Uczniom wolno wiele. Dożyliśmy czasów, w których sami rodzice nie posiadają argumentów pozwalających im zapanować nad swoimi latoroślami. Co mają począć w tej sytuacji pedagodzy? Czasy bicia drewnianą linijką po łapach minęły bezpowrotnie. Pewna zirytowana nauczycielka z Włoch odnalazła remedium, które nie uzyskało aprobaty tamtejszego wymiaru sprawiedliwości.
Mało kogo dzisiaj dziwi, że nauczyciel w żadnym wypadku nie może dotknąć impertynenckiego ucznia. Rodzimy KRiO stanowi w art. 961: Osobom wykonującym władzę rodzicielską oraz sprawującym opiekę lub pieczę nad małoletnim zakazuje się stosowania kar cielesnych. Okazuje się jednak, że czasem nawet kara całkowicie nie fizyczna, może wywołać skandal. Przekonała się o tym doświadczona nauczycielka z Sycylii, która zleciła swojemu 12-letniemu podopiecznemu napisać sto razy zdanie: Jestem kretynem (dla klimatu: Sono un deficiente). Za co? Typowa szkolna historia - szczeniak gnębił wraz z kompanem mniejszego dzieciaka. Gdy wychowawczyni kazała im przeprosić kolegę, jeden z dręczycieli wyznał winy, podczas gdy drugi odmówił podporządkowania się. Ojciec małoletniego oprycha wszczął aferę.
Impertynenccy uczniowie istnieli od zawsze, podobnie jak szkolne chuligaństwo, niemniej zatrważa myśl, że nawet gówniarzeria w wieku właściwym szkole podstawowej potrafi skutecznie zakłócać porządek. Oczywiście funkcjonują pewne metody strofowania zuchwalców: upomnienie ustne, upomnienie pisemne, upomnienie dyrektora, nagana dyrektora z powiadomieniem rady pedagogicznej i wreszcie zawieszenie w prawach ucznia (wzięte z przypadkowego statutu szkolnego znalezionego w internecie). Problem polega na tym, że jeżeli weźmiemy pod uwagę najbardziej problematycznych uczniów - tych, którym zależy jedynie na sianiu chaosu, a nie na promocji - owe napomnienia wiele nie zdziałają.
Sąd pierwszej instancji zdając się rozumieć sytuację, nauczycielkę uniewinnił. Sąd apelacyjny nie był tak wyrozumiały i skazał kobietę na 2 tygodnie pozbawienia wolności (w Polsce minimalna kara to miesiąc - przyp. A.). Całość skończyła się przed Sądem Najwyższym, który podtrzymał wyrok z drugiej instancji. Skazana odsiedzi w więzieniu 2 tygodnie za: utwierdzanie w uczniach przekonania, że o relacjach szkolnych i społecznych decyduje użycie siły bądź władzy. Niestety całego uzasadnienia nie widziałem, ale jeżeli powyższe zdanie, podawane przez media, jest rzeczywiście kluczowe to mamy sytuację ciekawą. Wydaje się, że sędziów nie wzruszyło tak bardzo wydanie 12-latkowi rozkazu nazywania siebie kretynem; jak sama kara polegająca na stukrotnym przepisaniu zdania.
Z mojego punktu widzenia niemal każda kara opiera się na użyciu siły i władzy, bo przecież może ją zastosować jedynie podmiot mający ku temu środki. W przypadku przestępcy karzącym będzie stosujące przymus państwo, a w stosunku do ucznia nauczyciel. Dopiero argument, że pedagog - upokarza, obniża poczucie wartości i szkaluje dziecko - przekonuje mnie nieco bardziej, aczkolwiek również uważałbym z wyrokiem. Niestety dzieciaki są coraz bardziej pewne swoich praw i potrafią to wykorzystywać. Oceny i upomnienia to straszaki działające jedynie na tych, którym zależy na reputacji dobrych uczniów - a to przecież nie oni stanowią największy problem.
Rodzic po części miał rację reagując oburzeniem. Z drugiej strony, nauczycielka musi mieć jakieś narzędzia pozwalające opanować sytuację, zwłaszcza gdy te standardowe zawodzą. Niestety włoski sąd skazując panią pedagog, nie dał żadnych wskazówek jak sobie radzić z utrzymaniem uczniów w ryzach. Szkoda.
A was spotkały w szkole jakieś wymyślne kary, za które posłalibyście belfra za kratki?
19 komentarzy
Rekomendowane komentarze