strona (adwokat, prokurator) ma własne cele (jeden na udowodnić niewinność nawet człowieka winnego, drugi skazać niewinnego), a sędziuje człowiek zależy od władzy, której zależy na konkretnym wyniku sprawiedliwości oczekiwać nie sposób. Dlatego nie powinno zdumiewać, że niewinni ludzie trafiają za kratki, przestępcy (z braku dowodów) zostają praktycznie wypuszczeni na wolność (faktem, że po latach), a niezawisłość sądów jest tylko kolejną fikcją powtarzaną w gronie prawników.
6 Comments
Recommended Comments